Strony

czwartek, 22 września 2016

"Pani Tereska" i rozmyślania o netowym złodziejstwie

Postanowiłam się wypisać bo problem z tych wkurzających i przypominających niestety walkę z wiatrakami - ściąganie fotek blogerów. Cóż siedzę jakby w dwóch okopach jednocześnie, sama ściągam z neta stare fotki, fotki starych pocztówek, prac malarzy i grafików i nie wszystkie są  z  tzw.  wolnego zasobu ( foty w wolnym zasobie nie zawsze są najlepsze ).  Wykorzystuje je, napisiki kretyńskie dodaje czy cóś w tym guście. Ustalanie kto sfocił  ilustracje do książeczek bywa piętrowe i nie zawsze skuteczne ( ktoś wyleciał z blogosfery, ktoś wyleciał z neta, ktoś wyleciał z życia i to nie bardzo wiadomo kiedy, co ma istotny wpływ na prawa autorskie ). O ile w docelowych poszukiwaniach nie dokopię się do zakazu publikacji fot to  ściągam i wklepuję. Wyrzutów  wobec artystów których prace przez kogoś tam sfocone prezentuję nie mam, uważam że wszem i wobec trąbię że są świetni, nazywają się tak i tak i w ogóle to jakaś złośliwość  losu że  część z nich  jest u nas  tak mało znana. Korzyści żadnych z tego nie czerpię, może poza poczuciem że oto ja tutaj odkryłam dla swoich blogowych Polinę czy Yarbusową. Lekkie ukłucia niepokoju przeżywam wtedy  gdy nie jestem w stanie ustalić nie tylko autora foty ale i autora całkiem współczesnej pracy ( sporo tego w necie ). Zawsze mam wtedy dylematy.
A teraz  następne przestępstwo - mam całkiem pokaźny zbiór  fotek innych blogerów, dla własnej radości! Nie w chmurze ale na własnym kompie.  Nie wykorzystuję ich  nigdzie ale sobie czasem przeglądam bez włażenia do neta. Cieszą mnie, uwielbiam fajnie foconą przyrodę, ogrody czy tam inne domowe pielesze. Oglądam  z Mamelonem, czasem z Cio Mary - w prywatnym obiegu podziwiamy. Nigdzie ich nie pokazuję bo nie moje, ale bezczelnie i jakby nielegalnie się nimi cieszę. Nielegalnie bo przecież nie z tą myślą  że będę je sobie w chwilach wolnych na kompie przeglądała ktoś je zamieszczał. Tak szczerze pisząc to do  głowy mi nie  przyszło wklepywać te blogowe foty w jakichś społ - serwisach czy na blogu, wystarczą mi te skryte nielegalne radości.
No i to by było na tyle jeśli chodzi o moje bezczelne ciągnienie z neta fot wszelakich.

Na świecie są jednak ludzie niedopieszczeni a także zachłanni, którym cudze, blogerskie czy forumowe  foty potrzebne są albo do dopieszczeń albo do prowadzenia biznesu. Ci drudzy winni być tępieni ogniem i mieczem,  z tymi pierwszymi nie bardzo wiadomo co zrobić. Wklejają co im pod  kursor popadnie, byle tylko zaistnieć w społ - serwisie, to strasznie żałosne i przeraźliwie żenujące. Trudu nijakiego sobie nie zadają żeby autora foty ustalić czy choć stronę z której fota pochodzi, bo albo żyją w błogiej nieświadomości że popełniają co najmniej  netowe faux pas, albo mają to gdzieś "no bo to przecież publicznie dostępne" ( w czym niestety mają rację, udostępniając foty  godzimy się w pewien sposób na utratę kontroli nad "wytworzonym dobrem" ) ,  albo są tak porąbani że pragną uchodzić za autorów zdjęć. Wszystkie trzy możliwości są dość przygnębiające - nieświadomość ( w pewnym wieku zwana głupotą ), tumiwisism skojarzony z nieświadomością ( w pewnym wieku zwaną głupotą ), porąbanie wymagające psychoterapii, a kto wie  czy nie farmakologicznego podejścia do sprawy. Co z takimi robić? Ignorować ciężko, szczególnie wtedy kiedy tak jak Dzika Kura oglądamy  własny dom, sfocony własnym aparatem, przez naszą własną osobę widniejący na zamieszczonej na fejsie  focie. No krew zalewa, bo my akurat wcale nie planowaliśmy zamieszczać tej foty w takim serwisie,  chałupa jest nasza najwłaśniejsza i nie chcemy oglądać jej jako ilustracji do "Wjekskich Rozkoszy" czy czegoś w tym guście. W dodatku odkrywamy że "Pani Tereska", która zdjęcie zamieściła "zapomniała" napisać skąd owo zdjęcie  ściągnęła ( a bardzo wiele osób nie życzy sobie kopiowania ani tym bardziej wykorzystywania ich zdjęć o czym  informują na swoich blogach ) i wtedy mamy tak zwane uderzenie, wyrastają nam kły jadowe, a niektórym nawet kopyta i rogi. Taka reakcja na działania pasożytnicze. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest że większość  blogerów i forumujących gdy poprosisz o możliwość niekomercyjnego wykorzystania ich zdjęcia zgadza się bez żadnego ale, a tu nagle  taki wnerw, wkurw nawet,  gdy zobaczą swoją fotę zamieszczoną przez "łobcego" w necie. Po mojemu to dowód na to że nic  tak człowieka nie wkurza jak bezczelność i hucpa. Z tzw.  doświadczenia życiowego wychodzi mi że na czyjąś hucpę skutecznie odpowiada się hucpą jeszcze większą, czyli czarno widzę przyszłość "Pani Tereski" jak dostatecznie wkurzy ludzi, he, he.

Teraz  będą wnioski natury ogólnej. Jakiś czas  temu zorientowałam się że ochrona praw autorskich w necie zanika, system nie jest  bowiem w stanie przy takiej ilości użytkowników skutecznie egzekwować wszystkich naruszeń praw autorskich. Wklikują zapory, algorytmy, maszyny międlą, ludzie działają ale nawet bardzo poważnych treści nie udaje się zabezpieczyć przed nazwijmy to "zapożyczaniem", a co dopiero blogowych pisań czy  fot. Prędzej społeczność netowa sobie wyrobi normy z sankcjami "towarzyskimi" , niż profi  od praw autorskich to opanują - nie mam złudzeń. Poza tym coraz bardziej rozmywa się sprawa praw autorskich do własności intelektualnej, odnoszę wrażenie  że jeszcze za mojego życia to wyewoluowuje w kierunku znacznego ich ograniczenia. Społeczeństwo informatyczne zachłystuje się danymi ale czkawką będzie reagowało na kurek ograniczający dopływ danych. Sralalala, największe batalie będą się toczyły o dostęp  do informacji, których spożytkowanie może być niemożliwe . Jak czytam o kontroli tzw. służb nad netem to zastanawiam się czy aby ich marzeniem nie jest nagły ogólnoświatowy  brak dostaw energii elektrycznej. Toż większość z ludzi  nie ma jeszcze dostępu  do neta, co będzie  jak net będzie wszędzie. Obróbka przez maszyny? Wierzcie ódziance, zawód brakarki nie  powstał dlatego że maszyny  doskonale wypełniają swoją pracę. Kontrola życia nigdy nie jest zupełna, takich grzybów nie ma. Albo wyłączą prund albo  będą kontrolować 3/4, potem 1/2, potem1/3 neta. Najgorzej  będzie jak nikt  nie będzie  już w stanie tego ogarnąć a tzw. struktury społeczne udźwignąć. Wypracowywanie nowego zawsze boli, ciężkie życie czeka przyszłych korzystaczy z neta. Dlatego necizm trzeba rozwijać w kierunku przekładania na real ( w moim skromnym zakresie netowe znajomości zmieniam w realne ), urealnienie netu zapobiega zachłystywaniem się info, wspomaga selekcję danych i jeszcze człowiek ma z tego mnóstwo radochy  i wrażeń. No i zawsze to lepiej tak w żywe oczy wywalić "Wiesz, mam Twoje zdjęcia w kompie".


18 komentarzy:

  1. TabaAziu Droga,
    podobne dylematy przeżywam czytając rozmaite blogi i serwisy społecznościowe. Oprócz posługiwania się się "cudzym dobrem wszelakim", niepokoi mnie mania pokazywania "wszystkiego" (osobistego). Zacierają się granice dobrego smaku i kontrolowania informacji o sobie. Akurat tego unikam. Pokazuję owszem swoje ogrody, ale w bardzo ograniczam pokazywanie wnętrz swojego domu, chcę zachować pewne rzeczy dla siebie i to uważam za najlepszą zaporę i ochronę.
    Co do praw do zdjęć - głownie posługuję się własnymi, wtedy jestem pewna, że nie naruszam praw innych osób. Gdy jednak muszę sięgnąć po inne obrazy, reprodukcje itd. zawsze podaję źródło z którego je zaczerpnęłam.
    Zasady to dobra sprawa, tylko czy w tej powodzi i natłoku innych praktyk utrzymają się tacy jak np. my.
    Ludzie dzielą się na kwasy i zasady, Ci co mają zasady nie mają kwasów, Ci którzy mają kwasy... nie maja zasad...?
    Pozdrówka serdeczne.

    OdpowiedzUsuń
  2. To mówisz, że Dzika Kura miała możliwość obejrzenia swojej hacjendy z bliska w fejsbukach? A to się porobiło!
    Pocieszające - chyba - Tabasiu jest to, że większość netoużytkowników nie potrafi korzystać z informacji, które ma pod nosem. Ot, żeby daleko nie szukać - moi studenci. Co roku prowadzę batalię o niefotografowanie moich prezentacji, które i tak już zalegają w trzewiach chomika i w innych netowych zakamarkach - bo i tak nie potrafią potem tej wiedzy przyswoić! W przeciwnym razie sama bym im te prezentacje dała!
    To samo z testami i zadaniami. Są w necie. Ale wystarczy, że jeden niedotleniony przy porodzie cymbał zamieścił wyliczenia w zadaniu, że 100 : 5 = 25 i 80% inteligentnych inaczej, czyli blisko 200 sztuk, tak właśnie napisała na egzaminie w tamtym roku!
    Tak więc Dzika Kura zapewne zobaczy teraz zdjęcia swej posiadłości gdzieś na twitach z podpisem "zwiedzałam wrocławski ratusz" :) I to już chyba będzie dość zabawne. To taki mariaż Monty Phytona z Matrixem.
    A tak poważnie, Boszszszszsz!!!!!! Co to za gówniany świat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzika Kura mniała i zdumienie ją zacisło w gardle! Ratuszniak Teresa sprawczynią onego i teraz Kura będzie z Kurnej Chaty czy tam jakiejś innej fejsbooczej wiochy Ratuszniak na wozie z gnojem wywozić, co w zasadzie jest słuszne, ba, nawet prawem umocowane! Nie dziwie się bo o ile ogródek spoko zniosę, o tyle zdjęcie domu zamieszczone bez pytania też by mnie nie ucieszyło ( i to nie tylko dlatego że mieszkam w ódzkiej ruinie ). No T.R. zachowała się jak T.iR.at netowy, bez wyczucia.
      Co do studentów - klasyczne , powszechność czyli egalitaryzm zazwyczaj wiąże się z obniżeniem standardów. Absolutnie nie zgadzam się z podejściem do sprawy w stylu pana G., który adwokatem jest świetnym ale ministrem edukacji był kiepskim - równanie w dół "aż tak głęboko" nie ma sensu i przekreśla wartość ogólnej edukacji. Zachwiano proporcje, bardzo wąskie grono wybitnych i stado matołów z wielkim mniemaniem o sobie ( taa, wiedza że są "uczelnie" i uczelnie jeszcze przed nimi ). Zdecydowanie wolałam czas kiedy było wąskie grono wybitnych i niewielkie ale solidniej wykształcone stadko średniaków. Kontaktu z młodzieżą obecnie studiującą współczuję, nawet Dżizaas bliższa temu pokoleniu z racji wieku ma tzw. problema ze zrozumieniem.

      Usuń
    2. Psie, myślałam, że mam fatamrugane, albo inną pomroczność i w momencie chwilowej zmiany osobowości występuję jako Teresa Ratuszniak.

      Usuń
    3. Hana, Ty to jednak twarda sztuka jesteś, żeś szczymała! Ja bym nie szczymała i utłukła babsztyla znanego w świecie jako Teresa Ratuszniak poręcznym laczkiem!

      Tabasiu, temat MEN oraz MNiSW jest bolesny, a ministrów wkurzający. I to nie tylko ministra G., który hojną ręką płytkim jak kałuże durniom matury porozdawał, ale również poprzednikom i następcom. Niektórzy jak Barbara K. za swoje decyzje powinni być ścigani z urzędu. To za jej miłościwego panowania z wyższych uczelni zrobiono fabryki obuwia i tyle. Wszystko wskazuje na to, że również na tej ścieżce jest Jarosław G.
      Czasy PRLu, gdzie uczelnie były uczelniami, a nie miały być dochodowymi przedsiębiorstwami niestety minęły, a w raz z nimi jakość kształcenia, którą o ironio teraz odmienia się przez wszystkie przypadki.
      Ale mnie już nic nie powinno dziwić w kraju, gdzie każdy szpital chce się pozbyć OIOMu dziecięcego, bo to najbardziej nierentowny oddział... Pokażcie mi OIOM, który generuje zyski dla szpitala ;)

      Usuń
  3. No tak, ale każdy z nas produkujący się w necie jest w jakimś tam stopniu ekshibicjonistą. Jedni są bardziej skryci a inni dziurawe stare majtki na własnym tyłku sfocą, indywidualne to jest. Ja też jestem trochę niedzisiejsza i dziwi mnie takie powszechne totalne wywnętrzanie, z rzygiem prywatności posuniętej aż do sprawozdań z działania fizjologii. To smutne że ludzie muszą się w necie tak wypruwać, pewnie jakieś deficyty mają. Może to trochę śmieszne z mojej strony takie wybrzydliwości, bo w końcu opisuję moje rodzinno - towarzyskie życie, zatrudniam Dżizaasa jako półwdzięczny temacik, Tatusia jako temacik oryginalny ( "Drogie dziecko, nawet mój alzheimer będzie lepszy niż ta twoja skleroza, a przynajmniej bardziej ekscytujący dla otoczenia" - taa, niewątpliwie ), przyjaciół w charakterze osób na które składam donosy ( "Mamelon powiedziała" ), ale jednak jakaś tam barierka jest, są prywatne sprawy moje, rodziny i przyjaciół o których mi nawet myśl nie przechodzi by uczynić je temacikiem "wdziącznego" wpisu.
    Z prawami do zdjęć jest u mnie gorzej, bo na przykład te dwie słodkie paniusie ze zdjęcia znalazłam na stronie, która przesłała mnie do kolejnej strony a ta mnie do paru na której owe zdjęcia były zamieszczone. No bosko. Na szczęście stroje z sezonu 1925, fotografia profesjonalna, więc autor starszawy i nie sądzę ( znaczy taką mam nadzieję ) że minęło mniej niż 70 lat od jego zejścia. Inna bajka to kto tę fotę zamieścił w necie, kiedy, jakie miał do niej prawa. Z foty zrobiłam obrazek czyli wytworzyłam tzw. nową jakość ( he, he, he, chronioną prawem autorskim, turlam się ze śmiechu ) i teraz pytanie za jeden uśmiech - czy powinnam wymienić części składowe tej nowej jakości z odnośnikami jak autorzy prac naukowych dołączają ( a przynajmniej powinni, ze zdumienia ostatnio mnie gały z orbit wylazły ) bibliografię? W zgodzie zasadami tak być powinno, ale obawiam się ze mogłabym dostać kwachów.;-)
    Pamiętam takie czasy kiedy w necie zgodnie z prawem podawało się jedynie linki, teraz coraz częściej podaje się obrazek z odnośnikiem do stron, odnoszę wrażenie że w przyszłości będzie jeszcze "prościej", bo świat się nam upraszcza przez skomplikowanie.
    Co wcale nie oznacza że w konkretnym przypadku konkretnej pani Tereski nie należy ujadzić. To że obyczaje się zmieniają nie oznacza że my nie będziemy nadawać tonu tym zmianom, a przynajmniej że nie będziemy usiłowały nadawać. Jak te starszawe księżne, ropuszo piękne i napełnione czasem minionym będziemy mrużyć oczy i cedzić - "No, to nie uchodzi"... i powolutku iść z duchem czasu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ujęłabym zagadnienia lepiej - rzekłaś wszystko w "temacie Marioli". Na blogu nigdy nie zamieszczam nie swoich zdjęć, nawet mi to w głowie nie postało. I durnam jak kwit na węgiel, bo oczekiwałabym wzajemności. Moje zdjęcia nie są dziełami sztuki i gdyby ktoś zapytał o pozwolenie, nie miałabym zapewne nic przeciwko temu. Ucieszyłabym się, że moje zdjęcie sprawia komuś przyjemność. Publikuję na ogół neutralne fotki, a dom kiedyś pokazywałam Kurom "przed" i "po". Chyba powinnam się ucieszyć, bo skoro kradną, to znaczy, że atrakcyjnie jest! Mnie to jednak nie przestanie wkurzać, tak mam. Panią Tereskę dzisiaj już dopieściłam przy okazji kolejnego kradzionego zdjęcia, hrehrehre!
    Założę się o każde pieniądze, że 90% zdjęć na fb i innych tłiterach to kradzież właśnie. Pani Tereska miała pecha, że trafiło na mnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest właśnie kolejny przyczynek do mojej decyzji o nieposiadaniu fejsbuka, twitera czy innych pinesek. Pewnie i ja, gdybym dobrze poszukała, znalazłabym coś swojego.
      A z ciekawości się zapytam (bo mnię w dołku aż ciśnie), co zrobiłaś Teresi Ratusznik? Żyje jeszcze?

      Calutki czas mam zagwózdkę, czy aby nie za bardzo się na blogu obnażam mieszkaniowo, ale z drugiej strony samo blogowanie to już jakiś coming out. Gumienka w zacisznej Czarnej Dziurze nie posiadam, bom wielkomiejska dziewczyna i lokum mam wielkości chustki do nosa, to nie ma jak sfocić tylko części. Ech... wieczny dylemat. Człek się zawsze tak jakoś ujawni bardziej niżby sobie życzył.
      Mogę tylko mieć nadzieję, że foty mam mało atrakcyjne i jakości umownej, bo robione telefonem. A nie umiem dodawać podpisów na zdjęciach :(

      Usuń
    2. No i Hanuś wygrałabyś ten zakład niestety.

      Usuń
    3. Psie, chcesz się założyć? Bo ja chętnie:)

      Usuń
  5. Psie, Tereskę R. tępię poprzez wskazywanie skąd wzięła poszczególne zdjęcia. Jeśli ją zdybię, bo nie mam czasu dybać 24H.
    Wiesz, takie fragmentaryczne pokazywanie domu, gdzie kot/pies, a w tle tapczan czy inna ściana, to żadne pokazywanie. Guzik z tego można wywnioskować. Obnażamy się tak czy siak - werbalnie i obrazkowo, ale takie są koszty blogowania. Jednak więcej na blogowaniu zyskałam, niż straciłam. Niczego wręcz nie straciłam. Mam w pompce moje mizerne zdjęcia, chodzi mi o zasady, o bezczelność, bezmyślność, głupotę i arogancję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz Hana, zrobiłam włam na fejsbuk przez konto małolata i choć nie za bardzo wiem jak się po tym poruszać, to samą Tereskę R. obejrzałam sobie z każdej strony. Oględziny wypadły..., no wypadły po prostu. Wnioski z oględzin są następujące: ten flonder z wielopokoleniową enteligencją wyzierającą z ocząt zapewne nawet nigdy nie słyszał pojęcia prawa autorskie. Gołym okiem widać to IQ na poziomie temperatury pokojowej. Znajduje w sieci ładne zdjątko, to kopiuje i wkleja. Ten wzrok tęskniący za rozumem i fenotyp rozgotowanego budyniu pewnikiem nie kuma o co kaman. Co wcale jej nie usprawiedliwia i nie tłumaczy. To jedna z tych, która uważa, że aktywność na portalu społecznościowym polega na wklejaniu ładnych zdjęć znalezionych w sieci. Ba! Ona nawet może Ci być wdzięczna, że odwalasz za nią czarną robotę i podajesz źródło!
      Hana, jak Babcię kocham, to pudło wygląda na tak ograniczone, że nawet euglena ze swoją plamką światłoczułą wychodzi na wzór wrażliwości na bodźce :))))

      Usuń
  6. Psie, i ja wyciągnęłam podobne wnioski, a Ty je zgrabnie sformułowałaś:)))
    Moje zdjęcie wycofała, bo zakrzykłam jak krowie na rowie, że to mój dom i moje zdjęcie oraz łapy precz! Nic jej nie spracowało, bo beztrosko ciągnie proceder. No ale.

    OdpowiedzUsuń
  7. No i biedna Teresa R., starannie oblookana na wszelkie strony, dopieszczona słowem może nie tyle żwawszym co specjalnie dobranym, okazała się nieprzemakalna. No cóż, nie będę ściemniać - wiedziałam że tak będzie. Po prostu w necie wszystko pływa, cały tzw. przekrój zachowań można sobie obejrzeć jak w zoo. Tyle z tego dobrego że z Kury złość uszła, ale zmienić to Tereni nie zmieni, bo jak słusznie Piesa przyuważyła pewnie jednym z fajniejszych sposobów korzystania z neta jest dla Tereni wklikiwanie zdjęć w serwisach społecznościowych, nieważne swoich zdjęć czy cudzych, a przyjemności życia to ludzie nie dają sobie łatwo odebrać. Za jakiś czas Terenia może znowu trafić na zdjęcie Kury i "zacytować" i tak w kółko. Nie wiem czy znak wodny Terenię by powstrzymał, fejsboocze algorytmy może by zareagowały ale nie Terenia, bo ona po prostu nie przyswaja. I teraz należy pomnożyć Terenię przez miliony i dotrze do nas skala netowego złodziejstwa ( tylko tego upublicznianego ), to jest po prostu zachowanie powszechne i nie wiem nawet czy nie stało się już zachowaniem dominującym. Mam wrażenie że pojawia się nawet coś jak kontrofensywa, blogi dostępne tylko dla wtajemniczonych - ogólne pitu - pitu na zanęcenie, a ciekawszych ludzi bloger dopuszcza do prywatnego obiegu. Podwójne blogowanie jak podwójna księgowość, reakcja na skrajnie prywatne wyrzygi na społ - serwisach. Echch! Gdyby taka Teresa Ratuszniak wiedziała ile zainteresowania wzbudza jej działalność, kto wie, może byłaby netowo spełniona, he, he? Tylko takich Teres całe oceany, właściwie żadne to wyróżnienie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie miałam złudzeń co do przemakalności, a raczej nieprzemakalności uroczej pani Teresy. Ale może przy następnym zdjęciu chociaż rąsia jej zadrży i spowoduje dyskomfort? Co ja gadam...
    Jakoś zacznę oznaczać zdjęcia, do tej pory nie wydawało mi się to konieczne, bo też co to za zdjęcia? Nie przyszło mi do głowy, że ktoś może zechcieć je ukraść!Widać jednak jasno, że każda potwora znajdzie amatora. I kij jej w oko.
    Nie ma jednakowoż tego złego - dzięki Ratuszniak Teresie trafiłam do Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i Terenia, jak się okazało, pożyteczną rolę spełnia, he, he.;-)

      Usuń
  9. Mam wrażenie, że ludzie wstawiający cudze zdjęcia własnego autorstwa są oszustami podszywajacymi się pod kogoś kim nie są dla oszukania kogoś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba najczęściej oszukują samych siebie, tak mi się wydaje.

      Usuń