Strony
▼
niedziela, 14 czerwca 2020
Czerwcowa Sucha - Żwirowa
Gorąc a potem ma być okropnie przekropnie. Niby już wczoraj miało być, mła nawet straszyła Cio Mary która miała gryplany jazdy po mieście ( u nas w mieście Odzi dobrze w sezonie burz wiedzieć jaka pogoda ma być bo może się zdarzyć że do domu trza się będzie pontonem dostawać i mła tu wcale nie żartuje ). Jednakże wczoraj przekropnej okropności nie było i mendia nią straszące kolejny raz dały ciała ( pewnie straszą że to będzie dziś a najpóźniej to jutro. a potem walnie kometa i zgaśnie słońce ale nam to i tak wsio ryba będzie bo wszystkich nas Covid - 19 wykończy w 36 fali ). Ponieważ maj był chłodny i popadliwy ten upalny czerwcowy dzień jakichś wielkich szkód w o grodzie nie narobił. Rośliny nieco zmęczone ale krzepkie. Mła podlała tylko nowo posadzone, coby wspomóc, reszta zielonego czeka na przeokropny pokropnik.
Upał ma też dobre strony, gorąc powoduje że woń dyptamów jesionolistnych Dictamnus albus jest mocno wyczuwalna. Mła znalazła na razie dwa nowe miejsca na których może posadzić kolejne dyptamy, to miłe rośliny, znaczy nie wymagają od mła jakichś specjalnych zabiegów, "chodzenia koło" , szczególnej opieki. Im mła dalej brnie w kalendarz tym bardziej podobają jej się takie rośliny. Mła postanowiła że posadzi jeszcze i te dyptamy biało kwitnące i te które mają kwiaty różowe z purpurowymi żyłkami, każde są urodne na swój sposób i dobrze się mła komponują z innymi kwitnącymi w tym czasie bylinami i krzewami. Może w tym roku zrobiło się trochę zbyt różowo ( pauzowało dużo niebiesko, biało i fioletowo kwitnących irysów ) ale w tzw. normalnym sezonie kwitnień dodatkowy dyptamowy różyk nie powinien przeszkadzać.
Różane kwiaty upałów nie lubią i mła się cieszy z zapowiadanego ochłodzenia, będzie się mogła dłużej cieszyć różanymi widokami. Podczas upałów róże wcale tak mocno nie pachną, żeby sieć wonie wolą niższą temperaturę niż tę którą teraz mamy. A w tym roku mła ma co wąchać, bardzo ładnie kwitną jej róże alba. Zarówno 'Mme Hardy' jak i 'Felicite Parmentier' obsypane kwiatami, o ile ta pierwsza zawsze kwitła u mnie bardzo obficie o tyle z tą drugą różą troszki się bujałam bo ona ( hym... tak się akurat jakoś stało ) była przesadzana. No może nie aż tak często jak inne różane wybranki ale się dwa razy zdarzyło. W tym roku wreszcie doszła do się po przesadzeniach i normalnie kwitnie. Mła postanowiła że jak upały mina to ona przesadzi sobie cóś innego różanego, co jej nie kwitnie na obecnym stanowisku tak jak trzeba. Znaczy 'Raubritter' drżyj! Mła nie będzie czekała do jesieni z tym przesadzaniem tylko wykorzysta ochłodzenie bo zależy jej na tym żeby jak najszybciej jej "Rabuś" wypuścił w tym roku długaśne pędy. W ogóle to przydałoby się jeszcze przesadzić jednego jaśminowca i to na tempo, póki się nie rozrósł. Jak widzicie plany przesadzeniowe są poważne, mla będzie musiała wygłosić przemówienie do kręgosłupa, potem do szpadelka a na koniec do kotów coby przeszkadzania przy przesadzankach uniknąć.
A teraz troszki o makach orientalnych Papaver orientale sadzonych w zeszłym roku. Mła kupiła odmianę 'Princess Victoria Louise' dla jej uroczych, pastelowych kwiatów w ciepłym odcieniu różu. Zgodnie z jej przewidywaniami na piochach Suchej - Żwirowej makowe pędy sterczą dziarsko, kwiaty gleby nie zaliczają. Jednakże pełni szczęścia to mła nie daje bo posadzone kępy mają kwiaty o różnych odcieniach. Nie jest to kwestia składu gleby bo stanowiska obu kęp są blisko siebie. Ba, nie jest to nawet kwestia pomyłki odmianowej bo mła się doczytała że przy roślinach sianych z nasion a nie rozmnażanych przez podział, mimo zachowania sterylności rośliny matecznej względem pyłku innych odmian takowe cuda się zdarzają bo geny cóś produkcji seryjnej nie lubio. Gwarancją identyczności odcienia płatków kwiatów jest jedynie rozmnażanie z korzonka. Mła trafiły się siane egzemplarze i teraz ona ma jeden do niczego paszący łosoś i jeden słodki różyk. Ponieważ maki mają korzenie palowe wykopać dziadostwo cinżko, mła się zastanawia czy nie dokupić więcej maków tej odmiany. Przy większej ilości kęp ta różnica odcienia kwiatów nie będzie tak waliła po oczach.
Teraz fotki ciemno kwitnącej róży. Nie piszę że to "Cyganek" sam bo tam doszło do zdziwnych rzeczy . Otóż niektóre z róż zaczęły wędrować, pęd się przyziemnił i wystarczyło. Teraz mła z przerażeniem obserwuje powstawanie gąszczu, z jednej strony chciałaby cóś ogrodu narzucić a z drugiej strony myśli "Po co?". Byleby nie niszczyły inszych odmian i zachowały odrobinę przyzwoitości to niech wędrują. Róża w charakterze chwaściora to nie jest najgorsze co ogrodnika może spotkać. Kwiaty są trochę zmęczone upałami i tak naprawdę dopiero się klastry rozwijają ale wygląda już jakoś w miarę. Niestety na liściach są ślady po skoczku ale mła nie będzie walić chemią, trudno, jakoś się te liście przeżyje. teraz dla porządku - na drugiej fotce poniżej jest 'Gipsy Boy' a właściwie 'Zigeunerknabe' ( bo to róża Geschwinda czyli austro - węgierska ) , na trzeciej 'William Lobb' a na czwartej 'Nuits de Young'.
Hallou, hallou! Ćwir, ćwir! Świr, świr!
OdpowiedzUsuńŁadne kwiatki, jak zwykle, u mnie wędrującą jest "Nuit de Young". Ale niech wędruje, ona mnie się bardzo podoba, jednak czytanie literatury dla młodzieży w wieku podeszłym ma swoje zalety - u Musierowicz była róża "Nuit de Young", opisana bardzo smakowicie, to i u Agniechy się pojawiła i się panoszyć zaczyna. Wolę to, niż gdy "Rose de Resht" dzikuny puszcza od dołu, co wyglądają prawie tak samo jak mamusia a dopiero później wychodzi, że to spod podkładki.
Przyjemności w okropnościach!
Mła ma napad czyli pomysła żeby "Nuitkę" z odrostów wyeksportować do Dżizaasa, ona lubi najciemniejsze róże. Jak się przyjmie i wszystko będzie OK to mła będzie odkopywać cóś tam co roku i jakiś konkurs urządzać z "Nuitką" w roli głównej. Mła sobie krzaczek różany opanuje a "Nuitka" zacznie masowo występować w polskich ogrodach. Co do 'Rose de Resht' ją ponoć tez się u nas da uprawiać na własnych korzeniach ( znaczy przygnij pęd i czekaj ;-) ). Mła ma nadzieję na przyjemny, solidny okropniście deszcz bo upały wsystko wysusyły a susy to mła nie lubi prawie tak jak jej roślinki. :-)
UsuńZ zupełnie innej beczki - na co leczysz piesa?
UsuńSraaaaaaaaka.
UsuńWyrazy współczucia zarówno dla chorego jak i dla Ciebie. Miejmy nadzieję że szybki i bezproblemowo się uspokoi.
UsuńA ja już, iecwię co mnie się najbardziej podoba, to się tylko pogapię i niedzielnie pozdrowię.
OdpowiedzUsuńW wiadrze czeka rozchodnik na posadzenie ale nikt nie ma siły przekopać kawałka trawniczka😀
Bo skopanie trawniczka podczas upałów to katorga jest! Howgh! Co to znaczy "iecwię"? Wyraz mnie się podobie tylko nie nie wiem jak stosować.;-)
UsuńNie wiem, miało być😀 Tu nie ma upałów, wczoraj burza i deszcze, ogólnie pochmurno większość dnia, dziś też, 18, 19 st.
OdpowiedzUsuńNie umiemy wyłączyć słownika w moim nowym telefonu, i ciągle mi to przeszkadza w pisaniu.
OdpowiedzUsuńW trawniczka trzeba wykopać dziurę i wrazić weń rozchodnik, pozyskany z innego ogrodka.
OdpowiedzUsuńHe, he, he, to mła ma nadzieję że w tym roku lato będzie "iecwię" takie w sam raz dla mła nieznoszącej upałów. Telefon to była kiedyś nieoceniona pomoc w komunikacji, aż do epoki komórek wieloczynnościowych i inszych srajfonów. Teraz to diabelskie narządka w całym tego słowa znaczeniu. Dziurowanie trawniczka jest prostsze niż zrywanie darni po całości jednakże też wysiłku wymaga. Mła wczoraj wieczorem , we własnym czasie wolnym, zmuszona była się zając kamienicznymi sprawami nie dlatego że awaria czy cóś tylko komuś się wydawało że w sprawach jakby nie patrzeć pracowych może jej za przeproszeniem truć tyłek w niedzielny wieczór. Mła po tym doświadczeniu jest niechętna wszelkiemu wysiłkowi, nawet tak mikremu jak wykopanie dziurwy w trawniku. Mła po prostu rozumie jak nigdy że czasem się po prostu nie chce. ;-)
UsuńJakie cuda, no no. Cyganek cacuś, a i pozostałe ciemniulki przyjemne. Mnie duchota przeokropna zmusiła do rezygnacji z wizyty u kuzyna. Był plan zakładający połączenie jazdy ma koniec trasy autobusu miejskiego i pielgrzymki. Wymiękłam po wyjściu z autobusu i pokornie wróciłam do dom. Ech.
OdpowiedzUsuńCo do fascynacji różanych wyrosłych po lekturze książki 22 pani Musierowicz, posadzona Arthur Bell odmówiła współpracy w ubiegłym roku. Nie obudziła się biedulka. Może trzeba było postawić na Nuitkę z 18-stki? Głód ciemniaczków byłby zaspokojony.
OdpowiedzUsuńMła rozumie sytuejszyn bo też garowała w chałupie podczas ukropnego łikenda. Jesienią pewnikiem będę musiała ograniczać różane wędrówki to mogę Ci "Nuitką " ciepnąć, tylko przemyśl stanowisko bo ona łażąca. :-)
UsuńChyba bardzo chętnie, bo chyba zaczynam mieć pomysła.. Możliwe, że bardzo dobry ten pomysł, tylko muszę o brunetce poczytać, czy wytrzyma brak doglądu. W pomyślę rosłaby troszkę jak część zeriby, dzielącej strefę udomowioną od dzikiej. Niechby łaziła, spacery są zdrowe, tylko rzecz do skonsultowania z kuzynami. Dzięki
UsuńSorrky że dopiero dziś odpowiadam ale się wcześniej nie złożyło. Przypomnij mła pod koniec września że ukopać to mła ukopie. :-)
UsuńOjej, jaki ten błękitny irysek jest urokliwy, muszę go pozyskać do swojego ogrodu! Pozdrawiam niedzielnie i życzę dobrej nocy ;)
OdpowiedzUsuńTo 'Victoria Falls', stara ale jara odmiana. Czasem lubi się wykładać ale w tym roku jej się nie zdarzyło. :-)
Usuń