Strony
▼
czwartek, 21 lipca 2016
A co tam w cieniu?
No i na dzień dobry wiadomo co w cieniu, ogrodnik szczęśliwy w rutewek otoczeniu! Zaczynają kwitnąć na całego, alleluja i do przodu. Powoli odliczają się wszystkie moje większe rutewki ( piciumy i średniaki już się odliczyły ) - będę miała rutewkowy full wypas. Przyznam że trochę drżałam, bo po zeszłorocznej suszy różne takie brzydkie słuchy na temat rutewek chodziły po necie. Jakby mało było upałów to przeprowadziłam jesienią wykopki i dzielenia, pierwszy raz więc z duszą na ramieniu. Rutewki zniosły te operacje nadspodziewanie dzielnie, zrobiło się ich całkiem - całkiem. Dobrze bo to roślina która w łanach świetnie wygląda ( jak większość roślin o delikatnych kwiatostanach ). Mam nadzieję że z pomocą szpadelka za parę lat doczekam się w Alcatrazie prawdziwych rutewkowych łączek. Przy okazji dzielenia rutewek szpadelek popracował też nad tojadem lisim. Tojad przeżył, pięć kęp już zakwitło i choć nie są to jeszcze kwiatostany tak imponujące jakie produkował przed podziałem to i tak jestem zbudowana faktem że podziałowe egzemplarze kwitną. Szpadelek prezentowy do Mamelona i Sławka czyni roślinkom dobrze! Ha, dobrze mieć taki Zaczarowany Szpadelek którym traktuje się rośliny a one się mnożą jak te króliki! Teraz popatruję coby tu jeszcze magicznym szpadelkiem potraktować, trochę kandydatów widzę i dobrze bo Landryn czeka na nowe nasadzenia.
Niestety sporo roślin które chętnie bym podzieliła musi jeszcze podrosnąć. Wgapiam się w tarczownice, rodgersje i wielkie funkie ale jakoś nie chcą szybciej od tego mojego wgapiania się w nie przyrastać. Bez szału przyrasta też bergenia orzęsiona. Mam dwie jej formy i owszem rosną nawet nieźle ale do tego żeby je dzielić i tworzyć bergeniowe łany "po całości" to jeszcze daleko. No a ja tu już nogami z niecierpliwości przebieram i drapię się po dłoniach ( nie mam świerzba, to takie zachowanie nerwowe ) bo pojawiło mi się na podwórku nowe miejsce do nasadzeń cieniolubów. Tadam, tadam! Pan Andrzejek nie bacząc na żar z nieba się lejący ( czyli na 29 stopni Celsjusza w cieniu ) zabrał się dziś za wykopki starych berberysów. Jestem happy, koniec z wiecznym przycinaniem i formowaniem ( nieformowany żywypłotek osiągał wysokość pierwszego piętra w tzw. starym budownictwie - sufit na poziomie 360 cm ). Ten to przyrastał, im częściej cięłam tym skurczybyk szybciej rósł! Spełnił swoją zaporową rolę w czasie kiedy sąsiedzkie dzieci były bardzo małe i bardzo najrzydziurne - chwała i wielkie dzięki berberysowemu żywemupłotkowi za to, ale teraz przyszedł już na niego czas! Pierwsze kamieniczne dzieci mają około 190 cm wzrostu, mówią basem i zapuszczają jakieś podejrzane bródki. Papatki żywypłocie.
Co będzie rosło ( oprócz bergenii rzecz jasna ) na miejscu po żywympłocie? Hym... muszę się jeszcze zastanowić. Nie dlatego żebym koncepcji nie miała, ja mam zbyt dużo pomysłów jak na te parę metrów kwadratowych. Są co prawda rośliny, które powtarzają się w każdej z nich ( funkia jest taką szczęściarą ) ale diabeł tkwi w zbyt wielu szczegółach, że się tak wypiszę o moim problemie. Nic to, zastanawianie jeszcze przede mną, podobnie jak uczestnictwo w charakterze cheerleaderki przy wykopywaniu berberysowych korzonków ( Pan Andrzejek opowiadał coś o szpadlu kanalizacyjnym, czuję że te wykopki to będzie tzw. przejście ). Mentalnie się przygotowuję na ten wykopkowy horror, zaczęłam od zjedzenia lodów kawowych, rzemieślniczych jak to mawiają. Panu Andrzejkowi zadałam lepsze piwko bo mentalne przygotowanie zawodnika jest ważniejsze niż przygotowanie cheerleaderki. Ja zamierzam się urżnąć piwkiem ze szczęścia jak tylko berberysowe korzenie znikną ze szczętem, będę świętowała koniec kłucia, bąbli na łapach od nożyc ( mimo używania rękawic ), wiecznego wydłubywania ułamanych kolców z różnych dziwnych miejsc ( mój biust był na froncie, anatomicznie wystawiony na działania zaczepne wroga - nie zawsze dało się przycinać żywypłocik w płaszczu zwanym Gestapo ). Pan Andrzejek ma teraz krótką przerwę w pracy, Wielki Ogrodowy jak dobrze że postanowił że jego wypoczynek będzie czynny!
Jak widzicie strefa cienia nam się rozrasta, he, he!
Pięknie z fotogrofowane zdjęcia
OdpowiedzUsuńDla mnie moje fotki ciągle są średnie, czasem się tylko coś lepszego przypadkiem uda zrobić. No w zachwyty nie popadam.:-/
UsuńWidzę, że post mi umknął...
OdpowiedzUsuńW końcu masz wakacje, he, he!:-) Ma prawo umykać.
Usuń