Strony

niedziela, 1 stycznia 2017

Noworoczne marzenia i prośby do Najwyższej Zwierzchności



Odespawszy ten koci balik nocny, z atrakcjami  typu odpowiedź na potrzeby pani Szagetkowskiej Mamusinej w futrze własnym i pana Felichjana Szabhlozębęgo z towarzystwie kuku na muniu. Po południu skarmiłam gadzinę surowizną i mięchem podgotowanym i wypuściłam na friszy luft. Niech wietrzą futra i wytracają energię. Co prawda niektórzy już zdążyli wrócić  i zająć pozycję przy Burczysławie ale ignoruję, no nie wiem o co  chodzi. Ha, pierwsze postanowienie noworoczne mnie się uplingło - koniec z tym włażeniem mi na głowę przez bezczelne kociambry! I niech nie myślą że ja nie wiem  kto  dziś stroik ze świnkami z bliska oglądał! Doopsko Okularii wyraźnie domaga się trzepania i to w moim wykonaniu a nie jakiegoś przywabionego na sprośne miauki kocura! A teraz marzonka noworoczne ( postanowień więcej  nie będzie, z tym jednym kociamberskim czuję  że może być kłopotliwie ).

Duże marzenia

Wielki Ludzki hym... tego... pragnę zauważyć  że od ładnych paru lat spora część z nas odnosi wrażenie że jest coś nie halo z politycznymi i zaraz  potem to z mocno pieniężnymi. W ich imieniu piszę, znaczy nie politycznych i pieniężnych tylko  odnoszących wrażenie. Nie chciałabym tak  Najwyższości  głowy "całymświatem" zawracać, jednak z naszej krajowej pozyszyn pragnę uprzejmie  zauważyć że znowu Najwyższości literki się popieprzywszy. Otóż chcielibyśmy na sobie odczuwać opatrzność Bożą, opatrzność  Przenajwyższy, nie opaczność. Opaczność  Boża  u nas występująca powoduje tzw. wkarw społeczny co może się skończyć czymś więcej niż pisaniem petycji. Także  prosimy Przenajwyższy o szybkie usunięcie pomyłki ( nie mamy pretensji "polska język trudna bardzo" - trz, cz a dla nas jednak duża różnica ). Aha, przepraszamy za wyciskarkę do cytryn czyli świątynie narodową, znajdziemy tego gnojka który powiedział że jaka opatrzność taka świątynia.

Drugie wielkie marzenie do spełnienia w tym roku - całkowity zakaz obrotu środkami pirotechnicznymi. Nie ma tu co mieszać Najwyższości, najpierw marazm, potem miesięcznice  a sprawa tak  istotna jak obrót materiałami potencjalnie niebezpiecznymi leży i kwiczy.  I to w czasie kiedy odmieniamy do  upojenia słówko terror. Do roboty dupki! I  przy okazji obowiązkowe ubezpieczenia górskie zrobić, lenie jedne!

Trzecie marzenie - natura pokonuje przyrodobójców. Wiem Przenajwyższy że to bardzo brzydkie marzenie ( widziałam ten zmarszczony promień  na jasności ) ale jaką ma wartość edukacyjną! Człowiek  powinien zawsze pamiętać że jest częścią natury, przypomina sobie o tym jednak najczęściej kiedy okazuje się że nie tyle  jest bytem z natury wyizolowanym co sam jest naturą i podlega jej prawom. Dopiero wtedy zdaje sobie sprawę że te wszystkie dążenia "ponad" to tak o kant doopy potłuc. Może nie o taką ostateczną rozprawę natury z przyrodobójcami wnoszę  ale o skuteczne ich napomnienie.




Marzenia mniejsze

Z dużych marzonek do tych mniejszych przechodzę,  przyziemnych, takich przez małe m. Daj mi Dobry Wielki  Podróżniczy popałętać się jeszcze w miarę bezpiecznie po świecie. Wiem, podróże kosztują, choć nie tak znów  wiele o ile człowiek nie ma nadzwyczajnym  wymagań i  nie czuje że musi być książniczką z zagramanicy. Twierdzę uparcie  że podróż do Pcimia  Dolnego może być tak samo ekscytująca jak wyprawa nad Amuzonkę ( wszystko zależy od tego jaki stosunek ma  człowiek do takiej podróży ) ale czasem i mną zawładnie chęć odwiedzenia miejsc "gdzie jest inaczej". Lubię zwiedzać miasta i niemiasta, niespiesznie i niezorganizowanie ( dlatego nie udało mi się zaegiptować, wypoczynek w towarzystwie przypadkowych osób  i ubezpieczycieli z bronią, normalnie relaks dla mnie pełną gębą, he, he ), swoboda i luzik, odkrywanie nawet z w zadeptywanych atrakcjach turystycznych czegoś prawdziwego. Oby grosza starczyło i przede wszystkim zdrowia na takowe  wyprawy. Mamelon mnie wspiera w "temacie turystki", jej ostatnia podróż w przypadkowym gronie na nie mniej przypadkową wyspę Rodos jest nadal wspominana jako doświadczenie ciężkie ( a Mamelon potrafi dreptać po miastach, ogrodach, z niejakim trudem po górach i nikt jej ze szlaku do  Morskiego Oka nie musiał ewakuować samochodziną ). Marzą nam się tropiki i nordyki, miejskie zaułki i lesiste zakątki, bulwary nadrzeczne ( Mamelon wniebowzięta jak widzi bulwara ) i nadmorska dziczyzna ( moje klimaty ). Hym... na dokładkę zwiedzamy muzea i to nie tylko takie oblegane przez wszystkich, takie zboczenie muzealne  z czasów szkoły średniej wniosłam do naszego podróżniczego tandemu ( Mamelon za to wyniucha najlepszy w okolicy  antykwariat, sklep ze starzyzną, zwykły lamus - radar ma czy cóś ). Poszlajać daj nam się jeszcze Dobry Panie!




Marzenia ogrodowe

W tym roku jest ambitnie - Przenajwyższy proszę o wsparcie pogodowe tak żeby na początku kwietnia a jeszcze lepiej to pod koniec marca udała się  renowacja oczka  wodnego . Proszę też o zabezpieczenie środków pieniężnych na to przedsięwzięcie.  Będę starała się zrobić dużo w tzw. zakresie własnym ale Wielki Ogrodowy zapewne pamięta że nie jestem już od dawien dawna podlotkowatym lachonem i w związku z tym:
nie mogę zrobić wszystkiego sama bo walki tłuszczu mi przeszkadzają a poza tym jakieś inne  pierdoły pod tytułem zdrowie ogólne, a nawet szczególne,
nie mogę przy mojej obecnej aparycji liczyć na przywabienie  kogoś ode mnie młodszego ( czytaj silniejszego ),  kto wykona  roboty  ciężkie mamiony wizjami ( Wielki Ogrodowy wie  o co chodzi, numer stary jak  świat ).
Jak Wielki Ogrodowy chłonie i rozumie w Swej Przenahjwyższej  Ogrodowości sprawa musi być załatwiona kasą. Może  nawet uda się połączyć tzw. Wielką Przecinkę z pracami przy oczku? O konkretach oczkowych to ja  tak jeszcze do końca nie zdecydowałam, koncepcje we mnie walczą. Ogrodowo to ja po takich ekscesach kasowych nie  śmiem Wielkiemu Ogrodowemu niczym więcej głowy zawracać, jak uda się opanować część oczkową to z resztą obiecuję poradzić sobie sama.

Marzenia najsłodsze

Koty majo być zdrowe i grzeczne. Przez cały rok.




17 komentarzy:

  1. marzenia najsłodsze i najważniejsze : Koty majo być zdrowe i my tez :)
    z marzeń pośrednich, turystycznych. stoi pusta chaupa nad oceanem, nie bierzemy dużo. niestety kijowy (długi) dojazd - samoloty słabo w tym kierunku latajo no i wartało by mieć autko, inaczej per pedes po skalistych brzegach w okolicy. o detale pytać Megi M., była i twierdzi, ze jeszcze nie skończyła zwiedzać ;)
    spełnienia Marzen zatem choć na pierwsza część wogle bym nie liczyła, to się zalicza do cudów mniemanych :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie kuś bo zaraz zacznę przeglądać jak to jest z połączeniami lotniczymi ( w Nantes coś tam z Polski ląduje ). Ekipę trzeba by skrzyknąć żeby samochód jaki wynajęty ktoś kompetentny poprowadził. Ech, Ocean kusi i te wszystkie bretońskie miasteczka. Poprzemyśliwamy, Mamelon jak słyszy France strzyże uszami z podniecenia i rapetkami przebiera, he, he.

      Usuń
    2. to rozumiem, że już muszę rezerwować termin, bo gęsto będzie ;-) a jadę, jadziemy.

      Usuń
    3. Megs ja się pojutrze widzę z Mamim różne rzeczy mogą się urodzić, Mamelon znów ponoć słucha "Dernière Danse" co wróży podróżniczo.;-)

      Usuń
    4. jak się sfazujecie to bólu nie będzie, chata duża, dogadacie się :D
      dobrze, żebym wiedziała wcześniej bo koniec lipca/sierpień to często tubylcza rodzina zaklepuje.

      Usuń
  2. Od rana wprawiłam się w dobry humor tym postem. A najbardziej ubawiła mnie wyciskarka do cytryn :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest tylko moje spostrzeżenie, ono nasuwa się wielu ludziom oglądającym ten kościół. W dodatku to naprawdę jest wyciskarka, z tym że niekoniecznie do cytryn, he, he.

      Usuń
  3. Amen Tabasiu, amen!
    Aleś tempo narzuciła! Jeszcze nie zdążyłam skomentować poprzedniego posta, a Ty już nowym mnie uśmiałaś!
    O ile jestem pewna, że na linii życzeń dużych i najsłodszych polegniesz na całej linii (politycy i finansiści jak koty - są nieobliczalni i zawsze przysparzają kłopotów), o tyle w życzeniach turystycznych i ogrodowych wieszczę sukces. I to bez patrzenia w karty i szklaną kulę!
    (Dziękuję, nie trzeba. Wróżka Jadzia dzisiaj przepowiada za darmo, za to bez gwarancji ;) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też podejrzewam że "w temacie" życzeń dużych i najsłodszych może być cienko. Co do ogrodowych i turystycznych to oby się spełniło! Kochana widzę że marketingowo nadal leżysz, wspomagam Cię z miasta byznesu. Gadka o wróżce Jadzi w wykonaniu ódzkim wygląda tak - Wróżka Jadzia dzisiaj przepowiada wyjątkowo nie za darmo ale za to w bonusie przepowiednie są bez gwarancji.;-)

      Usuń
    2. To wyjaśnia czemu nigdy mi z kasą nie szło. Ot do byznesów głowy i smykałki nie mam :)
      A jednak daj Boże amen, żeby jednak kotostwo nie chorowało! I bez tego generują futrzastą dziurę budżetową.
      Dzisiaj odebrałam pakę z zooplusa - OMG! A to nie jest ostatnie słowo kotostwa w temacie puszek z sosikiem i myszek z kocimiętką. No to może w tym roku uda się na wecie przyoszczędzić... W końcu kocia kumulacja była u mnie w 2016. Od stycznia licząc przyszły w kolejności Jojo, Jupi i Groszka. Trzeba było całą piątkę oporządzić - poleczyć, zaszczepić, wysterylizować, więc mam nadzieję, że limit atrakcji wyczerpany został. Teraz już tylko zostaje pchać żarcie w te wiecznie nienasycone a wybredne pyski i sypać hojnie żwirek :)

      Usuń
  4. Mnie też to zadziwia, to nienasycenie paszcz połączone z wybrzydzaniem na żarciucho. Mnie się czasem zdarza oberwać zębem od Felicjana, który nieusatysfakcjonowany jakością tego co dostaje jako żer ( jego zdaniem najlepiej żeby w jego misce były udka kurczęce świeżo ugotowane albo surowa wołowina ) czuje że komuś musi. Ale to tak koniecznie, z prychaniem i w ogóle.:-/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja muszę walczyć o każdy kęs pożywienia. Pasztety kocie z puszki to se sama mogę wcinać, ale kaczkę pieczoną, sernik i sałatkę z kapusty pekińskiej (!!!) to już nie! Masło, twaróg, żółty ser, kawę z mlekiem i pastę rybną muszę normalnie bronić - zwłaszcza przed Groszką. Reszta kotów jakoś z mniejszymi emocjami podchodzi do ludzkiego żarcia, ale Jupi, a zwłaszcza Groszka potrafią kanapkę z dżemem człowiekowi z zębów wyrwać! Ostatnio wlazły mi łapami na dużą patelnię po smażeniu czegoś tam i rozniosły tłuszcz na łapach po całej kuchni.
      A majonez to mogą żreć całymi słoikami! Zeżarły mi kutię i karpia w galarecie. Galareta ze zmiksowanej cebuli - znaczy po żydowsku. Pierdziały niemiłosiernie.
      Żeby chociaż wyglądały! Ale nie!
      Groszka wygląda na mikrokota - nie więcej jak 4-5 miesięcy, w dodatku w fazie agonalnego zagłodzenia... A kocie puszki i chrupaski raz towarzystwu wchodzą, innym razem nie. I rób co chcesz.

      Usuń
    2. Może one z dziecięctwa pamiętają smak ludzkiego żarła? Czym skorupka i tak dalej. Laluś ma nieznaną przeszłość, do nas trafił jako dorosły kotek i natychmiast dał się poznać jako miłośnik ciasta drożdżowego. Sztaflik i Szpagetka i przybyły jako ślepe kociaki, więc nie wiem skąd u Szpagetki hym... tego... pociąg do słodkich alkoholi. Wylizuje kieliszki po ajerkoniaku i likierach ślepia przy tym mrużąc z ukontentowania. Bardzo pilnuję tzw, zdrowego żywienia ale co i raz coś się tam którejś czy któremuś uda skubnąć.
      Co do różnic w wyglądzie Sztaflik i Szpagetka to rodzeństwo ale sztaflik jest silną, wspaniale umięśnioną kotą o donośnym głosiku a Szageton to szczupluteńka karłowacizna ( czasem podejrzewam że gdyby Szpagetka umiała się odpowiednio wysłowić to byłaby zdolna oskarżać Sztaflika o podbieranie pożywienia w łonie matki, he, he;-) ).

      Usuń
  5. Bardzo apetyczna ta wieprzowina, skonsumowałam wizualnie z apetytem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię stare pocztówki, nawet własne starocie posiadam dzięki babcinemu zbieractwu. Babcie Wiktoria miała swego czasu pocztówkową manię, która przypadła na czas okupacji niemieckiej. Z tyłu znaczek z Adolfem a z przodu słodkie wielkanocne kurczątka na ten przykład, takowe to obrazki.

      Usuń