Strony
▼
środa, 8 kwietnia 2020
Izrael - Park Narodowy Beit Guvrin-Maresha.
Mła zaczyna wypisywać lokatorom formularze dotyczące dofinansowań do czynszu czyli robi pierwszy krok w stronę zażegnania kryzysu który mógłby być groźny dla tzw. "utrzymania nieruchomości". Wielkich nadziei sobie nie robi bo nie ona jedyna wpadła na ten pomysł. Ech... Co ma być to będzie. Najważniejsze że ma już niedużo do zapłacenia lekstrykowi, bo mła długów nienawidzi a gdyby miała problemy ze spłaceniem to wrzody żołądka, przełyku a kto wie czy i nie innych części przewodu pokarmowego u niej gotowe. Dlatego mła nie bierze kredytów, za nerwowa jest. Dziś mła Was będzie usiłowała rozrywać bo widzi wszechogarniającą potrzebę odstresowania. Dobra, uciekamy stąd do miejsca w którym nie będzie zawistowania i zazdraszania ogródków, bo ogródków w tym wpisie ni ma. Będzie o podróży Dżizaasa. Tel Maresha to pozostałości biblijnego miasta Maresha z epoki żelaza, a także późniejszego miasta idumejskiego które po 586 roku p.n.e znane było pod grecką nazwą Marisa. Arabowie zrobili z tego nazwę Marissa. Tel bądź z arabska Tell znaczy wzgórze, na Bliskim Wschodzie takie pagórki bardzo często kryją ruiny starożytnych miast. Ten Tel znajduje się w izraelskim regionie Shephelah, u podnóża Gór Judejskich. Po raz pierwszy Tel Maresha został rozkopany w latach 1898–1900 przez brytyjskich archeologów Blissa i McAlistera, drugi raz do kopania w tym miejscu w 1989 roku zabrał się izraelski archeolog Amos Kloner. Większość artefaktów z wykopalisk brytyjskich można dziś znaleźć w muzeach archeologicznych w Stambule. Obecnie wykopaliska stanowią część Parku Narodowego Bet Guvrin-Maresha i znajdują się na liście światowego dziedzictwa kultury UNESCO.
Maresha była jednym z większych miast Judei w czasach istnienia Pierwszej Świątyni i jest wymieniana wśród podbojów starożytnych Izraelitów w Księdze Jozuego, a później w Księdze Kronik jako jedna z fortyfikacji króla Roboama. Według mapy Madaba Maresha była miejscem "skąd przybył prorok Micheasz" w VI wieku p.n.e. . W wyniku buntu Sedekiasza przeciwko królestwu babilońskiemu i jego królowi Nabuchodonozorowi II, ten ostatni zajął królestwo Judy i źle się to skończyło dla mieszkańców Mareshy. Podobnie jak wielu innych Judejczyków mogli nad rzekami Babilonu opłakiwać Syjon. Znaczy trafili do niewoli babilońskiej. Puste miejsce w dogodnym punkcie długo nie mogło być takie "bez opieki". Zniknęli Judejczycy pojawili się Edomici, którzy dotychczas mieszkali na wschód i południe od Morza Martwego. Stąd, od rządów perskich i przez panowanie królestw hellenistycznych w regionie ( czyli w VI - I wiek p.n.e.), Maresha była częścią obszaru znanego jako Idumea, tak Grecy nazywali Edom. Maresha vel Marisa była głównym miastem Idumei, a wraz z podbojem regionu przez Aleksandra Wielkiego została zasiedlona przez "emerytowanych" żołnierzy greckich, jak to było wówczas w zwyczaju. To był złoty okres dla Mareshy, greckie miasto otwarte na wschodnią kulturę. Żyli w nim zarówno Grecy, Sydończycy i Nabatejczycy ( ci od Petry wykutej w skałach ). Miasto w tym czasie przestało mieścić się w starych murach, wylazło daleko poza dawny Tel z epoki żelaza. Maresha jednak zaczęła podupadać podczas powstania Machabeuszy przeciwko imperium Seleucydów w II wieku p.n.e..
Nie mogło być inaczej skoro miasto było wykorzystywane jako baza do walki z rebeliantami. Uważa się że po buncie i jego sukcesie, Jan Hyrkan podbił miasto w 112 roku.p.n.e i przymusowo nawrócił jego mieszkańców na jedynie słuszną wiarę ( taki plemienno - religijny sport, zazwyczaj krwawy, uprawiano na tych ziemiach od niepamiętnych czasów ). W 63 roku p.n.e., w ramach porządków robionych w regionie przez Pompejusza, Maresha została oddzielona od królestwa żydowskiego i wróciła do Idumei. W 47 roku p.n.e. Juliusz Cezar zaanektował miasto ponownie do Judei. Maresha została ostatecznie zniszczona w 40 r.p.n.e. przez Partów w ramach walki o władzę między Hasmoneuszami a Herodem, który był synem nawróconego Antypatera Idumejskiego i był wspierany przez Rzymian. Po zejściu Mareshy ze sceny historii, sąsiednie idumejsko - żydowskie miasto Beth Gabra lub Beit Guvrin zastąpiło ją jako główną osadę na tym obszarze. Długo się to niby stołecznością nie nacieszyli jego mieszkańcy, dwa kolejne katastrofalne w skutkach bunty żydowskie przeciwko rządom rzymskim w I i II wieku n.e. spowodowały że miejskie życie na tym terenie niemal zamarło. Miasto odzyskało znaczenie dopiero na początku III wieku, kiedy to zostało ponownie ustanowione miastem rzymskim pod nową nazwą Eleutheropolis. Do czasu Euzebiusza z Cezarei ( zmarłego ok. 340 n.e. ) sama Maresha była już miejscem opuszczonym: wspomina on miasto w swoim Onomasticonie, twierdząc że było ono "w odległości dwóch kamieni milowych od Eleutheropolis". W czasach nowożytnych w okolicach Tel Maresha wyrosła arabska wioska, zasiedlona przez Palestyńczyków. Nazywała się Bayt Jibrin, niestety została wyludniona podczas wojny arabsko-izraelskiej w 1948 oku. W roku 1949 na tych terenach założono kibuc Beit Guvrin. Większość ważnych archeologicznie obszarów starożytnego miasta Maresha i Beit Guvrin czyli Eleutheropolis jest obecnie częścią Parku Narodowego Beit Guvrin-Maresha.
Park Narodowy Beit Guvrin-Maresha jest dziś nazywany często parkiem tysiąca jaskiń. Od groma w nim naturalnych dziur wykorzystywanych już w neolicie. Cysterny, grobowce, schronienia dla ludzi i ich zwierząt - jaskinie są wielofunkcyjne, że się tak wypiszę. Niektóre z nich są piękne tzw. pięknem naturalnym, inne poddały się ludzkiej manii zmieniania natury. Te drugie, często dziś dla nas nieczytelne, o nieodgadnionym przeznaczeniu albo też będące "otwartą księgą" jedynie dla archeologów. Dopiero kiedy człowiek sobie uświadamia że owe miejsca były "czynne" niekiedy około 8000 - 6000 lat temu i to "uczynnione" nie przez anonimowe ludy tylko takie znane z nazwy a nie tylko z tego że puchary lejowe wykonywały, odczuwa gdzie jest. No a potem ta wielka historia, czyli taka która po sobie zostawiła ślad pisany, i to taki który odczytywany jest do dziś dzień i który legł u podstaw kulturowej tożsamości dużej części ludzkości. W takim miejscu jak Beit Guvrin-Maresha strach kopnąć kamorek na drodze coby artefaktu wiekowego nie uszkodzić, po prostu łazi się po "rozdrobnionej" na kamory i pył historii. Oczywiście na terenie parku nie tylko jaskinie robią za atrakcje, co jakiś czas można się natknąć na ruiny na powierzchni. Właściwie każda kupa kamieni to jest cóś - a to domostwo w którym życie kwitło cóś tak kole trzech tysięcy lat temu, a to amfiteatr z czasów rzymskich albo coś co kiedyś było częścią bizantyńskiej świątyni. Mła nie będzie wymieniała wszystkich archeologicznych stanowisk ani bardzo szczegółowo się nimi zajmowała bo jej się wydawa że to trochę tak jakby rozwarstwiała smaczny tort i analizował z czego ten kremik i jak biszkopcik upieczono zamiast cieszyć się smakiem ciasta.
To miejsce od tak dawna zmienione przez cywilizację, smakowane w całości nabiera niepowtarzalnego uroku. Dla mła, myślącej i czującej się po polsku, cząsteczki narodu słowiańskiego dla którego historia pisana zaczęła się ledwie lat temu tysiąc lat z maleńkim haczykiem ( w bajki o Lechii Wielkiej mła nie zawierza ), taki wielowarstwowy przekładaniec ma wiele do zaoferowania. A może to geny "obce" tak ją mile do tych starożytności nastrajają ( choć u mła to większość tych genów powinna powodować ślinotok na widok okolic Wielkiego Muru Chińskiego )? Jak by tego nie analizować to mła widzi w tym, kawałku dawnej Judei, która zarazem była Idumeą by potem być jeszcze paroma innymi miejscami, coś wielkiego, ślady początku drogi którą przyszło przebyć wszystkim nam mieszkającym w Europie, ale także i drogi sporej części ludzi, którym przyszło mieszkać na innych kontynentach. Poczucie wspólnoty znacznie wykraczające poza to, jakie człowiek może odczuć oglądając greckie czy rzymskie zabytki rozsiane po Europie. Głębsze bo starsze, odwołujące się do czasów kiedy kosmologia i mity były jedynym tłumaczeniem świata, o filozofii nikt jeszcze nie słyszał i dopiero tworzyliśmy pismo. Miejsce wędrówek ludów, korytarz między dwiema najstarszymi cywilizacjami ludzkości, nadal bijące źródełko naszej tożsamości.
Fantastyczna wycieczka i oglądanie czyimiś oczami tego wszystkiego. Super. Dzięki za odskocznie od dzisiejszej prozy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziś przynajmniej ta proza była słoneczna, dobre i to. ;-) A miejsce wycieczkowe z tych fascynujących.
Usuń