Skończył się styczeń i zaczęło się bezczelne odliczanie. Niby zima jeszcze w pełni, na przemian mrozi i pluszy. Wspominki strasznego lutego 2012 przejmują grozą moje ogrodnicze jestestwo, ale zaraz będzie półmetek kalendarzowej zimy. A potem to już z górki. Jedno wielkie oczekiwanie na wiosnę - z bocianami, alergizującymi pyłkami i wszelką dobrocią inwentarza. Grzebię na potęgę w netowych szkółkach, na szczęście kupuję bardziej rozsądnie niż bywało to dawnymi czasy. Znaczy decyzja ostateczna ( a wydawałoby się że już przyklepane ) o zakupie kolejnego kielichowca jeszcze nie została przyklepana. Z jednej strony 'Aphrodite' kusi szerszymi tepalami i większymi plamkami koloru kremowego na tepalach wewnętrznych, niż te które ma odmiana 'Hartlage Wine', ale z drugiej strony magnolie atakują.
Piękne sieboldy o kwiatch większych niż te kwitnące na "czystym" gatunku, albo o większej ilości tepali. Niesamowicie kusząca Mamelona i mnie Magnolia grandiflora 'Edith Bouge', czy nowozelandzka 'Honey Tulip'.
Oj, jest się nad czym zastanawiać. Dodatkowo pojawiła się możliwość wysyłkowego zakupu rodków i azalek z Pisarzowic. W ofercie azalki, które zawsze mnie kręciły - 'Freya', 'Corneille' i takie nad którymi się zastanawiam np. 'Jock Brydon'. Jest też malutki rodek 'Babette', krasnoludek w sam raz nadający się do Rododendronarium przy oczku wodnym. Na szczęście nie samymi planami zakupów człowiek żyje. Nęci mnie sekator, czas na wiosenne przycinania. Rączki aż świerzbią, gdy patrzę na berberysy czy irgi. Ba, nawet przycięcie za pomocą nożyc naszego drzewkowatego głogu 'Paul Scarlett' jest mi w tej chwili niestraszne ( a zazwyczaj jest to przycinanie, którego nie cierpię, wykonywane przy pomocy Dżizaasa albo Pana Andrzejka ). Oczywiście jestem świadoma że zapał minie mi wraz z pierwszym bąblami, które pojawią się na dłoniach. Jednak na razie obudziła się we mnie Wielka Sekatorowa. Na razie obserwuję kocie przemykania pod nie przyciętymi krzaczorami i snuję sekatorowe wizje.
Koty prowadzą bujne życie towarzyskie, normalnie karnawał w pełni. Większość imprez odbywa się na naszym podwórku ale ponieważ odgłosy imprezowe kojarzą mi się z nadchodzącą wiosną nie gonię gości do ich domów. W związku z tym wysłuchuję wieczorem koncertu głębokich, niemal basowych miauków przerywanych wściekłym prychaniem. Sąsiedzi znoszą to z godnością, też czują wiosnę u drzwi anonsowaną kocimi śpiewami.
Dżizaas złożyła publicznie oświadczenie o wykonaniu w najbliższym czasie róż karnawałowych i faworków, znaczy wraca powoli do siebie po zanurzeniu się w mętnych odmętach niezbadanej historii, czyli tworzywie jej pracy naukowej. Zakłada kolorowe ciuszki i bijoux, planuje podróże i nie żyje sprawą "wrednych kolanek". Ciotka Elka przeszła już tradycyjne zimowe zapalenie oskrzeli i radośnie bredzi o pączkach, wypiekach wielkanocnych i tym podobnych ciotkowych akcjach - życie normalnieje, witajcie stare, dobrze znane koleiny po których toczy się nasz światek. Budzimy się z zimowego odrętwienia, gryplanujemy na potęgę i szukamy ogrodowych ( i nie tylko ogrodowych ) atrakcji.
Wpis dzisiejszy "okrasiłam" pięknymi akwarelami autorstwa Janusza Grabiańskiego, uwielbiam książeczki ilustrowane jego pracami. Sam wdzięk i lekkość!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz