Strony
▼
sobota, 17 grudnia 2016
Sezon ogrodowy 2016 - podsumowanie
Kiedy rzeczywistość skrzeczy uciekam do ogrodu, choćby tylko wirtualnie. Dziś wpis wspominkowo - podsumowujący. Jaki to był ten ogrodowy sezon w 2016 roku?
Wydaje mi się ze nie był taki zły, pogoda była znacznie bardziej dla Alcatrazu i okolic łaskawa niż w sezonie 2015. Owszem bywało suchawo, ale szczęśliwie nie było w tym roku ekstremalnych upałów czy długotrwałych bezśnieżnych mrozów, mających wpływ na stan roślin. Oczywiście że mogło być lepiej, no ale straszliwych powodów do narzekania nie mam. Po mojemu to oceniam ten rok pogodowo na taką solidną czwórkę, z "małym minusem" z powodu wrześniowej suszy. Sezon rozpoczął się dość wcześnie, już w połowie marca wczesnowiosenne rośliny cebulowe i pierwsze wiosną kwitnące byliny ukwiecały na całego Alcatraz. W tym roku szczególnie cieszyłam się z przylaszczek dzielonych i rozsadzanych w poprzednich sezonach, żadna z podziałkowych roślin nie wypadła i powoli zaczyna spełniać się moje małe marzonko o przylaszczkowej "łączce". Cieszę się tym bardziej że przylaszczki odmianowe kiedyś wydawały mi się niezwykle rarytetnymi roślinami a tu proszę rosną sobie bezproblemowo. Co prawda nie uprawiam przylaszczek japońskich, wtedy to stres zimą miałabym jak w banku ( znaczy o ile bank nie byłby bankiem z siedzibą oddziału na Cyprze ), to jednak delikatesy są. Ale uprawiam za to mieszańce z pirenejską "krwią" i przylaszczki transylwańskie, bardziej stresogenne od pospolitych i mniej pospolitych nobilisek.
Oczywiście nie wszystko kwitło tak jak sobie to wymarzyłam, handelek cebulowy jak zwykle przygotował dla ogrodu parę zaskoczek. Zamiast śnieżyczek i śnieżników pojawiło się stadko puszkinii, Galanthus woronowi okazały się być cebulicami syberyjskimi a szafirki o białych kwiatach zakwitły kwiatami w kolorze blue ( no ale trzeba przyznać że w delikatnym, jasnym błękicie ), jednak bardzo okrutnych niespodziewanek w "dziale cebulowym" nie było. W tym roku jesienną porą postanowiłam sprowadzić cebulki drobnicy wiosennej z pewniejszego niż nasze hurtownie źródełka i mam nadzieję w przyszłym sezonie wreszcie cieszyć się większą ilością gatunków i odmian śnieżyczek. Trochę to smętne że musiały przyjechać do mnie z Holandii a nie z polskiej uprawy, ale co zrobić - drobnica cebulowa nie jest tak efektowna jak wielkokwiatowe tulipany czy narcyzy, w Polsce co ciekawsze rośliny drobno cebulkowe zdaje się są uprawiane jedynie amatorsko. A mnie się właśnie ta drobnica wiosną z cebulek wyłażąca podoba najbardziej z wszystkich wiosennych cebulowych. Na żadne cebulowe cymesy, nawet hiacynty i narcyzy cudno odmianowe tak nie czekam jak na te pierwsze cebulaczki.
Zawiodły w tym roku odmianowe ciemierniki o dubeltowych kwiatach, kwitnienie jakieś tam było ale nic specjalnego wywołującego och i ach na Ciemiernikowszczyźnie się nie objawiło. Za to całkiem nieźle dawały sobie radę siewki od Marka i śliczne ciemierniki wschodnie o kwiatach zbliżonych do tych porastających górskie zbocza we wschodnich Karpatach, zalesione bukami jak należy. Przyznam się że dla mnie to właśnie te zbliżone do dziczyzny ciemierniki a nie ich krewniacy o bardziej "ogrodowym" wyglądzie stają się największymi gwiazdami Ciemiernikowszczyzny. Z roku na rok ich kępy robią się coraz większe i ilość kwiatów która jest przez nie produkowana nie pozwala koło takiego kwitnącego zjawiska przejść obojętnie. Planuję ekspansję Ciemiernikowszczyzny na inne rejony Alcatrazu ( siewek mam od groma, tylko wsadzać na miejsca docelowe i oczekiwać cierpliwie na pierwsze kwitnienia, mogą się trafiać urocze kwiaty, całkiem sporo różnych ciemierników u mnie już rośnie ). To jeden z pożytków z obecności mrówek w ogrodzie, zawsze staram się sobie przypomnieć te ich zasługi dla Alcatrazu kiedy mam z nimi boleśnie do czynienia ( koty i ja nie jesteśmy fanami kochanych mróweczek, ciężko jadowite potwory w Alcatrazie pomieszkują ).
Prawdziwą niespodziewankę wiosną tego roku zrobiły tulipany. Różne takie starocie, o których sądziłam już że dawno temu na tyle głęboko ich cebule wlazły w glebę że nie będą zdolne do pokazania nie tylko kwiatów ale nawet liści nie wyprodukują. Całkiem niespodziewanie i dość licznie pojawiły się w Alcatrazie. Ze względu na to że spora ich część pojawiła się tam gdzie nigdy tulipany nie były sadzone ( stare apeldoorny ) zaczęłam podejrzewać jakieś samosiewy albo srocze działania. Cięłam te tulipanowe kwiaty bez litości, zapełniały wazony w domu bo w ogrodzie sztywne i uroczyste wyglądały trochę nie tego, jak bohaterowie nie tej bajki. Po cienistej stronie Alcatrazu rozrastały się całkiem nieźle w tym roku cienioluby, najszybciej ruszyły odmianowe konwalie ( dwa, trzy lata przyrastały tak sobie a teraz to tak z kopytka ), nieco wolniej rozrastają się disporpsisy i parniki. Niestety cóś się porobiło z ułudką kapadocką, co prawda żyje ale co to za życie - biedaczyna ledwie dycha. Nie było też w tym roku zarąbistego kwitnienia niezapominajek, owszem nieco kępek się pojawiło ale kudy tam do "normalnych" majowych widoków. Moim zdaniem winę za ten stan ponoszą ubiegłoroczne upały, młode siewki zeszły w olbrzymiej większości z powodu wysuszenia.
Irysy w 2016 - było w miarę, mogło być znacznie lepiej ale przesadzanie nie w terminie zrobiło swoje. Moja ulubiona kategoria SDB osiągnęła musztardowo - oliwkowo - niebiesko- fioletowe szczyty, Ciotka Elka miała załamkę nerwową z powodów estetycznych. W tym roku nie zrobiłam zakupów w Mid - America, co ponoć zaoszczędziło mi nerwów ( Robert walczył z urzędasami a potem uzdrawiał kłącza ) i nie odwiedziłam Irysowa ( za co serdecznie przepraszam, nie złożyło się ). Nie oznacza to jednak że nie było nówek, poprzesadzałam wcześniej kupione irysy, które debiutowały kwiatami dopiero w tym roku. Nie wszystkie się jeszcze odliczyły, czekam np. na kwitnienie sprowadzonej z Hameryki odmiany 'Nosferatu' i nie tylko jej ( podziałkowe kłącza niektórych hamerykańskich zakwitły już w Irysowie a u mnie nadal tylko przyrastanie ). Jednak jestem pełna nadziei że przyszłoroczne kwitnienie SDB to będzie właśnie to, szaleństwo irysowe, karłowaty kolorowy zawrót głowy i w ogóle. Podobnie wielkie nadzieje mam kiedy myślę o irysach IB i TB, oczami duszy widzę te łany wśród zaczynających się kłosić ostnic i czekających na kwitnienie kuliście ostrzyżonych lawend. Jak zwykle irysowe marzenia, będzie dobrze jak połowa się ziści.
Sezon 2016 nie należał jednak do irysów bródkowych, to był rok w którym w Alcatrazie na podwórku pojawiły się masowo azalie, róże i lawendy. Azalie zasiedliły Alcatraz, natomiast róże i lawendy rozpełzły się po podwórku. Azalki i róże to krzewy do których mam słabość od dawna, lawenda to krzewinka w której tak naprawdę dopiero w tym roku się zakochałam. Pasuje do podwórkowych szałwiowo - perowskiowych nasadzeń, nie jest jakoś specjalnie wymagająca i niemal cała pachnie. Czego chcieć więcej? Azalki w Alcatrazie jak na razie przyrastają tak sobie, ale całkiem nieźle kwitną i oczekuję że w ciągu najbliższych lat pokażą się z jak najlepszej strony, czyniąc Alcatraz w maju i październiku ogrodem w którym warto dłużej przebywać. Róże mają tempo wzrostu znacznie szybsze niż azalkowe, niektóre krzewy osiągnęły w tym roku swoje "dorosłe" wymiary. Sporo róż powędrowało w tym sezonie z Alcatrazu na podwórko, śmiem twierdzić że piochy zdecydowanie lepiej służą większości uprawianych przeze mnie róż niż cięższa i zasobniejsza gleba Alcatrazu. Dokupiłam też nowe krzewy róż, głównie stare, historyczne odmiany, trochę "dzikunów" i dwie czy trzy austinki. Lubię różankowanie, choć nie jest to bezstresowa uprawa roślin. No ale tak się jakoś składa że u mnie prawie żadna uprawa nie jest bezstresowa, podejrzewam że łąkowe klimaty , które zafascynowały mnie w tym roku też spowodowałyby u mnie mały stresik ( czy już kosić czy jeszcze nie i inne dylematy ).
To byłoby właściwie na tyle jeśli chodzi o sezon ogrodowy 2016, wielkich zmian i brzemiennych w skutki ogrodowe decyzji w tym roku nie było. Realizuję wcześniejszą koncepcję "uleśnienia" Alcatrazu i "zaogrodowania" podwórka. Jakoś to idzie powolutku do przodu, prace ogrodowe w końcu trwały jeszcze w listopadzie a parę dni temu wreszcie na swoje miejsce docelowe trafił wykopany w zeszłym roku głaz narzutowy ( przy transporcie mało nie przeważył transportera, dociążanie było i w ogóle ). Znaczy sezon ogrodowy 2016 był wyjątkowo długi ( po prawdzie dlatego że październik był zbyt deszczowy na ogrodowanie ).
Fajna i szczegółowa relacja, aż trudno mi się odnieść do całości. Więc tylko wyrywkowo będzie: ciemierniki, tak, to jest strzał w 10. U mnie również bezproblemowe, mimo (podobno, przynajmniej wg pana Helliga ;-) ) kwaśnego podłoża. I też pojedyncze, a zwłaszcza siewki pojedynczych. Zastępują cebulowe, które u mnie są bardzo krótkowieczne i ostatnio jakoś straciłam parę do odnawiania nasadzeń.
OdpowiedzUsuńA przylaszczka siedmiogrodzka u mnie właśnie jest tą najbardziej odporną ze wszystkich - co zresztą potwierdza literatura. Nobiliski rosną powoli, nowo posadzone wypadają, acutiloba (tę mam od zawsze, tylko nie byłam świadoma, że onaż to, onaż) daje radę, ale nader powoli jej to idzie, a "drakulka" rośnie sobie, przyrasta i kwitnie w chyba najmniej korzystnym miejscu, z punktu widzenia przylaszczkowych wymagań. I bądź tu mądry, ogrodniku...
Ja też mam zawsze problem z podsumowaniem Alcatrazu jako całości, Alcatraz taki wielowątkowy jest i to pewnie przez to. W przyszłym sezonie powinno się nieco ruszyć i Alcatraz zrobi się bardziej jednolity, umówiłam już panów do robót ciężkich ( przecinki, wycinki i docinki ). Czekam jak przyjdą młodą wiosną i widok byłego oczka ich rozłoży, he, he ( tam, też się szykuje praca z tych ciężkich ). Ciemierniki rosną jak im się podoba, żeby tak zgodnie z książkowymi mądrościami chciały to byłoby prościej miejsc docelowych im szukać. Ale miejsce docelowe to coś więcej niż tylko gleba, cieniek i takie tam. Klimacik ciężko stworzony gady lubieją. Przylaszczek też to dotyczy. Ha, a tak w ogóle to w przyszłym roku nastawiam się na paprociumy i inne epimedia, takowe klimaty w Alcatrazie będą królować.
OdpowiedzUsuńno widzisz, jaki pozytywny wpis? Jako i ja, jak przejrzałam i posegregowałam zdjęcia z sezonu, to czuję satysfakcję, moc i motywację :-) Podsumowania są widać potrzebne.
OdpowiedzUsuńPost długi niczym sezon ;-) I o ileż ten sezon lepszy od 2015, tamtą jesienią ogrody wyglądały żałośnie, w tym jesienne deszcze dały nadzieję na piękną wiosnę. Kaliny wonne i jaśmin jeszcze nie zakwitły, czekają spokojnie, będzie dobrze.
Widzę, że i poważne plany są, przycinanie i co z oczkiem w ogóle?
Podsumowanie czasem ratuje jestestwo, zwłaszcza wtedy kiedy jakiegoś strasznego babola życiowego się nie uwaliło. Tfu, tfu, tfu - ten rok był w miarę udany. O gryplanach ogrodowych napiszę w styczniu, kiełkuje we mnie parę pomysłów, mam nadzieję że nie rozwalą mi klaty jak ten ósmy pasażer Nostromo.;-)
UsuńA czy cyklameny okrywasz na zimę? Marzy mi się podszyt z cyklamenów, ale boję się, że nie dadzą rady bez okrycia.
OdpowiedzUsuńNie okrywam, liście opadłe z drzew trochę okrywają ale bez przesady. Kiedyś strasznie drżałam o cyklameny, potem mi przeszło wraz z ich rozsiewaniem się w różnych miejscach. Okazały się znacznie bardziej odporne na warunki klimatyczne centralnej Polski niż sądziłam. Inna rzecz że w mieście jest zawsze trochę cieplej niż poza miastem.
OdpowiedzUsuńJa mam słabość do twojego ogrodu :D Nie mogę zrobić podsumowania bo dwa lata temu była okropna susza i nie da się porównać do niej niczego a rośliny nadal dochodzą do siebie. Nawet dzisiaj przy śniadaniu rozmaiwałam z mężem, co by tu zrobić aby je wzmocnić, może Ty mi coś podpowiesz? Ale napisz proszę u mnie bo tutaj się odpowiedź może zagubić.
OdpowiedzUsuńMoże jakiś uniwersalny nawóz?
Dobra, przylezę z tymi radami do Ciebie.:-)
OdpowiedzUsuń