Szał pierwszych kwitnień i szał ciał czyli loty dzikie i łakomstwo nieopanowane świeżo wybudzonych trzmieli, pszczół i biedronek. Alcatraz coś mało dyskretnie brzęczy i bzyczy. Do owadziej orkiestry dołączają kosy a po chwili kosowego pitulenia koty czują się w obowiązku rozpruć sznupy. No bo jak wszyscy jakieś odgłosy wydają to one milczeć nie będą. W trakcie kocich ryków zaczyna być słyszalna coraz wyraźniej tzw. sekcja skrzekliwa. Sroki teraz przez większość dnia obserwują budowę budynku technicznego dla telekomunikacji, ale jak tylko w Alcatrazie robi się głośniej wracają w domowe pielesze i skrzeczą "u siebie". Wiosna u bram, tej "muzyczki" nie da się przypisać żadnej innej porze roku. Ja też przyłapuję się na pomrukiwaniu, głównie to są takie pieśni typu "Nanana nanana na na na", wyciągane nieczysto te dźwięki ale co tam - piosenka wiosenna może brzmieć z lekka fałszywie. Grunt że słońce świeci i nikt ludzki tych moich nieczystości wokalnych nie wysłuchuje!
Kwitną bardzo solidnie przebiśniegi, jest ich w tym roku na tyle dużo że pozwoliłam sobie na domowe bukieciki z ich kwiatów. Bosz.....uwielbiam ten delikatny przebiśniegowy zapaszek. W tym roku tłumi zapach cebulowej drobnicy woń oczaru. Japończyk nam zakwitł obficie i pachnie tak jak mu się jeszcze pachnieć w Alcatrazie nie zdarzyło.Oczarowe perfumy da się wyczuć z większej odległości niż to dotychczas bywało ( dawniej pachniało tylko "przy krzaczku" ). Dodać do tego jeszcze zapach budzącej się ziemi ( wiem że to głupio tak pisać ale gleba wtedy dopiero pachnie jak się na dobre obudzi z tym całym zamieszkującym ją towarzystwem typu dżdżownice i krocionogi ) - miodzio, a nawet więcej - sorbet greipfruitowy. Powolutku robi się też w Alcatrazie kolorowo, tak że dźwięki i zapachy towarzyszą pierwszej "orgii kolorów". Ta orgia to w zasadzie tak trochę na wyrost, ale żadne późniejsze papuzie wybarwienia czy też subtelniejsze tony kwiatów i liści nie cieszą tak jak te pierwsze kwitnienia i pączkowe liściowania.Tęsknota zimowa najlepszym malarzem kolorystą, he, he.
Baźki leszczynowe, oczarowe kwiatki, przebiśniegowe pseudo dzwonki, kieliszkowe krokusy i duże kwiaty ciemierników czy maleńkie cyklamenów robiących w Alcatrazie za arystokrację przedwiosennych kwitnień - tak wygląda teraz Alcatraz. Ja oczywiście miotam się jak dzika - grypa dała mi zdrowo w plecy, z nadgonieniem przedwiosennych porządków może być ciężko bo mam kupę innej roboty. Nic to, prace ogrodowe to w końcu nie wyścigi czy tam inny wyczyn - człowiek pracuje głównie dla własnej przyjemności. Znaczy nie mam zamiaru paść na twarzoczaszkę grabiąc czy przycinając do "upadłego". Robię ile się da czyli na ile mam siły. Na szczęście z każdym dniem kondycja lepsza, pogoda bardziej wiosenna i jakoś to idzie do przodu. Może nie tak szybko jak bym sobie tego życzyła ale grunt że jest jakiś postęp. Przedwiośnie znaczy rozruszane!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz