Strony

środa, 31 maja 2017

Czas irysów bródkowych

Mimo nie najlepszej pogody na początku miesiąca  tegoroczny maj uznaję za dość dobry dla irysów bródkowych. Z powodu aury cierpiały głównie najniższe kategorie - irysy MDB i SDB. Kategorie IB, BB i TB wyszły w zasadzie bez szwanku z zarządzonego  przez Wielkiego Ogrodowego przymrażania w kwietniu i maju. W ostatnich dniach co prawda Najwyższa Zwierzchność funduje kwiatom opady typu oberwanie chmury ale generalnie nie jest źle. Pamiętam gorsze irysowe sezony!




 

Oczywiście kwitnienia  kategorii się nakładają, na rabacie ostatnie kwiaty późnych irysów SDB, całkiem sporo kwitnących irysów  IB, no i oczywiście irysy TB. Te ostatnie kwitną "nie po kolei", znaczy odmiany wczesne i te z środka sezonu kwitną jednocześnie. Czasem tak się zdarza, nie tylko wysokim irysom bródkowym.




Jasne że największym zainteresowaniem z mojej strony cieszą się odmiany kwitnące u mnie po raz pierwszy. Oglądam, wącham, z trudem powstrzymuję się od rozkręcania paluchami pąków. Wiadomo, nówka zawsze kręci. Jednak cieszę się też gdy po paru latach takich sobie kwitnień porządnie zawitają irysy moje starsze irysy. Niektóre z nich oglądam "na nowo" i dostrzegam w nich różne szczególiki cymesiki, które kiedyś uchodziły mojej uwadze.





Niech kwitnienie trwa jak najdłużej i moc niech będzie z irysami i ze mną. Na sobotę szykuję sobie przedłużone świętowanie z okazji Dnia Dziecka - pielonko na Suchej - Żwirowej. I niech mnie tylko kto spróbuje od ogroda oderwać! Zagryzę bez litości. Nie ma że nie ma - ten weekend jest mój a koty zajmują się pielęgnacją futer, kształtowaniem dobrego charakteru i swoimi kocimi sprawami. Rodzina zajmuje się wypoczynkiem, przyjacielstwo organizowaniem szkółkingu, sąsiedztwo rehabilitacją a ja ogrodowaniem!





'Florentine Silk' - irys TB z najwyższej półki

Strasznie mocno kiedyś mi się chciejstwo na tę odmianę irysa bródkowego zrobiło. Dopaść, posadzić i podziwiać. Niestety odmiana cóś nie zagustowała w Alcatrazie a może to  on nie zapalał do niej miłością i dopiero wywalenie kłącza na podwórkową rabatę spowodowało że 'Florentine Silk' wreszcie zakwitła. Wreszcie bo i na podwórku jeden sezon pauzowała ( najprawdopodobniej kłącze dochodziło do siebie po tzw. stosunkach z Alcatrazem ). W międzyczasie poznałam troszki nowych odmian, które mnie zauroczyły  i gdy dawniej wymarzona odmiana zakwitła serce szybciej mi nie zabiło. No niby utytułowana gwiazda i w ogóle lepsza lepszość, wyższa półka i king size ale szału nie ma. Szczerze pisząc nie do końca wiem dlaczego - niby wszystko "po irysowemu" jest OK ( choć dla mnie nie tak  do końca ) ale nie zaiskrzyło między nami. Być może robię się wredna jak Alcatraz na zasadzie jaki ogród taki ogrodnik. Ech, a miało być tak pięknie, miało być olśnienie i pad na kolana przed superodmianą.  Jest kiwanie głową z uznaniem dla wszelkich szczegółów typu - bródka - obwódka ale całość jakoś do mnie nie przemawia. Nie ten czas, nie ten irys, nie ta miłość. Dobra, koniec narzekania - metryczka będzie zapodana. 'Florentine Silk' została zarejestrowana przez Keitha Keppela w 2004 roku a rok  później wprowadzono ją do handlu za pośrednictwem szkółki hybrydyzera. Dość wysoka odmiana, dorasta do 102 cm, zakwita w środku sezonu i kwitnie do jego końca. Jest wynikiem krzyżowania  siostrzanej siewki odmiany 'Crystal Gazer' i 'Poem Of Ecstasy'. Obwieszona medalami jak radziecki generał - Honorable Mention 2007, Franklin Cook Cup 2007, Award of Merit 2009, Wister Medal 2011, American Dykes Medal 2012. No i proszę, ona taka piękna ta odmiana  i utytułowana  a ja nic!



wtorek, 30 maja 2017

Codziennik - upalny koniec maja



Maj się kończy upałami, jakby Wielki Ogrodowy chciał temperaturę średnią miesiąca uczynić bardziej wiosenną  ( i tak  nie zapomnę zwierzchności tegorocznych majowych przymrozków ). No ale upalny koniec maja  to żadna anomalia, jest zatem zupełnie inaczej niż podczas marcowo - początkokwietniowych bardzo ciepłych dni.

Sobotni poranny obchód Suchej  - Żwirowej z kubkiem kawy zaskutkował  pochlaniem mojego obłego cielska przez kumary, do Alcatrazu bardziej wilgotnego niż najsuchsza z rabat przezornie nie wchodziłam. Po przerwie ( dłuuugiej ) mój ogród, który w całości i tak wyglądał prawie zawsze  jak porządnie nieprowadzony odłóg, teraz wygląda jak ta selva - wszystko bujnęło w  górę podczas kiedy ja zajmowałam się  "sprawą pokoju światowego i dobra ludzkości". Dziesięć dni temu Alcatraz był jeszcze  taki trochę młodo wiosenny a tu już pełna bujność dojrzałej wiosny - szaleństwo kwitnących lilaków i japońskich kalin, czas kielichowców ( wreszcie ich liście porządnie pachną ), hosty w najpiękniejszej fazie rozwoju, kwiaty pierwszych majowych  róż i oczywiście irysy, irysy i jeszcze raz irysy! Roboty w ogrodzie mnóstwo, nie wiadomo za co brać się  "najsampierw". Skosić resztki Tyrawnika dla kociej i swojej wygody, szybka akcja pieląca a Suchej  - Żwirowej, czy kontynuowanie urządzania byłego Landryna? Żeby było jasne to w tle było pranie i gotowanie ( zebrałam się w sobie i przed weekendem umyłam część podłóg w domu, zebranie się było bardzo, bardzo ciężkie i tylko groźba przyklejenia się do tego co Felicjan wywalił ze swojej miski zmusiła mnie do  heroicznego wyczynu ).  W  sumie po południu rozpoczęłam wypoczynek czyny - lekkie pielonko ( bardzo lekkie  )  a potem zaleganie odganiające  ( koty żądały pieszczot nieustannych ) na nieskoszonym trawsku. Niedziela była latająca a poniedziałek  po prostu straszliwie upchany pozaogrodową robotą, więc nie mam  żadnych wyrzutów sumienia z powodu sobotniego braku tyrki na rabatach. Teraz powinnam mieć troszkę więcej luzu ( tfu, tfu, tfu! - żeby nie zapeszyć ) i będę mogła poświęcić więcej czasu  ogrodowi.




A ogrodu się należy, oj należy! Deszczu u nas lał, taki tropikalny, zamieniający się błyskawicznie w parę i powodujący że człowiek czuje się jak w saunie. Szklarniowe warunki panujące przez weekend i pierwszy dzień tygodnia spotęgowały jeszcze bujność selvy ( teraz to selva po porze deszczowej ) i będę musiała chyba   zmusić się do pokochania łanów  podagrycznika bo nijak gadu jednemu nie dam sama rady. Ciężko mi to przyjdzie bo to ścierwo ogrodowe jakich mało, stawiam go na równi z żubrówką, ekspansywną trawą która pachnie co prawda przepięknie ( zwłaszcza po deszczu )  ale zarasta stanowisko  w tempie ekspresowym i jeszcze kombinuje jak tu się rozsiać. W domu ostatnie tegoroczne poeticusy siedzą w wazonie z orlikami, następnymi lokatorami moich wazonów będą kwiaty  podagrycznika, he, he!

piątek, 26 maja 2017

Kocimatka - dzień prawie świąteczny


No i  nastał nam dzień niemal świąteczny - mamy święto pańci, tfu! - mamusi, he, he. Koty o niczym nie wiedzą, choć podejrzewam że udają bo zawsze są świetnie poinformowane. Z okazji święta dostały rybkę ( podano na friszym lufcie, w związku z czym jeże też się załapały - bezczelność  dziczyzny nie zna granic ) a ja mogłam trochę odzipnąć po naprawdę ciężkim dla mnie tygodniu. Niby parę godzin w ogrodzie ale akumulatory naładowałam. Odpoczynek był tak czynny że pleców nie czuję, nie ma to jak pokłady masochizmu w sobie  uwolnić.  Uszykowałam centralny bukiet świąteczny z zapachów, taki tradycyjny i zachowawczy ( he, he, he, stołowy ). Ostatni tulipanowi Mohikanie, poeticusy, lilaki, konwalie i lewkonie. Pachnie aż  w nosie kręci a ja się pławię w  kwiatowych woniach, starając się nie zauważać nieumytej podłogi ze śladami kocich  łapek, które się na niej pojawiły  po przedwczorajszych opadach. A co tam, nie będę się w dniu świątecznym głupią podłogą przejmować, lepiej na byłym  Tyrawniku razem z kotami zalec choć na troszkę ( tylko troszkę bo święto niby ale zrobić co mam do zrobienia mus i nie ma zmiłuj  a chmurska deszczowe już widoczne ). W Alcatrazie przemiło, słoneczko, zapachy ( dołączyły azaliowe smrodki ), ćwierkolące ptaszki i  bzyczące i fruwające dla kociej radości ( zdaniem kotów ) owady. No i przede wszystkim rosną sobie chwastki, te lubiane i te mniej lubiane. Te lubiane jak przetacznik ożankowy czy "siejny" bodziszek żałobny są cool, gorzej z takim podagrycznikiem którego nijak polubić nie mogę. Jutro poobchodzę sobie jeszcze święto kocimatki, planuję mieć troszkę więcej wolnego czasu ( tfu, tfu, tfu! - żeby nie zapeszyć ).



czwartek, 25 maja 2017

'Irish Darling' - irys IB australijska wersja Irlandii

Irlandzkie Kochanie, hym... ciut inaczej sobie wyobrażałabym sobie irysa o tej nazwie, Wicie rozumicie, niebieskość  i  niemal czerń, cóś jak te irlandzkie oczy w czarnej oprawie. A może coś rudego, celtycko lisiego. No nie wiem która z tych wersji Kochaneczka po irlandzku by do mnie przemówiła tak bym uznała że nazwa odmiany jest adekwatna do  moich wyobrażeń o Kochaneczkach z Zielonej Wyspy. Na pewno jednak nie byłoby to nic co choć trochę przypomina odmianę  Barrego , nazwaną przez niego  'Irish Darling'. Irlandzkie Kochanie kwitnie  w tym przedziwnym odcieniu różu przy którym zawsze zadaję sobie pytano - czy to jest róż czy to już wrzosowy coolorek?  Hybrydyzer określił tę  barwę  jako "smoky rose". Irysa "robi" nie tylko  kolor, oko się zawiesza na plamie pod bródką i na samej bródce, mandarynkowo - brązowo - lawendowej. Trzeba przyznać  że kolory wysmakowane i kwiat wcale niebanalny. Tajemnicą Barrego zostanie pochodzenie nazwy odmiany, osobiście podejrzewam zauroczenie cygańską królową rodem z Irlandii, he, he, he. Dobra, dość gdybania czas na metryczkę. Odmianę zarejestrował w roku 2006 Barry Blyth, do handlu została wprowadzona przez szkółkę  Tempo Two w sezonie  2006/2007. 'Irish Darling' dorasta do 51 cm wysokości, dość szybko się rozrasta. Zakwita dość wcześnie, choć nie jest baaardzo wczesną odmianą. W optymalnych warunkach ( w naszym klimacie o optymalnych warunkach możemy sobie marzenia snuć ) potrafi kwitnąć ponownie jesienią.  Odmiana jest z tych powstałych dzięki owadom - rośliną mateczną jest irys SDB 'Whydidi', natomiast "tatuś" jest nieznany.


środa, 24 maja 2017

'Party Boy' - irys IB imprezowy

Są przyjęcia i przyjątka, party oficjalne i te mniej oficjalne. Zaprawdę powiadam Wam ( a właściwie to piszę ) że 'Party Boy' to nie jest  boy z party typu  imieniny Ciotki Niny, żaden z niego  dobrze ułożony kawaler zabawiający rodzinkę i cooleżnki ciotki przy imieninowym stole z flaszeczką na onym stole w roli głównej.  Nie jest to też  boy rodem z disco party, żadnych neonowych zestawień typu kochane lata  siedemdziesiąte i kokainowych odlotów. Na sex party nie ma co takiego chłodnego eleganta zapraszać, piękny ale diabolicznego uroku i sex appealu za grosz.  No i na pewno nie jest to  Party Boy rodem z Jackass. Po mojemu to jest imprezowicz z garden party, takiego w brytyjskim stylu ( wicie rozumicie - kanapki z ogórkiem i herbata, z lekka kulejąca Her Majesty The Queen  Elizabeth II, klasyczne skrzypcowo - wiolonczelowo - obojowe pitulenia w tle i rozkoszne widoczki angielsko ogrodowe wokół, najlepiej takie z hen, hen,  zielonymi  wzgórzami i owieczkami na nich  się pasającymi  ). To jest chłopaczek z takiego przyjątka, pięknie wystrojony, normalnie Savile Rov w natarciu, styl, wdzięk i szyk! Idealny balans pomiędzy chłodem wnętrza kopułki a ciepłymi tonami dolnych płatków. Śnieżna biel płatków kopuły przełamana kremową  ( he, he, Devonshire cream ) infuzją i barwa dobrze zaparzonej, indyjskiej herbaty na płatkach dolnych. No i do tego wszystkiego ryża bródka! Tak, tak, bardzo brytyjski ten australijski 'Party Boy'. Teraz metryczka - odmianę zarejestrował Barry Blyth w roku 2012, w sezonie 2012/2012 została wprowadzona do handlu przez szkółkę Tempo Two.  Zakwita pod koniec środka sezonu irysów IB. Rodowód 'Party Boy'   prawdziwie arystokratyczny - siewka oznaczona #R2-2: ('Olives and Umber' x 'Cat's Eye') X siewka oznaczona #R60-X,  siostrzana siewka 'Head Over Heels'.



Sezon irysów IB 2017

Coś się kończy i coś zaczyna. jeszcze nie pożegnałam na dobre irysów SDB a  już rozwijają się kwiaty odmian kategorii IB. Trochę nówek, trochę staroci i sporo złośliwie niekwitnących  po zeszłorocznym przesadzaniu wrednot . Po raz pierwszy zakwitły mi australijskie irysy sprowadzone w zeszłym roku, złośliwie za to nie kwitnie jeden z najładniejszych IB Blyth'a 'Jo Bangles' "przyjechany"  po pierwszej ściepce australijskiej. Żebyż on był jak ten 'Palaver' co roku niezawodnie kwitnący, ale nie -  wrednie nie kwitnie od trzech lat a na domiar złego  rozrasta się w tempie najwolniejszego pomrowa w całej populacji pomrowów. A taki ładny i cacany niby ten 'Jo Bangles'. Ech, te wyczekiwane przeze mnie odmiany zawsze paskudny charakter mają! Na szczęście zawsze znajdzie się jakiś irysowy pocieszyciel, w tym roku niebieskie IBiaki dają czadu i jakoś mniej mi przez to żal niezaistniałych kwitnień wybitnie kapryśnych  ( przynajmniej u mnie grymaszących ) odmian. W tym roku nie sprowadziłam do Alcatrazu żadnego  nowego irysa z tej kategorii, chcę  rozmnożyć to co rośnie i zrobić spore kępy, takie żeby było na czym oko zawiesić. Odpowiednie dla moich potrzeb irysowe kępiszony powinnam mieć za jakieś dwa lata - wtedy mam nadzieję osiągnąć IBiastą nirwanę, he, he.




Oczywiście snuję gryplany nasadzeniowe - nie tylko która odmiana gdzie będzie rosła. Zastanawiam się  też która odmiana będzie miała prawo do większego stanowiska, są takie irysy IB które widziałabym w roli roślin "prowadzących" ( np. 'Star In The Night' czy 'Sailor' ). A może nie powinnam robić takich wyróżnień dla ulubionych odmian? Może lepiej żeby stanowiska odmian irysów IB były mniej więcej jednakowe? No cóż, kwestia do przemyślenia, czas mam do lipca. A na razie podziwiam sobie IBiaste kwitnienia!



wtorek, 23 maja 2017

'Calineczka' - iris SDB typu "hicior na rabacie"

O tym  irysie SDB mogę Wam tylko napisać  że jego kwiaty są ujmujące. Tylko tyle i aż tyle bo on dopiero "w rejestracji". W tym roku w plebiscycie kamienicznym zajął bardzo wysokie miejsce, a dla mnie był hiciorem tego sezonu SDB. "Tatusiem" odmiany jest Robert Piątek i wydaje mi się że gdzieś w biuletynie wpadł mi w oko rodowód tej siewki. Pytanie tylko który biuletyn to był,  pogrzebię w irysowych szpargałkach po sezonie, kiedy będzie trochę więcej czasu na "ogrodowanie teoretyczne"  i uzupełnię wówczas ten wpis. Nazwałam kwiaty tej odmiany opalizującymi bo ich kolory wraz z wykwitaniem przepięknie i świetliście się rozwijają.  Na początku kwitnienia to leciutko lawendowa, poznaczona białawą luminatą barwa płatków, później stopniowo kolor rozbiela się zostawiając wspomnienie po delikatnym odcieniu lawendy jedynie pod bródką i lśniąc chłodną białawą poświatą na płatkach kopuły i płatkach dolnych. Kwiaty tej odmiany  starzeją się nie tylko z godnością - one starzeją się ślicznie! Wnętrze kopułki zwane przeze mnie majtami ( oficjalnie i po angielsku jakoś nie brzmi to tak  ładnie jak  swojskie majty ) jest w kolorze dobrze ukręconego kogla - mogla, cieplutkie i nadające kwiatu ( kwiatemu, he, he ) pewnego wyrafinowania kolorystycznego. No niby irys  o kwiatach "chłodnych" a w odbiorze wcale nie tak jednoznaczny. Jeśli  chodzi o bródkę to klękajcie narody - biała z pomarańczem. Przy takiej bródce człowiek natychmiast wie dlaczego te irysy noszą nazwę bródkowych. W tym roku czekam na partnera dla Calineczki, w lipcu przyjedzie 'Paź Królowej'. Jak będzie taki urodny jak 'Calineczka'  to zaprawdę powiadam Wam - opalizująco"niebiewsko" będzie na rabacie irysów SDB.