Zdjęcia są takie: Kaśka w domu, podrasowywanie obrusa lnianego z plamą, co do którego mam szczwany plan, Kaśka raz jeszcze i Helenka we więźniu. Tu z kolei link do postu Kocurrka o przodownikach pracy, he, he, he. No i to by było na tyle.
Strony
▼
poniedziałek, 30 czerwca 2025
Nieoczekiwany koniec czerwca
Gdzie, co i jak, to już koniec czerwca?! Jak to się stało że minął, kiedy miał trwać i trwać? Ech... a jednak czerwiec mija, dla mła ciężko zalatany i niezbyt dobry. Cio Mary połamana, sąsiedztwo chyrchające, bo wiek i choroby, blogowe towarzystwo mniejsze, bo nie ma już z nami Bezowej i niespodziewanie odeszła Star. Niewesoły koniec wiosny, kiepski początek lata. Ze spraw dobrych to przyjechały dziefczynki i już z nami zostaną. Zdaniem mła to bezsens szukać dla nich nowego domu, przeprowadzka do naszego była dla nich szokiem. Helenka jada w domu tylko nocą ciemną, poranny posiłek zapodaję na dwórku. Kasia wymaga sesji przytulań, najlepiej tyż wieczorową porą, kiedy przychodzi do wyrka mła. W dzień Kasia woli siedzieć w swoim pokoju, reszta mieszkania słabo dla niej istnieje, na dwór wychodzi tylko w młowym towarzystwie. Z innymi kotami na dworze ma bardzo poprawne stosunki, natomiast w domu namiętnie syczy na towarzystwo z którym bawiła się przed chwilą na podwórku. Ząbki ma usunięte, bo problemy były. Mimo ich braku domaga się suchego, choć nie gardzi zapodawaną przez mła mokrą karmą i mięsną surowizną. Jest pieszczochem domowym, zupełnym przeciwieństwem tego latawca Helenki, z którą mła ma słaby kontakt. Może polepszy się z czasem, kiedy się zrobi chłodniej i Helenka zatęskni za domowym ciepełkiem. Oczywiście pojawienie się dziefczynek spowodowało u reszty stada wzmożenie potrzeby pieszczotnictwa, nawet u Okularii. Mła ma więc dodatkowe zajęcie. To pewnie z tego zajęciowania ten czerwiec tak niespodziewanie szybko minął. Może i dobrze, bo to nie był łatwy miesiąc dla mła.
Miło się czyta o kotkach, ależ piękności. Rodzinka większa, a jej opisy miłe dla serca. Kurcze no, z całych sił życzę, by lipiec był lepszy zdrowotnie i lepszy we wszystkim. Obrus jest boski, ciekawy jskk szczwany plan. Hihi
OdpowiedzUsuńDobrej nocy, przytulam i kotki też. 💖
No tak, rodzina mła się powiększyła, choć wcale tego nie planowałam. Jednak zdaję sobie sprawę że gdyby nawet dziefczynki nie były w takim szoku, to i tak kwestia adopcji nie wyglądałaby ciekawie. Trudno jest znaleźć miejsce dla maluchów a co dopiero dla wiekowych kotów z priwiczkami. Obrus zostanie pocięty, nie ma zmiłujo a potem zyska nowe życie. Szkoda mła było tego lnu, w dobie sztucznideł to cóś niemal na wagę złota. Buniole dla Ciebie, Marcina i reszty familii.
OdpowiedzUsuńTak, przodownicy pracy są przemęczeni jak zawsze. Widać Helenka ma jakąś pilna pracę na dworze i nie poradzisz nic. A Kasia ma swoje obowiązki. A Mruciu???? Co z czarnym Księciem Ciemności? 😻😻😻
OdpowiedzUsuńCzarny Książę mła martwi, dziś nie chciał jeść. Drażliwy i ponoć głaskałam nie tak. Obserwuję go, bo dwa dni temu zdjęłam z niego kleszcza. :-/
UsuńO kurcze to może do Weta na wszelki? U nas na kroplówce co rusz piesek jakiś jak pójdę...
UsuńPrzegłodzony dziś raczył zjeść. Mruciu twierdzi że dlatego że nie chce mła martwić, Hym... ta obraza na jedzenie mogła mieć też coś wspólnego z czyszczeniem Mrutkowych uszek przez mła, on tego bardzo nie lubi, bo to uraża Mrutkową godność, tzn. Mruciu tak twierdzi.
UsuńA dziewczynki są przepiękne! Obie widzę, że trikolorki, więc mają charakterki na pewno! 🧡🧡🧡
OdpowiedzUsuńNooo... mają!
UsuńTen lniany obrus i bez podrasowania piękny, ciekawa jestem, co z niego powstaje. Też jestem zdumiona, że minęło pół roku...
OdpowiedzUsuńNiestety plamsko niewywabialne na nim jest, ech... Mła ma szczwany gryplan ale się nie zdradzi, by nie zapeszyć. Ostatnimi czasy to co sobie uplanowałam to bęc i sruuu - łaskawy los miał dla mła inne zlecenia. A potem zdziwko że czas leci.
UsuńPrzepraszam, czy pisząc o Star "odeszła" masz na myśli porzucenie blogosfery, czy nie daj Boże rzeczy ostateczne? Sowa
OdpowiedzUsuńNiestety ostateczne. Star umarła w poniedziałek w zeszłym tygodniu, niespodziewanie dla wszystkich ale chyba bez zaskoczki dla siebie. Dla przyjaciół i nieprzyjaciół wraz z jej odejściem zrobiło się bardziej pusto w blogosferze. Ania Bezowa i Marylka zostawiły po sobie takie wyrwy, obie były bardzo różne, obie przydawały temu światu kolorów, Bezowa to była prawdziwa mistrzyni szydełka, chodzący balsamik, Marylka była ostropióra ale pod spodem puchata dusza. Zrobiło się bardziej szaro. :-/
UsuńBardzo mi przykro. Nie znałam Ani Bezowej, ale Star będę pamiętać. Nie zgadzałam się z nią bardzo, ale masz rację, to bardzo dobre określenie, dodawała kolorów. Będzie brakować tych komentarzy pod Twoimi prasówkami.
OdpowiedzUsuńU mnie czerwiec tez dołożył trosk i niepokojów.
Ogrodowanie w lipcu nie pociesza. Po chłodnym i w miarę wilgotnym okresie czułam się jak Gertrude Jekyll z blokowiska, ale parę gorących dni i nyndza, nyndza. Może się jeszcze okaże, że figowiec to moje najsensowniejsze nasadzenie
Koty jak zawsze cudowne :) Pozdrawiam cale stado, najwięcej głasków dla Mrutka ;)
Bergamo przeczytane, super, tylko jeszcze muszę dorwac sie do kompa żeby zdjęcia popodziwiać, bo zawsze to więcej widac niz na komórce. Sowa
Tacy co naprawdę przydają światu kolorów wcale nie są tak często spotykani. Nie wiem dlaczego tak jest, przecież każdy jest jakiś, każdy jest kimś ale niektórzy są jakby bardziej wyraziści. Ania Bezowa długo chorowała, przytłoczonej zmartwieniami mła to jakoś uszło uwadze a tu bach i Ninka w Kurniku napisała że Bezowej już nie ma. No a Star jak to ona, wysiadła w biegu. Wiadomo że najzdrowsza nie była ale nikt się nie spodziewał. Ech...
UsuńNa temat ogrodowania kiedy żar się z nieba leje to mła się nie wypowiada, bo nerw od razu ma. Lawenda jakoś się trzyma. Twój figowiec pewnie podrośnie, przynajmniej on cóś skorzysta na tych śródziemnomorskich temperaturach.
Koty śpią, wiadomo upały. Mrucia staram się nie przekarmiać, z czego jest bardzo niezadowolniony. O Bergamo piszę kolejny post, cinżko idzie. No ale co cinżko nie idzie w tych temperaturach, kiedy wracam z miasta od Cio to tak ze dwie godziny zajmuje z powodu awarii. Szyny w tych upałach się odkształcają a ja z siatami. Do domu wracam wypluta. Nie ma lekko, czuję cholera że żyję.
Też mi przykro. Żal. No ale co zrobisz, zmiana warty nieustanna, tak już jest, cholera.
UsuńTeż czuję że żyję, ale w świetle tego że zmiana warty, to może dobrze że czujemy, nawet jak czujemy że awaria i niefajnie? Co?
Moja mała jednokolorka ostatnio musiała podbudować swój wizerunek bohaterki kina akcji, że skorup pełno to pikuś, gorzej że są bo Rysia coś pierze Jacusia, Jacuś pierze Felusia, Feluś usiłuje prać Rysię, to bez powodzenia. Ale dzieje się, niby blogi spokoj, wspólne zaleganie z lizaniem uszek, az tu nagle haja. Prowodyrem Ryszarda, co prawda Jacuś uważa że to on, ale nie. Mała prowokatorka, niby czysta słodycz i niewinność, zwłaszcza dla mnie, a przy braciszkach ADHD napadowe.
Co do obrusa, to z białego lnu da się spokojnie wywabić każdą plamę za pomocą upartego malowania jej wodą utlenioną. Tylko plamę się maluję tą wodą, sposób dobry i przy papierze.
Kiepsko bo kiepsko ale się żyje. Mła uważa że jest to pewna nauka, narzekać nie ma co, bo lepiej cóś tam czuć.
UsuńU mła tyż obrazy i pokazówki, niektórzy mają zacięcie teatralne. Na szczęście teraz dramatis personae śpią styrane upałem. Może i u Ciebie się uspokoją nastroje a primadonna troszkę odpuści. Słodkie dziefczynki lubio być intrygantkami, l' intrigueur, jak wymiaukiwała Szpagetka. Taka ich uroda. różne odbicia ukochanego Felicjana były prowokowane przez Najpiękniejszą współpracującą w cichości z niby nielubianą siostrzyczką.
Z obrusem jest ten problem że któś tam już te plamy usiłował wywabić i to tak że jeszcze trochę a tam dziurwy będą. Nie wiem czym ten len potraktował ale nitki są solidnie przecienione. Mła nie narzeka, obrus kosztował 5 PLN i sporo lnu się z niego da uratować.
Rozumiem że Helenka we więźniu się darła że ona niewinna I chce na dworek? Ten Helenki wzrok to sam wyrzut I zarzut😃😃😃. Dobrze zrobiłaś że przytuliłaś koty, bardzo dobrze. Tylko.... Rozpuszczaj i pieść stado ile wlezie, niech wie że ważne, niech wie że tak dobrze to mu nigdzie nie będzie. A Ryjek zostaje?
OdpowiedzUsuńHelenka trzyma się chałupy ale karmienie musi się odbywać na podwórku. Zabieranie do chałupy napotyka Bardzo Silny Opór. Poczekam aż się zdecyduje z nami zamieszkać, na razie razem z Okularią głównie ogroduje. Ryjek jest pilnowany, ponieważ jest zdaniem mła za bardzo kontaktowy. Mła co i raz słyszy zza okna "No i co Ryju, chcesz się bawić?" Robi za gwiazdę, podobnie jak Lucas. Lucas sobie gwiazdorzeniem domek jednorodzinny załatwił, nie wiem czy Ryjek nie ma podobnych ambicji. Co prawda Ryjek jest z rodziny wielokotnej, może z tego powodu nie będzie robił castingu na właściciela. W tym miesiącu czas na pozbycie się Ryjkowego nabiału. Mła zbiera już kaskę żeby hrabia przeżył to bezstresowo.
UsuńA to może dlatego Ryjek taki kontaktowy, może po zabiegu mu się znudzi łazikowanie i będzie zalegał?
UsuńObawiam się że Ryjek to klasyczny włóczykij, z nabiałem czy bez będzie kombinował.
Usuń