Strony
▼
sobota, 19 kwietnia 2014
Alleluja!
Święta Wielkanocne tuż, tuż i z tej okazji postanowiłam przyjrzeć się lepiej świątecznej menażerii. Bo obsługa świąt Wielkiej Nocy wydaje się niemożliwa bez gromady kurczaków importowanych z Chin, czekoladowych zajęcy ubranych w "srebełkowe" szatki w kolorach przyprawiających o ból zęba, okrutnych cukrowych baranków najprawdopodobniej będących zemstą cukierników za hasło "Cukier to Biały Morderca". Nic się w zasadzie znaczy nie zmieniło od czasów mego dzieciństwa - no, kurczaki były z farbowanej waty, zające z czekolady nie miały ubranek, baranki były tak samo okrutne. Materiał inny, bardziej siermiężne wykonanie bez fabrycznego picu ale idea zwierzątkostwa nienaruszona. Radosny, przedchrześcijański światek animalsów dodatkowo uzbrojony w pisankę czyli prasymbol odradzającego się życia trzyma się mocno a nawet wykazuje cechy ekspansji. Zauważyłam że zwiększyła się zwierzęca obsada koszyczków. To już nie jeden czy dwa kurczaczki, teraz to kurniki. Pojawili się też nowi bohaterowie przedstawienia, zwierzątka dawniej słabo kojarzone z wiosennymi świętami ( czego to dzieci nie przemycą ).
Już w Wielką Sobotę mimo oficjalnie panującej żałoby zwierzątka czyhają w koszyczkach ze święconką. Bezczelnie ten adoptowany z tzw. pogaństwa zwierzyniec panoszy się przy kiełbasach, kawałkach szynek i babek. Właściwie to jedynie baranek jest tak jakby z lekka usprawiedliwiony, cała reszta towarzystwa uprawnienia ma hym...ten...tego. I co z tego?! Nawet tradycyjnie krzywiący się obrońcy tradycji polsko - świątecznej wiedzą że niewykonalnym jest zadanie dobrania się do pierza i futer - wszak to nie handlowe Walentynki czy inne Halloweeny, nawet św. Mikołaj jest bardziej obcy naszej kulturze niż wielkanocne animalsy. Rodzimi tradycjonaliści nie występują przeciwko rodzimej tradycji, he, he! A że ona taka bardziej czerpiąca z Jarych Świąt niż z paschalnej ofiary. No cóż, Słowianin w nas w końcu siedzi! I nie da się tutaj winy za owo "zezwierzęcenie" świąt zrzucić na wrażych Germanów co to sprytnie nam podrzucili zająca do "świętego koszyczka". To podobno my, Słowianie jesteśmy podejrzewani o to że włożyliśmy tam pisankę - starannie zakamuflowany, jak najbardziej pogański prezencik o starożytnym rodowodzie ( Mezopotamia, Rzym ), największy heilige Handgranate rozsiewający miazmaty dawno minionych wierzeń w największe chrześcijanskie święto! A my już wiemy że jajko to tylko początek a potem to kurza ferma, he, he!
W tym wszystkim z jednej strony lekko mnie wzrusza a z drugiej irytuje i śmieszy wiązanie tej całej spuścizny po wierzeniach Prasłowian z jedynie słusznym, very chrześcijańskim sposobem obchodzenia świąt. Jest to prawie tak zadziwiające jak niewiedza rodaków na temat genezy chrześcijańskiej ofiary z baranka, jej potrzeby i tym podobnych zagadnień, zastanawiająca w nacji deklarującej silne przywiązanie do religii katolickiej . Jak zwykle więcej w nas zamiłowania do obchodzenia obrzędów niż do roztrząsania takich głupich tematów jak - "Dlaczego coś robimy w ten a nie inny sposób i w ogóle po co to robimy?" oraz pasji uprawiania ulubionego sportu - składania tzw. pustych deklaracji ( od polityków zacząwszy na panu Gienku od kafelków skończywszy - sport masowy,znaczy ulubiony ). No cóż, jako naród jesteśmy ponoć głęboko wierzący, z tym że nie bardzo wiemy w co. Zresztą to nie tylko nasza specjalność, ten przerost obrzędowości nad istotą obchodzonych świąt jest powszechny i coraz bardziej się pogłębia, co nieuchronnie prowadzi do wniosku że możemy mieć do czynienia z procesem obumierania owej istoty. Wszystko na tym świecie mija ale i wszystko odradza się i powraca, choć często w zmienionej nie do poznania formie lub też w starej formie którą wypełniono nową treścią ( to tak z obserwacji własnych ogrodowych, he, he, wzejście niektórych roślin z nasion nieraz mnie zaskakuje - to ja to siałam!? ).
I takie myśli z lekka zjadliwe, może nie całkiem wesołe ale i nie pozbawione optymizmu sobie snuję wyciągając z zakamarków komody Cioci Dany moje zajączki, młodociany drób i nieśmiertelnego baranka wraz z pisankami. Alleluja po polsku!
Świetny wpis prawie świąteczny, Kasiu!
OdpowiedzUsuńKwintesencja stylu Tabazy he,he! :)
Wesołych Świąt!
Dzięki za wizytkę, ja jestem tak "urealniona" że mało gdzie bywam wirytualnie ( a jak już jestem to niestety są to mało roślinne rejony, łeee ). Wszystko mam nadzieję jakoś się kulturalnie unormuje i znowu będę tytanem klawiatury, he, he.
UsuńWesołych Świąt, dużo słońca i pociechy z roślin :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dzięks! Szczególnie liczę na tę pociechę bo anemonopsisy się pięknie odmeldowały.
Usuń