Strony

wtorek, 20 czerwca 2017

Różanka - jak ugryźć temat

Ludzie od  dawien dawna tworzą ogrody z róż, traktując te rośliny jako wyjątkowe. Te wszystkie rozaria historyczne, miejsca pielgrzymek różankowych liczą sobie niekiedy ze dwieście lat z hakiem. Wiadomo róża w roli głównej, czasem bez statystów, sam miód  na serce kolekcjonera. Jak to różankowanie klasyczne się przekłada na nasadzenia różane we współczesnych ogrodach? Nijak. Popularność krzewów różanych w oczy nie kłuje specjalnie, do  popularności nasadzeń chujinkowo - tujkowych różom daleko. Po pierwsze - róża nie jest "całoroczna" ( znaczy są w roku miesiące gdzie  prezentuje tylko nagie paciory ), po drugie nie jest "bezobsługowa" ( tuje też nie są ale mit rośliny bezobsługowej z nimi związany  trwa ), po trzecie - "na różach trzeba się znać" ( a najlepiej nie znać się na niczym bo uzbzdurało się ludziskom że ignorancja  zwalnia ze wszystkiego, co zresztą może się skończyć zwolnieniem ludzisków z  życia w ogóle  ). No tak, uporczywe próby zamienienia ogrodów strefy umiarkowanej w tajgopodobną przestrzeń prędzej czy później skończą się smutno, prawda jest okrutna - zawsze przeżynamy z przyrodą ( tak, tak, i Ty zostaniesz kompostem albo  popiołkiem a Pustynia  Błędowska zarasta ). Może więc zacząć  tak sadzić bardziej zgodnie z tym co porasta sobie wokół. Taa, wiem,  wiele pospolitych roślin to archeofity ale nasza prapuszcza to też nie był wyłącznie bór. Liściastość w niej występowała nader obficie  a nie tajga po całości! Czas wrócić do roślin posiadających liście. No a róża krzew wdzięczny, kwiatami pięknymi kwitnący i jeszcze  zapach niekiedy otrzymujemy w bonusie. Warto zaryzykować i zapuścić sobie w ogrodzie.



I teraz mamy problema - jak ugryźć różankę? Klasyka w stylu róża i  bukszpany a może ogród bylinowy z różami tonącymi w morzu innych roślin? A jak się nam  łąka marzy i "naturalizm" daleko posunięty? Uff! Metody na zakładanie ogrodów są dwie - podoba nam się roślina i dostosowujemy do niej cały ogród ( rzecz kłopotliwa, często kosztowna i jeszcze częściej  kończąca się klęską estetyczną bo gusta człowieka się zmieniają a wieczny ogród instant to nie ogród tylko jego zarys - ogród  dojrzewa jak sery i wino ), wymyślamy sobie typ ogrodu jaki nam się marzy ( mierzmy siły na zamiary )  i dostosowujemy do tego ogrodowego  typu rośliny. Różanki niby ogrody specyficzne ale też dwiema metodami powstają, choć  częściej się zdarza że ta pierwsza czyli róże  wszelakie i wszystko do  nich dostosowane stoi u podstaw budowania ogrodu. No tak, ale to jest różanka w stanie "czystym" czyli  ogród kolekcjonerski, często nudny   niezrozumiały  dla ludzi  bez różanej pasji. Różanki o ile nie są ogrodami stricte kolekcjonerskimi nie powinny być moim zdaniem "czystymi" różankami. Towarzystwo bylin, roślin jednorocznych, pnączy, innych krzewów a nawet traw jest jak najbardziej pożądane. Musimy bowiem pamiętać że róże nawet jeżeli powtarzają kwitnienie mają w trakcie sezonu  bezkwietne dni a niekiedy nawet tygodnie a róże kwitnące raz kwitną długo i niezwykle spektakularnie ale później, aż do jesieni to tylko zieleń liści smętna jak u żaby.



A z jakimi roślinami róże  łączyć? Na pewno nie z rododendronami jak to się kiedyś  wydawało  Agatku, róże  mają inne wymagania glebowe niż azalie i rododendrony. Lubią też słoneczko i dobrze rosną w półcieniu ale w cienistych miejscach tak lubianych przez rodki, róże marnieją.  No a inne krzewy?  O ile zachowamy odpowiednią odległość a krzaczkowy sąsiad nie ma zbyt ekspansywnego systemu korzeniowego to jak najbardziej. Miłośnicy klasyki różanej i ogrodów w  stylu francuskim mogą wykorzystywać do woli bukszpany i cisy. Mniej ortodoksyjnie mogą docenić na ten przykład czerwonolistne berberysy. Sadząc róże w towarzystwie innych roślin pamiętajmy że nasz krzaczek może docelowo  być krzewiastym potworem. Na ogół nie dzieje się  to w ciągu roku czy dwóch ale po trzech latach zamiast roślinki o grzecznych pędach bujających w okolicy metra na rabacie obudzi się różany demon produkujący pędy ponad trzymetrowej wysokości. No i co wtedy z tymi naszymi cud nasadzeniami towarzyszącymi? Zatem zanim kupicie różę skuszeni widokiem jej kwiatów, starannie przeprowadźcie wywiad ze sprzedającym lub doczytajcie w knigach, prasie, necie jaka ta przez was  wybrana róża naprawdę będzie. Zwróćcie też uwagę do jakiej grupy róż należy - co innego posadzić  jakąś rugosę i  zapomnieć o trudach uprawy  a co innego  chuchać  na mieszańca herbatniego. Zakup świadomy oszczędzi wielu nieciekawych niespodziewanek w przyszłości.

Jak  już coś o waszej róży wiecie i dobraliście ( lub  nie )  jej  towarzystwo krzewiaste czas pomyśleć o bylinach. Angielska klasyka to wciskanie we wszelkie nasadzenia z różami w roli  głównej bodziszków łąkowych i bodziszków mieszańcowych ze sporym  udziałem genów łąkowego. Bodziszki przy różach się po prostu sprawdzają, przycięte po kwitnieniu czasem zakwitają ponownie. A jeżeli nawet nie kwitną to  ich koronkowe liście dobrze wyglądają  przy różanych krzewach. Świetnie też w pobliżu róż radzą sobie czyśćce, właściwie to wszelakie. Dobrze rośnie zarówno Stachys grandiflora "w odmianach" jak i czyściec wełnisty  ( kiedyś Stachys byzantina teraz  Stachys lanata ). Z mniej znanych czyśców można dodać różom do towarzystwa czyściec prosty Stachys recta albo Stachys  ( i tu mam zagwozdkę czy on officinalis czy monieri ) 'Hummelo'. Całkiem nieźle przy różach radzą sobie szałwie od Salvia nemorosa począwszy na Salvia verticillata  skończywszy oraz przywrotniki ( łączenie róż angielskich z bodziszkiem mieszańcowym i przywrotnikiem miękkim Alchemilla mollis widziałam w różance w Rosemoor ). Odpowiednim towarzystwem będą też powojniki, zarówno te bylinowe jak i płożaki vel wspinacze. Rośliny dwuletnie sadzone przy różach to najczęściej naparstnice Digitalis purpurea i firletki wieńcowe Lychnis coronaria. Czasem można spotkać nasadzenia z dzwonkami ogrodowymi Campanula medium. Rośliny jednoroczne to raczej kwestia eksperymentów, w tym wypadku sadzimy "na oko" i albo  nasadzenie się sprawdzi albo stworzymy paskudność. Jednak z czym byśmy tych róż nie sadzili to musimy pamiętać że róże w różance grają rolę główną, inne rośliny towarzyszą Jej Różaności a nie dominują w nasadzeniu. Inaczej różanka przestaje być różanką a staje się ogrodem z krzewami różanymi.





Tak po prawdzie to jakby prawie kolekcjonerską  różankę mam tylko pod oknami ( a i to już niedługo, ale o tym poniżej ), reszta nasadzeń z różami nie kwalifikuje się do bycia różanką. Owszem krzewów różanych jest całkiem sporo ale ne przytłaczają swym różaństwem innych roślin. Szczerze pisząc taki sposób sadzenia róż by nie dominowały w nasadzeniach  bardziej  mi pasi niż różanka z niewielkim udziałem bylin.  No nie ma zmiłuj, jestem byliniarą i prędzej czy  później nasadzenia z  innych niż byliny roślin uzupełniam ulubionym tworzywem ogrodowym. Duch prawdziwego  kolekcjonerstwa w przypadku róż nie opętał mnie tak jak przy irysach bródkowych, co moim zdaniem wychodzi ogrodowi na dobre. Zarośla różane  i  łany irysów bródkowych po całości to recepta na ogrodową nudę. Może nie jest tak tragicznie jak w wypadku chujinko - tujkizmu ale jest raczej  średnio miło dla oka poza porą kwitnienia  irysów i róż. Moje nasadzenia z róż na Suchej -  Żwirowej to jednak niewielka część zieleniny tonąca w morzu bylin i traw ( w wypadku tych ostatnich to takie mniejsze morze, cóś jak ten Bałtyk ). Wygląda to ciekawiej niż to co do tej pory rosło u mnie pod oknem więc postanowiłam nieco moją prawie kolekcjonerską różankę odróżankować. Nie, nie, niczego nie zamierzam wysadzać, nic z tych rzeczy. Po prostu pod oknem  oprócz róż, kretyńsko dosadzonych lilii  i lawendy ( jeszcze jedna "nieśmiertelna" towarzyszka róż ) i w sumie niewielkiej ilości bylin będą rosły  byliny w masie  i większej różnorodności . Różanka i tak zachowa swoje różaństwo bo to krzewy róż na tej rabacie dominują i z powodu braku miejsca za wielkiej ilości bylin nie wcisnę.

Oczywiście na dzień dobry dosadziłam irysy bródkowe ( do tych które już tam rosły, bo irysów nigdy za dużo, he, he, he ). No tak, ale tego się po mnie chyba można było spodziewać. Irysy kwitną razem tylko z różami majowymi, na szczęście, bo kwitnienie ozdobnych  bródek i róż "bardziej cywilizowanych" niż majówki to byłoby coś więcej niż dwa grzybki w barszcz. Królowa jest jedna,  nie znosi konkurencji a irysy bródkowe to nie są tzw. skromne  kwiatki. Mam całkiem spory zagonek jesiennych astrów czyli marcinków, wystarczy je tylko ładne grupami w kolejne miejsca przy krzewach posadzić tak by tworzyły tło dla jesiennego kwitnienia róż angielskich. Przydałoby się przemyśleć jeszcze trochę kwestię jakiejś miłej trawy, coś nie bardzo widzę ją  pod moim oknem. Do przemyślenia też różankowa klasyka - może się nawet skuszę i  pojadę bukszpanem w okolicach austinek żeby zimozieloność pod oknem sobie zapewnić ( a wtedy trawy dosadziłabym do majówek i  irysów rosnących nieco dalej od moich okien ). Szczęśliwie "niższe piętra" czyli to co rośnie przed różami mam za to od dawna ułożone - szałwia lekarska "w odmianach", szałwia okółkowa, czyśćce i bodzie ( he, he, he - tyż klasyka ), może  żurawki które bardziej mi paszą do czyśćców niż śliczny skądinąd  przywrotnik miękki. Żurawki rzecz jasna mało krzykliwe czyli zero hitów sezonu i gwiazd stoisk centrów ogrodniczych. Rzecz jasna goździki i rzecz jasna macierzanka. Ta ostatnia to chyba nasadzenie parterowe tuż przy  chodniku, zamiast trawska które  nieustannie trzeba kosić. Tak sobie ugryzę temat różanki w moim ogrodzie, jak wyjdzie zobaczymy. To moje ogrodowanie to seria prób, Wam wypisuję jak się tu  klasycznie różankuje ale u siebie w ogrodzie przeprowadzam nieustające eksperymenty. Nuda ne grozi!



8 komentarzy:

  1. Różanka :) Jak spodobała mi się ta nazwa! Nie znałam jej :) Mam różankę koło tarasu, od południa. Oj, walczyłam o nią od paru lat... W zeszłym roku w końcu nawiozłam taczkę kupy (nawozu) królika, podlałam gnojóweczką, oj, jak mi teraz wszystko rośnie :) A róża pnąca biała wsadzona rok temu powaliła mnie na kolana :) Zrobiłam ostatnio zdjęcia, muszę je dać na bloga :)

    U mnie klasyka - bukszpanki (jeszcze małe), róże, kocimiętka i kostrzewa sina. Szałwia też się fajnie prezentuje i poddałaś mi nowy pomysł - berberys bordowy i róże... To będzie to!!! Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocimiętka przy różach jest cool, niestety mam w domu pięć egzemplarzy kociego rodu które czują miętę do kocimiętki ( za nic mają zapewnienia szkółkarzy że ta kocimiętka to na pewno kota nie przyciągnie - taa, tarzanie się w korzonkach bo cześć nadziemna przestaje istnieć około tygodnia po posadzeniu ).
      Ja wczoraj działałam z krowią kupą suszoną, cóż to była za radość.;-)
      Co do czerwonolistnych berberysów sadzonych przy różach to o ile nie sadzisz karłowatych odmian to nie zapominaj o odstępach. Przesadzanie berberysów nie jest przyjemne, cóś wiem na ten temat, he, he. Zawsze łatwiej przesadzić róże ale czasem się nie da i lepiej pamiętać o tych odstępach. Mniej boleśnie jest.;-)

      Usuń
  2. Czy ta biała róża na pierwszym zdjęciu to Madame Hardy? Tak się na nią czaiłam, ale już nie mam miejsca. Czy warta posadzenia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yes, to 'Mme Hardy'. Dla mnie warta posadzenia ale o czym lojalnie uprzedzam wymagająca sekatora. Kwiaty róż alba są specyficzne, nie każdemu się podobają. Wiele osób wyobraża sobie że są duże a to są takie średniego rozmiaru różyczkowe kfioty. Prześliczne i pachnące ( na ogół ), odpowiednio prowadzone krzewy są wręcz nimi obsypane i robią wielkie wrażenie ale to nie jest klimat "austinkowy" że się tak wypiszę. Jak masz mało miejsca a alby Cię kręcą to posadź "Felkę" czyli 'Félicité Parmentier'. Różyk jej kwiatów jest mocno rozbielony, zapach prześliczny a co najważniejsze wzrost do ogarnięcia, znaczy da się wcisnąć.;-)

      Usuń
  3. Po przeczytaniu tego tekstu i obejrzeniu zdjęć stwierdziłam, że mam stanowczo za mało róż (mam tylko dwie). Muszę się koniecznie wybrać na różane zakupy. Nie ma to jak róża na rabacie obsypana kwieciem i pachnąca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakupy różane dobra rzecz, mniam!:-) Na tych zdjęciach są róże historyczne i takie "półdziczki". Nie ma żadnych austiek, których kwitnienie jest fajne ale o obsypaniu krzewów kwiatami tak jak to ma miejsce w wypadku róż historycznych czy właśnie "półdzikunek" lub "piżmaków" mowy nie ma. Kwitnienie róż współczesnych bywa obfite, kwitnienie róż których zdjęcia zamieściłam jest spektakularne.:-)

      Usuń
    2. No, ale ja właśnie myślałam o austince. Np. AUSmary... Nie polecasz?

      Usuń
    3. 'Mary Rose' polecam, 'Winchester Cathedral' wprost przeciwnie ( białe sporty zazwyczaj są słabsze ) ale natury oszukać się nie da - róże powtarzające kwitnienie nigdy nie kwitną aż tak obficie jak te kwitnące jednorazowo. Krzew który musi parę razy w sezonie wyprodukować kwiaty zawsze będzie kwitł ich mniejszą ilością. Teraz pytanie czego oczekujesz - kwitnienia raz a dobrze czy kwitnienia mniej obfitego ale za to dość długiego? Kwestia do przemyślenia.;-)

      Usuń