Całkiem niespodziewanie w tym roku wylazły i zakwitły dawno temu wsadzone tulipany. Jakaś tajemnicza sprawa z tym kwitnieniem, bo wg. sztuki to tulipany przynajmniej raz na trzy lata ( w przypadku starszych, solidnych odmian ) powinno się wykopywać i oddzielać tzw. cebulki przybyszowe. Bez tego zabiegu cebulki zawędrują tak głęboko w glebę że w końcu nie będą w stanie wypuścić zielonego na powierzchni. Tyle teoria a praktyka jak zawsze jest inna. Moje stare apeldoorny wyłażą bezproblemowo co roku, jakby w ogóle nie wiedziały o koniecznych dla ich zdrowia wykopkach. No ale apeldoorny to hardcory nad hardcorami, tulipany nie do zdarcia. Z delikatniejszymi, stosunkowo nowymi odmianami bywało do tej pory cieniutko. Szczerze pisząc sądziłam że zejdą w sposób naturalny, przez klasyczne zagłębianie się cebul w ziemi. Wyobraźcie sobie moje zdumienie gdy chłodną wiosną tego roku Alcatraz obrodził tulipanami i to obrodził tak jak dawno nie bywało. Łany czerwonych, pomarańczowych i żółtych staruszków na początek. Cięłam jak szalona bo wyrastały w najbardziej nieprawdopodobnych miejscach, tzn. tam gdzie nie pamiętam żebym je sadziła, wprowadzając solidne zamieszanie w moich nasadzeniowych koncepcjach. Sąsiedztwo i rodzina łaskawie przyjmowało naręcza tulipków a ja cichutko klęłam pod nosem na czerwień, która nagle pojawiła się wśród narcyzkowych nasadzeń.
No cóż, żniwa apeldoornów okazały się początkiem sezonu tulipanowego. W trzeciej dekadzie kwietnia zauważyłam że pojawiają się tulipany liliokształtne, potem crispa a wreszcie papuzie. W dodatku pojawiają się masowo, choć w przeciwieństwie do hardcorowych apeldoornów grzecznie wyrastają w miejscach w których kiedyś je posadziłam. Żuchwa mi omal gleby nie zaliczyła, gdy w pierwszy majowy dzień ujrzałam kwiaty tulipana 'Apricot Parrot' , którego cebulki posadziłam jakieś pięć - sześć lat temu, znaczy w zamierzchłej przeszłości o której zdążyłam starannie zapomnieć. O takich zwyczajnościach rosnących łanami jak tulipany 'China Pink' czy 'Ballade' to w ogóle nie ma co wspominać, tylko Cio Mary i Wujek Jo pamiętali że kiedyś coś takiego sadziłam. Tulipanom w odcieniach różu, fioletu i bieli też nie podarowałam - ścinam towarzycho równo, nijak mi nie pasuje do Alcatrazu jaki sobie zaplanowałam. Duże tulipki to nie jest towarzycho dla funkii i paproci. Mam nadzieję że to jednorazowy wyskok mojego ogrodu i dalej to już będzie normalnie, znaczy tak jak do tej pory - tulipany "lepsiejsze" bez wykopków i chodzenia koło nich będą tradycyjnie odmawiały współpracy i pokazywania kwiatów. Jeżeli Alcatraz się tulipanowo uzłośliwi to porozmawiamy o wyprowadzce pańci do Ciepłych Krajów ( jak chciałam żeby tulipki rosły to on mi wbrew, jak nie chcę to on "w dwie brwi" ). Nie będzie mi tu ogród samowolki totalnej urządzał!
Przepiękne... a może kret ma coś wspólnego z nagłymi powrotami kwiatów? Na przykład podczas przekopywania się tu i tam przesunie w górę i już mogą kwitnąć... przypuszczeń jest wiele... Chciałabym mieć odmiany stare, ja w ogóle jestem miłośniczką starych odmian roślin :)))
OdpowiedzUsuńJeżeli jest jakiś kret to on się nie ujawnia, zakrecony znaczy. Nornic nie podejrzewam o przesuwanie cebulek, prędzej o zechlewanie co dorodniejszych. No tajemnica jakowaś. Co prawda mam podejrzenia że do takiego stanu rzeczy z niespodziewanie kwitnącymi tulipkami przyczyniła się zeszłoroczna susza, ale "dowodów naukowych" brak.
OdpowiedzUsuńA co Wasza Tulipanowość sądzi o sadzeniu cebul w koszyczkach?
OdpowiedzUsuńDrzewiej robiłam takie sztuki ale koszykowanie wymaga corocznego wykopywania cebul. Nie wiem dlaczego cebulki w koszykach jakoś karlały bezczelnie, w końcu dałam sobie spokój. Potem koncepcje ogrodowe się zmieniły i bach, jak mi już tulipki nie paszą do całości założenia to one wyłażą masowo! Koszyki są dobre jak ktoś ma odpowiednią na tulipanowe uprawy glebę a obawia się nornic. U mnie gleba z tych średnio sprzyjających tulipanom, tylko botaniczne sadzę a na nornice mam stado kotów, także nie przewiduję powrotu zarzuconego koszykowania.
OdpowiedzUsuńna wsjaki sluczaj nie pamiętam co i gdzie posadziłam, mam zachowane etykietki i jak mnie przyprze to przeglądam i się dziwie ;) o tej porze roku mam taki głód kwiata w ogrodzie, ze nieważne co, byle kwitło,o ścinaniu mowy nie ma. groch z kapusto mi nie robi :)
OdpowiedzUsuńw tym roku zasmuciła mnie słaba obecność cudnych gwiazdek, tulipanów turkiestańskich. może to zwariowana ciepła zima i zimna nagle wiosna im tak porobiła :/
Może było u Ciebie zbyt mokro i turkiestańskie nie zdzierżyły? Tulipany lubią wilgoć przelotnie, znaczy taką która przeleci i suchy gruncik zostawi. Etykietki vel labelki posiadam, ale roślin posiadam zdecydowanie więcej - no i się zaczyna. U mnie w tej chwili szaleństwo roślinne i jak sama widzisz kończy się taki stan rzeczy wybrzydzaniem. Narzekanie na nadmiar jest jednak przyjemniejsze niż narzekanie na braki, he, he. ;-)
OdpowiedzUsuńsypie tulipanom i całej reszcie zresztą tony drenażu, wiem, ze nie lubią wody w nogach, inne wyrosły i zakwitły zupełnie normalnie tylko te turkiestańskie słabo. wykopie i posadzę w innym miejscu, może coś z nich będzie.
UsuńBędę im kibicować, turkiestańskie są moimi ulubieńcami - znaczy co roku dosadzam!
UsuńAle bukiet! Jak u niderlandzkich mistrzów!
OdpowiedzUsuńTulipany świeżutkie, stoją na baczność po nocy w wazonie. W ciągu dnia znowu rozwiną kwiaty i będą wyglądać "po miszczosku". Nawet starzy mistrzowie z Niderlandów nie byliby w stanie oddać delikatnego zapachu wyczuwalnego w wazonowych okolicach.
Usuń