Felicjan mnie znerowował, znaczy znerowawna okrutnie byłam co jest intensywniejszą formą zdenerwowania. Gad jest leniwy i z tego powodu są z nim kłopoty. Normalne koty ścierają sobie pazury na drzewach, drapakach czy tam innych przedmiotach, nasz Felicjan postanowił sobie zdzierać je tylko na mła. Niestety ja cóś mało ścierna jestem, więc pazurki rosły. Niektóre Felicjan poobgryzał ale jednego oszczędzał. Dlaczego tego nie wiem, może go pobolewał przy podgryzaniu a może z czystej złośliwości? W każdym razie ten pazurek rósł aż zamienił się w szpona który wbił mu się w pierwszą wewnętrzną poduszeczkę prawej łapy. Zauważyłam rano opuchniętą poduchę, oblookałam i postanowiłam działać. Włożyłam kota w rękaw szlafroka, na łepek zarzuciłam ściereczkę i zabrałam się do "rączki". No Kochani, dobrze że jeszcze gałki oczne posiadam, taka to była reakcja! Siniory już mi wylazły, podrapy się goją. Szpon rzecz jasna nieobcięty. Dzwonię do naszego dohtora i dodzwaniam się na grecką plażę. Taa, dohtor niestety nie może w tej chwili pomóc. Zażenowana tysiąckroć przepraszam, bo w końcu ścigam człowieka na urlopie. Z adresem zapasowym jadę do lecznicy z tym gadem zwabionym do transportera na plaster wołowiny. Nawet nie chcę myśleć co zrobię jak mu trzeba będzie jakiegoś usypiacza podać, po porannym posiłku i tej wołowinie. Na szczęście trafiam na fachowca, Felicjan jest wzięty z zaskoczenia, szpon usunięty błyskawicznie, antybiotyk podany, następna dawka w razie problemów dana do chałupy a ja płacę rachunek. Osiemdziesiąt złotych polskich, taa, tyle kosztowało mła zaniechanie higieny pazurów przez tego rozpaskudzonego byka. Zagryzłam usteczka i zapłaciłam, wysłuchawszy jeszcze uwagi że Felicjan bynajmniej nie wydaje się łagodnym kastratem i współczuwania martyrologii pańci.
Już podczas oczekiwania na przystanku wyliczyłam tej kociej świni ile to porcji wołowiny można kupić za osiemdziesiąt złociszy. Wylizywał łapę i nawet na mnie nie spojrzał w przeciwieństwie do starszej pani siedzącej obok. Ona się wgapiała, na szczęście okazało się że ma psa ( znaczy na pewno też gada do zwierząt ) i pies bywa czasem paskudny ( podgryza synową ). Nie czułam się znaczy totalną idiotką, bo ci od zwierząt jakby bardziej wyrozumiali. Przyjechaliśmy do domu, wylazł z transportera a ja nadal do niego wyćwierkiwałam uwagi na temat kosztów poniesionych przez jego zaniechanie. Patrzał absolutnie nierozumiejącym wzrokiem, czepiałam się chodzącej niewinności. Poszłam sobie zrobić herbatę i kiedy z nią wróciłam do pokoju natentychmiast ogarnął mła wkurw - Felicjan właśnie ostrzył sobie pazury na wyściełanym siedzisku krzesła! Krzesło jest w stanie opłakanym, po tym ostrzeniu wymaga roboty tapicera. Jeżu skąd ja wezmę na to kasę?! I skąd wezmę dobrego tapicera?! Ryknęłam wściekle na to durne futro a ten bezczelnie odmiauknął. Niemal słyszałam to jego "Przecież chciałaś żebym ostrzył!". Ruszyłam w jego stronę ale on szybko ewakuował się do Babci czyli Małgoś - Sąsiadki. Tam pokazywał łapkę i w ogóle robił przedstawienie "Inwalida starający się o rentę". Rano był podejrzanie opuchnięty w okolicach brzuchola ( łapka za to otęchła ), znaczy pewnie granie kaleki mu się opłaciło. Teraz udaje miłego kota ale ja swoje wiem. To jak z tego druczku na kosmetyczce z wizerunkiem kota - "Cienka osłona z udawanej słodyczy - wnętrze - chaos i zniszczenie". Taa, cały on. Postanowiłam być z nim na "pan", niech poczuje ten chłodek ode mnie bijący. Żadnych skakań na klatę kiedy leżę sobie w wyrku, przymileń i w ogóle. Najwyższy czas na kocurowe refleksje nad stanem konta pańci przekładającym się na jakość kociego żarcia.
Dzisiejszy wpis ozdabiają prace Yūko Higuchi, ilustratorki i zarazem autorki książek co to niby są dla dzieci. Artystka ukończyła wydział malarstwa Tama Art University, swoje prace wystawia od roku 1999. Na łobabrazkach książkowych artystyczne działanie Yūko się nie kończy, współpracowała między innym z firmami odzieżowymi Emily Temple i Gucci. Kocim modelem najczęściej proszonym o pozowanie był i chyba jeszcze jest Boris, bardzo niedobry rudo - biały kocur. To pierwszy kocur z którym Yūko zamieszkała, jako dziecko i młoda osoba miała do czynienia wyłącznie z kotkami. Doświadczenie kocurowe z tych co to się pamięta dłuuugo, Boris to cóś taki charakterny jak Felicjan.
Ależ perełki obrazkowe zawsze wynajdujesz Tabazo! No cóz, ja mojego biorę z zaskoczenia, bo niestety pomocniczki zabrakło i musze sama bawic się w maanikiurzystkę.No i o dziwo udaje się. Ko siedzi niczego nieświadom na stole lub pralce (ważna wysokość ) ja się dad nim pochylam od strony ogona,zagaduję czulę,ale przytulam cialem tak by nie ruszył się i cyk,jedna apka,szybciorem,cyk druga łapka i gotowe. dwa razu juz mi sie tak udalo,a wcześniej bywało cięzko, też owijanie ręcznikiem itp. Najlepiej wychodizło jak jedna osoba trzymała a druga obcinala,zawsze tak by pyszczek nie mógł siegnąc człowieka:)
OdpowiedzUsuńU mnie element zaskoczenia odpada bo Felicjan robi się bardzo czujny jak mu coś dolega. Jak jeszcze nie dolega to reaguje nerwowo kiedy widzi narządko zbliżające się w kierunku łapek. Jedyne co jestem mu w stanie sama zaaplikować to zastrzyki, plecki są szczęśliwie poza zasięgiem bystrego wzroku. Dwie osoby - trzymająca i operująca to najlepsza opcja, tylko u nas w rodzinie Felicjan wzburzony wzbudza grozę. Niestety trza gnać do weta. :-/
UsuńHahahaha... po czasie i od osoby, której to nie dotyczyło...kurcze, ale tyle kasy za coś takiego???? Szok... Ilustracje cudne, ale czy dla dzieci, nie wiem, mnie się bardzo podobają :)
OdpowiedzUsuńBuziaki i głaski dla czworonogów :D
Taa, rachuneczek z tych co to uszczęśliwia w czasie przedwypłatopieniężnym. No ale - wizyta, zbieg, leki - i bum! Teraz będę Felicjanowi wypominać ten zapuszczony z lenistwa pazur dłuuugo będę wypominać. Co do obrazków to jak pisałam, niby dla dzieci.;-) Za głaski i budziaczki dziękuję w imieniu, choć niektórzy na nic takiego nie zasłużyli.
UsuńA my dziś z kowalem obskoczyli 24 kopyta. W czterech przypadkach postawa wzorcowa, w dwóch, niewielkie bunty, ale i tak mniej niż ostatnią razą.
OdpowiedzUsuńObyło się bez ran ciętych, kłutych, kopanych i szarpanych, które zdarzały się przecież jeszcze parę lat temu. Stado zmądrzało, właściciele też, a kowal zawsze był mądry, to akurat niezmienny faktor w tym dość skomplikowanym równaniu.
Czego życzę Felicjanowi i Tobie na przyszłość. Pełnego relaksu w czasie zabiegów mani/pedikiuru.
Feli obecnie zaszczyca drapaniem naszą robinię akacjową, ja smętnie paczę na nydzę i rozpacz czyli krzesełko testowane jako drapak przez tego żłoba. Prawdziwą pocieszkę mnie zrobiłaś, wszak Felicjan nie ma końskich rozmiarów - mogło być gorzej. Dziś u mnie był dzień lekkiego grzebania w ogrodzie, paznokcie z związku z tym mnie trza czyścić i piłować. ;-)
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie kota wielkiego jak koń, który galopuje po mieszkaniu i czyni szkody. Rzeczywiście, masz się z czego cieszyć.;-)
UsuńMoje stworzenia nieduże a szkudne, Panie tego, jak mały słoń! ;-)
Usuń