Strasznie bałam się uprawiania cyklamenów. Niemal tak jak uprawiania anemonopsisów. Bałam się wygniwania bulw, wymrażania nasadzeń do zera, marnego kwitnienia i tym podobnych "radości". Już sama nazwa Cyclamen neapolitanum sugerowała że to nie jest roślina dla Alcatrazu. Jednak.....gdzieś tam w Polsce ludziska cyklameny uprawiali i całkiem nieźle im to wychodziło. Wprowadzenie do Alcatrazu cyklameny zawdzięczają Teresie R., naszej tabazowej cooleżance. To właśnie łączka w jej ogrodzie stała się takim baaardzo solidnym impulsem do zakończenia fazy eksperymentów ( bulwa na zimę chowana do domu ) i rozpoczęcia bardziej masowej hodowli oraz przeprowadzenia cyklamenów do ogrodu jako tzw. stałego wyposażenia. Bazie Tabazy ja z kolei zawdzięczam zmniejszenie strachu przed uprawą neapolitańczyka, synonim Cyclamen hederifolium nie brzmi już tak groźnie i "obco klimatycznie". Polskie cyklamen bluszczolistny to już w ogóle " lighcik" bo człowiek oswojony z hardcorowym bluszczem czuje się totalnie uspokojony. Roślina pochodzi z południa Europy ale w warunkach Centrali ( znaczy centralnej Polski ) daje sobie nieźle radę. Jak to z nią będzie za "linią Wisły" nie wiem ale mam podejrzenia że może być różnie. Cyklameny występują w naturze do wysokości 1300 metrów n.p. m. ale ta wysokość na Sycylii to niekoniecznie takie warunki jak 200 z hakiem n.p.m. w Tajojowie. Może jednak na "trudniejszych" obszarach kraju uprawiać cyklameny jako "półogrodowce", długie zimy z zalegającym śniegiem jakoś mi nie pasują do bulw lubiących wiosenne słoneczko przygrzewające ziemię. Z drugiej strony to u mnie też znowu tak słoneczko wiosną nie przygrzewa jak we Wrocku czy Opolu a cyklameny dają radę. Cóż, wygląda na to że po prostu trzeba je w klimacie wschodniej Polski przetestować, znaczy potrzebny tajojski pilot oblatywacz.
Teraz troszkę o uprawie - cyklameny lubią ziemię lekką , próchniczą ale o odczynie niezbyt kwaśnym.W cieplejszym klimacie rosną raczej pod drzewami liściastymi, w naszym dobrze sadzić w okolicy drzew iglastych, których korzenie osuszają nieco glebę w lecie (co nie znaczy że gleba w ogóle ma być sucha, jak to ma miejsce przy takich pijawach jak świerki ). Dobrze w wypadku takiego stanowiska wspomóc je troszkę dolomitem ( bez przesadyzmu ). Cyklameny przechodzą latem okres spoczynku, zanikają wtedy liście i praktycznie nie ma śladu po stanowisku rośliny. Dlatego rejony cyklamenowe lepiej zostawić w spokoju, pielić baaaardzo uważnie, nie używając za ostro narządków.W przypadku cyklamena bluszczolistnego kwiaty pojawiają się przy końcu lata. Wyłażą z gleby solo, liście pokazują się nieco później. Po przekwitnięciu kwiatów liście robią sporą kępę, która jest w stanie przy śnieżnej zimie przetrwać do wiosny. W kwietniu liście zaczynają zanikać tak, że jak pisałam, późną wiosną i latem jest łyso a nie cyklamenowo. Warto zatem w okolicach gdzie uprawiamy cyklameny posadzić coś, co może nie zakryje do końca łysin ale przynajmniej będzie odciągało od nich wzrok. Późną jesienią stanowiska cyklamenów zaleca się okrywać w zimniejszym klimacie tzw. stroiszem czyli gałązkami drzew iglastych . Przyznam bezczelnie że tego nie robię. Jako ogrodnik leniwy czekam aż przyroda mnie wyręczy i sama okryje czym tam uważa moje cyklamenki. Znaczy nie uprzątam przed zimą liści, w końcu ogród to nie droga dojazdowa tylko kawałek natury z lekka ujarzmionej ( na temat polskiej manii uprzątania liści z miejsc innych niż Tyrawnik czy oczko wodne mam tzw. złe zdanie ). Cyklamenkom w tych siermiężnych, alcatrazowych warunkach widać nie jest tak bardzo źle, bo zauważyłam że się sieją. Siewki zakwitają w trzecim lub czwartym sezonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz