Przyszedł Nowy , doczekaliśmy. Oczywiście z moich planów spaniowych wyszły nici, strzelanie z kotami wystraszonymi i zabunkrowanymi w szafie przeżyłam ale Szpagetka po tych emocjach przejawiała silną potrzebę dopieszczeń ( moja sennie zamykająca się powieka była delikatnie podnoszona pazurem ). Inni członkowie stada też żądali różnych rzeczy, otwierania lodówki najczęściej ale nie tylko. Sztaflik ryczała w kuchennym zlewie bo najfajniej bawić się w ściekające kropelki o trzeciej w nocy a Okularia czuła że ta strona drzwi po której się aktualnie znajduje to nie jest ta właściwa. Lalek i Felicjan wyszli na obchód ale co i raz któryś z nich lądował na parapecie i pruł sznupę.
Asekuracja taka, odnowienie więzi z pańcią żeby w poczuciu bezpieczeństwa dalej patrolować swój kawałek świata. Potem było grupowe toczenie orzechów, z kłótniami o prawo do onych. No bawiłam się, qrna, balowałam z kotami. Petardy i owszem, przyczyniły się do "nocnej fazy"ale nie wiem czy to tylko to kretyńskie walenie winić. Już od paru dni Szpagutek wydłużała sesje dopieszczeniowe z dwudziestu minut do niemal czterdziestu ( co prawda z mniejszym nasilaniem głasków w okolicy trzydziestej minuty - zapadanie w sen w pozycji "grzbietujący samolot", znaczy wszystkie łapy w górze ). Jak tak dalej pójdzie to łysa będzie, całą sierść ( krecika ) kocie wygłaszczę. Na ogół innym kotowskim ( no, może poza Lalusiem ) wystarcza kwadransik dopieszczeń ale Szpageton jest rozpuszczona jak ten dziadowski bicz. I żeby to jeszcze wszystkie pieszczotki lubiło!
Nie, są takowe których pod żadnym pozorem nie mogę wykonywać albo wykonywać tylko pod pewnymi warunkami - nie wolno "puchać" w "dekę" tylko w brzuszek, karczek i główkę na wysokości uszu, nie wolno brać na ręce siedząc na wyrku ( wiedźmi protest, skrzek jakich mało ) ale na stojaka to już można, drapki robić po grzbietowym zaogoniu dopiero po uprzednim wygłaskaniu górnej części grzbietu i najważniejsze - odpowiednio ułożyć Burczysława do przydeptywania, bo nieodpowiednie ułożenie miśka nie skutkuje radosnym ślinieniem się udeptującej która musi przerywać tę zbożną czynność i zmusza ją do tracenia czasu na odpowiednie przygotowanie udeptywanego!
Taa, szpagetologia dopieszczająca to osobna dziedzina wiedzy. Opanowanie jej bywa wynagradzane podnoszeniem opadającej powieki pazurem. Na tym tle ta sama czynność wykonywana przez Felicjana mającego przecież odbicia ( kot psychiczny ) i tym samym nieodpowiadającego za wszystkie swoje występki jawi mi się jako coś normalnego. No ci nie całkiem przy rozumie tak normalnie mają, ale żeby Szpagetka sprawna psychicznie też tak miała?! Dobrze że Sztaflik, Okularia i Laluś przy tej egolce i wariacie robią za w miarę normalne koty, takie których człowiek się nie powstydzi i nawet znajomym pokaże bez ryzyka że w trakcie pokazu nastąpią dodatkowe urozmaicenia występu ( np. pogryzienie i olanie ciepłym moczem gości albo napad na talerz gościa ). Co prawda Sztaflicja usiłuje pić ( dosłownie ) kawę z Ciotką Elką, ale robi to tylko z Ciotką a Ciotka jest domowa i nie takie rzeczy jak podpijanie kawy czynione przez głównego lokatora ciotczynego mieszkania, Puszka zwanego Wspaniałym, były przez Ciotkę Elkę znoszone. Taa, z prezentowaniem moich kotów to raczej tak ostrożnie. Dobrze wychowanym stadkiem to nie mogę się pochwalić. Dżizuuu, dobrze że potomstwa nie mam, bo zdolności wychowawcze u mnie marne.
Teraz towarzystwo odsypia nocne ekscesy, Szpagetka zwinięta w kłębek na wyrku, Lalek i Felicjan zwisają z kaloryferów, Sztaflik zajęła umywalkę a Okularia śpi kulturalnie w kocim koszyku. Mnie też kleją się powieki, usiłuję trwać na posterunku i wykonać cóś na kształt posiłku obiadowego - bardzo ciężko mi idzie. Kac spowodowany intensywnym kocim nocnym życiem, tak się właśnie czuję.
miło, nie? zawsze się zastanawiam, czy one z premedytacją traktują nas instrumentalnie, czy tak nam okazują, że jesteśmy dla nich ważni (budujemy ich poczucie bezpieczeństwa i tak dalej).
OdpowiedzUsuńWmawiam sobie że to drugie, no to musi być to drugie!
OdpowiedzUsuń