Strony

niedziela, 25 października 2015

Alcatraz gorejący

Pogoda nadal taka snujna i spleenowa, ale szczęśliwie jesienne przebarwienia podkręcają atmosferę. Żółcie, pomarańcze i czerwienie ocieplają tę mżawko - mżawkę, która nam się z nieba mżawi i powoduje rozlazłość  i tzw. "ogólne niezadowolnienie". Zawsze miło spojrzeć przy takiej chmurno - durnej pogodzie na coś szalenie kolorowego i napawającego optymizmem. Nawet przestawienie zegarów, sprawiające że przede mną długie, ciemne popołudnia i wieczory ( nie znoszę tej procedury zmieniania czasu ) jakoś łatwiej przełknąć dzięki płonącemu Alcatrazowi za oknem. W tym roku chyba najładniej prezentuje się Podskarpek i Zabukszpanie, prawie wszystkie "zdziśki" czyli dzisiejsze fotki są właśnie z tych alcatrazowych okolic. Nie wszystko przebarwia się co prawda tak jakbym tego  oczekiwała (  moja parocja  jest prześlicznie złotolistna a liczyłam  przynajmniej  na gorejący oranż, że o szkarłacie ledwie napomknę ), ale grunt że się przebarwia!





Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie za to tegoroczna jesienna uroda magnolki 'Alexandrina', drzewko jest wprost obsypane szyszkowatymi owocami. No urodne jak rzadko, jednak boję się że tak obfite owocowanie może magnolię osłabić  na tyle że przyszłoroczne kwitnienie nie będzie spektakularne. No cóż pożyjemy zobaczymy, mimo późno jesiennej pory zastosuję wobec magnolii akcję nawozową.  Pewnie to głupie bo drzewko  teraz zasypia, ale przez te parę miesięcy popiół drzewny i bananowe skórki należycie wzbogacą glebę. Taką akcję powinnam uskutecznić  raczej we wrześniu ale ten rok był tak pokręcony przez suszę że bałam się iż magnolia na tę dobroć zareaguje wypuszczeniem nowych pędów ( wzorem mamelonowej fotergilli, która otrzymała we wrześniu dobrutki i zgłupiała - znaczy zakwitła ). Przede mną jeszcze sadzenie tzw. ostatków z przyszopia i dołowanie doniczek  z obiecanymi ludziom roślinami.




Muszę posadzić też "wysortowe" cebule, w sklepach powoli przeceniają cebulki wiosennych kwiatów. Dorwałam troszkę narcyzków 'Cheerfulness' i 'Sir Winston Churchill', teraz zapoluję jeszcze na ukochaną odmianę 'Thalia'. Nadal oczekujemy z Mamelonem na paczkę z hiacyntami, trochę się już niecierpliwimy. Tradycyjnie w październiku robiliśmy  ściepkę na zakupy u Barrego w Tempo Two. Równie tradycyjnie krucho z finansami więc nie poszalałam. Z Australii przyjadą tylko dwa irysy - 'Luxuriant Lothario' i keppelowe 'Wedding  Belle' ( na tego ostatniego się niestety w zeszłym roku nie załapałam, nawet zdążyłam się pocieszyć że grymaśny i w ogóle, ale jest tak pięknym irysem że znów się nie oparłam katalogowym i netowym zdjęciom ). Ha, póki w Alcatrazie ogniście to sezon trwa w najlepsze, he, he!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz