Strony
▼
środa, 27 listopada 2019
Scorsese rocznik 1942, dobrze napowietrzony i należycie rozlany
Mła była w kinie i była to wyprawa udana. Scorsese w najwyższej formie. Film o tym jak działa zegarek i o tym że czas jest bezlitosnym cynglem, który nie zważa na pozycję i tzw. osiągnięcia. Przyznam że trochę się bałam tego seansu pomna tego co przytrafiło się Coppoli w trzeciej części opowieści o rodzinie Corleone. W tamtym wypadku reżyser też dojrzał do zakończenia opowieści o w gruncie rzeczy dysfunkcyjnej rodzinie ( choć przeca już w pierwszej części trylogii wali po ślepiach że nawet najbardziej kochająca się rodzina potrafi zrobić się opresyjna do bólu a tzw. pozytywne emocje kierujące postępowaniem bohaterów filmu kończą się wciągnięciem ich na stałe w system z którym nie wszyscy z nich chcieli mieć cóś wspólnego ) ale jakby forma mu nie dopisała albo co i nagle zrobiło się z lekka dydaktycznie. W przypadku Scorsese jest inaczej, co prawda od razu staje się jasne że to jest trzecia część opowieści ( po "Goodfellows" i "Casino" ) o tym jak gangsterzy budowali Amerykę ale każda z tych opowieści jest pokazana z perspektywy osoby będącej w innym wieku i każda odkrywa przed nami inne spojrzenie na mechanizm funkcjonowania świata ( nie tylko przestępczego ). Nie zgadzam się z recenzentem "GW" że to odgrzewane kotlety, to raczej ta sama rzecz w zupełnie innym oświetleniu. W "Goodfellows" wraz z dojrzewaniem facet odkrywał że za blichtrem "chłopców z miasta" kryje się zwyczajna walka szczurów, podobna do tej w korporacjach, z tą różnicą tylko że dymisja pracownika często bywa ostateczna. W "Casino" główny bohater już wie że pracuje w szczurzym światku ale wierzy że dzięki pozorom legalności tworzy coś trwałego, nawet decyduje się na założenie rodziny. Rzecz jasna trwała jest tylko chciwość a formy pozyskiwania kasy się zmieniają. Kiedy człowiek przestaje być potrzebny musi odejść, jak jest na tyle rozsądny że nie ma wygórowanych oczekiwań to dożywa spokojnej starości na Florydzie, gdzie może do woli zastanawiać się co tak naprawdę zniszczyło jego rodzinę i co poszło z ptokami pierwsze - rodzinka czy pracowe układy. W "Irischman" starzec będący mafijnym trybikiem, któremu zdawało się że miał wpływ na historię przez duże H. uświadamia sobie że jego życie w gruncie rzeczy nie miało wielkiego znaczenia. Z lekkim zdziwkiem odkrywa że za wielkiego znaczenia nie miały też istnienia jego szefów o znanych nazwiskach, ot, wszyscy stają się anonimowymi staruszkami którym szczęściem wydaje się popijanie dobrych soczków. Już nie tylko ludzkie działanie niczego trwałego nie tworzy, bohaterowie sami rozsypują się przeżywając swoją epokę. Można by pokusić się o twierdzenie że to film o nieszczęśliwej starości gangstera który czekał na śmierć we własnym wyrku i którego mijający czas zmusił do konfrontacji z własnym biologicznym bytem niczym nie różniącym się od innych bytów, będących w takiej sytuacji. No a jednak nie jest to kino starcze, Po prostu jest to film zrobiony przez człowieka w pewnym wieku, który nabył wiedzy związanej z doświadczeniem. Coś jak "Dreams" Akira Kurosawy, do stworzenia którego potrzebna była perspektywa prawie całego życia. Inne filmy robią młodzi reżyserzy a inni starsi, którym udaje się dojrzewać jak winu a nie tetryczeć.
Nie ma w tym filmie nostalgii, różnych takich smutkowatych "Wybrańcy bogów umierają młodo" i żalów o to jak to źle przeżyć swój własny czas. Jak wspomniałam to opowieść o tym jak działa zegarek a jak wiadomo w mechanizmie trybiki się wycierają. Jedne prędzej, drugie wolniej ale zegarek nadal działa. I będzie działał bo od czego zegarmistrz. A trybiki pokryje niepamięć, choć one przekonane o swojej niezbędności. Jest to też opowieść o ludziach niedostosowanych do systemu, zgrzytających i wprowadzających chaos w ustalonym porządku. Mimo że zdarza im się często że "wypadają z wyścigu przed metą" to to co zgrzyta w trybikach zegarka w czasie w którym żyją, przy następnej wymianie trybików na nowo ustawia pracę zegarka. Ich też pokrywa niepamięć ale to co robili w życiu okazuje się bardziej istotne. Szalony włoski mafiozo który trzymał nie tylko ze swoimi, prezydent który nie był rycerzem w lśniącej zbroi ale pokusił się o to by postawić się sponsorom swojej kampanii, człowiek który stworzył najsilniejszy związek zawodowy w historii USA ale określił granicę dla działań mafii. Za duże ego, za silna chęć wyrwania się z układu i bum. Jednak zmiana wzięła i zaistniała ( spoiler - na mła zrobiła wrażenie scena z kolorową pielęgniarką mówiącą z latynoskim akcentem, która co prawda nie ma pojęcia kim był Hoffa ale żyje w kraju do którego wstęp dały jej długofalowe skutki polityki zabitego prezydenta, zapewne pracuje na legalu zarabiając powyżej minimalnej i dla której słowo przestępca z organizacji raczej nie oznacza tylko kogoś pochodzącego z Włoch ).
Amerykanom ten film będzie oglądało się łatwiej niż Europejczykom, jest w nim kawał historii Stanów pokazanej nie od strony podręczników szkolnych. My mamy problem z podręcznikową wersją ich historii, o tej wersji która jest usiana mnóstwem bardzo niewygodnych faktów w ogóle nie ma powszechnej wiedzy. Mła zawsze śmieszy kiedy mówi się czy pisze o większej niż europejska transparentności systemu politycznego USA, zaraz widzi te dwie komisje rządowe które doszły do zupełnie innych wniosków na temat tego kto ubił im prezydenta i ciszę jaka zapadła kiedy zorientowano się że tzw. gówno w wentylatorze opryska wszystkich bez wyjątku. Jeszcze jedna uwaga - film jest długi jak opera Wagnera ( stąd litografia Aubrey Beardsley'a "Wagneryci brytyjscy w 1890 roku" ) trza się wygodnie usadzić.
P.S. Aktorstwo na najwyższym poziomie, na mła szczególne wrażenie wywarł Joe Pesci w roli Russela Bufalino.
Oczywiście nie znam filmów, choć Casiono...kurcze chyba znam. hehe Ja mam fatalną pamięć do tytułów, ależ no fatalną. Widać, że film wywarł na tobie emocje, a to najważniejsze. Lubię, jak piszesz: mła. hihi Też tak pisze, mówię i nie wiem dlaczego, ale mnie to bawi i wprowadza w dobry nastrój, takie sobie MŁA. :))))) Uściski wielkie. :) Jak będzie okazja, to filmy zobaczę. <3
OdpowiedzUsuńMła to moi Świnki Piggy, mła je sobie od niej zapożyczyła. "(...) wygłaszanie francuskich zwrotów z kiepskim akcentem i stosowanie ciosów karate w chwilach uniesień emocjonalnych." - tak działa Miss Piggy. No cała ja! Znaczy mła! Mam prawko o się tak pisać czy mówić. A film naprawdę wart zobaczenia choć do prostych w odbiorze nie należy. :-)
UsuńDo kina nie pójdę...
OdpowiedzUsuńNie chodzę...
Domyślam się, że byłaś na "Irishman". Na pewno obejrzę wkrótce.
Scorsese dla mnie jest oglądalny, ale niektóre filmy lubię, niektóre nie. Chyba to bardziej męski świat.
Pierwszym filmem Scorsese jaki obejrzałam był "Alicja już tu nie mieszka". Później "New York, New York" a potem to już wszystko co Scorsese robił. "Wiek Niewinności" został przez jednego mojego znajomka, któren tylko tego ten... mocne filmy skwitowany stwierdzeniem "Scorsese się skończył". :-D Pewnie dlatego że mła od tej nieobecnej Alicji zaczęła to się on jej nie kojarzy się z filmami o mafii albo biografiami "dziwnych ludzi" ( to z kolei znajoma której nie urzekł "Aviator", he, he, he ). Mła ma w zakładce "Milczenie", jakoś niezbyt docenione przez krytyków. "Irishman" to produkcja Netfilxa więc będzie do oblookania na platformach, tylko trzeba wyciąć trzy i pół godziny bez przeszkadzajek ( u mła z zasadzie tylko nocną porą możliwe ). Oblookaj, naprawdę warto. :-)
UsuńZaczęłam oglądać i jestem w połowie. Kolejną część obejrzę niebawem. Pomimo mojej ulubionej ekipy aktorskiej mam pewną refleksję: czy mnie ma już innych aktorów? czy musieli Bobowi założyć niebieskie soczewki?
UsuńFilm zgrabny, dobry, ale uwagi jak wyżej...
jak wyżej, nie pójdę. film jest już na platformie, pewnie obejrzę kawałek i porzucę. nie przemawia do mnie poetyka gangsterska, nawet w najlepszym wykonaniu. wszystkie filmy o tej epoce w Ameryce, jakie obejrzałam, zlewają mi się w jeden i tak naprawdę pamiętam tylko ścieżkę dźwiękową Morricone.
OdpowiedzUsuńzdecydowanie wole obserwować niełatwe życie monarchini w tradycyjnie perfekcyjnym, brytyjskim wydaniu, Helena B.C. jest genialna w roli drugiej w kolejce do tronu.
Pod warstwą "gangsterską" jak pod lukrem jest kawałek prawdy o niezmienności ( trzeba zmienić wszystko by dalej było na swoim miejscu ;-) ) reguł i przemijaniu ludzi. W ostatnich kadrach "Casino" gangsterskie Las Vegas pożerane jest przez korporacje, w "Irishman" wszystkie nasze twory z nami włącznie pożera czas. I o dziwo nie jest to wszystko ociekające nostalgią. Duża sztuka! A ścieżka dźwiękowa która temu towarzyszy jest genialna.
UsuńCo do serialu o brytyjskiej monarchini - ciekawe jak i kiedy się to skończy, he, he, he. ;-) Serial przyjemny ale mła czasem oprócz sola Véronique musi wbić zęby w dobrej klasy befsztyk. Bo nie nażarta jest! ;-)
no właśnie wolałabym, żeby ten lukier był z innej materii, te same prawdy można sprzedać w innym opakowaniu. i do tego ta przewidywalna, "gangsterska" obsada.
OdpowiedzUsuńThe Kominsky Method, tez tetrycy występują tyle, ze nie tak komputerowo wygenerowani ;)
nie jadam wołowiny :D
Mła sosik gangsterski nie przeszkadza, a obsada potrafi zaskoczyć bo nie gra szablonowo ( Pesci nie jest szalonym gangsterem ani ekstremalnie pobudzonym ekstremistą, jego bohater jest dlatego tak przerażający bo wygrany na półtonach i dobrze wiedzący że "jest jak jest" dotyczy również jego samego - świetna rola, mła by zobaczyła film nawet tylko dla niej ). Kominskasy są urocze ale to nie jest film o tym jak działa zegarek, tylko jak człowiek musi się z tą starością nakombinować żeby wyjść na swoje. Taki na doła bo Alan Arkin od czasu roli dziadka małej miss zawsze mła dobrze robi. :-) Czerwone mięso dla mła musi być od czasu do czasu zapodane bo jak nie żre to uzupełnia braki jakimiś pieprzonymi suplementami ( żelazo w tyłek zapodawane jest paskudnym suplementem ). ;-D
Usuńto ja wole kombinowanie niż zegarki, jest zabawniejsze, nigdy mnie nie pociągała technika :D
OdpowiedzUsuńmoja nie je czerwonego, trochę drobiu ale głównie rypki, tłuste lubi, a metale uzupełnia czekolado, wontrupką i cynaderkami. nigdy się nawet nie otarła o anemie.
A mła to tak lubi bebechy z zegarka wybebeszyć a potem poskładać. Zawsze jakaś sprężynka się nie mieści i kółko zębate zostaje na zewnątrz, takie to te zegarki zdziwne. ;-) Mła też lubi rypki ale tłusta ryba w Polszcze nazywa się karp. A całe jestestwo mła się na widok karpiego wstrząsa. Podroby mła zjada, czekoladę również ale te miedzie i żelaza są paskudnie uciekające. Nie zawsze, mła miewa lepsze i gorsze chwile w hematożyciorysie, jak się pilnuje to jest w porzo. :-) Na co dzień ona o tym nie myśli i wpieprza bezy i biszkopty.
Usuńa moja wiele dałaby za karpia, ryba tu uznawana za niejadalno. w tym roku se dogodzi bo jedzie na święta do mamusi, ostatni raz była z 18 lat temu.
OdpowiedzUsuńa makrele, ososie czy tłuste śledzie, nie ? tera dobra pora na nie.
zawsze zresztą pozostaje natka pietruszki ;)
Twoja sobie karpia ubrała we wspomnienia, takowy pewnie nawet mułem nie jedzie. No poszalejesz sobie, poszalejesz przy tym stole, tylko żeby rozczarowań kulinarnych nie było bo karp hodowany na jakichś dziwnych paszach ( Pabasia, amatorka karpiny, przeżyła takowe ).
OdpowiedzUsuńOsosie muszą być naprawdę dobre a nie watowate, z makrelą bywa różnie ale śledź tłuściutki i miły to jest to! :-)
popełniłam parę karpi w tym okresie, jeno pozawigilijnie wiec aż tak źle nie jest. matka ma onegdaj kupowała male karpie, te capiły tylko leciutko i mi ten zapaszek nie robił. w połączeniu z surówką z kiszkap i utłuczoną pyrą - najlepszy :) do tego barszcz i uszka i właściwie nic mi więcej nie trzeba, żadnych kutii czy klusek z makiem i innych wynalazków, których i tak do pyska nie biorę. no rzeczywiście jeśli trafie na jakiś biedny, rybny chlam to może być rozczarowanko. my możemy kupić świeże makrele, które o tej porze roku są przewyborne, nie ma natomiast solonych matjasów i moja cierpi z tego powodu.
Usuńa wracając do merituma, tak mnie nakręciłaś, ze zasiadłam wieczorem przed kompem i zaczęłam oglądać. na wstępie pogubiłam się w akcji, nie ogarniam mafijnych machlojek, a jak już pokazał się de Niro, wyprasowany przez grafika, który chyba karierę zaczynał w zakładzie pogrzebowym jako makijażysta to se rzekłam uuu... i zaniechałam. pewnie za jakiś czas spróbuję jeszcze ale fajerwerków się nie spodziewam. zdecydowanie bardziej leży mi postrzeganie świata w wydaniu Douglas-Arkin i problemy z prostata.
Z rybek co to tylko w słodkich wodach pływajo to mła lubi sielawę, może zjeść pstrąga ale bez zachwytów. Mła wychowana na morszczyźnie i pewnie dlatego tak ma. Makrelów świeżych zazdraszczam ale z drugiej strony to tak po sprawiedliwości mła ma solone śledziki.
UsuńHe, he, he - to z tego nakręcenia. Mam wrażenie że machloje machlojami ale plan wieloczasowy jest dla nas trudniejszy do przejścia niż dla Hamerykanów, gubimy się bo nie znamy tak dobrze ich historii i pewne rzeczy trudno nam ogarnąć. Cóś jakby problem afery mięsnej za Gomułki światu przybliżyć, już czuję to pogubienie i wzmożenie krytyczne że takie bajdy się ludziom usiłuje sprzedać. Co do odmładzań to mła jeszcze pamięta jak odtwórcy głównych ról wyglądali za młodu, musiała się w jestestwie przezwyciężyć i skupić na fabule a nie na grozie efektów. Pomogło! Mła dlatego porównała ten film do opery Wagnera że to jest trochę inna kategoria niż inteligentna rozrywka. Właściwie im mocniej się nad tym zastanawiam tym bardziej mi się myśli że mamy do czynienia z czymś co będzie określane mianem klasyk. A klasyki majo to do siebie że bywajo ciężkooglądalne ( choć mła bawiły opowieści o Tonym, Tonym i Tonym i te ambicjonalne gierki z Pro i gadka raku w roli cyngla ). "Napij się i podejdź jeszcze raz" jak mawia Cio Mary do Wujka Jo walczącego z remontem ich domku letniskowego. ;-D
oj, znam bardzo strawne klasyki. nie wątpię w wielkość dzieła tylko mi ten lukier nie leży i jusz. a btw, onegdaj aktorów odmładzano makijażem, oświetleniem, kadrowaniem i to były czasem majstersztyki, teraz sadzają grafika i efekty są jak widać. ech..., pora umierać ;)
Usuńno i zapomniałam o FLADRZE !!!
Dziś mła wszystko wydaje się bolące. Nawet kretynizmy typu zabili go i uciek. Mła jest po Andrzejkach!!! Na tyle ją było tylko stać że wcześniej przygotowany post wklikała. Co do rybki na f, to mła uwielbia ale teraz to ona się strasznych rzeczy o rybkach przydennych nawyczytywała. Ona zamiast je pożerać im współczuje!
UsuńPono na netflixie, to może dzisiaj zrobię seansik.
OdpowiedzUsuńPoduszka pod plecki a stópki na czymś położyć. ;-)
Usuń