"W co się bawić? W co się bawić?" - był kiedyś taki przebój z przewrotnym tekstem Młynarskiego. Potrzeba igrzysk coś u mnie narasta bo przymusowe zamknięcie się w chałupie z powodu zimna i wilgoci wszechoblepiającej nie służy cóś równowadze mojego jestestwa. No charakter mi parszywieje. Mogłabym co prawda urządzać sobie wyczytki polityczne i zarykiwać się ale nadzieja jeszcze wierzącej w pojawienie się właściwej świętej listy leków refundowanych Małgoś - Sąsiadki powstrzymuje moje rechoty. Co prawda Małgoś - Sąsiadka nie zapadła na półpisiec, ale ma takie zawierzenia polityczne. Zawsze o czystych rękach Peocji też uwierzyła w paru sprawach, tylko nieboszczce PZPR nijak nie była w stanie uwierzyć ( ponoć przez to że paru prominentnych nieboszczkowych działaczy wywodziło się z miasta Odzi, gdzie byli znani od tzw. ludzkiej strony ). No i teraz wierząca podejrzewa że rzundzący kombinują z eutanazją, ale taką ukrytą, że to niby nie ich wina tylko kasiory brak. Ciotka Elka oczywiście ma teorię dlaczego nie bardzo stać ją i Małgoś - Sąsiadkę na niezbędne leki - kara za to że śmiały żyć "normalnie" w komunie. Oporu komunistycznym okupantom nie stawiały po lasach z bronią w ręku tylko zajmowały się takimi pierdołami jak wychowanie i wykształcenie dzieci ( które to dzieci zrobiły komunie kuku, ale to one a nie ich Matki Polki, najmniej szanowane spośród obywateli RP, absolutnie niegodne zniżek na niezbędne do przeżycia leki ). Takie domowe rozmówki powodują że śmiech zamiera i człowiek ma tylko wykrzywioną w grymasie gębę. Lepiej zatem zająć się czymś absolutnie niepolitycznym.
Za oknem dżedż i choć wieszczą że w najbliższym czasie pogoda znacznie się polepszy ( ma być nieco cieplej ) na razie możliwe są tak naprawdę jedynie zajęcia domowe. Odpuszczam sobie wychowywanie kotów, to jest praca syzyfowa i w związku z tym stresogenna. Odpuszczam wytwarzanie żarła bo miałam ostatnio przeżycia związane z wytworzonym ( podczas odkładania patery udało mi się wywalić na Wujka Jo jego urodzinowy tort niemal w całości - znaczy po ukrojeniu trzech kawałków, po prostu bosko - Cio Mary mało co trzeba by było reanimować po ciężkim ataku śmiechu ). Na czytanie nie mam ochoty bo koty moje uwalenie się z książką w ręku traktują jako zaproszenie do uwalenia się na mnie, książce i okolicach. Oglądanie filmów ze stadem porykujących grożąco kotów ( hym... pozycjonowanie osobników ) też odpada. Kąpiel przydługa typu zaleganie w olejkach to nie tylko koty na brzegu wanny ( co grozi wspólną kąpielą ) ale i niebezpieczeństwo zmrużenia oka. Sprzątanie to nie jest w moim wykonaniu zabawa tylko ciężki obowiązek - odpada w przedbiegach. Zostaje wykonanie jesiennych dekorów. Jesienne dekory wykonywa się tak:
Ale fajnie u Ciebie :D
OdpowiedzUsuńNo nie bardzo, ciężkie sprzątanie przede mną. ;-)
UsuńWspaniałe, jesienne dekoracje stworzyłaś. Muszę także w końcu o nich pomyśleć :)
OdpowiedzUsuńSą średnio wspaniałe - zawsze nie takie jak sobie do końca umyśliłam że będą. A może to i dobrze bo ciągle mogę sobie do ideału dążyć. :-)
UsuńFajne dekory. Stylowe. Trochę nostalgiczne, szczególnie te nagie badylki...
OdpowiedzUsuńNo bo jesień to jest nostalgiczna, jakby ją tam człowiek nie uwiosenniał to zawsze gdzieś ta nostalgia wylezie. :-)
Usuń