A tu Agniecha mebelków się domaga za nic mając fakt że ten cholerny lakier schnie 20 godzin przy drugim nakładaniu ( przy pierwszym 4 ) a wyschnąć musi bo inaczej szuflady mła się skleją. W poniedziałek mła zamiast odpoczywać jak sobie przyrzekała wzięła się za zaprawy na suficie w miejscu gdzie kiedyś było zalanie ( głupio bo kręgosłup cóś zaczął przebąkiwać o tym że przydałoby się jakieś wsparcie typu gorsecik albo cóś ). Domalowywała na wysokościach, szpachlowała i w ogóle była jak ten pszczółek. No i te wnętrza szuflad mła sobie umyśliła, nie poleci po nich farbami kredowymi bo są za drogie i za długo z tym lakierem by to trwało. Mebelki zostaną wewnętrznie zaakrylowane i nie ma że nie ma. Uchwyty odfrunęły z królikami, nietypowy rozstaw mocowań i trzeba by szpachlować i się bawić a nowe uchwyty albo za duże i nie paszą do mebelków albo trza by dziurwę koło szpachlowanych dziurw nawiercać i mła wyszło z tego wszystkiego że najlepiej to by było ubrać mebelki w "garnitur dwurzędowy" czyli wkręcić zamiast uchwytów jakieś dwie urodne gałki. Mła nawet odpowiednie naszła przeglądając wtorkowym popołudniem razem z Mamelonem internety ale musi poczekać do pierwszego bo za darmo raczej jej ich nie wyślą. We wtorek mła zaczęła szufladkoprojekt realizować ( rzecz jasna na akrylowaniu się nie skończyło - to by było za proste ).
A co poza meblami i remontami i końcem ogrodowania? Ano znów my przeszli na czas zimowy. Ponoć UE miała cóś zmienić ale politykom z różnych krajów po prostu robić się nie chce i ma być jak było. No cóż, to już wiadomo czego będzie dotyczyła przyszła kampania do parlamentu EU i kto wie czy nie do parlamentów krajowych - jak ludzie czegoś naprawdę chcą to lepiej ich nie ignorować powołując się na niemożność bo znajdą się tacy politycy którzy rzecz uznają za możliwą i co wtedy? Tym bardziej że zaprzestanie zmian czasu nijak się nie da podpiąć pod populizm, rozdawnictwo i w ogóle a ma zdaje się coraz więcej zwolenników wśród europejskich społeczeństw. Ociężałe doopska trza będzie podnieść i cóś zrobić konkretnego zamiast przysypiać w parlamentach i bajki w mediach opowiadać. Ech... na naszym podwórku jest prawie tak ciekawie jak w GB, a może nawet ciekawiej bo mła przeczytawszy że nasz nowy szef NIK nabył ów najsłynniejszy bordello w Polszcze w ciekawych okolicznościach. Ja tu nie chcę nic krakać ale to zaczyna przypominać klasyczny numer ze słupem na który łobecni rzundzący tak się oburzali. Zastanawiam się czego jeszcze Pan B. mógł się tykać - fałszerstwa pieniędzy, paserstwa, handlu hurtowego prochami? Qrcze , co tydzień niespodziewanka! A po wyborach jakoś nic się nie zmieniło, zapowiadane cudowności powoli znikają z obiegu medialnego a narodek z lekkim kacem pobalowym czeka na następny festiwal obietnic i walkę o naszość, która będzie miała miejsce przed wyborami prezydenckimi. Niby fajerwerki polytyczne so ale tak naprawdę to jest jesiennie i szaro, dobrze że są koty. Za dobrą wiadomość mła uznaje ostatnie info o tygrysach które trafią do przytuliska w Hiszpanii via Poznań ( jest ściepa bo leki i żywność kosztują a miasto nie ma budżetu z gumy ), niestety nie w komplecie bo już jeden biedak transportu nie przetrzymał.
U kotów mniejszych a nie tygrysów to jest tak że im zimniej na dworze tym między nimi cieplejsze uczucia. Jest wspólne spanie w wyrze, choć Sztaflik zwana obecnie Wielką Siostrą nadal zaznacza odrębność ( znaczy albo zajmuje swoją część wyra na wyłączność pod groźną zagryzienia albo podsypia na krześle ). Mrutek nadal się socjalizuje choć nie wiem czy kierunek tej socjalizacji jest prawilny ( wymyślił że jak poczuje głód to będzie go sygnalizował gryząc madkę ). Mieliśmy wizytę Nowego Rudego, kocurka z trzema białymi pierścionkami na ogonie - Mrutek był zachwycony bo kolejny kocur go odwiedził. Dziefczynki też były miłe, co jest raczej dziwne bo po odejściu Felicjana zaciekle broniły terytorium. Okularia podłapała chyba ostatniego w tym sezonie kleszcza ( mimo tego że termin działania oprysku antykleszczowego jeszcze nie minął ) a Szpagetka pluje glukozaminą. Znaczy norma, no i dobrze!
Dzisiaj mam dla Was jesienne piosenki, takie wspominki z lat młodości mła. Tylko jedna jest prawdziwie jesienna ale druga też się tak mła "autumnalnie" kojarzy. Oprócz piosenek są rzecz jasna fotki. Pierwsze dwie dla Agniechy, coby nie było że mła się leni zamiast odnawialnictwo meblowe uprawiać. Wnętrze szufladków ma być takoż samo interesujące jak wnętrze takiej jednej która filozofię studiowała ale na szczęście jej nie zaszkodziło. Poza tym są foty cinżkiego bordello na moim stole kuchennym, mła zrobiła słoje z zielonym ale mebelki na których słoje mają stać to tralala. Są też zbliżenia zasłoikowanych roślin ( liść dębowy especially for Gaja ). No i jest cóś tam cóś tam z ogrodu - różane ostatki ( wczoraj ścięłam ostatnie kwiaty żeby mróz ich nie załatwił ) i pierwsze "zimowe" kwitnienie - moje "niemieckie ciemierniki" pokazały pąki.