Strony

czwartek, 12 czerwca 2025

Przedweekendownik - czwartnik czerwcowy - zwykły domownik

Dziś mła ma wolne i może popisać. Mła oswaja tymczasy, idzie tak jakby wcale nie chciały być tymczasami. O ile Helenka nawiązuje kontakt, pilnuje swojego i przejawia chęć do poznawania środowiska, o tyle Kaśka jest wycofana. Za bazę obrała stary kredens Małgosi i tylko zmienia w nim siedliska półkowe. Na szczęście już daje się pomiziać i wczoraj zjadła zupkę. Mła dziś otworzyła jak szeroko wejście do ich pomieszczenia, oczywiście odwiedził je Mrutek, na którego troszki było syczane, ale tak bez wielkiego zacięcia. Mła tak sobie myśli że to dopiero czwarty dzień i nie ma co oczekiwać jeszcze ekskursji po chałupie i po ogrodzie, trzeba dać dziefczynkom czas. Czy one będą się nadawać do adopcji to mła do końca nie jest tego taka pewna, są swoiście nieufne, no i są jednak dość wiekowe. W razie jakby się pojawiły jakieś przeciwwskazania to po prostu zrezygnują z tytułu tymczasów i mła jakoś będzie próbowała ogarniać sytuejszyn. Na razie muszę im kupić sensowny żwirek i wygospodarować kolejne 30 minut na miziania i wędkę dla Heleny ( Kaśka olewa zabawy z wędką, zdecydowanie woli podrapywanie zaogonia, zabawy z wędką są jej zdaniem dla maluchów! ). Mrutek się mła zwierzył że jego nurtuje jedna kwestia - "Madka a co jeśli one nie są damami?" Przyznam że mła zatkało, nie wiedziała o co Mrutku kaman, no to Mruciu doprecyzował - "Madka a jak to będą dodatkowe Okularie? Mrutek wtedy,  madka, ze  wstydu wyłysieje!" Mła natentychmiast Mrutka uspokoiła,  mówiąc mu że po pierwsze primo: to Okularia jest damą, tylko taką o wybitnym temperamencie i życzliwym stosunku do kocurków, po drugie drugo to Kaśka i Helenka wyglądają mła na bardzo porządne dziefczynki. Dziś zamierzam jeszcze poznać nasze nówki ze Sztaflikiem i Ryjkiem, mam nadzieję że ten ostatni będzie się zachowywał przyzwoicie.

Nadal nawiedzam Cio Mary, która zakaz obciążania złamanej nogi uważa za czystą złośliwość "durnego w kitlu".  Siedzi jak ta królewianka w szklanej wieży na szklanej górze, taka bardzo wkarwiona królewianka. Wicie rozumicie, dla Cio Mary dzień w który nie przedreptała około dziesięciu kilometrów jest dniem straconym, a tu zonk, siedzenie przymusowe w chałupie a jak łażenie to w tym cholernym buciku i nie takie wyczynowe. Smętnie a ponieważ Cio Mary nie lubi smętności to postanowiła zastąpić ją wkarwem. Do tego dodajcie jeszcze dietę, która do Cio Mary cóś nie przemawia - "Wsadź sobie ten twarożek! Nie będę jadła tej paskudnej galaretki! Parówkę chcę!" - no i macie obraz królewianki potwora, smok by uciekł zamiast szklanej wieży na szklanej górze pilnować. Królewianka ogniem zionie! Mła postanowiła skierować uwagę  Cio na sprawy domowe, cholera, dopiero obudziłam Godzillę! Mam załatwić na "po piętnastym" stolarza. Taa... W czasie bytności mojej u Cio zajrzała do nas Mariolka, przyczyna tego siedzenia przymusowego Cio Mary w domu. Mariolka ma podbite limo, na szczęście to nie Cio Mary pomściła nóżkę, tylko Mariolka porządkowała działkę w towarzystwie swojej  przyjaciółki Hani. Hania żyje, jest tylko troszkę poobijana. Hym... zaczynam się zastanawiać, czy aby coolega Maciej nie ma racji kiedy mówi że tę Ciociną grupkę trzeba by rozdzielić,  bo na razie są niebezpieczne tylko dla siebie, ale jak tak dalej pójdzie to kto wie czy nie nastąpi eskalacja i mogą stać się niebezpieczne dla bezpieczeństwa narodowego, bowiem mają tendencję do eksperymentowania. Hani niegdyś udało się odciąć od prądu całą dzielnicę. Żywa broń!

W planach, tak pomiędzy oswajaniem i lataniami, mam gryplan na oblepianie ramki i rozpoczęcie haftów koralikowych. Na razie jednak te gryplany ustępują dżem sesion, truskawki latoś obrodziły i mła przetwarza. Irenka już zdołała wyłudzić "małą filiżaneczkę" smażeniny do naleśników. Przed chwilą zeszła  Gienia spytać co tak pachnie, oczywiście ze słoiczkiem w ręku. Do bułeczki będzie. Hym... następny dżemik będę smażyć w nocy, jest jakaś szansa że dotrwa  do momentu zasłoikowania. Rośliny, te domowe i te ogrodowe oglądam z doskoku, dzień, mimo tego że to przeca najdłuższe dni w roku, jakoś mła się szybko kończy. Tradycyjnie martwię się milczącą Romi, niesubordynacją Ryjka, własnymi finansami, oraz tym dokąd wszyscy zmierzamy. Mam nadzieję że resztki tej dobrej energii, co się jeszcze u mła uchowała,  docierają do Marcina, brata Odnowionej. Dobra, to by było na tyle. Zdjęcia zdziśki a w Muzyczniku "Duet kotów" czyli "Duetto buffo di due gatti" Rossiniego w genialnym wykonaniu Kiri Te Kanawa i Normy Burrows. 

P.S. Najnowsze określenie naszego somsiada Macka na mła - "Mobilny Lazaret".  Hym... mła sobie niezłą opinię wyrobiła, strach się bać.

14 komentarzy:

  1. U nas też się porobiło, ale co zrobić. Wyniki Motylkowej kiepskie, znowu leki, pół tysiąca w aptece zostawione, kolano leczymy, ortopeda za dwa tygodnie, a kolanko napierdiela. Nie da się wcześniej, bo nie ma numerków i koniec. A wizyta prywatna tydzień wcześniej płatna ok 4 stówy to niech się leczą... Ehjj. Jakieś trójglicerydy w kosmos wyszły wystrzelone jakieś lekko i na ciśnienie inne mają być. No zaczyna się za spokojnie było ehhhh.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Kocurrku trza uważać, mła nieustająco przemawia do Pana Dzidka, któren wtedy kiedy powinien się ruszać, to złośliwie zaleguje a wtedy kiedy powinien z powodów zdrowotnych polegiwać, to równie złośliwie usiłuje zawojować świat. Zdrowia dla Motylowej, dla Cię i dla Waszych stad. Mam nadzieję że u Romi to nie problemy z kotostwem, czy z jej własnym zdrówkiem tylko jakieś paskudności ze strony sprzętu.

      Usuń
    2. Obawiam się tylko, że te wyniki to może od leków od rodzinnej ale ja już nie komentuje. Doczekać trzeba tego 1 lipca. Yhhhh. Wygląda na uraz, ale to może być efekt skoków wagi i walki z tym, żeby spadla. A jak rośnie to wszystko siada wiadomo. Jakieś leki też ma na trawienie czy coś na receptę od tej samej rodzinnej, żeby trawienie było szybsze i dieta ma być bez zbóż i pieczywa i żadnych klusek ani majonezów zobaczymy. Eh. Ja to latam na produkcji to mi wszystko stoi choć mogłabym mniej mniej ale jak się za biurkiem siedzi to już gorzej z chudnięciem. Ehjj.

      Usuń
  3. Zanim przeczytam,
    bom żem tylko obrazki obejrzała w tempie expresowym, napiszę, by mi nie uciekło,
    weź daj zdjęcie takiej ramki z wypukłym szkiełkiem.
    Bywa człowiek na targach różnych, śmiecie najróżniejsze oglądając, z pewnością i ramka się napatoczy, ale wolałabym mieć pewność jak to wygląda.
    Ogrodowanie mnie dziś wciągnęło jak wir.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudnie te panie zaśpiewały! Prawdziwe koty się chowają. A te miny. No klasa.
    Nadmienię, że irys od Taaby rozkwitł. Sztuk jeden. Pamięta ona, ile mi kiedyś przysłała?
    Moim skromnym zdaniem ze dwadzieścia, a każdy inny. Ślimakom na przekąski...
    Roma mogłaby dać głos. Teraz pogoda ma się polepszyć, to może produkcja wit. D3 wzrośnie w ludziach i Romi się odezwie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ramkę ze szkiełkiem sfocę jak się tylko troszki ogarnę. Ogrodowania zazdraszczam, teraz nie mam czasu, może latem. Jak to tylko jeden zakwitł? Proszę je natentychmiast zdyscyplinować. Batem po kłączach jakby dalszą wredność w temacie kwitnienia prezentowały! Kocie śpiewy w dobrym wykonie zawsze miłe dla ucha. Też oczekiwam że Romi nam się odezwie.

      Usuń
    2. Tabo.
      Nie ma kogo dyscyplinować. Ślimaki ich pożarli, tych irysów.

      Usuń
    3. Zamordować te france! Jak śmiały gnoje jedne!

      Usuń
  5. u mnie też nowy kot...PO maluchach przybył Śnieżuś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i bardzo dobrze, kot w dom, myszy z doma, mruczenie po całości. :-D

      Usuń
  6. Uwielbiam Kiri Te Kanawa, ale z tej strony jej nie znałam! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła kiedyś tam baaardzo dawno temu miała okazję słuchać na żywo. Było to cóś.

      Usuń
  7. "Pokarm mój koralki, muszki (...)",tzn. truskawki nie muszki;) Wiem, że "koralki" nie do jedzenia, ale wyglądają jak cukiereczki, więc mi się skojarzyło :D:D:D
    W ciągu ostatnich kilku dni trzy razy widziałam i słyszałam tę arię w różnych wykonaniach - to było zdecydowanie najlepsze. Co za kocice!

    OdpowiedzUsuń