Strony

środa, 29 października 2025

Meldunek o stanie zdrowia Mrutka

Mła najsampierw przeprasza że nie odpowiedziała jeszcze na wszystkie komentarze, zalatana jestem bo w tym roku grobing mam nieco większy z przyczyn różnych i jeszcze mła doszły vetowo - medyczno - staruszkowe sprawy. Mła jutro powinna być obrobiona, przysiędzie wieczorkiem i poodpisuje.Teraz o najważniejszym czyli wynikach Mrutka. Mruciu ma w uszku gronkowca i o zgrozo - pałeczki ropy błękitnej, co oznacza bolesność. Mrutek przeciwbólowo dostaje mięso drobiu pasionego kukurydzą a te cholerne bakterie trujemy teraz dousznie dwufazowo - najpierw płukanka odsłaniająca gady a potem, po pół godzinie antybiotykiem w nie. No i tak dwa razy dziennie, Mrutek już nie jest kłuty, co przyjął z zadowolnieniem, bo mimo tego że zastrzyk podskórny, to jednak zawsze to naruszenie kociej godności. Dziefczynkom Mrutek po wizycie u Dohtorowej opowiadał że wyhodował sobie ropę błękitną, bo jak wiadomo ma błękitną krew. Ten blękit ropy to potwierdzenie szlachectwa, rabolatoryjne. Kiedy Okularia cóś tam zaczęła Kasiuleńce wymrukiwać o pospolitych blokersach z Wrocka, we Mrutku zagrało i usiłował karcić plotuśnicę, madka musiała interweniować i przypomnieć Mrutku że on teraz rekonwalescent i wogle delikutaśny. Okularia pyskowała że owszem,  jest kutaśny a Kasiuleńka z przejęcia zrzuciła z kuchennego blatu talerz z arcopalu, który się potłukł, o dziwo. Tyle razy madce lądował na glebie i nic a tu mistrzowskie pchnięcie Kasiuleńki i po talerzu. Sztaflik i Helenka nie uczestniczyły w tym zamieszaniu, obie dziś przyjmowały w ogrodzie dawno niewidzianego Ocelota Drugiego, Helenka wyraźnie nim zauroczona, Sztaflik po prostu się przywitała ze starym kumplem.

Dobra, to by było na tyle tego meldunku. Fotki są dyniowe, młowy zbiór szklanych dyń z roku na rok większy. Dokupiłam za grosz  kolejne wysortowe chryzantemy. Na razie głęboko ponacinałam, obrałam mocno z liści i wstawiłam prawie po łebki do wody ze wspomagaczem. Jak do siebie dojdą to zrobię bukiet. W Muzyczniku Happy Mondays - troszki zdziwny tekst ale mła ma taki zdziwny nastrój.

25 komentarzy:

  1. biedny kiciuś... U mnie Majusia coś czasami popiskuje przy jedzeniu twardego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obserwuj, bo to może być coś z zębami albo z dziąsłami. Jak się da to zajrzyj w buźkę.

      Usuń
  2. Dzięki Tabo, Mrutku niech idzie na zdrowie z uszkami, robota jest, dwa razy grzebka przy uszkach, to nie takie proste.
    Dyńki cudnej urody!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dwufazowe czyszczenie wymaga od mła sprytu Machiavelliego, Mrutek kombinuje na całego. Ponadto po każdej fazie zabiegu domaga się żyru. Przytył, mła nie może ulegać a on cały obrażony jak nieprzyjemności zabiegów nie zrekompensuję jakimś kąskiem. Dyńki szklane uzależniajo.;-D

      Usuń
  3. Dyniowa kolekcja imponująca, ale najbardziej urzekła mnie receptura na bolące kocie uszko: weź kurczaka dobrze utuczonego na kukurydzy....itd :))) Na mnie przeciwbólowo doskonale działa gorzka czekolada z całymi orzechami laskowymi. W razie przedawkowania - jako antidotum - jagermeister albo unicum.
    Zdrowia Mrutkowi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mła na ogół dobrze działają lody, powinni je mła na receptę zniżkową zapisywać. ;-D Mrutek się rozbestwił, nie mogę podejść do uszek jeśli żyr nie jest zaraz podawany, obrazy są straszne jak żarła nie ma. Ech... Pan Grymaśny.

      Usuń
  4. Tekst rzeczywiście zdziwny.
    Dynie to wolę jednak konsumpcyjne niż szklane.
    Życzymy zdrowia Mrutkowi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lata 80, odjechana ta muzyczka. :-D Mła za dynią jako warzywkiem nie przepada, w przeciwieństwie do własnej familii, która cucurbitę pożera aż im się uszy trzęsą. Pozostanę przy szklanych wrażeniach wzrokowych. Mruciu niedobry jest, kombinuje.

      Usuń
  5. Szklane dynie sa kolorkach takich buduarowych, kolekcja zaiste rosnie i pieknieje. Dziwnym trafem tu nie dostalam w tym roku zadnej szklanej, udalo mi sie upolowac jedna ceramiczna w szarosciach ze zlotym ogonkiem i tym sie musialam zadowolic. Mam za to w salonie cztery sztuki z aksamitu w roznych kolorkach, i pare slomianych plus prawdziwych na werandzie. One sie tak jakos przyciagaja do siebie:)) Mrutkowi wspolczuje, gronkowca ciezko sie pozbyc, nie wiem czy kuracja naturalna wchodzi w gre , ale ja bym go potraktowala " tea tree oil " czyli olejkiem z drzewa herbacianego. Ni ma lepszej trucizny na wszelkie grzyby, wirusy, bakterie i bakcyle razem wziete. Pare kropli na pol szklanki wody i przemywac.... Jakby co. Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła ma takie buduarowe, które sobie zalegają w pokoju Cioci Dany i Azy, nijak do nazwy buduaru niepaszącego i takie w jesiennych coolorach, które najczęściej lądują w kuchni. Mrutek ma tak głębokie to zapalenie że na razie tylko antybiotyk, leczymy na poziomie błony bębenkowej. :-/ Daje Mruciu mła popalić. ;-D

      Usuń
  6. Ja mam gdzieś dwie dynie za szlem. Ale halloweenowe kotki z Tedi robią za ozdobę :) jak nie zapomnę wstawię zdjęcie. Ciężki tydzień ale zaraz listopad....
    ZDROWIA DLA MRUTKA!
    Niech on lepiej hoduje błękitnego jednorożca od cioci Wiewiórki:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednorożec jest zielony i przejęła go Sztaflik. Może i dobrze, bo Mrutku by jeszcze wymyślił że pasi do gronkowca zieleniejącego. ;-D Taki się nam Mrutek przez to chorowanie niedobry i wymagalny zrobił że ho. U nas Kocurrku są żywe czarno kotkowe ozdoby halloweenowe, dobrze że pająków ni ma. ;-D Dbajcie o Freyę, jak przeczytałam o tym odrobaczaniu to mła zatkało.

      Usuń
    2. Tak nie wydali jej do póki nie jest zdrowa. Ale była tam leczona pół roku od kwietnia 🙀

      Usuń
  7. Teraz nie mogę czytać o jakichkolwiek kocich kłopotach. Ani współczuć, w temacie kocim, wszystkie uczucia na bieżąco zużywa Jacek. Fluidy tym razem nie lecą, sorry, wszystkie fale na Jacka. I wszystkie sily na to by go nie udusić. Bo dał i daje popalić. Odlot kamykowo-nerkowy sobie zafundował, prawie udany. Jeszcze dobrze nie jest, ale szansa jest że będzie. O ile wytrzymam. Fart kot ma że żyje. Wetowanie w trybie awaryjnym za pożyczone i oczywiście że w niedzielę ( trafilam na super wetki, staraly sie ze mnie nie zdzierać, a Cacek byl leczony super), wędrówki z umierajacym kotem co w ich czas zmienial sie z kota w syrenę alarmową), zostawianie na kroplówki i płukania, odbior znów wyjącego kota. Co w domu i u weta umierał. Dwanascie dodatkowych kilometrow dzień w dzień przez tydzień odrocz tych sześciu do punktu cztery dni w tygodniu. No ale sie odetkał i leje wyłącznie na pościele (poduszki, PODUSZKI, nie mam juz żadnej) i teraz jest koszmar dawania leków małej gangrenie. Tak wykręca mordkę ze gdybym mial dawac mu lek dodupnie to dostep o wiele latwiejszy. Ale nie ma złudzeń, wtedy tez by nie bylo milo, w koncu to CHUPACABRA. Promykiem bylo odnalezienie się u Rabarbary małej Infantki, i blagam was, o futra znane z netu, naśladować księżniczkę. Same happyendy proszę. Mrutek slyszy? . Do Kocurro nie zaglądam, nigdzie nie zaglądam gdzie ilość futer daje większe szanse że któremuś coś jest. Jestem wrakiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romi mła czuła że któreś u Cię coś odwaliło, ten październik to taki że same kocie kłopoty. Kochana, najważniejsze że odetkany i że leje, walić poduszki. My fluidujemy w stronę Cacka, niech on się choć trochę poczuje i opanuje z tą pościelą. Obraza obrazą ale ileż można się za tego veta obrażać. Grunt że się oczyszcza i niech się kot cieszy i z lekka zaczyna wstydać histerycznych występów. Czymaj się Kochana i nie daj się kotu postponować, w razie incydentów przygróź że trasę do veta będzie odbywał pieszo na smyczy.

      Usuń
    2. Nie no u mnie póki co po masakrze uspokoiło się nieco. Też mamy zatkanie na koncie. Piorunek. Ale się udało. Poszła kupa.
      Jak nie urok to sraczka...

      Usuń
    3. Fluidujemy do Romi zatem!
      💚💚💚💚💚💚💚💚💚

      Usuń
    4. PS. U mnie dwa sikuny w klatce siedzą z obrożami feromonowymi i mają luksus klatkę, ja nie mam kuchni, ale książki ocalone i inne rzeczy. Ile ja ciuchów wywaliłem to przemilczę. Łączę się w bólu. Kołdra poszła na śmietnik.

      Usuń
    5. PS. Feliway w gniazdku w kuchni jest, a ja jak usunę wszystkie sikowe z latarka UV to dopiero ich wypuszczę. Na razie Morfeusz i Emrys mają się zaprzyjaźnić będąc razem w klatce i mając mnie pewnie za wroga narodu

      Usuń
    6. Sikuny zaklatkowane, dobytek ocalony, przyjaźń musowa w trakcie zawierania. ;-D Piorunek opanowany, Freya wreszcie na właściwym miejscu kota domowego. Towarzystwo znaczy ogarnięte, teraz fluidujemy zusammen Romi, przy Cacuniu opcja klatkowa raczej odpada, Romi mogłaby Cacuniowej obrazy nie przeżyć, wiesz jaki on ma charakterek. ;-D

      Usuń
    7. Nie wszystkie koty się nadają. Mogą dostać takiego szału, że będzie gorzej niż poza.

      Usuń
    8. Wygląda na to że Cacuś to ten rodzaj kota, który postanowił zarzundzać Wszechświatem. ;-D

      Usuń
  8. To jest groza pomieszana z absurdem. Po każdym skutecznym zapodaniu leku Cacunio zapada się w sobie na kilka godzin. Z totalną niechęcią do mnie, kata wstrętnego. I podstępnym laniem po poscieli. Teraz po kilku godzinach odżywa, no prawie zdrowy kot, siusia kuwetowo-je-kupczy- usiluje ustawiac towarzystwo, po czym nadchodzi pora gdy do akcji musi wkroczyć kat. I powtórka. Aplikacje leku to to jest coś niemożliwego, czuje się lepiej, więc coraz trudniej. Rysia dodatkowo bardzo nachalnie, no bardzo bardzo, usiłuje przeszkodzić w akcji, najpierw w obronie Jacusia, teraz z zazdrości. Ona bardzo chętnie weźmie te leki, Jacuś zawinięty ciasno w kocyk (już nie da rady inaczej), a ona wręcz na niego wchodzi, nadstawia sie, usiluje się dobrac do tabletek. Jak małpeczkę odizoluję to mam koncert i dewastację miejsca izolacji. Feluś reaguje inaczej, nieufność do mnie. Bo teraz męczę Jacusia, a on chory, pewnie przeze mnie, a kto wie czy mi się nie zachce męczyć Felusia. Profilatycznie też chce lać w posciel..

    OdpowiedzUsuń
  9. Romi Cacek popada w felicjanizmy, czysta groza! Siły Kochana, dużo siły!

    OdpowiedzUsuń