Strony
▼
poniedziałek, 14 maja 2018
O VIPach
Ponieważ wśród znajomków problemy zdrowotne ich czworonożnych domowników cóś się ostatnio nasiliły to będzie wpis ku pokrzepieniu serc. Zacznę od tego że Małgoś - Sąsiadka bardzo przeżywa chorobę Lalencjusza. Przeżywanie objawia się między innymi śledzeniem wszelkich poczynań kota i natychmiastowym donoszeniem do mła spostrzeżeń. Otóż wczoraj wczesnym popołudniem mocno zdenerwowana Małgosia, rwącym się z przejęcia głosem oznajmiła mi że jestem natychmiast potrzebna na Podwórku bo Lalek zasłabł. Moja pierwsza myśl była taka że padaczka albo atak kociego serca, druga już bardziej racjonalna - "Jak się objawia zasłabnięcie kota?". Na Podwórku znalazłam się szybko ale cóś mi się to ułożenie Lalczynego ciałka nie wydawało niczym zwiastującym grozę. Oddech miarowo podnosił boczek, wąs drgał. Sytuacja przedstawiała się znacznie lepiej niż w przypadku naszej Gieni zwanej Stasi do której trzeba było bladym świtkiem wezwać pogotowie i która usłyszała że szybko powinna znaleźć się w szpitalu co oczywiście doprowadziło ją do takich nerwów że w szpitalu znalazła się błyskawicznie.
Lalek nie wyglądał tragicznie, raczej był tylko solidnie rozespany. Małgoś - Sąsiadka przesłuchana na okoliczność zeznała że kot nie reaguje na jej wołanie. Taa... znamy te numery, niegdyś Magdzioł przekonywała mnie że Melka leżąca w szopkowej rynnie na grzbiecie z czterema łapami podniesionymi do góry jest denatką bo nie reaguje na ciamkanie. Pomna doświadczenia wróciłam do domu, wzięłam aparat i sfociłam zwłoki. Kiedy zasłoniłam słoneczne promienie padające na kocie ciałko nastąpiło błyskawiczne zmartwychwstanie. Lalek podniósł łepek i zabił mnie wzrokiem, potem przeniósł wzrok na Małgoś - Sąsiadkę i też ją zabił. Następnie wydał z siebie miauk protestacyjny. Usunęłam się dając słonecznym promieniom smażyć Lalencjusza, który wraz z kąpielą słoneczną postanowił brać kąpiel jęzorową. Po czym to ja spojrzałam na Małgoś - Sasiadkę. Podwójnie zabita przez Lalka i przeze mnie Małgoś - Sąsiadka podreptała do Irenki coby odreagować. Lalek postanowił zejść z widoku i walnął się między rozchodniki i irysy, przy czym słówko między nie oddaje rzeczywistości.
Wieczorną porą fociłam Sztaflika która ćwiczyła przed obiektywem pozy i miny. Pozy były różne ale wydawało mi się że każda kocia minka wyraża politowanie dla ludzkiej indolencji w kocich sprawach.
Cześć ;) Takimi opowieściami wywołujesz mój uśmiech, zakochałam się w Twoich kociakach ;)Też mam kilka kotów ;) ogród piękny po prostu bajkowy...Imiona kotów po prostu genialne...;)
OdpowiedzUsuńCieszę się z powodu tego uśmiechu. :-) Zawsze to miło jak inny kociarz poczytek zrobi, na swoje koty popatrzy i pomyśli "jakie one grzeczne, nie to co bestie z Odzi." ;-) Co do ogrodu to hym... tego... on raczej genitalny a nie genialny. Przynajmniej ja mam o nim takowe zdanie. Foty kłamią! Co do imion kotów - Lalek ma w nowej książeczce Lalek Hedoniusz co wywołuje zatrzymanie oddechu u praktykantów weterynarii, szczerze pisząc nie wiem dlaczego bo drugie imię pasuje mu jak ulał ( staram się nie pokazywać książeczki jak nam się trafia konieczna wizyta a dochtora nie ma, papiry biorę i w kompa go wpisują ).
UsuńTiaaaa, kto się choć raz w życiu nie dał nabrać na kocie zwłoki ręka do góry!
OdpowiedzUsuńStan zezwłoczenia idzie w parze ze stopniem nasłonecznienia - tak wynika z moich obserwacji. U nas niebezpiecznie zezwłoczenie słoneczne grozi zezwłoczeniem ostatecznym, gdyż futrzaste srólewny nie raczą ruszyć ogonów z nagrzanego polbruku na podjeździe. Wjeżdżanie samochodem przed dom wymaga rodzinnej współpracy. Jedno siedzi za kierownicą łbem wisząc przez otwarte okno, drugie idzie przed samochodem i niczym gęsiareczka z badylkiem zgania stado z drogi. Tzn. deską przegania nadmiernie rozentuzjazmowane psy i szturchańcami odkleja od bruku obrażone koty, dziarsko na wszystkich pokrzykując: pójdziesz won ty cholero!
A jak myślisz gdzie na mojej hacjendzie najlepiej się kotom zażywa kąpieli słonecznych? Na drodze dojazdowej rzecz jasna! No ona specjalnie pod koty zrobiona.;-)
OdpowiedzUsuńMoja Kocia, ze zwierzęcego bidula wzięta, jest bardzo grzeczna jeśli idzie o wszelkie manipulacje ręczne, sprawdzanie stanu zakleszczenia i zapchlenia, odrobaczania, czyszczenia uszu itd. Da sobie robić wszystko. Natomiast nie może w sobie przezwyciężyć pociągu do wstawania rano o 5.00 wraz z brzaskiem i budzenia wszystkich bieganiem hałaśliwym po schodach. Potem wskakuje na łóżko do mojego ślubnego i robi mrumrumru i rzeczony małżonek, przeklinając karczemnemi słowami, wstaje i wypuszcza niesfornika na dwór. Potem śpimy do oporu czyli np. do budzika na 6.30.
OdpowiedzUsuńNo bo kto to słyszał o piątej rano spać! Leniuchy!;-) Lalenty dziś pierwszy raz sam z siebie poprosił ( tfu, tfu, tfu! - żeby nie zapeszyć ) wiadomo o co. Reszta czyhała żeby też się załapać. Wszystkie są trochę obrażone bo leje, ja natomiast jestem niezwykle kontenta z tego stanu rzeczy. :-)
UsuńOj tak... mój też nie dawko tak mnie przestraszył swoim ,,mocnym zaśnięciem" że myślałam, że umiera... A tu ufne stworzonko po prostu mocno zasnęło...
OdpowiedzUsuńStare kocie numery, wystarczy trochę słoneczka i już mamy te... zwłoki!;-)
UsuńJest taka świetna szwedzka książeczka dla dzieci, a właściwie cała seria, autorstwa Svena Nordqvista, o przygodach kota Findusa i starego samotnego dziadka Pettsona. Pięknie napisane, świetnie i z jajem zilustrowane. Mnóstwo życiowych spostrzeżeń. Ale ad rem czyli do kwestii wczesnego wstawania kotów - w książeczce pt. Findus się wyprowadza, opisany jest ten właśnie koci obyczaj nieludzko wczesnego wstawania i budzenia przy tym domowników wprawiając ich w stan wrzenia i białej gorączki. Polecam książeczki wszystkim miłośnikom i miłośniczkom kotów, bo choć są one przeznaczone dla dzieci i ich bliskich, cały ich czar i urok mogą docenić jednak osoby dorosłe, potrafiące odnaleźć więcej i głębsze treści niż dzieci, odczytujące historię po prostu.
OdpowiedzUsuńZanotowałam! Jako miłośniczka tzw. literatury dziecięcej lubię takowe pozycje z drugim dnem odczytywanym przez dorosłych. Dzięks. :-)
OdpowiedzUsuńTo fajnie, cieszę się, bo ja osobiście bardzo lubię te książeczki. Prawie wszystkie są krótkie, ale jedna jest wyjątkowa - grubsza, do kilkudniowego poczytania pt. Niezwykły święty Mikołaj. O to jest dopiero świetna rzecz, pewnego rodzaju odjazd i smaczek rozumiany tylko przez dorosłych.
OdpowiedzUsuńTrzy lata temu zamówiłam całą serię w wydawnictwie Media Rodzina bo było taniej i łatwiej, niż szukać po sklepach.
OdpowiedzUsuńDzięks za namiary! :-)
OdpowiedzUsuń