Strony
▼
wtorek, 11 października 2016
Hiacyntowe cebulowanie - obietnica pachnącego kwietnia
Październik w tym roku coś jak do tej pory słabo sprzyja cebulowaniu, może i dobrze dla urody wiosennych rabat. Ja jednak cebuluję wytrwale i nie zważając na niesprzyjającą aurę dokonuję cebulowych inwestycji, które następnie zziębnięta wkopuję. Skupiłam się na hiacyntach, chyba najbardziej sztywnych i trudnych do wkomponowania roślinach cebulowych. Tak szczerze pisząc hiacynty gęsto ućkane kwiatami najlepiej moim zdaniem wyglądają w doniczkowych kompozycjach, w Alcatrazie podobają mi się dopiero w drugim, trzecim sezonie uprawy, kiedy przestają wyglądać plastikowo. No wicie, rozumicie - kwiaty na łodygach rzadsze, wygląd bardziej naturalny. Taki hiacynt bliżej dziczyzny kwitnącej na greckich górskich łąkach, ma mnóstwo uroku i nadal pachnie ślicznie, choć kwiatów ma mniej. "Kwiacynty" sadzone tegorocznej jesieni takie nie będą, dlatego rozmyślam nad towarzystwem dla nich. Wspomagam rabaty i bronię je przed sztywniactem wprowadzanym przez "jednoroczne" hiacynty dosadzając cebulową drobnicę ( szafirki i śnieżniki nieco osłabiają hiacyntową siłę rażenia ) i sporo bratków. Metodą prób i błędów "wybratkowałam" że nie można sadzić samych bratków o drobnych kwiatach, przy takich kolorowych szczotkach do butelek jakimi są hiacynty sadzone ubiegłej jesieni, drobnokwiatowce nie wyglądają najlepiej. Owszem, drobnica bratkowa ( bardzo ją lubię ) fajna jest ale lepiej sadzić ją jako wspomożenie a rolę wiodącą w rozluźnianiu wyglądu rabaty zostawić bratkom o większych kwiatach ( z tym że nie baaardzo wielkich i nie straszliwie pstrokatych, czy takich o pofalowanych płatkach - umiar jest cnotą ).
Dobra, teraz o samych hiacyntach co nieco. Hyacinthus orientalis pochodzi ze wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, ale już dość dawno temu zawitał do innych części Europy. W czasach starożytnych cebule hiacyntów sadzili główne Grecy i Rzymianie, na dzisiejszym francuskim wybrzeżu ich kwiaty służyły z dawien dawna do pozyskiwania olejku, jednak prawdziwie wielkie chwile hiacynty przeżyły hiacynty w XVII i XVIII wieku. To siedemnastowieczni Holendrzy stworzyli hiacynta takim jakim dziś go znamy, metodą krzyżówek, selekcji i tak dalej. Oczywiście nie tylko dla urody ogrodów podjęli takie działania, w XVII wieku hiacynty podobnie jak tulipany, stały się obiektem spekulacji giełdowych. Skończyło się podobnie jak z tulipanową gorączką, krach i zgrzytanie zębów. Może upadek wartości cebul nie był tak spektakularny jak w wypadku tulipanów, ale hiacynty przestały być roślinami egzotycznymi, drogimi i uprawianymi jedynie w bardzo, bardzo eleganckich ogrodach czy też bardzo, bardzo eleganckich pojemnikach należących do osób z tzw. zasobami. Koniec kolekcjonerskich upraw wcale hiacyntom nie zaszkodził, sadzono je masowo, zawędrowały też do zimowych ogrodów. Cebule łatwo pędzić więc żardiniery w salonach bywały wypełniane hiacyntami po brzegi. Zapach kwiatów przebijał wszelkie smrody, które mogły się snuć po XVIII i XIX - wiecznych, na ogół rzadko poza latem wietrzonych pomieszczeniach.
Jak uprawiać hiacynty? - przede wszystkim zapewnić lekką ale dość żyzną glebę, o obojętnym odczynie (taką z której roślina może przyswajać wapno), słoneczne i w miarę zaciszne stanowisko. Sadzimy cebulki wczesną jesienią. Co prawda zdarzyło mi się już sadzić rośliny w listopadzie i w sumie kwitły bez problemów ale miałam szczęście i trafiałam na łagodne zimy. Termin sadzenia wczesnojesienny jest najlepszy! Cebule sadzi się na głębokości ich trzykrotnego rozmiaru, w zimniejszych okolicach poleca się je okryć na zimę. No niestety hiacynty i hiacyntowce są chyba ze wszystkich cebul kwitnących wiosną najbardziej narażone na zniszczenie przez zbyt niskie temperatury. Po paskudnej zimie w roku 2012 z moich hiacyntowych nasadzeń nie ostał się ani jeden roślinek, mróz bez śniegu załatwił wszystkie hiacyntowe cebulki. Po kwitnieniu wycinamy kwiatostany żeby nie zawiązywały się nasiona osłabiające cebule ( dzielnie to wykonuje, co przy ilości sadzonych przeze mnie hiacyntowych cebul trochę czasu zajmuje ), czekamy do zaschnięcia liści. Cebule poleca się wykopywać na lato, żeby chronić je przed chorobami grzybowymi i bakteryjnymi. Przyznam się jednak bezczelnie że ja nie wykopuje ich częściej niż raz na 3 lata ( 3 - 4 lata hiacynty mogą rosnąć na jednym stanowisku ), wystarczy że obcinam im nasienniki, wtedy są takie jak lubię - bardziej naturalnie wyglądające.
Oprócz jednopędowych hiacyntów orientalnych istnieją hiacynty orientalne wielopędowe. Tak, tak, wspomnienie po namiętnie uprawianych w ogrodach wiktoriańskiej Anglii hiacyntach które zachowały cechę wielopędowości po hiacyncie rzymskim Hyacinthus orientalis ssp. albulus. Swego czasu oznaczano takie hiacynty przydomkiem multiflora, co mogłoby sugerować że mamy do czynienia z innym gatunkiem, jednak to tylko "mieszańce orientalne" o nieco innym wyglądzie. Takie hiacynty dorastają do nieco niższych rozmiarów niż jednopędowce, no cóś za cóś. W tym roku kupiwszy w Lidlu takiego hiacynta w odmianie 'Anastasia' i teraz oczekuję olśnień, bo roślina przedstawiona na zdjęciu zanęcającym była dokładnie taka jak lubię - w miarę naturalnie wyglądająca. Ponoć istnieje jeszcze takie zjawisko jak hiacynty miniaturowe, rośliny dorastające do 10 cm na maksa, ale takowych w handlu nie spotkałam. Do możliwości uprawy w naszym klimacie tzw. czystych gatunków podchodzę bardzo sceptycznie. Podejrzewam że uprawa miałaby takie szanse na powodzenie jak uprawa szafirków sardyńskich czy cyklamenów porastających łąki Turcji czy Grecji. "Sorry, taki mamy klimat" - że zacytuję klasyka.
Ostatnimi czasy studiuję w necie jakie są możliwości uprawy w naszym klimacie w miarę bezproblemowo hiacyntowców Hyacinthoides , roślin dawniej zaliczanych do rodzaju Scilla. Najbardziej odpornym wydaje się angielski bluebell czyli Hyacinthoides non-scripta. Oczywiście cebulków dostać - hym...tego... Nic to zacznę od mniej odpornego ale za to większego gatunku Hyacinthoides hispanica.
Kolejno oglądając zdjęcia myślałam, że jakoś nie mam ani jednego tego kwiecia i dobrze zrobiłam bo moja gleba, jak czytam, zupełnie się dla nich nie nadaje. Nawet nie będę próbować ich uprawiać. Ale są piękne :)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim pachną nieziemsko. Można hiacynty pędzić w domu - przechłodzić cebule w lodówce ( nie mrozić! ) przez parę tygodni, wsadzić w doniczkę z normalną ziemią doniczkową, tak żeby tylko część cebuli była zagłębiona, dać trochę światła i ciepła i szlus - pachnie nam wiosna zimą.:-)
UsuńJednak człowiek to stadna istota, u paru osób widzę fazę na hiacynty, a ja mam w tym roku wręcz obsesję.
OdpowiedzUsuńDlaczego w moim Lidlu nie było hiacynta 'Anastasia'? Albo ja ślepa byłam.
Co to za piękna odmiana na czwartym zdjęciu od dołu? Ten miły dla oka wrzosowy.
Mam za sobą wysadzenie kilkudziesięciu doniczek (w niektórych po kilka cebul) i oby w nówkach odmiany się zgadzały, bo mają być kompozycje barwne. A jak nie, to będę zgrzytać. Doniczki - bo gryzonie. Od dwóch lat sprawdził mi się ten system z kilkoma pojemnikami, to poszłam po bandzie i moje rabaty są zaminowane mnóstwem doniczek - a to nornice zgłupieją (mam nadzieję, że nie przechytrzą mnie i nie wyżrą w dnach dziur).
Rozumiem Twoje zamiłowanie do zwiewnych naturalności i łysawych hiacyntów, jednym słowem "dziczy", a ja to mam wsiowy gust i te napakowane lubię, byle kolory pasowały do rabat. Jak mi wściekły różyk zmiesza się z chabrowym, to w środku sezonu atakuję szpadlem i przenoszę, nie bacząc na konsekwencje.
A tak w ogóle to mi o zapach chodzi. Jednych dusi, a ja jak narkoman jakiś mogę wąchać i wąchać, a potem to czekam na lilie orienpety. Takie to w sobie zboczenie hoduję :).
Miły wrzosowy to 'Splendid Cornelia', jak nabędziesz to sadź w solidnych doniczkach - nornice mają dobry gust i zawsze wyżerają najładniejsze odmiany.;-) Upakowane to w domu lubię ale w ogrodzie do tych sasanek to one tak nie tego, no nie paszą! U mnie chabrowo kwitnące hiacynty wychodzą w miejscach, w których ich nie sadziłam, przy różykach rzecz jasna też. Zdziwne. Nie podejrzewam że się sieją, sroki podejrzewam o przesadzanie cebulowych!
UsuńPiękne kwiaty :)
OdpowiedzUsuńA jak pachnące!
UsuńJa tam lubię te rozbuchane i duszące zapachem. Ale nie uprawiam - próbowałam i pffff... nornice/krety/karczowniki lubią bardziej.
OdpowiedzUsuńZrobić na złość nornicom, kretom i karczownikom - posadzić w koszach albo doniczkach, niech czują i się oblizują!
UsuńNa razie poszalałam z czosnkiem ozdobnym. Podobno nie lubiejo.
UsuńŚwięta naiwności, dziś właśnie Sylwik mówiła Mamelonowi i mła jak zobaczyła kiedyś na resztce gryzonioodpornego bulwiszcza korony cesarskiej ślady zębów karczownika. Może im smakować nie będzie ale jak nic innego się w okolicy nie trafi to się poświęcą i czosnki zeżrą. Najwyżej ciśnienie im zleci i chuch będą miały. Koszyki się czasem naprawdę przydają.;-)
UsuńI z sasankami im do twarzy, i z bratkami... Też muszę wypróbować takie kompozycje. Śliczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńReal lepszy, żadne zdjęcia nie oddają zapachu - wyobraź sobie ten słoneczny, ciepły kwietniowy dzień ( wiem, wiem, dzisiaj to trochę trudne ) i unoszące się wokół ciężkawe, hiacyntowe wonie. Wietrzyk delikatny niesie to po ogrodzie. Obudzone motyle fruwają, koty chcą fruwać razem z nimi, resztki Tyrawnika zielenieją a to sobie siedzisz na podkolanowej gumiance do pielenia i plujesz kątem czyli kontemplujesz.
Usuń'Splendid Cornelia' - to jestem happy, bo w poniedziałek do mnie przyjechała. Taki wrzosik właśnie zamawiałam, lecz nieco pobladłam, bo z opakowania straszy żarówiasty róż, nazwa jednak ta, co trzeba. Teraz do wiosny mały quiz :a) zakwitną hiacynty zgodnie z nazwą na etykiecie, b) zakwitną hiacynty zgodnie z obrazkiem na etykiecie, c) zakwitną hiacynty inne niż w wariancie a), lub b), d) nic nie zakwitnie. Którą opcję wybierasz ? :)
OdpowiedzUsuńFiołki z hiacyntami delicje. Zapisać, bo nie zapamiętam: dofiołkować Cornelię.
Tak, tak, plucie kontem na gumiance - też marzę o wiośnie.
To co jest na okładkach zakupowych zawsze powoduje pewien szok. Nie wiem czy pamiętasz jak mi kiedyś w pastelowej kompozycji wyszedł hiacynt zwany indyjsko - meksykańskim. Coolorek z tych jadowitych, a plenne dziadostwo - dopiero w 2012 zimą wypadł. Jedyny jacinto jakiego nie żałowałam!
UsuńNo cóż, ja też w tym roku biorę udział w loterii cebulowej - dzielnie żądam faktur - na wszelki wypadek.
Ech, gumianka w kwietniu!
:)
OdpowiedzUsuńJedne z najpiękniejszych hiacyntów jakie widziałam do tej pory! Widać, że dbasz o nie. Ale jakość cebul już ma znaczenie jak się dowiedziałam, nie sam nawóz, gleba. Jak chcemy mieć piękne hiacynty to liczy się też odmiana. Na https://florexpol.eu/366-hiacynty można zamawiać różne. To dobry sklep z kwiatami i artykułami dla ogrodnictwa.
OdpowiedzUsuń