Pracuj, pracuj a garb ci sam wyrośnie. Znaczy jak ta pszczółka czy tam inna mrówka pracuję walcząc z ogrodem. Tak, walczę bo żeby jak to ujmuje Meg tyko korygować, muszę najpierw zawalczyć. Są chwasty i chwasty, tajemniczy ogród ostów, cud nasadzenia z "mimozy" ( nawłoć jest zieloną grozą ), łany trawki żubrówki, bujna zieleń atakującego inne rośliny podagrycznika zamiast wzbudzać we mnie zachwyt tylko doprowadza moje ogrodnicze jestestwo do białej gorączki. Nie chodzi o to że one "śmią" być w ogrodzie, chodzi o to że one są bezczelnie ekspansywne! I ja je właśnie walcząc koryguje ( hym, przyznaję się - moim marzeniem jest korekta nawłoci i żubróweczki do zera ). Z innych "chwastów" robię pełnoprawne nasadzenia ( na Suchej - Żwirowej krwawnik i ukwap dwupienny pozyskany z sypialni tramwajów czy przetacznik ożankowy na Podskarpku ). Z utęsknieniem czekam na debiut lnicy pospolitej. Oczywiście to co mnie się podobie nie jest tak ekspansywne jak ta zielona bezczelność, paskudnie zarastająca Alcatraz. Tym wrażym roślinnym potworom moje stanowcze nie ( choć kwitnące podagrycznik i nawłoć są urocze ). Jeśli chodzi o rośliny uznawane tylko przez część ogrodników za chwasty to w tym roku czeka mnie wielkie mnożenie moich bodziszków. Bodziszki wylezą z Alcatrazu na podwórko, znaczy w większej ilości wylezą. Nie znaczy że wywalę je z Alcatrazu, noł, noł, noł! Alcatraz tylko podzieli się bodziowym dobrem z podwórkiem. Po mojemu to bodzie niemal zawsze wyglądają dobrze i w przeciwieństwie do takich jałowców na przykład, pasują do mnóstwa roślin. Bodzie po całości!
Trochę się porobiło z różami, pędy niektórych odmian mocno porosły. Będę musiała zainwestować w więcej prętów "z żelastwa" niż sądziłam. Nie ma zmiłuj bo krzewy różane pokładają się po innych roślinach i niespecjalnie wyglądają. Wiem że pędy różane odpowiednio się przygina żeby miały więcej kwiatów ale u mnie robi się różany gąszcz i jeszcze trochę a róże "w poziomie" będą walczyły o światło. Po kwitnieniu muszę ostro potraktować sekatorem moje róże alba i niektóre galijki, czas na solidne odmłodzenie krzewów ( jeszcze nie ostatni dzwonek ale na pewno przedostatni ).
Przerwa w zaleganiach ogrodowych, fotki poniżej to z ostatniego naprawdę ciepłego dnia, w którym koty wylegiwały się na piknikowym obrusku. Obecnie zaleganie odbywa się na wewnętrznych parapetach, łóżkowych poduchach, zajętej najpierw podstępem a potem siłą ( chamstwo Felicjana jest wręcz nieuwierzalne ) desce do prasowania. Przychodzi do nas kolejny koci stołownik, który już zdążył zrobić się wybredny ( "widziałem wątróbkę" ) i nocą jeże odwiedzają moją podokienną różankę ( dochodzą mnie te ich "pijackie" odgłosy ). Oczywiście koci jeżofil szaleje razem z nimi więc zza okna słyszę dźwięki jak z nocnej dżungli. Dobrze że choć nietoperki są bezgłośne ( no tak ale ich ciche loty wzbudzają głośny koci aplauz ). Cóż, Alcatraz prowadzi bujne życie nocne, szumne i dźwięczne że się tak wypiszę. Za to w dzień z odgłosów "naturalnych" jeno ptocy i jak ładna pogoda to brzęczenie owadów, jakby ciszej jest. A może po prostu w wyciszonym nocą mieście głos przyrody przytłumiony miejskim, dziennym gwarem jest lepiej słyszany. Gdy tramwaje idą spać budzą się stworzenia tajemnicze czyli "dzieci nocy". Tak nawiasem pisząc czy jeż może się kojarzyć wampirycznie?
A w ogóle to obchodzimy urodziny Cio Mary. Prezenta naszykowane ( dopieszczamy dziecko małoletnie szczęśliwie ciągle obecne w jestestwie Cio Mary ), żarło również, teraz jeszcze koty tylko wierszyk okolicznościowy powinny wyklepać, znaczy wymiauczeć . W związku ze świętem Cio Mary i robieniem tortu postanowiłam odpuścić sobie mycie podłóg, wystarczy że Pan Andrzejek bohatersko skosił trawsko na podwórku co wg. mnie załatwia moje problemy z podłożem wszelkim. Podłogi poczekają, znam lepsze sposoby spędzenia czasu niż szorowanie upieprzonych przez koty podłóg. Będę dalej jak ta pszczółka, znaczy lenić się będę. W końcu truteń też pszczółka!
To ja się dołożę do pszczółkizmu, ale z innej beczki, ponieważ w tym właśnie szczęśliwym tygodniu nabyłam nawet o tym nie wiedząc - pożytek pszczeli zwany amorfą lub indygowcem krzewiastym (drzewiastym). Byłam ze ślubnym w centrum ogrodniczym w Końskowoli i nagle wzrok mój padł na karteczkę przyczepioną do jakiegoś rozgałęzionego kijaszka zakończonego wiechą listków podobnych do akacji. Stało na karteczce jak byk - Moszenki. O Jezu, jak zaczęłam rączki składać i załamywać i prawie skakać, że proszę, oto wreszcie moszenki zdybałam w rzeczywistości, a nie w jakimś wirtualnym sklepie i - Jacusiu - proszę Cię - bierzemy. Jacuś natychmiast zgodził się, taki jest ten Jacuś, wziął donicę z moszenkami i do kasy. Trochę mnie zaniepokoiły zupełnie nie-moszenkowe kwiaty ale co tam, myślę sobie, może to taka inna odmiana. Kwiatostan - kłos taki stojący w górę a nie na dół, trochę podobny do przetacznika siwego albo do niedorobionej budlei, kolor brązowo-fioletowy z pomarańczowymi warżkami, bardzo drobniutkie kwiatki w tym kłosie, ale ładnie pachną, dobra nasza. Jedziemy do domu, a ja pieję, że wreszcie mam moszenki. W domu dopadłam kompa i dalejże przeglądać informacje o moszenkach, a tu ani jednej takiej odmiany, która by odpowiadała wyglądem. Przypadkiem znalazłam zdjęcie amorfy, bo obie rośliny są z jednej rodziny Fabaceae (Bobowate), dlatego mają takie same listki złożone - jak akacja. No to wiemy już wszystko. Ale paradoksalnie cieszę się z tej pomyłki, bo indygowiec jest przepiękny i bardzo mi się podoba. Ma też bardziej uporządkowany kształt i w ogóle jakoś mi bardzo podpasował a poza tym od jakiegoś czasu zwracam uwagę na to, by sadzić żarcie dla pszczół.
OdpowiedzUsuńAmorfy krzewiastej Amorpha fruticosa nie posiadam ale uprawiam dzielnie amorfę szarą Amorpha canescens, która rośnie sobie już ładnych parę lat na Suchej Żwirowej. Amorfy są cool, moim zdaniem biją moszenki na łeb urodą kwitnienia i pokrojem. Dobrze że dopadłaś, amorfy wcale nie są takie popularne jak na to zasługują - toż to nie "tuja wiecznie zielona"!;-)
UsuńU mnie już kwitnie i pachnie indygowiec. Ładne ma kwiatki, kiedy się je obejrzy pod lupą. :-)
UsuńOj tam, oj tam, zaraz lupa. Kłosek sam w sobie jest urodny, nawet bez mikroskopa, he, he. :-) Po kfiotach irysów bródkowych kfioty mniej walące po ślepiach miłym odpoczynkiem dla zmysła!;-)
Usuń