Czuję że "Mam hacjendę w słonecznym Teksasie" jak to swego czasu śpiewał Kukiz zanim mu odbiwszy. Matka Boska nie robi co prawda u mnie za odźwierną, sombrero nie lśni na mej łepetynie i nie muszę się wypuszczać nad Bałtyk w celu znalezienia drugiej połówki o imieniu Mariola. No ale poza tym to się zgadza - Teksas, sądząc po piątkowym deszczu to chyba Houston. Dobra, tornada nie było ale tyż było ciekawie. Co to się, Panie tego, porobiło - lipiec w maju! Na przekór letniej pogodzie uparcie celebruję wiosnę. Celebruję bo całą zimę na tyłku siedząc przeczekałam cierpliwie a złośliwy Wielki Pogodowy wtrynił nam jako bonus zimowy mroźny marzec. A teraz co?! Po wiośnie?! Niedoczekanie! Zające w kaloszkach i Niebiewska Kura nadal na posterunku, stanowczo odmawiam wprowadzenia letnich klimatów. Lipcowi w maju moje stanowcze nie!
Prezenterzy pogody radośnie jarzący się na wieść o dwudziestu paru stopniach Celsjusza na plusie w maju zaczynają mła wkurzać. Sprawiają na mnie wrażenie kretynów którym tylko wylegiwanie się nad basenem czy tam inszą wodą we łbach się roi. Taa, sądząc po ich entuzjastycznych zapowiedziach "pięknej, słonecznej pogody" i "prawdziwie wakacyjnych temperatur" to po prostu cały nasz naród dyszy wręcz chęcią wakacyjnego relaksu w maju. Co tam uprawy, co tam susza w lasach - grunt żeby słoneczko świeciło, nie padało i w ciepełku można ciałko ułożyć i grillownik gdzieś w pobliżu miejsca zalegania ustawić. Refleksja że chyba coś jednak nie halo i że to zbyt wysokie temperatury jak na ten okres roku a opadów jest stanowczo za mało, za to jak już są to zbyt gwałtowne pogodynkowym celebrytom wyraźnie nie może przejść przez gardło. Nic to, jak rozlega się radosne ćwierkanie pogodynków wyciszam radio, szczęśliwie jestem beztelewizyjna więc inszych odbiorników wyłączać nie muszę. Na przekór kretyńskim pogodynkowym szczebiotom uparcie ustawiam w wazonach narcyzki, konwalie czy lewkonie ignorując pojawiające się peonie i irysy. Żadnych róż czy lilii , no bo jak tak można? Dobra, wyjątek dla biedronkowych goździczków ale one są kwiaciarniane z założenia. W każdym razie w młodym maju wazonuję po majowemu.
Dzisiejsze zdjątka to maj udomowiony, z zającami i kurą żeby tak dalej trwa w wiosennych klimatach. Słoń się doplątał bo moja niebiewska konewka do roślin domowych pasiła do aranżu. Na fotce Okularia, Lalek odmówił pozowania ( ma teraz górki i dołki, ciężko utrafić w humor ). No to ponarzekwaszy na pogodę jak jaka angielska stara lady.
Tabs muszę Cię zmartwić. Nawet tacy moi znajomi, co niby mają kawałek zielonego przed domem, cieszą się jak idioci, że już jest super wakacyjnie :( Debile z doktoratami i w dodatku z biologii - wstyd!
OdpowiedzUsuńA ponieważ my z Mężczyzną mamy AMBICJE i coś tam się uczymy o naszym skrawku ziemi, to Chłopu memu, budowlańcowi do szpiku kości, dzisiaj przyszła refleksja, że skoro już wszystkie drzewka u nas przekwitły i bzy i w ogóle, to chyba w sierpniu spadnie śnieg. Nawet jemu zbytni pośpiech w przyrodzie daje do myślenia.
Ty oczywiście wiesz, że trzymamy kciuki i co kto ma za Lalka?
Słonia pozazdrościłam! Wyruszę na safari po sklepach w celu upolowania słonia. Gdzieś na rodzicielskim gumnie była jeszcze taka fajna gęś - ale pewnie zaginęła już w pomrokach dziejów.
konewka-słoń w sklepie budujesz.pl za jedyne 8.85, obawiam sie, ze dostawa droższa ;) https://www.budujesz.pl/epm-konewka-slon-2l-3162935/
Usuńu mnie drożej, za piątaka eurosów
No proszę, wcale nie tak drogo można sobie posłoniować. ;-)
UsuńNa alledrogo ów słoń chodzi po 9,53 do 18,03; ale inny fason słonia jest za 3,49 :)
UsuńAle są tylko żółte... żeby chociaż różowe...
UsuńZnaczy w temacie słonia czuję się na bieżąco.;-)
UsuńDoktorat nie wyklucza cinżkiego debilizmu, ba, po ostatnich wyczynach komisji do ponownego zbadania to publicznie udowodniono że tytuł naukowy nie chroni przed demencją czy tam inną dysfunkcją mózgu ( Wujek Jo słuchał w celach rozrywkowych i umierał ze śmiechu choć sam temat prac komisji jakby nie byłobardzo poważny ). Lalek daje popalić, raz je a raz nie je, raz ma się dobrze a raz nie tego. Wet zalecił wzmożoną obserwację bo jest przeciwnikiem faszerowania kota w ciemno chemią ( znaczy do badań mam go utrzymać w jako takiej formie "wszelkimi domowymi sposobami" ). Generalnie to Lalek ma się lepiej ale do pełnej formy mu daleko. Co do słonia, to on jest zakupem sprzed czternastu niemal lat. Hym... tego... to jest słoń przedpotopowy. Kupiłam go ze względu na wąziutką trąbę, strumień wody z niej wylewany trafia punktowo i nie moczy liści ( no bo niektóre roślinki tego nie lubiejo, takie np. fiołki afrykańskie ). Ja bym się skupiła na przeszukaniu rodzicielskiego gumna, wykopki są fajne i niepowtarzalne a sklepy drogie i nie tak przyjemne "w buszowaniu". :-)
OdpowiedzUsuńRodzicielskie gumno jest 260 km stąd i żadna koneweczka dziecięca gęś nie skłoni mnie do prucia przez pół kraju w korkach i upale ;)
UsuńMyślę, że wystarczy bardziej uważnie się rozglądać w sklepach po asortymencie dziecięcym. Zwykle tak zwane GeeSy mają ciekawą ofertę w tym względzie.
No fakt, 260 kilometrów to nie jest wyprawa koneweczkowa. Ja mam wrażenie że tego mojego słonia to kupiłam w jakimś tzw. gospodarstwie domowym. Z tego co pamiętam to nie był drogi, jakaś groszówka to była. Do podlewania jest naprawdę genialny. :-)
Usuńno cusz, my na przeciwpalożnej. to już chyba trzeci ogrodnicy w ciągu ostatnich 2 tygodni. dziś rano było +5, w dzień doczołguje się do +15, był nawet taki poranek, ze w zakolopolarnym Tromso było cieplej niż u nas o 8 rano. Norwegowie mówio mi, ze w środę będzie ho, ho +19 a jak będziemy grzeczni to +20 a potem szybki zjazd, żeby się nam przypadkiem w dooopach nie poprzewracało.
OdpowiedzUsuńzimny, mokry, smutny maj. w poniedziałek Felka miała kolejny wyryw zembów, zostały jej tylko kły, plazmocytarne zapalenie dziąseł, cokolwiek to znaczy jest bolesne dla kotów i wyrwanie zębów to najlepsze wyjście. a smutna wiadomość, ze jej siostra Rakowa Panienka, Mistie Rożowy Nosek wczoraj nas opuściła. do samego końca była dzielna myśliweczką, w piątek przyniosła mi ostatnią mysz na śniadanie.
nadoptymizm pogodynek to choroba ogólnoświatowa, tudzież bezmyślna celebracja każdego dnia gdy temperatura przekracza 25 stopni. a wszystko to bo świat składa się wyłącznie z urlopowiczów i turystów a życie to balanga neverending.
Bardzo mi przykro z powodu Różowego Noska. Trzeba pocieszycielsko przyznać że udało jej się ten łez padół opuścić godnie, ze świeżym sukcesem myśliwskim na koncie. Lalkowe zęby - trzy cęgi i kieł zwany Kasownikiem - są OK, przed nami dalsze diagnozowanie kota napędzające moje strachy. W dodatku dochtor tez chce widzieć Felicjana, żeby zbadać czy tylko symuluje ( karmienie ręczne bo zazdrość go bierze o uwagę poświęconą Lalkowi ) czy tyż mu się cóś w sznupie nie dzieje. Pogoda ódzka nadal jest teksańska, cóż Wy tam biedaki w tej zimnej Bretanii wiecie o radościach maja.;-) Taa, radościach...:-/ Zbiera mi się na publiczne wyrażenie uczuć do pogodynków, może skromny mural przedstawiający Saharę z napisem "Pogodynek jest głupi"?
Usuńleloop przyjmij wyrazy współczucia, bo teraz będzie Ci bardzo ciężko bez myszy na śniadanie i żaden kawior ich nie zastąpi :(
Usuńdziękuję :)
Usuńwprawdzie jest jeszcze siedem futer ale żadne z nich nawet nie dorównuje Różowemu Noskowi. myszy od wczoraj pijane ze szczęścia. w czasach chwały prócz myszy były tez ptaszki :( oraz rybki z oczka sąsiadki. o dziwo karpie koi przeżywały, wrzucałam je do oczka i gdy stwierdziłam, ze ryba żwawo macha ogonem, odławiałam i odnosiłam sąsiadce.
Taaaa.... u mnie też całe stado, było i jest, ale jak którego braknie to taką wielką dziurę zostawia po sobie jak lej po bombie...
UsuńKarpie koi i karasie są trudne do zamordowania. Jojo też przynosiła karasie z oczka i część udawało się przywrócić naturze :)
U mnie Wiktorek wykończył rybki wszelakie, reszta szczęśliwie przybyła w czasach postrybkowych ( no ale żaby się niestety jeszcze zdarzyło niektórym odławiać ). :-)
UsuńNa pogodę my zwykli ludzie wpływu nie mamy, chociaż pewnie znów za jakiś czas wyjdzie na jaw, że po drugie stronie globu testowali broń jądrową i stąd ta pogoda u nas :/
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wpadną przed pożarami aby polać lasy wodą... ale to pewnie moje fantazy :P
Fantazy nie fantazy ale jeżeli nie popada porządnie w drugiej połowie maja to pożary lasów mamy jak w banku. O obniżeniu poziomu wód gruntowych na takim Śląsku na ten przykład ledwie napomknę. W maju powinno być miłe ciepło, takie w okolicy dwudziestu na plusie i całkiem spora ilość deszczu ( wszak to czas wzrastania ).
OdpowiedzUsuńZgadza się, ,,nadmiar wszystkiego" szkodzi nawet tak pięknie, czarującej pogody. Nie wiem dlaczego przy takim postępie, czasu pokoju, wzroście ,,mody" na eko w kraju nie można uruchomić państwowego wsparcia rolników poprzez podlewanie z samolotów pól i lasów... Wiem... powinnam zająć się pisaniem bajek.
UsuńU nas słowo wsparcie robi się modne na rok przed wyborami.;-) Nie wiem czy podlewanie samolotowe to najlepsza opcja, drzewiej w Polszcze było wody więcej bo melioranci nie szaleli, bo młynówki niemal powszechnie budowano, bo przemysł nie ciągnął, bo duże kopalnie odkrywkowe nie powstawały. Na to że w kraju mamy problem z gospodarowaniem zasobami wody złożyło się bardzo wiele czynników. Rozwiązanie proste zatem nie będzie. :-/
UsuńNo to my jak zwykle mamy szczęście - piękny, słoneczny maj! Ale maj, nie lipiec. Suszy też na razie nie ma. Jednym słowem - wymarzony czas. Wegetacja nieco do przodu (ale w porównaniu z czym?), ale tylko nieco, jakieś 10 dni najwyżej, może mniej. Kalina dopiero zakwita, kwitną bzy i konwalie. Bez czarny gdzieś dopiero za tydzień, może dłużej. Temperatura od 20 do 24 stopni, dla mnie wymarzona. Sauny zażywam tylko w foliaku, ale po to on jest.
OdpowiedzUsuńZazdraszczam! U nas lipowe kwiaty jeszcze trochę a zakwitną. Na szczęście zrobiło się chłodniej więc jest szansa na jako taką normalność. deszcz normalny by się przydał, nie ulewa tylko takie równe padanie. :-)
Usuń