poniedziałek, 30 stycznia 2017

Codziennik - mija styczeń

Niespiesznie ale nieustannie tyka zegar, styczeń  powoli odchodzi w przeszłość. Przypominam sobie rosyjską bajkę o dwunastu miesiącach i zaraz chce mi się styczniowych poziomek i styczniowych  śnieżyczek. Poziomki na upartego można by  tam w jakichś delikatesach ustrzelić ( w cenie zabójczej ), śnieżyczek nikt nie pędzi, trzeba by  do najcieplejszych rejonów Anglii się wybrać na śnieżyczkowe party. W marketach morze hiacyntów, szafirków,  cebulic syberyjskich i krokusów ale śnieżyczek się nie dostanie.  Zadowalam się hiacyntami, jeszcze trochę i przywlekę do domu brzozowe i leszczynowe gałązki. W lutym chcę mieć choć trochę wiosny w domu. W powietrzu w ogóle wielka zmiana i nie mam tu namyśli  że nagle zrobiło się niezwykle czyste czy cóś, po prostu czuć że zima trochę odpuszcza. Pod oknem zalotne miauki, do  Rudego dołączył Niescęście i nieznany nam nowy kotek ( proponowana ksywa Ocelot Jaguar Drugi ), lada moment a pojawi się Epuzer ( słyszałam jego ryki na sąsiedniej posesji ). Moje stadko poruszone, Felicjan już zapomniał o przejściach, dużo  rzeczy jest mi wybaczone za szybkie wypuszczanie go na dwór żeby  mógł bronić honoru domu szarganego ( honoru nie domu ) przez występną Okularię. Lalenty ma za nic  swoje podeszłe kocie lata  i uczestniczy w tych burdach wraz ze Sztaflikiem, która chyba już ostatecznie zdecydowała  że nie jest kotką tylko kocurką.

Robocop czyli Szpagetka ( o rany, nie powinnam się nabijać z jej zdrucikowania ) rozpędza wszelkie bójki tzw. nagłym wtargnięciem w środek konfliktu i rykiem wydobytym z małego gardziołka podobnym  do  "Amami Alfredo" w wykonaniu Marii Callas. Kotłująca się bójka się  anihiluje, kociska spłoszone mykają na wszystkie strony a primadonna kroczy na tych sztywnych, robocopowych nogach  zapomniawszy że powinna wdzięcznie utykać dla podtrzymania pozorów  inwalidztwa.  Okularia nie uczestniczy w bójkach, zadowala się rolą przyczyny bójek. Jej białe łapki po dreptaniu w miejskim śniegu są szare, muszę myć bo nie chcę żeby zlizywała to  świństwo. Na Okularii brud widać na innych kotach nie ale "prać"  trzeba wszystkie. Normalka, coroczne kocie rytuały obchodzone w podobny sposób. Taki miły  prowiosenny  punkt programu każdej zimy, koty zaczynają towarzyskie spotkania znaczy niedługo będzie ciepło i zacznie wychodzić zielone. Uspokojona tym trwaniem cyklicznym kocich obrządków wkurzam się czymś innym ( widać  czymś się wkurzać muszę jak w domu - tfu, tfu, tfu!  - sprawy toczą się zwykłym trybem ).


Smog hasłem miesiąca. Smog oczywiście nie zrobił się dlatego że ta  a nie inna partia wygrała wybory, smog jest dlatego że wszyscy dotychczas będący u władzy politycy chowali łeb w piasek i udawali że problemu nie ma a media zajmowały się dupą Maryni w znacznie większym stopniu niż czymś tak istotnym jak powietrze którym oddychamy. Powietrzny kłopot  był i jest  na tyle duży że jak czegoś z tym nie zrobią to kolejna ostrzejsza zima zmiecie tego kto aktualnie będzie u władzy. Problem jest  że tak się wypisze systemowy  i nie wystarczy sypnąć kasą na kotły tego czy innego rodzaju, bo to kropla w morzu. Jak Polska długa i szeroka  ludziska palą czym popadnie i świadomość u nich jak u ameb + charakterystyczna dla pierwotniaków mentalność  Kalego - sąsiad  smrodzi źle ale jak ja palę oponami to konieczność  ekonomiczna i trzeba to tolerować. Potrzeba i marchewki i kija i przede wszystkim kogoś rozsądnego kto będzie ten kij i marchewkę w należytych proporcjach stosował. Tylko przegląd naszych kadr politycznych mnie optymizmem nie napawa co do rozsądku  aktualnie "rzundzoncych" jak i tych którzy aspirują do "rzundzenia". No bryndza, pocieszanie się że Hamerykany mają ryżą wersję Berlusconiego a Albionianie swoją wersję  Hani  Suchockiej nie skutkuje. Ech, może powieje solidny wiatr historii i nam smog rozpędzi ( byle nie razem z nami  ). Na razie smętnie patrzę na ohydną rozpyloną na śniegu "miastowość" i nerw mnie się robi, kiedy przygotowuję gąbkę i michę do mycia kocich łap.




Teraz o ilustracjach wpisu - jak sobie skazkę  o dwunastu miesiącach przypomniałam  to pogrzebałam mocniej w pamięci  i różne takie wspominki zasłyszanych, przeczytanych i oglądanych skazek do mnie wróciły. Takie tam koniki  Garbuski,  Żar  ptaki, jaszczurcze królowe, chatki na  kurzych  nóżkach, szczupaki, cwane Liszki, dobre wilki i niedźwiedzie, Wasilisy przepiękne i Kościeje. Cały ten  ruski folkowo - bajeczny personel stanął mi przed oczami. A jak folkowo - bajecznie to Fiedoskino i Palecha i tamtejsze mistrzynie  i tamtejsi  mistrzowie.

2 komentarze:

  1. Wiem skąd smog. Wczorajsza wywózka "plastików". My, a dwoje nas, trzy wory. Somsiady, a sporo ich w chałupach, po jednym. Reszta w smogu. Jasne? Jasne. Uwielbiałam "Baśnie kaukaskie".

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielkim mitem jest że "Smog panie to tylko w miastach", parę chałup opalanych palstikiem a badziewy w powietrzu fruwajo aż miło. Dopóki ludziska nie pojmą że to się przekłada na wzrost zachorowalności na choroby ciężkie ( najlepiej straszyć nowotworem ) to będą kopcić namiętnie a po ichniemu to oszczędnie ( taa, najlepiej oszczędzać na zdrowiu ). To że coś się wreszcie w sprawie jakości powietrza zaczyna dziać jest jak najbardziej pożądane, najwyższa pora, trzeba tylko politycznych dociskać. Obecnych bo teraz coś słabo reagują, przeszłych bo przez tyle lat tylko o zanieczyszczeniach przemysłowych myśleli a nad "problemem prywatnym" woleli się nie pochylać więc niech się wykażą, przyszłych żeby świadomość w nich rosła że problem powietrza ma bezpośrednie przełożenie na problem służby zdrowia i będzie dla nich kiedyś cholernym kłopotem.

    OdpowiedzUsuń