Przylaszczki chciałam mieć w ogrodzie od zawsze. Dawno temu, znaczy lat temu trzydzieści z hakiem, bardzo wczesną wiosną na ulicach Łodzi pojawiały się tzw. baby z przylaszczkami. Bukieciki były maleńkie, ułożone na mikroskopijnych kawałkach gałązek świerkowych. Z czasem baby przylaszczkowe zaginęły w mrokach dziejów, co może mieć związek z tym ze przylaszczki były pod ochroną aż do zeszłego roku ( dlaczego przestaly być chronione tego nie wie nikt - wszak stanowisk przylaszczkowych ponoć nie przybyło ). Pierwszymi przylaszczkami w Alcatrazie były przylaszczki działkowe. Moja sąsiadka podzielila kępki przylaszczek, które uprawiała na działce i tak ja i Alcatraz staliśmy się dumnymi posiadaczami. Przylaszczkom chyba było dobrze bo po paru latach zauważyłam trochę więcej kępek, znaczy nastąpiła ekspansja przez wysiew ( od czasu do czasu mrówki się na coś w ogrodzie przydają ).
Przylaszczka pospolita Hepatica nobilis ( nie wiem dlaczego po polsku pospolita jak po łacinie szlachetna ) to roślina lasów liściastych, tam gdzie buki, graby i dęby można się spodziewać przylaszczek. Kochają wapienne podłoże, przepuszczalną ale dość zasobną glebę. Ekspozycja przylaszczek w ogrodzie nie należy do najłatwiejszych, bo przylaszczki żeby zrobiły wrażenie muszą rosnąć masowo, najlepiej w dużch kępach. Możemy jednak zastosować trick podpatrzony u jednej z forumowych cooleżanek. Sposób Izabeli, miłośniczki przylaszczek, to założenie małej rabaty przylaszczkowej z mini iglaczkami w charakterze roślin towarzyszących. To bardzo ciekawie "podany" zbiór różnych odmian przylaszczek, rzecz miła dla oczu, które nie muszą wypatrywać malutkich kwiatków w wielkim ogrodzie.
Przylaszczki nie tylko się niebieszczą, roślina ma odmiany o kwiatach różowych, białych czy purpurowych. Szczególnie podatne na wariacje kolorystyczne okazały się Hepatica nobilis var. japonica. Przylaszczki japońskie z wyspy Honsiu występują w gamie kolorystycznej od czerwieni, poprzez fiolety i różowości, różne odcienie niebieskiego do czystej bieli. Te przeróżnie ubarwione dzikuny o większych niż u innych przylaszczek kwiatach, stały się bazą do celowej hodowli mieszańców. Japończycy osiągnęli w tym wypadku to samo co zrobili poprzez niby proste kucie stali na katany - prawdziwe dzieła sztuki. Pełne kwiaty przylaszczek, kwiaty których płatki są cudownie ufryzowane, różnobarwne kolory płatków i pręcików, marmurkowe liście - cuda i cudeńka, perełki hodowlane. Niestety te ślicznotki są znacznie bardziej wrażliwe na zawirowania zimowe w naszym klimacie od europejskich przylaszczek.
Trochę bardziej odporne są za to ich azjatyckie kuzynki Hepatica nobilis var. asiatica, kwitnące w kolorach od fioletu do różowego, no i rzecz jasna białego. Niestety ciężko je dostać, więc prawie nie spotyka się ich w ogrodach, z wyjątkiem Hepatica maxima ( wspaniałej, dużej przylaszki, pochodzącej z małej wyspy Ullung-Do, leżącej 150 km od wybrzeży Korei Południowej ). Znacznie rzadziej można spotkać Hepatica henryi , czy Hepatica falconeri. Trafić można za to na amerykańskie przylaszczki Hepatica acutiloba, a nawet Hepatica obtusa vel Hepatica americana. Od europejskich przylaszczek odróżniają amerykańskie krewniaczki węższe płatki okwiatu, większe podkwiatki, które tworzą niby kielich i krótsze i mniej owłosione gląbiki. . Europejskie przylaszczki pospolite żeby nie było za to prosto, występują w większej liczbie "dzikich" odmian. Chyba najładniejszą jest Hepatica nobilis var. pyrenaica, prześliczny roślinek z Pirenejów o marmurkowych, zielono - srebrzystych liściach. Bliżej nas, we wschodnich Karpatach wyewoluowała odmiana Hepatica nobilis var. multiloba, której liście nie są trójklapowe tylko posiadają pięć klapek. Na zachodzie Ukrainy opisano formę subquinquefolia, która jest jakby formą pośrednią pomiędzy wschodniokarpacką odmianą a "zwykłą" przylaszczką pospolitą. Ze Szwecji pochodzi odmiana Hepatica nobilis var. glabrata, bardzo wolno rosnąca, niska forma kwitnąca białymi kwiatami. Podobnie drobnej budowy, a także najczęściej białokwietna jest Hepatica nobilis var. insularis. Dodajmy jeszcze do tego wszystkiego słynną zwyczajną "zmienność w obrębie taksonu" i zaroi nam się od różnobarwnych przylaszczek, a także przylaszczek o zaostrzonych czy różnobarwnych liściach..
Mieszańce europejskich nobilisek może nie są aż tak efektowne jak japońskie hybrydki, mają jednak nad nimi niezaprzeczalną przewagę - są znacznie lepiej przystosowane do naszych warunków klimatcznych. Prześliczna odmiana 'Rubra Plena' ( na fotce obok i poniżej ) zniosła pamiętny luty w 2012 roku, japońska "dzika" forma pubescens odfrunęła z królikami. Europejskie przylaszczki pospolite krzyżowane są bezproblemowo z innymi gatunkami przylaszczek ( z europejską Hepatica transsylvanica, czy z azjatyckimi i amerykańskimi gatunkami ). Hepatica x media to krzyżówki przylaszczki pospolitej i przylaszczki siedmiogrodzkiej. Mają zdecydowanie więcej cech charakterystycznych dla przylaszczek siedmiogrodzkich.
No i doszliśmy do przylaszczki siedmiogrodzkiej vel transylwańskiej Hepatica transsylvanica. Już nazwa gatunkowa mówi skąd ta przylaszczka pochodzi, z krainy Vlada zwanego Palownikiem i króla Batorego ( tak się to przynajmniej najczęściej kojarzy ). Spokojnie, region górzysty więc przylaszczka wytrzymała. rośnie za zboczach górskich, w znacznie bardziej suchych glebach niż inne przylaszczki. Jest zdecydowanie większa od nobilisek, dorasta do 20 - 25 cm. Liście są pięcioklapowe i trochę jaśniejsze niż liście przylaszczek pospolitych. W czasie łagodnych zim te liściory nie zanikają, takie hardcory. W ogóle mam wrażenie że przylaszczka transylwańska jest bardziej żywotnia i wytrzymała na "zawistne losu pociski" niż przylaszczka pospolita. Od nobilisek różni siedmiogrodziankę nie tylko budowa i kolor liści, wzrost i żywotnośc ale i budowa kwiatu - przylaszczka transylwańska ma większe kwiaty, o większej liczbie płatków. Są jaśniejsze od błękitu naszych "zwykłych" nobilisek. Przylaszczka siedmiogrodzka posiada formy o kwiatach białych i różowych. Ma też formy półpełne.
Krzyżówki Hepatica transsylvanica z Hepatica nobilis var.pubescens noszą nazwę Hepatica x euroasiatica. Jak to mieszańce międzygatunkowe zarówno Hepatica x media jaki i Hepatica euroasiatica są prawie zawsze sterylne. Z pozyskiwaniem ich jest zatem prawie tak samo ciężko jak z pełnokwiatowymi odmianami nobilisek ( pełne kwiatki to zero pylniczków i innych znamion, słupków itd. ). Problem z mnożeniem wpływa na cenę.
Nie ma zmiłuj, odmianowe przylaszczki nie należą do roślin tanich. Zakup trzeba naprawdę solidnie przemyśleć. Moja przylaszczkarnia jest dopiero w budowie, głównie to europejskie nobiliski i siedmiogrodzianki. Z japonkami się pożegnałam i wszelkie oznaki na niebie i ziemi wskazują że do ich uprawy nie wrócę ( mam nadzieję że wybaczycie mi brak opisu trzech japońskich form z wyspy Honsiu, ale szlus, szlaban i w ogóle chęć zapomnienia mojej własnej wersji "klęski na Iwo Jima" ). Dwa lata temu podzieliłam odmianowe przylaszczki jak to Mamelon określiła - "Na włoski" i porozsadzałam je na większej rabacie ( baaardzo naturalistycznej ).W zeszłym roku "włoski" zrobiły się kępkowate i jak tak dalej pójdzie to jest nadzieja na uzyskanie "kwitnących placyków". Mam nadzieję że nastąpi to szybciej niż nadejście mojego wieku emerytalnego ( a sporo latek mi zostało do osiągnięcia tej nirwany ).
Uwielbiam przylaszczki :) Najlepiej u mnie rośnie siedmiogrodzka, nobiliski tak sobie, raz lepiej, raz gorzej. Jesienią widać sporo siewek ale chyba giną zimą bo wiosną nie mam nadmiaru roślin. Z japońskich też zrezygnowałam, nie przeżywają u mnie zim. Natomiast H. maxima uwstecznia się, chyba już jej w tym roku nie zobaczę. Nigdy jeszcze nie spotkałam ich w naturze, w lesie spotykałam tylko zawilce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
W podłódzkich lasach są, jeszcze. Nie wiem dlaczego znieśli ich ochronę, na północy i zachodzie kraju ponoć ciężko je uświadczyć. Twoja bardzo rarytetna darowizna Wiesiu idzie całkiem, całkiem - obecnie jest pięć kepek, za jakieś dwa lata znów rozsadzę, bo marzy mi się takich kępek ze trzydzieści ( wtedy będą widoczne w alcatrazowej perspektywie ). Na szczęście mnożą się w postępie geometrycznym, he, he.H. maxima z tego co wyczytałam jest delikatniejszą z azjatyckich, musi mieć zacisznie i gleba z tych nieprzesychjących nadmiernie. U Miłki szła calkiem nieźle, spróbuj potraktować złośliwą maximę dolomitem i końskim nawozem ( wiem że znalezienie znajomego konia wcale nie jest sprawą prostą ). Inna możliwość to zużyte podłoże z pieczrkarni, przesusz, daj troszkę dolomitu i też będzie git.
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia :)))
OdpowiedzUsuńHym....tego..... Nie żeby ze mnie chodząca skromność była ale ja raczej jestem kiepskawym fotografem. W dodatku robię zdjęcia moją starą "małpką" ( no wiesz, aparat dla małpy - wszystko niby w automacie ). Ciągle się odgrażam że coś tam zakupię lepszego, ale kasa rozpływa się na inne rzeczy a ja dalej "małpkuję". Te zdjęcia w moim wykonaniu to takie raczej technicznie kiepskawe, nieostre gdzie potrzeba albo ze zbyt dużym światełkiem. Raczej to nie zdjęcia tylko przylaszczki Ci się podobają, he, he!
UsuńPodczytuję z zainteresowaniem o wiosennych kwiateczkach i nasunęło mi się pytanie: jakie byłyby najlepsze do ogrodu w lesie sosnowym (z dodatkiem brzozy i dębu, ziemia kwaśnawa i raczej sucha)? Czy jakiś gatunek możesz polecić? Wiem, że w naturze, to raczej nie występują, ale może któryś jest bardziej odporny na takie warunki.
OdpowiedzUsuń