Zdania nie powinno zaczynać się od słowa więc, więc dopiero po tym wstępie przyznam że w tym roku różanka sprawia mi spore kłopoty. Nie żeby jakaś straszliwa inwazja skoczków różanych czy mszyc. Owszem jak co roku pojawiły się wraże owady ale nie jest to różana "hatakumba". Kłopoty mła z różami wynikają raczej z tego że mła padła ofiarą własnego sukcesu. Znaczy róże u niej rosną że ho, ho i jeszcze raz ho, jakby powiedział św. Mikołaj. Rosną aż tak że mła nie może wejść do kotłowni bo różane pędy zarosły drogę. I kto wie czy kotłownia nie zmienia się w kotownię bo ostatnio w kotłownianym uchylonym okienku była widziana Śpięca Królewna Okularia z jakimś kocurkiem robiącym za Księcia z Bajki ( a potem udał się tam Felicjan i z kotłowni dochodziły tzw. straszne odgłosy, po czym Księciunio uciekł a Okularia obrażona na maksa za Felicjanowe wtrącanie się do jej spraw prywatnych nie pojawiła się na śniadaniu ).
Różane pędy w tym roku osiągają rozmiar tej fasoli co to rosła do nieba. Najwyższa pora poprowadzić je wzwyż. No i tu napotykamy problema, mianowicie trza kupić w składzie odwiecznie planowane solidne pręty metalowe , potem poszukać ładnych zakończeń do tych prętów ( po mojemu to mogą być francowate lilijki, wszak to po prawdzie irysy czyli jak najbardziej paszące w ogrodzie mła ), zespawać jedno z drugim i i przywieźć do ogroda. Pręty których mła potrzebuje dla swoich róż muszą mieć około trzech metrów z hakiem więc będzie straszne proszalstwo o dowiezienie albo koszty mało radosne ( doliczyć spawanie, no mam wrażenie że różankowanie w moim wypadku wymaga tarzania się w pieniędzach ). Z roku na rok odkładam zakup prętów, stosując jakieś półśrodki typu drabinka, podpórka , kijek ale tak dłużej się nie da.
Pręty jako rzecz ogrodowo konieczną kupić musowo ale jak pomyślę o całym tym obsrywantes ze spawaniem, przywożeniem, zabezpieczaniem przed korozją, wbijaniem w glebę to mnie się natychmiast odechciewa wszelkiej działalności różanej. Ech, jeszcze jakby było mało to nici z dosadzenia w różance bukszpanowego obramowania rabaty ( miałam ostatnio taki pomysła na zapewnienie sobie zieloności pod oknem zimą ), bukszpany żre u mła wraży azjatycki owad i mła musi walczyć z całych sił coby się nie rozprzestrzenił ( niestety, tu mła chyba wystąpi z chemią, podły ciem zżera bukszpany błyskawicznie i nie ma litości dla Azjaty ). Wszystkie te okołoróżane kłopoty i kłopociki razem zebrane + zapowiadane upały sprawiają że nie mam najlepszego humoru mimo zjawiskowego tegorocznego kwitnienia róż.
Rożanka przecudnej urody , ta na pierwszym zdjeciu wprost powala kolorem. Tylko te kolce, ech.
OdpowiedzUsuńTa z pierwszej foty to mchowa róża 'William Lobb'. Nie wszystkie róże są kolczaste, jest całkiem sporo pięknych odmian bez kolców. Ha, i są to nawet róże pachnące! :-)
UsuńPiękne na zdjęciach, a na żywo najpewniej prze/piękne :-)
OdpowiedzUsuńZ wielka przyjemnością powiększałam zdjęcia by się przyjrzeć.
Do mnie kontrola przyjechała, finansowa, z biblioteki Narodowej. Uprzedzili mnie MIESIĄC wcześniej. Dobrzy ludzie ;-) Mogłam sprawdzić spokojnie papiery...Tylko miesiąc się BAŁAM, denerwowałam i wyobrażałam sobie jacy złośliwi ludzie przyjadą i jak zaczną grzebać, to na pewno coś znajdą, bo ja to nie jestem gigantem biurokracji.
Przyjechali mili, fajni ludzie. Nawet pochwalili :-)
Tak oto na około mówię ci: zacznij i poleci. I wsio będzie dobrze. A jaka ulga potem jest.
No i zaczęłam, znaczy znalazłam takiego co lylyjki francowate robi i dokonam zakupu. Potem już tylko skład i spawacz, oraz przywózka. Jakoś poleci! :-)
UsuńAleż piękne róże! Zazdroszczę takiego urodzaju. U mnie jak nie mszyce, to gąsienice, albo jakaś rdza czy inne grzybki. I tak w kółko. Dobrze, że choć ćma bukszpanowa jeszcze nie dotarła (miasto Twojego żużlowego kota :) ), choć obawiam się, że to kwestia czasu :(
OdpowiedzUsuńNauczyłam się ignorować co poniektóre wraże owady. Azjatki bukszpanówki niestety nie mogę bo żre rośliny jak szarańcza! Róże niestety wymęczone upałami, podlewam ale temperatura robi swoje. :-/
UsuńPięknie, różano, pachnąco:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
http://spacerem-przez-zycie.blogspot.com
Pachną rzeczywiście pięknie, szczególnie z rana czuję te różane wonie wlatujące przez uchylone okna. :-)
Usuńz racji mania męża maçona od lat używam do celów podpórkowych prętów i siatek zbrojeniowych. nic nie spawam, nie przejmuje się rdza, za zakończenia robią różne dziwolągi znajdowane na śmietnikach (bo ja śmieciara jestem) albo u brocanterów. różom ten system odpowiada. ćmy się u mnie nie zaległy, może za mokro i za zimno ;P
OdpowiedzUsuńA Ty myślisz Wylku jeden ze moje pręty to ozdóbstwo ze sklepa z prętami ozdobnemi? Czysta budowlanka, tylko te lylyjki com je znalazła dzięki Mamelonu są sklepowe ( na szczęście tanie ). Mła ma dużą konkurencję wśród złomiarzy, ciężko jej co wyhaczyć ( choć jednego ostatnio wyhaczyła jak wiózł metalowe części starych okien, niestety za małe były na potrzeby mła, a szkoda ). U nas gorąc straszny i ćmy se pozwalajo! Już ja im zaraz dupnę zajzajerem, nie będzie owad pluł mi w twarz. ( i to jeszcze gnojek w fazie przedkokonalnej! ). ;-)
Usuń