Niespiesznie ale nieustannie tyka zegar, styczeń powoli odchodzi w przeszłość. Przypominam sobie rosyjską bajkę o dwunastu miesiącach i zaraz chce mi się styczniowych poziomek i styczniowych śnieżyczek. Poziomki na upartego można by tam w jakichś delikatesach ustrzelić ( w cenie zabójczej ), śnieżyczek nikt nie pędzi, trzeba by do najcieplejszych rejonów Anglii się wybrać na śnieżyczkowe party. W marketach morze hiacyntów, szafirków, cebulic syberyjskich i krokusów ale śnieżyczek się nie dostanie. Zadowalam się hiacyntami, jeszcze trochę i przywlekę do domu brzozowe i leszczynowe gałązki. W lutym chcę mieć choć trochę wiosny w domu. W powietrzu w ogóle wielka zmiana i nie mam tu namyśli że nagle zrobiło się niezwykle czyste czy cóś, po prostu czuć że zima trochę odpuszcza. Pod oknem zalotne miauki, do Rudego dołączył Niescęście i nieznany nam nowy kotek ( proponowana ksywa Ocelot Jaguar Drugi ), lada moment a pojawi się Epuzer ( słyszałam jego ryki na sąsiedniej posesji ). Moje stadko poruszone, Felicjan już zapomniał o przejściach, dużo rzeczy jest mi wybaczone za szybkie wypuszczanie go na dwór żeby mógł bronić honoru domu szarganego ( honoru nie domu ) przez występną Okularię. Lalenty ma za nic swoje podeszłe kocie lata i uczestniczy w tych burdach wraz ze Sztaflikiem, która chyba już ostatecznie zdecydowała że nie jest kotką tylko kocurką.
Robocop czyli Szpagetka ( o rany, nie powinnam się nabijać z jej zdrucikowania ) rozpędza wszelkie bójki tzw. nagłym wtargnięciem w środek konfliktu i rykiem wydobytym z małego gardziołka podobnym do "Amami Alfredo" w wykonaniu Marii Callas. Kotłująca się bójka się anihiluje, kociska spłoszone mykają na wszystkie strony a primadonna kroczy na tych sztywnych, robocopowych nogach zapomniawszy że powinna wdzięcznie utykać dla podtrzymania pozorów inwalidztwa. Okularia nie uczestniczy w bójkach, zadowala się rolą przyczyny bójek. Jej białe łapki po dreptaniu w miejskim śniegu są szare, muszę myć bo nie chcę żeby zlizywała to świństwo. Na Okularii brud widać na innych kotach nie ale "prać" trzeba wszystkie. Normalka, coroczne kocie rytuały obchodzone w podobny sposób. Taki miły prowiosenny punkt programu każdej zimy, koty zaczynają towarzyskie spotkania znaczy niedługo będzie ciepło i zacznie wychodzić zielone. Uspokojona tym trwaniem cyklicznym kocich obrządków wkurzam się czymś innym ( widać czymś się wkurzać muszę jak w domu - tfu, tfu, tfu! - sprawy toczą się zwykłym trybem ).
Smog hasłem miesiąca. Smog oczywiście nie zrobił się dlatego że ta a nie inna partia wygrała wybory, smog jest dlatego że wszyscy dotychczas będący u władzy politycy chowali łeb w piasek i udawali że problemu nie ma a media zajmowały się dupą Maryni w znacznie większym stopniu niż czymś tak istotnym jak powietrze którym oddychamy. Powietrzny kłopot był i jest na tyle duży że jak czegoś z tym nie zrobią to kolejna ostrzejsza zima zmiecie tego kto aktualnie będzie u władzy. Problem jest że tak się wypisze systemowy i nie wystarczy sypnąć kasą na kotły tego czy innego rodzaju, bo to kropla w morzu. Jak Polska długa i szeroka ludziska palą czym popadnie i świadomość u nich jak u ameb + charakterystyczna dla pierwotniaków mentalność Kalego - sąsiad smrodzi źle ale jak ja palę oponami to konieczność ekonomiczna i trzeba to tolerować. Potrzeba i marchewki i kija i przede wszystkim kogoś rozsądnego kto będzie ten kij i marchewkę w należytych proporcjach stosował. Tylko przegląd naszych kadr politycznych mnie optymizmem nie napawa co do rozsądku aktualnie "rzundzoncych" jak i tych którzy aspirują do "rzundzenia". No bryndza, pocieszanie się że Hamerykany mają ryżą wersję Berlusconiego a Albionianie swoją wersję Hani Suchockiej nie skutkuje. Ech, może powieje solidny wiatr historii i nam smog rozpędzi ( byle nie razem z nami ). Na razie smętnie patrzę na ohydną rozpyloną na śniegu "miastowość" i nerw mnie się robi, kiedy przygotowuję gąbkę i michę do mycia kocich łap.
Teraz o ilustracjach wpisu - jak sobie skazkę o dwunastu miesiącach przypomniałam to pogrzebałam mocniej w pamięci i różne takie wspominki zasłyszanych, przeczytanych i oglądanych skazek do mnie wróciły. Takie tam koniki Garbuski, Żar ptaki, jaszczurcze królowe, chatki na kurzych nóżkach, szczupaki, cwane Liszki, dobre wilki i niedźwiedzie, Wasilisy przepiękne i Kościeje. Cały ten ruski folkowo - bajeczny personel stanął mi przed oczami. A jak folkowo - bajecznie to Fiedoskino i Palecha i tamtejsze mistrzynie i tamtejsi mistrzowie.
Wiem skąd smog. Wczorajsza wywózka "plastików". My, a dwoje nas, trzy wory. Somsiady, a sporo ich w chałupach, po jednym. Reszta w smogu. Jasne? Jasne. Uwielbiałam "Baśnie kaukaskie".
OdpowiedzUsuńWielkim mitem jest że "Smog panie to tylko w miastach", parę chałup opalanych palstikiem a badziewy w powietrzu fruwajo aż miło. Dopóki ludziska nie pojmą że to się przekłada na wzrost zachorowalności na choroby ciężkie ( najlepiej straszyć nowotworem ) to będą kopcić namiętnie a po ichniemu to oszczędnie ( taa, najlepiej oszczędzać na zdrowiu ). To że coś się wreszcie w sprawie jakości powietrza zaczyna dziać jest jak najbardziej pożądane, najwyższa pora, trzeba tylko politycznych dociskać. Obecnych bo teraz coś słabo reagują, przeszłych bo przez tyle lat tylko o zanieczyszczeniach przemysłowych myśleli a nad "problemem prywatnym" woleli się nie pochylać więc niech się wykażą, przyszłych żeby świadomość w nich rosła że problem powietrza ma bezpośrednie przełożenie na problem służby zdrowia i będzie dla nich kiedyś cholernym kłopotem.
OdpowiedzUsuń