Strony
▼
wtorek, 17 grudnia 2013
Szaleństwa kulinarne Dżizaasa - pierniczenie rytualne
Jedni nazywają je pierniczkami adwentowymi, inni bożonarodzeniowymi czy gwiazdkowymi - dla mnie są to pierniczki grudniowe zwane rytualnymi. W tym roku postanowiłyśmy z Dżizaasem wykonać cztery rodzaje piernikowego ciasta.
To znaczy Dżizaas je wykonywała a ja robiłam za kierownika nadzoru. Zdecydowałyśmy że oprócz piernika dojrzewającego będziemy pożerać Lebkuchen, tzw. łatwe i borowiki miodowe ( wiadomo dlaczego te ostatnie znalazły się na liście ). Obecnie wieczorki nasze są pachnące korzeniami a głównym tematem siostrzanych rozmów jest jakość lukrów i polew przeplatana opowieściami o orzechach, naszym stosunku do skórki pomarańczowej w cukrze oraz do mięty jako niezbędnego dodatku do lukru używanego do niektórych rodzajów pierników. Kłócimy się aż miło, ale raczej nie na tematy składnikowe tylko wykonawcze! Dżizaas grozi mi sankcjami ( między innymi "zemstowym" plwaniem w moją kawę ) a ja zamierzam do wydrukowanych fotek Dżizaasa ( Dżizaas zdjęty podstępnie podczas czynności upiększających ) dorobić coś tam, coś tam i powiesić takowe "aniołki domowej produkcji" na choince. Dżizaas się na mnie wyżywa więc zasługuje na powieszenie. Szczególnie po tym jak nazwała mnie pomrowem! Na dole ( siedzimy w "górnej" kuchence Dżizaasa ) koty szaleją a my właśnie pławimy się w takim radośnie wojennym oczekiwaniu na "Pokój ludziom dobrej woli" i "Gloria In Excelsis Deo".
Dżizaas obecnie jest uzbrojona w wałek więc tymczasowo zeszłam jej z drogi. Może wyjdzie mi nawet udawanie dobrej siostry, w końcu marzą mi się "gingerbread man" a to wymagałoby od Dżizaasego niemal czynu stachanowskiego ( ciasto piernikowe które dojrzewa jest ciężkorobotne ). Cicho siedzę z boczku i knuję jak tu Dżizaaswi ludzikami w głowie namącić ( na kulinaria Dżizaasa łatwo skusić, jest wręcz niewyobrażalnie pokuśna jeśli chodzi o wypiekanie i inne pichcenia ). Na wszelki wypadek przyniosłam orzechy laskowe ( guziczki do strojów piernikowych ludzików ). Czekolady do zdobienia jeszcze nam też sporo zostało, lukierek tylko "wyszedł" ale to łatwo dorobić ( wczoraj toczyłyśmy debatę na temat lukru królewskiego i wyższością nad owym lukru ucieranego zwanego szwedzkim ). W domu czekają na mnie inne bakalie i wizja angielskiego keksu, takiego klasycznego co to więcej w nim suszonych owoców i orzechów niż ciasta. Dżizaas z kolei żyje już makowcami. A pierniczki i piernik jeszcze nieskończony! Przed nami zdobienie czyli jazda na całego!
Teraz ledwo borowiki "wykończone" i troszkę "ruszone" zwierzątka. Szczerze pisząc to nie przepadam za nawaleniem na pierniki wszelkich słodkości naraz. Jakoś bardziej do mnie przemawiają smaki proste bez nadmiaru "obcej" słodyczy ( bredzę - piernik to kompilacja smaków , taka z wyższej półki ). Nasze pierniki będą więc takie z tych bardziej skromnawych, kupne lukierki kolorowe to dla dzieci na choinkowe pierniczki ( Dżizaas ma gryplan wobec naszych siostrzeńców ). Do zezjodku to "siermiężna" czekolada, lukier miętowy i migdałowy, orzechy zatopione w piernikowym cieście. Zostaje jeszcze sprawa tzw. przełożenia dużego piernika ( ten oczywiście zrobiony z lepszego dojrzewającego ciasta ). Powinno być to przełożenie powidłowe, takie jest moje zdanie w tej kwestii i Dżizaas w pełni je podziela. Powidełka rzecz jasna węgierkowe ( bo istnieją i inne ).
Są co prawda wersje bardziej bogate, takie gdzie pomiędzy pierwszym a drugim placuszkiem jest miejsce na marcepan. Tylko że ja mam zupełnie inne plany marcepanowe i nijak one o pierniczenie nie zahaczają. Kiedyś , dawno, dawno temu podobno pierniki przekładało się kwiatem akacjowym utartym na surowo z cukrem ( konfitura z płatków róży ponoć się nie nadawała jako zbyt aromatyczna - za dużo grzybków w barszcz znaczy ). Nigdy takowej suróweczki nie robiłam ale mam rzecz jasna gryplany wobec Dżizaasa ( Dżizaas w maju zbiera mleczowe kwiatki na miodzik więc w czerwcu mógłby popolować troszkę na robinię a w grudniu zostałby wykonany eksperyment kulinarny ). Jeszcze jedno przełożenie mnie kusi, drzewiej jak niezbyt bogato było robiono tzw. "fałszywą marmoladkę figową". Rzecz była wykonywana z owoców morwy, z figami podobno spokrewnionymi i z cukru z lekka skarmelizowanego. Tylko gdzie tu owoce morwy dorwać, okoliczny żywopłot strzyżony, no i miastowe zanieczyszczenia wokół. Następnym marzonkiem jest drewniana forma do pierników, taka jaką kiedyś widziałam w jednej z wsi Beskidu Żywieckiego. Dziecek to był zabetowany, artystycznie w desce z odpowiedniego drzewa oddany. Takowe pierniki ponoć chrzciny w tamtych rejonach obsługiwały, serca piernikowe były zarezerwowane dla panien i kawalerów.
Hurra! Dżizaas wykonuje właśnie piernikowe ludy! Pierwsze z marzonek już się realizuje, he, he! A może właściwie to już ho, ho, ho!
Borowiki rewelacyjne:), jak to robicie, że z żadnej strony nie są plaskate?
OdpowiedzUsuńA ludzików już się nie mogę doczekać, ciekawość mnie zżera ;)
Grzybeńki pyszota, dostałam w prezencie i niestety świąt nie doczekają, ale na szczęście uchowały się pierniczki:D
OdpowiedzUsuńJak to Beluniu grzybki wyżarte? To jest w stylu Łoldemara, a może nawet Łoldemorda! Buniolkuję Cię i chowaj te pierniczki przed sobą.
UsuńJak to w prezencie ? Ja też chcem, też chcem !!! A tak w ogóle, to bym najchętniej Dżizaasa pożyczyła :), bo mój jakiś taki "lewo ręczny" ...
OdpowiedzUsuńHa, Bellinda Loretta Klimczak to po grzybki się zgłosiła, odbiór osobisty w Łodzi był ( trzeba się ruszyć z Lipnego Stawu co to jest farelką dogrzewany i przyjechać do centralnej to pierniczki będą ). Z wypożyczeniem Dżizaasa może być problem, nie ukrywam że jest kolejka i przyjmowane są zapisy na niewolnictwo kuchenne. Wolne terminy to za jakieś dwa lata, he, he. Zauważyłam nawet próby przekupstwa w celu ominięcia kolejki! Jak Twój Dżizaas odmawia współpracy to spróbuj wleźć mu na ego, na mojego to działa ( co, ja pączków nie usmażę - JA?!!! )
UsuńKurczę, dawno już tak się nie uśmiałam, jak przy opisie przedświątecznych stosunków międzysiostrzanych :)))
OdpowiedzUsuńLebkucheny słuszne pierniki są, u nas od zeszłego roku zasiliły na stałe repertuar wypiekowy (tylko nie wiem). W planach są jeszcze peparkakorki, a to z racji ich podzielności - ciasta niewiele, za to cieniutkich piernikobibułek cały słój. I w dodatku można do nich zużyć różne dziwolągi, np. coś, co mojemu małżowi udało się przywieźć z Bałkanów pod (niesłuszną) nazwą miodu, a jest jakimś syropem z niewiadomoczego :)
A czy "łatwe" to też same, co "szybkie"? Z dodatkiem kakao?
A z innej beczki (po pierwszej próbie wysłania komentarza). Czy myślałaś nad wyłączeniem weryfikacji obrazkowej? Strasznie zniechęca do komentowania postów :(
Yes, pierniczki są łatwe, szybkie i dużą ilości kontaktów z nimi można przypłacić chorobą . Nadałam im nową nazwę w związku z ww. wymienionymi cechami - prostytutkowe. Gdzie znajdę przepis na peparkakorki? Wersję obrazkową wyłączyłam ( chyba, tego...hym )
OdpowiedzUsuńJa piekę te: http://www.mojewypieki.com/przepis/pepparkakor , bez żadnych modyfikacji, co w moim wypadku jest rzadkim zjawiskiem. Ale nie wymagają żadnego podrasowania, co najwyżej wydatnego zwiększenia ilości :)
OdpowiedzUsuńDzięks za namiary, wypróbujemy w późniejszym terminie bo obecnie jesteśmy już dostatecznie upierniczone .Acha, uprzejmie donoszę że grzybki lepiej wyglądają niż smakują,
OdpowiedzUsuń