Karnawał trwa w najlepsze, zima śnieżna za oknem, w kalendarzu początek lutego a ja zamiast cieszyć się zimowym spokojem ogrodowym ( wszak wszelkie owadzie i gryzoniowe upierdliwce powinny spać snem głębokim jak myśli przewodniczącego Mao, mrozów poniżej - 20 w Odzi nie oczekujemy a smog to mamy zarówno zimą jak i latem więc wsio ryba ) niecierpliwie wypatruję pierwszych oznak wiosny. Nasłuchuję czy kosy nie zaczynają swoich pituleń, dzwońcowe podfruwania obserwuję, narażając szlachetne zdrowie węszę czy w mroźnym zapachu zimy nie pojawiają się jakieś przedwiosenne nuty, kocie wizyty ceremonialnie ze śpiewnymi miaukami odbywane odnotowuję - wszystkie zmysły w pełnej gotowości i ta część potrzebna do wyciągania wniosków też czujna a wiosna w tym najwcześniejszym wydaniu jakaś taka ślamazarna, ociężała, dowlec się nie może do Centralno - Polski. No może wymagam od niej zbyt wiele, tak wczesny luty nie ma prawa być przedwiosenny ale co z tego że rozumek to wie - pozostałe składowe jestestwa ryczą oburzone że śnieg, że mróz, że zima, że w ogóle dupanada i chleb ze śledziem posmarowany dżemem jagodowym. Nosi mnie strasznie w ogrodowe klimaty który to stan udziela się Mamelonowi uzbrojonemu w karty płatnicze i paypale ( skutek jest taki że Mamelon ma nową starą konewkę via Netherland, taką w typie Ewinych ulubionek ). Szukamy namiętnie w necie i po lamusach różnych dziwnych ogrodowych rzeczy których zakup ma sprawić wrażenie że wiosna tuż, tuż i zaraz zacznie się ogrodowanie.
Nie zawsze są to rzeczy do ogrodowania niezbędne, czasem są za to odjazdowe. Pamiętacie kulę w ogrodzie Mamy Muminka? Tak, tak, tę w której można
było obserwować cały świat łącznie z Tatusiem Muminków walczącym z
kryzysem wieku średniego poprzez wywiezienie całej rodziny na
zadupiastą wyspę. Otóż Mamelon weszła była swego czasu w posiadanie
takowej kuli, to ta z mojego logo ( jak się dobrze przyjrzeć to można
Mamelona i mnie zobaczyć pięknie odbite w zieloności ). Apetyt rośnie w miarę jedzenia no i kupowanie kuli jest jakąś tam namiastką prawdziwego ogrodowania, więc namiastkujemy dzielnie ( chęć zakupu kuli towarzyszy nam od dłuższego czasu, osładzając trudniejsze chwile - pewnie jeszcze nie raz o tym napiszę ). Oczywiście dostanie ładnych, najlepiej wiekowych rosenkugeln nie jest rzeczą prostą. Po pierwsze ładne ( znaczy takie które podobają się Mamelonowi albo podobają się mnie ) trafiają się rzadko i zazwyczaj mają cenę z tych zapierających dech w piersiach, po drugie w necie czyhają szklane dynie, szklane wyroby kabaczkopodobne i w ogóle dużo szklanego przeznaczonego do ozóbstwa ogrodów. Bezpieczniej jest dla kieszeni w te netowe odmęty pełne szkła nie zaglądać, więc ustaliłyśmy że kule będą ścigane w lamusach ( marne szanse , wygląda na to że zaoszczędzimy ). Prowiosenny zakupoholizm realizujemy też w marketowych działach z roślinami - cebulizm wiosenny kwitnie i to dosłownie. Cebulkowe w cenach ludzkich, więc można się trochę wiosną pocieszyć. Co prawda w podpędzonym wydaniu ale zawsze to cóś.
Powoli przekwitają różowe hiacynty, mój nie do końca udany styczniowy zakup ( coolorek nie taki ale roślinka wyprodukowała więcej niż jeden pęd kwiatowy ) więc rozejrzałam się za "uzupełnieniem". Szukałam śnieżyczek ale w lutym osiągnęłam ten sam wynik co w styczniu - śnieżyczek zero! Może to dlatego że ich cebulki są dość drogie ( szczerze pisząc nie wiem dlaczego ) a może dlatego że handlowi wykoncypowali sobie że śnieżyczki byłyby niepokupne? Nie sądzę żeby śnieżyczki było trudniej pędzić niż inne wiosenne rośliny cebulowe. No jaka by nie była przyczyna to śnieżyczek w handlu pędzonymi cebulaczkami ni ma. Muszę zapisać sobie w świętym zeszyciku tekścik do odczytania we wrześniu - śnieżyczki na pędzenie zimowe kupić ( i dopisać "niezapominajek" o wykopaniu paru kłączy konwalii w celu takiegoż podpędzenia ). Potem muszę jeszcze tylko nie zadziać tej świętości ( mam w tym wprawę ).
Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma, trochę to niesprawiedliwe bo akurat cebulaczki które teraz kupiłam są przeze mnie lubiane, nie ich wina że wpadłam w śnieżyczkową manię i wszystkie inne rośliny cebulowe mnie "nie zadowalniają". W lutym na "ołtarzyku" będą kwitły hiacynty o białych kwiatach, krokusy kwitnące w tym samym kolorze i ... nie mogłam sobie odmówić ... ciężko niebiewskie irysy żyłkowane ( na pewno nie odmiany 'Harmony' jak to stało na metce, zbyt ciemne kwiaty, wpadające w fiolet ). Co prawda irysowy kolorek to tak ni wpięć ni w dziewięć do tych bieli i kremów w których zamierzałam się poruszać ołtarzykując w lutym ale co tam - grunt że irys w domu zakwitnie. Przez moment miałam w sobie myśl straszliwą żeby dokupić do towarzystwa iryskom kwitnącego w okrutnie farbkowym kolorze pierwiosnka z palety pod tytułem "Primula mix" ale się powstrzymałam. Przyznam że pierwiosnki marketowe kolorystycznie mnie na ogół odrzucają. Kiedyś podobały mnie się właśnie te farbkowo kwitnące ale mi przeszło, teraz lubię te o takich zwyczajnych kremowych kwiatach. Jednak mimo wielokrotnie podejmowanych prób przyzwyczajenia ich do ogrodu małpy marketowe odmawiają współpracy bez względu na kolor w jakim kwitną. Nie to nie! Jak mnie najdzie na więcej niebiewskości to poszukam granatowo kwitnącej cynerarii, ona jest uczciwie jednoroczna ( lubię zapach jej kwiatów, jeden z wiosennych zapachów mojego dzieciństwa ).
Ze spraw wpółogrodowych zwiastujących nadejście wiosny odnotowałam odżycie jaśminu. Pod koniec listopada myślałam że już po nim, że po prostu "wzion i zdech" a tymczasem to chyba było takie przyczajenie się zimowe. Teraz niby umarły wypuszcza zielone pędy i bezczelnie zaczyna atakować moje inne nieliczne rośliny uprawiane w domu ( cóś hodowla kotów i uprawa roślin nie idą w parze ). Albo mumia wraca ( stąd te ataki na inne zielone ) albo jaśmin tak ma, znaczy ten zeschnioł to był jaśmin w fazie spoczynku i trzeba się przygotować mentalnie na to że jaśmin lekarski nie jest całorocznie ozdobny ( sądziłam że spoczynek oznacza w wypadku tej rośliny tylko to że ona nie rośnie a nie że zmienia się w mumię ). Koty szczęśliwie nie wykazały zainteresowania nowym zielonym i nie było wybuchów entuzjazmu skutkującego ostatecznym zejściem jaśminu. Pietruszką wkrawaną do żarcia też zresztą się nie entuzjazmują. Jak się nie da oddzielić od paszy zjadają, jak można uniknąć jej zechlania to nie chlają. Felicjan poczytuje sobie za punkt honoru wypluć tej natki posiekanej ile tylko się da ( że też on nie był dawniej tak wstrzemięźliwy w swoim stosunku do domowego zielonego ). A powinien zieloną pietruchę jeść, witamina C by mu dobrze zrobiła. Tak to muszę gada dodatkowo półsztucznie suplementować ( dostał preparat wspomagający - zbilansowane wapno z witaminami ), łaskawca zjada suplementa ale z grymasem obrzydzenia. Czasem mam go ochotę kopnąć w ten koci tyłek albo wykonać numer jak na pocztóweczce zamieszczonej poniżej, choruje bestia jak typowy facet - jak coś poważnego to się chowa a jak pierdoła to jest jęczenie i okazywanie "objawów chorobowych". Na szczęście według niego nieumiarkowany apetyt na mięcho jest objawem chorobowym, tak że wiem iż obecne chorowanie to jest chyba takie z tych lżejszych ( tfu, tfu, tfu!- żeby nie zapeszyć ).
No, toście mnie z Mamelonkiem zaciekawiły nowym nabytkiem, pokazywać mi go, raz, raz! Wiecie, że na "złomy" to ja pazerna jestem, choćby teoretycznie, przez ekran polizać ;-)
OdpowiedzUsuńZ kolekcją własną ostatnio trochę odpuściłam, z braku bezpiecznego miejsca do zimowania tychże (bym się łzami rzewnymi zalała, jakby mi zabytki doszczętnie zardzewiały, a już od toksycznych opadów wystarczająco dostało im się po ocynku).
Natomiast do wiosennych frustracji to mi się jakoś nie spieszy, wolę nie myśleć, jakich spustoszeń w ogrodzie narobiły mrozy po 25 stopni. Mimo stroiszu i kop śniegu, którymi dodatkowo obsypałam co wrażliwsze zielska. Im później nastąpi ta chwila prawdy, tym lepiej ;-)
Zejdą śnieg zrobi jej sesję, konewka w domu focona to nie jest to, a konewka na śniegu to jest smuta po całości. O strachach ogrodowych - u nas śnieg zalega i nie dopuszczam do się złych myśli, od zimy 2012 z zimowych strachów najbardziej boję się bezśnieżnego mrozu. Mróz ze śniegiem to jest ta lżejsza dolegliwość ( choć nie do końca jestem pewna czy kielichowce będą kwitły ).
Usuńtym cebulizmem zarażasz, ach zarażasz. Z tym, że ja nie taka wybredna jestem. Lubie kolorowy misz masz,a najlepiej jak jest czerwony:)
OdpowiedzUsuńBędzie ciężko z tym czerwonym. Takich prawdziwie ładnych tulipków nie widziałam, choć wiem że są takie fajne małe odmiany do pędzenia. Trochę lepiej z ognistymi barwami w pierwiosnkach mix, hiacynty jakoś tylko w trzech kolorach widziałam, w "średnio pastelowych" były odcieniach. Ale oczopląs wiosenny można w tym roku spoko uzyskać - pojawiły się szafirki i cebulice, jakieś śniedki, małe iryski i sporo odmian narcyzów. Jak dodać do tego pierwiosnki mix to są już wszystkie "kolory tęczy'. Da się wybrać.:-)
Usuńja w tym roku też kombinuję, bardzo łądnie wzeszła mi w ub roku szałwia i rozmaryn, więć zamierzam posiać więcej ziół, miedzy innymi melisę. Robię "ogródek ziołowy". Masz jakieś ziółka oprócz kociarstwa, bo to też niezle ziółka są?:)))
UsuńSzałwia lekarska, lawenda, oregano samosiejne, trochę mięty w miejscu gdzie może się rozłazić, no i czosnek. Całe moje zielarstwo - raczej do oglądania niż do spożywania.;-)
UsuńWłaśnie ziółko centralne otrzymało zastrzyk, ja otrzymałam pazurem - będzie przynajmniej ze dwie godziny niełaski i łażenia na "sztywnych łapach" ( mimo przekupstwa przed i po zastrzyku zastosowanego w postaci ugotowanego kurzego cycka ).
A ja dziś, moi Państwo, w pracy byłam, bo musiałam mądrości studentom biedakom przekazywać, żeby mądrzejsze były. A rano o 7.45 jak z domu wyjeżdżałam, to wszędzie dookoła piękna, równa lodowa polewa zwana gołoledzią. Nóżki rozjechały mi się zaraz i ledwo dotarłam do garażu. Na szczęście dla mnie i podobnych osobników, 10 minut wcześniej przejechała główną ulicą solarko-piaskarka, ratująca nas wszystkich z opresji i dlatego mogłam wyjechać pod moją górkę. W Lublinie są na przemian górki i dołki, więc wyobraźcie sobie, jak jest, gdy pada marznąca mżawka lub śnieżek. Natychmiastowy kataklizm i paraliż drogowy. Na chodnikach było gorzej, bo widziałam ludzi idących na 8.00 do kościoła. U nas jest ciągle dużo śniegu, w stosunku do którego mam mieszane uczucia: nienawidzę go jako kierowca i błogosławię jako ogrodnik-amator, bo jednak jest dobrą warstwą izolacyjną. W tym roku była u nas zima inna, niż w latach ubiegłych: mroźna (-25 st C przez kilka dni)i z dużą ilością śniegu, z gołoledzią (4 dni). Zobaczymy, jak przezimują rośliny pod tą pierzynką. Nie mogę doczekać się wiosny, zaczęłam więc też kupowanie cebul i nasion. Planuję nowe nasadzenia i kombinuję, gdzie by tu zmieścić nowe rośliny. To trudne. Pozdrawiam wszystkich wyczekujących wiosny.
OdpowiedzUsuńU mnie dziś były jakieś cyrki z ciśnieniem, po południu musiałam powieki zapałkami podpierać. Jest ślisko i ogólnie wszawo, tak bym to określiła. Tak szczerze pisząc to wolałabym żeby trochę świeżego śniegu dopadało ( szczęśliwie mżawek u nas nie było ), ta szarawa breja za oknem jest dołująca, nie muszę żadnych info o smogu czytać żeby się porządnie dobić.:-/
UsuńSkąd Ty masz te obrazeczki? Strzyżenie kota cudowne. Cebulkowe wiosenne... ach kiedy?
OdpowiedzUsuńObrazeczków szukam namiętnie gdzie się da, głównie starych pocztówek we free obrocie. Felicjan nie zgodziłby się z Twoją oceną tego obrazka, dobry obrazek według niego to taki na którym koty obgryzają uszy pańci. No ewentualnie ciumciolą te uszy.;-) Na prawdziwe wiosenne cebulkowe to przyjdzie poczekać jeszcze z miesiąc z haczykiem.:-/
OdpowiedzUsuńPosadziłam tulipany jesienią i ciekawi mnie czy i ile wzejdzie. Piękne obrazeczki. Też czekam na wiosnę :) Pozdrowienia ślę.
OdpowiedzUsuńNo niby prawdziwe mrozy ale śnieg dość grubą warstwą leży, nie powinny cebulowe wymarzać w takich warunkach. Bądź dobrej myśli.:-)
OdpowiedzUsuń