Pogoda w tym tygodniu była już wiosenna, jedno gradobicie z prawdziwą burzą a potem słoneczko. Znaczy czuję się pogodowo usatysfakcjonowana. Ptocy nam się osiedlają i chyba z tym cięciem konarków nie będzie radykalnie z tzw. powodów niezależnych, niektórzy drzewni zostaną zostawieni w spokoju bo przesunięcie terminu rozłożyło moje gryplany. Czułam że tak będzie, ja tu mam gryplany a real siurprajz wyszykował. Nic to, powojuję z krzaczorami czyli zrobię coś co mogę zrobić sama. Mamelon chora i to nie jest lekka boleść więc uważam z całych sił żeby i mnie nie trafiło. Nie dowierzam że to już prawdziwa wiosenna aura, dawkuję sobie pracę w ogrodzie. Wiośniany zapał wykorzystuję przy porządkach domowych. Rozsądnie wykorzystuję, za to prawdziwy szał porządkowy ogarnął Ciotkę Elkę, normalnie strach się bać - firany fruwają, pralka wiruje, Ciotka cała w pianie daje wykłady Małgoś - Sąsiadce o wyższości jednych ściereczek "do okien" nad innymi. Umyłam upieprzone zimowym brudem miejskim okna, dokładnie to połowę posiadanych w mieszkaniu okienek i padłam jak kawka, Ciotka w międzyczasie tańcowała z drabiną malarską, uskuteczniała jakieś prania tapicerek czy cóś, wywalała rzeczy z szuflad, gotowała obiad, piekła niedzielne ciasto przygotowała się do prasowania. Qrna, pełnoobjawowe ADHD!
Starannie zamknęłam drzwi i przyczaiłam się w nadziei przeczekania tej ciotczynej nadaktywności sprzątalniczo - wytwórczej, która jeszcze o zgrozo może zagrozić mojemu odpoczynkowi ( Ciotka może zawsze potrzebować kogoś do przeciągania bielizny czy powieszenia firan ). Czułam się jak ten świstak Phil którego wyciągają drugiego lutego z norki żeby pogodę przepowiedział, bezczelnie wyciągają nawet jak się świstakowi wyjść nie chce bo on by sobie poleniuszył. Po tych okiennych przejściach poleniuszyłabym a tu Ciotka Elka na odkurzaczu lata jak zmechanizowana wiedźma i kłuje w oczy tymi działaniami oczyszczającymi. Coś jakby wyrzut sumienia się we mnie lęgnie że mnie się dalej pracować nad porządkiem nie chce. Szczęśliwie nie mnie jednej - Włodzimierz uciekł z domu pod pretekstem montowania anteny a Małgoś - Sąsiadka przypomniała sobie o nieodbytej wizycie o wnuczki a sąsiadka Gienia oświadczyła że "czuje zawirowania w głowie" ( rozważam czy też nie powinnam "mieć zawirowań" tak na wszelki wypadek ) - czuję że wszyscy by poleniuchowali a Ciotka Elka szaleje jak ten cholerny szkolny prymus któremu reszta klasy ma ochotę spuścić manto.
Wiosna instant wyzwoliła w Ciotce Elce Wielkiego Czyściciela - porządki instant mam nad głową, jeszcze końca nie dobiegły. Przez moment dziś po południu zaświtało mi czy nie uzbroić Ciotki Elki w grabie i nie napuścić jej na podwórkowe liście pod jarząbkiem i brzózkami . Jednak w porę sobie przypomniałam że Ciotka to Conan Niszczyciel i lepiej jej energii nie kierować na zielone. No i tak nam prawie zeszła połowa pierwszego marcowego weekendu, trochę na porządkach, trochę na ukrywaniu się.
Moj neurolog (od bólu kręgosłupa)słysząc moje stęki i narzekania, dał mi cenną radę za 100 zł. Podzielę się nią z Tobą całkiem za darmo. Na pytanie co robić, jak żyć? Powiedział z poważną miną: dużo odpoczywać.
OdpowiedzUsuńWięc już się nie wyrywam, bo po co mi potem tydzień stękać. Masz rację z tym ukrywaniem się:))))
Za sto zeta rada jest cenna, zastosuję się do wytycznych medycznych i rozpocznę zaleganie lecznicze. Ciotka Elka dziś padnięta, he, he - ani rączką, ani nóżką!;-)
UsuńTaka Ciotka Elka to może człowiekowi ciśnienie podnieść. Ja na razie odwracam wzrok od zimowych okien, bo czasu brak, oj brak. Usprawiedliwiam się, że jeszcze chłody zapowiadają, więc nie ma się co śpieszyć ;)
OdpowiedzUsuńA może byś Ciotkę na godziny udostępniała, żeby budżet podratować? Skoro ona taka niewyżyta.
Mnie podniosło ciśnienie z adrenaliną ( w końcu stres był, ukrywaj się przemyślnie ). Ciotka Elka dziś stęka, no cóż - kara musi być!;-) Rozumiem kwestie porządków ( sama umyłam kocie klepisko jak ostatnio nazywam moją podłogę w sypialni ) ale ten szał porządkowy mnie przeraził. Jeszcze trochę a tynki by nam Ciotka z okazji nadchodzącej wiosny stłukła i nowe położyła!:-)
UsuńFajnie musi być w tej Twojej kamienicy. Tak familijnie i swojsko :)
OdpowiedzUsuńCzasem bywa męcząco, jak w każdej familii, he, he. No ale fakt, jest nas niedużo ( to raczej kamieniczka a nie kamienica ) w związku ze związkiem żyjemy trochę inaczej niż ludzie w większych skupiskach. Bardziej po sąsiedzku, że się tak wypiszę.
UsuńO, cholerka! Przypomniałaś mi o porządkach wiosennych...
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się, tak całkiem wiosennie to jeszcze nie jest!:-)
Usuń