Mało się ciekawie dzieje ( jak to zawsze jak coś się polepszy to się popieprzy ). Nici z planów wypadu do Ewandki, nici z robótek ogrodowych, nici ze spokoju - Lalek najprawdopodobniej podłapał grypę od Mamelona. Wiem wygląda zwariowanie ale nie jest bynajmniej niemożliwe. Nie tak dawno suczka naszego kuzyna zaanginowała od swoich opiekunów ( leczenie było cięższe niż w przypadku kuzyna i jego dziewczyny ), potem usłyszałam o zarażonej grypą spanielce, a dzisiaj bach, pierwsze pytanie dohtora po sprawdzeniu węzłów chłonnych Lalka ( te pod żuchwą nieco opuchnięte ) - "Kto w domu chorował na grypsko?"! No zgroza! Laluś jako najstarszy z kotów jest najbardziej narażony na różne mało ciekawe świństwa fruwające w jesiennym powietrzu.
Wygląda źle, zjadł dopiero po leku antygorączkowym, z nosa mu siąpi i ma "małe oczka". Najpaskudniejsza faza choroby ( zdrowiejąc Lalutek celebruje chorobę jak rasowy celebryta ). Jutro znów wizytka vetowa czyli uwiązanie domowe i niespodziewana wyrwa w budżecie. Nie ma lekko, oj nie ma. Pozostała czwórka najsłodszych od jutra profilaktycznie dostanie tranik. Na wszelki wypadek i ja się w ramach zabezpieczenia przed grypą zaczosnkuję, i żeby mi ciśnienie nie zjechało w niebezpieczne rejony, to przynalewkuję. Jutrzejszy ranek znaczy zapowiada się ciekawie - przetrawiony alkohol + czosnek, prawdziwa perfumeria. Wygląda mi też się poranne snucie się po domu i unikanie tzw. kontaktów towarzyskich.
Qrcze, nie tylko Alcatraz październiczeje, żywina i ja też tak jakoś jesienniejemy. Taki spleenik się wkrada w związku z tym. Jeszcze trochę a zacznę cytować klasyka -
"Smutek w sercu moim mieszka
I tak gryzie mnie jak weszka
Gryzie duszę moją biedną,
O co? To już wszystko jedno".
Dzisiejszy chorobowo - zmartwieniowy i smętno - mędzący ( to ostatnie to określenie autorstwa Cio Mary ) przyozdobiłam pracami ilustratorki książek dla dzieci, którą już mieliście okazję poznać. Polina Yakovleva i jej "obrazki" tym razem od jesiennej strony - tej ciepłej, nostalgicznej, jeszcze pachnącej latem i tej już zmrożonej zimową bielą ( baaardzo na czasie, w nocy z soboty na niedzielę zapowiadają w Odzi zero stopni Celsjusza ) Jeżeli kogoś prace Poliny zauroczyły tak jak mnie może zerknąć do lipcowego wpisu Półsen nocy letniej - lipcowy Alcatraz jako nocny ogród zapachowy
Cóż to za piękne rysunki? Życzę zdrówka, szybkiego powrotu do zdrowia :)))
OdpowiedzUsuńBajeczki, które ilustrują nie są mi niestety znane, ale wystarczy mi w tych pracach sama ich uroda, kontekst nie jest mi do szczęścia potrzebny. Polina Yakovleva ma w mojej osobie zagorzałą wielbicielkę jej twórczości. Za życzenia zdrówka dziękuję. Lalek jest w fazie choroby "Jestem chory, więc mi WSZYSTKO wolno", a ja przestałam zionąć czosnkiem. Chyba jest wszystko na tzw. dobrej drodze ( tfu, tfu, tfu! ).
UsuńNieustająco zdrówka życzę :)
UsuńTak sobie cicho myślę, że gdybym i ja zachorowała to bym miała więcej czasu dla blogowiczów :P - dobre nie? :D
Dzięki, że do mnie zaglądasz, buziaki :)