Rosa x polyantha - Polianty
Kolejna zagmatwana historia różana, różne tropy prowadzą do znanych botaników i hybrydyzerów róż - zagadka nadal nierozwiązana i więcej w historii tej grupy róż domysłów niż niepodważalnych faktów. Zatem dochodzenie czy to Robert Fortune czy Jean Sisley czy też Francois Coignet podarował nieustalonemu hodowcy róż z okolic Lyonu czy też panu Guillot nasiona japońskiej róży w ówczesnej systematyce nazywanej Rosa polyantha multiflora możemy sobie darować. Wiadomo że rzecz działa się w latach sześćdziesiątych XIX wieku i tylko tego możemy być pewni. W roku 1872 światu po raz pierwszy przedstawiono krzyżówkę Rosa polyantha multiflora z różą chińską 'Dwarf Pink China' ( oczywiście są tacy którzy twierdzą że to nie była wcale ta róża tylko cóś chińskiego nieznanego, typowe dla rosmoańskich opowieści śledczych ). Tym nowym krzyżówkowym hitem była odmiana 'Paquerette'. Jednak to jej siostrzana odmiana ( znaczy z tego samego krzyżowania ) nazwana 'Mignonette' była "matką poliantów", z tej linii wywodzi się niemal 1/4 wszystkich nowoczesnych róż. Pierwsze polianty były niewysokimi roślinami dorastającymi do 60 cm wysokości ( tzw. "patio rose" lub też "bed rose" współczesne to prawnuczki pierwszych poliantów ), które kwitły niemal nieprzerwanie przez cały sezon ( dziedzictwo chińskie ), wiechami niewielkich, pachnących kwiatuszków ( geny Rosa multiflora ). Te wczesne polianty skrzyżowano następnie z różami herbacianymi, ramblerami ( typ róży czepnej ) oraz mieszańcami herbatnimi. Dwa pierwsze typy krzyżowań zaowocowały roślinami o długich pędach ( to z nich wywodzi się wiele współczesnych wysokich krzewów "parkowych", róż płożących vel rozesłanych i cała masa róż podobnych do ramblerów o drobnych kwiatach ), trzeci typ krzyżowania stworzył nową grupę róż - floribundy. Chwała poliantów trwała krótko, floribundy je wygryzły. Trochę szkoda bo polianty miały mnóstwo wdzięku i cudowną cechę wytwarzania sporej ilości sportów ( samoistnych mutacji powstałych na krzewie ). Nie wszystkie jednak odziedziczyły twardość po Rosa multiflora , mieszańce z dużą ilością "chińskiej krwi" potrafią w zimniejszym klimacie sprawiać problemy.
Floribundy
Ta grupa róż to sprawka pana Poulsena, duńskiego hodowcy który usiłował stworzyć odporną na skandynawską pogodę różę. Za pierwszą protofloribundę uchodzi odmiana 'Rodhatte' z roku 1911, lecz dopiero krzyżowanie chyba jednego z najsłynniejszych poliantów 'Orléans Rose' Levavasseur'a z roku1909 z mieszańcem herbatnim 'Red Star' z roku 1917 autorstwa Hensa A. Verschurena dało coś nowego - odmiany 'Ellen Poulsen' ( 1918 ) i 'Kritsen Poulsen' (1924 ). Początkowo nazywano nowy typ róż "Hybrid polyantha" dopiero w 1930 roku Amerykanin dr. Nicolas nazwał te róże floribundami. Nazwa upowszechniła się wśród amerykańskich szkółkarzy, potem się rozniosło i floribundy z czasem zagościły w słowniku różankowych na całym świecie. W Polsce nazwę róż tej grupy tłumaczą jako róże wielokwiatowe, no może być - na upartego. Czym floribudny różnią się od poliantów skoro obydwie grupy róż są "wielokwiatowe" czyli posiadające wiechy kwiatów ? Przede wszystkim wielkością kwiatów, sztywniejszymi pędami i na ogół większą odpornością na zawirowania pogodowe ( piszę na ogół bo floribunda floribundzie nierówna, są odmiany twarde jak serce Stalina i są delikatesy ). Pierwsze floribundy kwitły kwiatami o pojedynczym okółku płatków. Kwitły długo i wytrwale, tak jak polianty. Ich kwiaty były różowe bądź czerwone, czasem białe, dopiero w roku 1938 pojawiła się pierwsza żółto kwitnąca floribunda nazwana po prostu 'Poulsen Yellow'. Z czasem kwiaty nie tylko zyskiwały nowe barwy, zwiększała się liczba płatków, "średnia wielkość" kwiatów ulegała zmianom itd. Floribundy to w ogóle bardzo zróżnicowana grupa róż, istnieje wśród odmian duża różnica wzrostu, zapachu i wigoru. Niektóre z odmian to niemal krzewy parkowe, inne nadają się do nasadzeń w typie "bed" ( wicie, rozumicie, dziurwa w tyrawniku jak za czasów gomułko - gierkowskich a w tej dziurwie róże w jednej odmianie po całości, np. 'Nina Weibull' kwitnąca kwiatami czerwonymi jak robotnicza krew ). Przez cały XX wiek floribundy poddawały się modzie różanej wyznaczanej przez mieszańce herbatnie. Kwitło się pomarańczowo, w paski, na "niebiewsko", zmieniał się kształt kwiatów ( ta radość to już niezwiązana z mieszańcami herbatnimi ale raczej z grupą róż angielskich ). Są, trwają, trochę przez płynność granic grupy, trochę z przywiązania do nazwy floribunda ( ileż to można podpiąć pra pra prawnuczków poliantów i mieszańców herbatnich, pokoligaconych podejrzanie różyczek pod piękną nazwę floribunda ).
Mieszańce piżmowe
Kolejna grupa róż która w rodowodzie ma Rosa multiflora. Te róże są wieloskładnikowymi mieszańcami, trudno je oznaczyć łacińską nazwą więc wśród różankowych utarła się nazwa zapożyczona z języka angielskiego - Hybrid musk. Żeby powstały mieszańce piżmowe konieczna była rzecz jasna róża piżmowa Rosa moschata. Prawdopodobnie jest to naturalny, bardzo stary mieszaniec, określany często jako gatunek, mimo tego że nie została odnaleziona forma dzika tej róży. Opisując powstanie mieszańców Noisette wspomniałam o tej fascynująco pachnącej róży. 'Aglaïa' mieszaniec Rosa multiflora ( wersja chińska tej róży ) z odmianą róży Noisette 'Rêve d'Or' mającej w rodowodzie Rosa moschata został skrzyżowany przez Petera Lamberta z odmianą 'Mrs. Sharman-Crafwford' zaliczaną do grupy remontanek i w roku 1904 przedstawiono protoplastę mieszańców piżmowych - odmianę 'Trier'. Peter Lambert stworzył klasę róż zwaną lambertianami, dziś mało kto już o niej pamięta choć lambertiany są urocze. Pierwsze trzy z nich zresztą nie były wyhodowane przez Lamberta, prawa do nich zostały odkupione od pana Schmitta. Trzy Gracje Lamberta: 'Thalia', 'Euphrosyne' i 'Aglaïa' bardziej przypominały ramblery niż róże krzewiaste, ich potomkowie byli często już mniej czepni. Te pierwsze Lambertiany z Rosa multiflora, różami Noisett i poliantami w rodowodzie kwitły raz w sezonie ( nawet 'Euphrosyne' mająca niby więcej chińskich genów odpowiedzialnych za ciągle kwitnienie ) , dopiero krzyżówki z różami powtarzającymi kwitnienie dały zadowalający Lamberta efekt. Powstały róże odporne na choroby grzybowe, dość twarde żeby pozbierać się po środkowoeuropejskiej zimie, kwitnące wielokrotnie. Znaczy witajcie "piżmaki"! Jednak prawdziwy "wielki skok" w hodowli miał miejsce kiedy za pracę nad mieszańcami piżmowymi Lamberta zabrał się pastor Joseph Pemberton, działający wraz z siostrą Florence oraz pomocnikiem i wspólnikiem Jack'iem Bentallem. Mieszańce Pembertona a później i Bentalla powstały przy udziale mieszańców herbatnich, do dziś te krzyżówki powstałe w pierwszych trzech dekadach XX wieku uchodzą za najlepsze w swojej grupie róż. Powstał prawdziwy cud różanstwa - olbrzymia większość róż tej grupy kwitnie wielokrotnie, przy czym to późniejsze kwitnienia są z tych powalających, są na ogół krzewy hardcorowe choć u nas lepiej niektóre odmiany okrywać na zimę. Mieszańce piżmowe w drugiej połowie XX wieku nie cieszyły się wielkim zainteresowaniem ogrodników, większość różanego towarzystwa wolała sadzić floribundy i przede wszystkim mieszańce herbatnie. Na szczęście wzięło i minęło i gdzieś tak w latach siedemdziesiątych zeszłego wieku w Belgii znalazł się taki który powrócił do prac nad mieszańcami piżmowymi, Lens się nazywa. Dziś piżmaki są poszukiwane bo pasują do naturalistycznych ogrodów, myślę że najlepsze chwile jeszcze przed nimi.
Trochę znów przystopuje z pisaniem o różach, Ciotka Elka przeczytała moje wypociny i stwierdziła że jestem jak ta ciotka Makowiecka i normalny człowiek nie zdzierży w za dużej dawce tych wszystkich koligacji. Znaczy dręczenie różami po raz kolejny zostaje wstrzymane.
Powalający wpis. Róże mnie nie lubią, ja ich też. Próbowałam, nic z tego nie wyszło, rozstania nie były bolesne. Tak mam. Storczyków też nie lubię. A, i róże i storczyki w formie kwiecia ciętego jak najbardziej. Wiedzę podziwiam.
OdpowiedzUsuńCiotka Elka określiła wpis mianem rozwalającego.:-/ Co do tych różanych rozstan to może ich powodem było to że zaprosiłaś nie te róże. Wiele osób się zraża do sadzenia róż bo pierwszy kontakt miało z różami niewłaściwymi. Kwiatki się podziwia a o krzewie jako o takiej zwyczajnej roślinie ogrodowej mniej się myśli. Potem jest rozczarowanie i człowiek ma róż dość w ogóle ( znam takich co to ich już nawet w wazonie widzieć nie chcą ).:-)
UsuńMnie bardzo interesuje historia pod kątem kulinarnym, jak człowiek odkrył, że jedno warzywko jak się ugotuje to jest smaczne a inne trzeba obsmażyć, dodać coś tam i wtedy jest smaczne, albo oprażyć. Widzę, że historia kwiatów też jest niezwykła.
OdpowiedzUsuńPrawie wszystko na tym świecie szło metodą prób i błędów, tzw. przebłysk geniuszu czy to kulinarnego czy ogrodowego zdarza się rzadko ( ale długo pozostaje w pamięci wdzięcznych potomnych ).:-)
Usuń