Post o anemonach jesiennych nadal wisi nade mną jak wisiał prawie tydzień temu, płyn do mycia podłóg w nieotwartej butli wygląda jakoś tak wyrzutosumiennie, papiry urosły w sterty wysokości Himalajów - a ja pośród tego wszystkiego przeżywam koniec lata. Nie, nie, żadnych tam smuteczków, ulga - tylko mnie się organizm cóś wolniej przestawia na klimę niż te dziesięć lat temu. No i niebezpieczeństwo zaczęłam spotykać na schodach, znaczy bachores sąsiadów udały się do szkół z których przynoszą uglutania przeróżne, przesmarkliwości rozkaszlane i sralność trzydniową. Taa, jednym z niemiłych zjawisk zimnego sezonu jest grypa i grypopodobne. Panoszy to się ledwie tylko temperatura nieco się obniży i młodociani zaczną tworzyć skupiska. Niestety nie można wystrzelać młodocianych ( przetrwanie gatunku, te sprawy ), można co najwyżej krzywym oczkiem na dziecię spojrzeć jak siąpając nochalem i dreszcząc człapie po schodach wydając z siebie grzecznościowe pomruki.
Na "Dzińdybry, smark, smark" zapodawane basem przez dwunastolatkę odćwierkuję "Poczekaj Oleńko, ja teraz szybko przejdę a potem Ty sobie zejdziesz powolutku". Dziecię wie o co kaman i zapodaje tekst usprawiedliwiający "To Żaneta pierwsza w klasie zachorowała", więc kiwam potępiająco głową i przewracam oczami nad wyjątkową niefrasobliwością Żanety, która sobie bezmyślnie zapuściła choróbsko. " A Ty Oleńko nie powinnaś trochę poleżeć w domu?" ciągnę bezpieczna bo już prawie zza domowych drzwi. "Nie mogę bo mam inscenizację, pani powiedziała że nie da rady" rzuca wyjaśniająco Oleńka i wyczłapuje z kamienicy. Nie wiem jaką czy czego inscenizację, sądząc po stanie dziecięcia chyba inscenizują operę "Borys Godunow" i do szczęścia konieczny im dzieciak śpiewający basem godnym Szalapina.
No ale wicie rozumicie "pani powiedziała"! Mój bosz... w oświacie nadal zatrudniają idiotów, jest jednak szansa że mateczka Oli się zbiesi i zrobi małą reformę edukacji ( rozmawiałam z cooleżanką, która jest z tej drugiej strony Mocy, nauczycielką znaczy - małe reformy edukacji w wykonaniu rodziców , słuszne i zupełnie od czapy, są teraz bardzo częste - Ela wieszczy ciekawe czasy z tajnymi kompletami i tym podobnymi atrakcjami ). Cóś musi się rzeczywiście bardzo źle dziać w "temacie edukacji" bo moja własna siostra głosząca swego czasu prymat kształcenia państwowego, jego społecznej roli itd. zmieniła poglądy i w zeszłym roku szkolnym zapisała dzieciaki do szkoły społecznej. Stwierdziła że dzieciom musi zapewnić wykształcenie a nie eksperymenty i że to nie jest tylko sprawa obecnej, najnowszej reformy edukacji ale ciągnącej się od lat sprawy spadku jakości nauczania. Fakt, Ela tyż o podstawach programowych i metodyce brzydko się wyrażała a mówiła to z perspektywy trzydziestu lat w zawodzie. Zdaje się że oświata cierpi u nas nie na grypę ale przewlekłe schorzenie zanikowe, "Tragedy!" jak mawia Dżizaas.
Unikając sąsiedzkich dzieci, nosząc skarpetki z grubaśnej wełny dające tyle ciepła że onuce przy nich wysiadają, popijając jesienną herbatkę z lekkim prądem, kombinuje domowo i nie wyściubiam specjalnie nosa z chałupy, poza wyjściami koniecznymi rzecz jasna. Czekam na lepszą pogodę z wkopkami ostatnich cebul - zostały mi jeszcze do wkopania cebule tulipków 'Blushing Lady' w liczbie sztuk trzydziestu i czterdzieści cebul hiacyntów, absolutnie pozaplanowych ( nie mogłam się oprzeć - 'China Pink' i 'Aida', zero hiacyntowej ascezy ). Mamelon była tak przerażona moim hiacyntowym występkiem że sama przez pomyłkę hiacynty 'China Pink' nabyła, ku wielkiemu niezadowolnienu Sławencjusza który z roślin cebulowych zdecydowanie preferuje lilie. O ile wiem gdzie posadzę tulipany o tyle stanowisko dla hiacyntów jest dla mnie sprawą niejasną, zamgloną po jesiennemu. No nie jest tego mało i cebule wydadzą kwiaty o kontrastujących ze sobą barwach. Nie chciałabym sadzić tych odmian obok siebie, wydaje mi się że kwitnąca ciemno fioletowymi kwiatami 'Aida' znacznie ciekawiej wyglądałaby posadzona w towarzystwie szafirków niż przy słodziutkiej jasno różowej 'China Pink'. Hym... szczerze pisząc łatwiej mi zestawiać ze sobą i z innymi roślinami hiacynty o pastelowych kwiatach. W przypadku odmiany 'Aida' coolorek był jednak bardzo kuszący, nasycony i w sam raz paszący do barw wiosennych co niektórych moich drzewek. Podkusiło mnie i teraz będę się trochę z tą odmianą bujać, kto wie czy nie dokupię jeszcze szafirkowych cebul?
Jak u Ciebie pięknie i kwieciście... :D
OdpowiedzUsuńW realu to dopiero w kwietniu będzie tak kwieciście. Teraz jest kwieciście inaczej, marcinkowo. :-)
UsuńMarcinki u mnie dopiero zaczynają. I przez Ciebie ( Tabaaza wodząca na pokuszenie słabe, biedne Agniechy ), zanabyłam 2 kg tulipanów wew Lidlu. Bo sobie przeczytałam kiedyś u Tabaaazy, że pojedyncza cebula nie robi wrażenia. No to mam worek. Robi wrażenie, nie powiem. I gdzie ja to wszystko posadzę, biorąc pod uwagę, że:
OdpowiedzUsuń1. Nie ma ani ociupinki wolnego miejsca.
2,=. Moje nornice/norniki/karczowniki ( nie wiem, nie widziałam, nie chcę widzieć ) żywią się cebulami tulipanów.
Tabaazo, kusicielko!
Ja naprawde nie chcialam nic kupowac! Ale dziecko mi kupilo w Holandii 200 tulipanow i powiedzialo (to dziecko) ze sa czerwone, zolte, fioletowe i czerwono-zolte… a gdzie biale? gdzie czarne, ja sie pytam? No to jak w Aldi cos rzucili, to sie rzucilam na biale i czarne. Ale teraz mysle. ze za malo, bo po 8 sztuk… przeciez zgina w tej masie innych.. co ja biedna mam zrobic???
OdpowiedzUsuńDokupić!:-)
UsuńOdpowiem Wam dziewczątka zbiorowo.
UsuńJak to nie ma miejsca? Cebule zawsze się wciśnie i taka łączka cebulowa nawet pod drzewem owocowym w sadku posadzona wygląda tak jak powinna! Gorzej z cebulożernymi. Zostaje czosnkowanie i sadzenie koron cesarskich w ilości dużej i olbrzymich ( ponoć małe nornice samobójczo zjadają ). Jest jeszcze opcja zakoszykowania, one nornice zębem a tu zonk! - koszyczek. Basiu, Agniecha ma rację - dokupić! ;-)
Pewnie tak sie stanie, bo cebulki kusza ;)))
UsuńDzisiaj wsadzlam cztery cebule koron cesarskich na samym srodku przedogrodka! (drogie sa!!!) Moze sie rozmnoza?
Nie mialam tam nigdy myszek, ale strzezonego…. jak tam bedzie roslo 200 tulipanow, to moze sie z calej okolicy zleca????
W kwestii koszyczków do cebul - wyrzuciłam wszystkie po pewnym incydencie 4 lata temu. Otóż jesienią na rabatce wkopałam 8 koszyczków podłużnych, umieściłam tulipany, żeby ich te wredne nornice nie wyżarły, bo grasowały w ogrodzie, przysypałam ziemią i uspokojona o los cudownych pomarańczowych kwiatów czekałam całą zimę i część wczesnej wiosny na spektakl. Kilka cebul posadziłam sporo dalej już bez osłony, bo nie miałam wolnego koszyka, ale trudno myślę sobie, będą na żer dla tych diablic. Aż w końcu tak koło kwietnia chodzę i chodzę koło tej rabatki i wyglądam i dziwuję się, dlaczego nic nie wystaje w miejscu koszyczkowym. A te tulipany bezkoszyczkowe - wylazły z ziemi i już mają wielkie pąki i szykują się do kwitnienia. Więc wkurzyłam się i rozgrzebałam ziemię w miejscu jednego z koszyków - nic - została piętka po tulipanie z obumarłymi korzonkami. Jezu, no to do następnych koszyków i efekt taki sam. Znaczy się to diabelstwo nornicowe czy jakaś inna mysza nauczyła się, że w koszykach jest coś fajnego do żarcia, zatem trzeba znaleźć koszyk, wleźć do środka i jest się na uczcie. Zjadły wszystkie cebule ze wszystkich koszyków. Ostały się tylko te, na których mi nie zależało i były poza koszykami. Od tej pory sadzę bez osłony. Szkoda roboty.
OdpowiedzUsuńA ja nie sadzę w koszyczkach, jeno w doniczkach plastikowych. Nie narzekam - działają, tylko dziurę trzeba większą wykopać.
UsuńMogo być doniczki, znam też takich co pletli koszyczki z siatki metalowej powlekanej plastikiem i przykrywali na zimę glebę ową siateczką coby gryzoniom życie obrzydzić. Co prawda było to miejsce nie tylko zanornicowane, tam szalały karczowniki więc metody musiały być hym... tego... jak zza krat więzienia o zaostrzonym rygorze. Wicie, rozumicie, ogródek z zasiekami. U Bjork koszyczek został potraktowany jako placówka zbiorowego żywienia. No bo po co by cebulki koszyczkowała, no po co?;-)
Usuń