Strony
▼
poniedziałek, 15 czerwca 2020
Wypoczywu
Było gorąco więc koty ze mła robiły sobie w miniony weekend głównie wypoczywu. W domku, w ogrodzie, u sąsiadów na parapecie, gdzie się tylko dało. Niektórzy zaczynali od słodkiego zalegiwania prawie że w kłębuszku by stopniowo się rozwijać. A jak się już rozwinęli!
A pozy jakie przy tym rozwijaniu się przybierali i miny jakie strzelali! Dobrze że Felicjan mła wytresował odpowiednio to zdumienie postępującą wraz z zajmowaniem wyrkowego terytorium bezczelnością mła nie zatkało powietrza w płuckach. Najsampierw było delikatne szturchanie łapką coby mła się przesunęła ale potem to mła otrzymała kopa "nóżką".
No bo Mrutuś to w czasie upałów lubi mieć wyrko na wyłączność. Taa... Mła tyż prać nie może bo Sztaflik preferuje zaleganie na pralce i pralka ma ani mru - mru, Pasiak opanował stół i tylko przesuwa lekko tyłek kiedy mła na tym stole żarełko im do misek ładuje. Na szczęście Szpagetka i Okularia przebywają większość dnia w ogrodzie, zamieniają się bazami i to jest w zasadzie jedyny ruch jaki wykonują ( poza podejściem do misek ale żądania są wysuwane w kierunku mła coby miski z żyrem przynosić do ogrodu ).
Całego stada mła nie sfociła bo Sztaflik nie życzy sobie focenia i zamieszczania fotek w necie, bo jak wiadomo kotofile czyhajo a Sztaflik wyburczała mła że o na nie będzie żadnym obiektem. Natomiast dźwięk uruchamianego aparatu powoduje dużą nerwowość u Pasiaka, zdziwne bo Pasiak nikogo się już w zasadzie w domu nie boi , Ciotkę Elkę i Cio Mary wita miaukiem a od Małgoś - Sąsiadki domaga się żarła. Być może to ta sprawa z kociętami z sąsiedztwa, które podobno wcale nie są jego ( dwa się miotnęły, na szczęście rozdysponowane a kotka która się przybłąkała zaraz będzie miała sterylkę i zostaje w sąsiedztwie na stałe ) i Pasiak się po prostu ukrywa ( małe są szare ).
Teraz opowiastki o czem innem. Mła kupiła sobie letni strój. Letni strój jest tak naprawdę koszulą nocną ale mła czem prędzej wycięła z niego durnowatą "bieliźnianą" wstążeczkę i ma pseudosukienkę na upalne dni. Taką domową rzecz jasna. O zakupie zadecydował wzorek ( to ten z wyznaniami miłości do kotów i kawy ), granatowo - szary, niebrudliwy coolorek oraz fakt że dzianinka jest z normalnej bawełny. Cena była promocyjna i mła się skusiła. Natomiast przy męskim koszulku typu t shirt mła popłynęła co w przypadku zakupu ciuchów jej się niezwykle rzadko zdarza. Wzorek, Panie tego, był taki urokliwy że mła już się widziała jako tego potwora ubabranego w morskie potworzęta. Bawełna przyzwoita, cena niestety nie ale mła pomyślała sobie że nie była na wakacjach to choć podkoszulek con animale marini sobie kupi. Sama sobie tłumaczyła "A inni to na wódkę wydajo!" Teraz mła ubabrana w podkoszulek będzie się przechadzać w upalne dni po ogrodzie i udawać że jest na wakacjach.
Na dworze ostatnio jest cóś zbyt ciepło więc mła z rana prawdziwego ( tak kole godziny piątej z minutami ) przyniosła nowe kwiaty do wazonów. Mła się pocieszy nimi w domowych pieleszach, po prostu w domu pożyją dłużej niż w tym gorącym powietrzu na zewnątrz. Teraz jej pachnie różami, jaśminowcem i przede wszystkim peoniami. Mła bardzo lubi zapach peonii, szczególnie odmian o białych kwiatach. Pachną, że tak to określę, bardziej wytrawnie niż odmiany o kwiatach różowych czy czerwonych . No i całkiem przyzwoicie wygląda ten peoniowy bukiet w różowo - szarym wazonie ( mła się trochę bała że będzie "łowicki" jak ta wycinanka i zbyt jaskrawy róż peonii cóś się będzie gryzł z wazonem ale da się to znieść, mogło być gorzej ). Z rzeczy równie miłych jak kwiaty w domu to Tatuś zadzwonili i mła się cieszy bo wygrała małą wojenkę psychologiczną. Mła sobie umyśliła że to Tatuś ma się interesować mła a nie odwrotnie bo mła się bardzo bała żeby nasz Tatuś nie odniósł wrażenia że oto odchodzi z tego świata bo wszystkie córki jak jedna niewiasta ( no bo przeca nie jak jeden mąż ) rzuciły się go o zdrowie dopytywać, telefonami, wizytami zadręczać. Ma być normalnie i Tatuś powoli z rekonwalescenta ma się nam zamieniać w naszego Tatusia. Chyba idzie ku dobremu bo Tatuś żyje swoimi zwykłymi sprawami. Ostatnio pouczał Tytusa, któren znów przyniósł był cudze śmieci i usiłował je wciągnąć przez wejście dla kotów, w którym zresztą utknęły. Rattus to podobno anioł nie kot na tle Tytusa ( któremu trzeba było uświadomić ile kosztuje wywózka odpadów ). Mła stwierdza że jest nieodrodną córką swojego Ojca, jest znana ze swoich przemów do zwierząt prawie jak św. Franciszek ( Mamelon zawsze ma bekę, bo mła czasem rozmawia z nią przez telefon prowadząc jednocześnie negocjacje z kotami albo przemawiając im do rozsądku ).
Juz kiedys mialam to napisac ze ten rozowo-popielaty wazon jest wyjatkowo urodziwy. A peoni tez obie wczoraj do wazonu nacielam, choc u mnie na razie upalow nie ma, tylko ludzkie temperatury: okolo 25-26°C.
OdpowiedzUsuńU nas temperatury znormalniały ale deszczu nie widać. :-/ Co do wazonu to mła uważa go za naprawdę dobrą zdobycz, nie dość że urokliwy to jeszcze przeceniony. Słowo przecena jest bardzo bliskie mojemu chytremu ódzkiemu serduszku. ;-)
UsuńPo drugie uspokoił mnie Twój post co do ekscentryczności Gacusia. Znaczy fobię fotograficzną mają też inne futerka, i nie musi to oznaczać traumy wymagającej leczenia zamkniętego. Po pierwsze, obejrzałam najpierw fotki i widok materiałów mnie zadziwił. Bez czytanego tekstu, patrzyłam i patrzyłam usiłując zobaczyć kota, który się na pewno pod nimi schował.. a druga fotka piwonii mnie zachwyciła. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGacuś jest najzupełniej normalny. Bardzo dużo przyzwoitych kotów nie lubi obiektywu. Danuś nie lubił, Wiktorek nie lubił ( Wiktorek to miał swoje powody ), Laluś tolerował, Felicjan czasem gwiazdorzył a czasem wprost przeciwnie. Z kocimi dziewczynkami jest tak samo, bardzo długo źle na aparat reagowała Okularia. Przy tym materiale z kawą jak się dobrze wpatrzysz to widać kotki białe, fuckt, trochę podobne do kubeczków, he, he, he. Peonie są cool, mła je lubi choć one czasem u mła grymaszą. :-)
UsuńTe malusie kiciusie, owszem widziałam. Ja szukałam uparcie KOTA, sprytnie schowanego pod materiałem....
UsuńMła najsampierw , przed foceniem, upewniła się czy koty aby na pewno siedzo w ogrodzie. Mła wie co by było gdyby przy nich jej ubabranka rozłożyć do focenia. Kot nie byłby pod materiałem a na materiale! ;-)
UsuńKotki są przeurocze, do zagłaskania, a piwonii ja nie ścinam, dla mnie najpiękniej wygląda w otoczeniu ogrodowej zieleni. Pozdrawiam cieplutko i życzę dobrej nocy ;)
OdpowiedzUsuńU mnie ścinki były bo i upał i burze a peonia + dużo wody = wyleganie. Na rabacie zostały pojedynczeokwiatowe, one zawsze wyprostowane. Najśmieszniejsze że z zapowiadanych burz nici. Sucho, gorąco a wody z nieba ani śladu. :-)
UsuńSesja zdjęciowa kotów mnie usatysfakcjonowała. Pełni kole mnie nie ma nigdzie. Kiedyś, w dawniejszych czasach jeździłam do koleżanki i przywozi łamie z Jej ogródka bukiety peoni. Nie ma koleżanki i Jej ogródka.. . Za, to wczoraj i przedwczoraj znowu wąchałam białe róże i jaśminowce, za oficjalnym pozwoleniem właściciela ogródka. Jestem usatysfakcjonowana. Pozdrawiam i chyba dziś Twój ogród sam się podleje.
OdpowiedzUsuńMiało być peoni, ale fon jest mundrzejszy... Jeszcze go nie okiełznałam...
OdpowiedzUsuńBoguśku, google, fony, nawet proszki od prania od nas mundrzejsze. Zgraza! ;-) Mła fociła kotony zapamiętale bo one rozleniwione upałem ładnie pozowały. Mł zauważyła że jakoś mniej peonii i w ogrodach koło niej. No ale wiesz, w ogóle kwitnących mniej - tujka, tyrawniczek, te klimaty. Mła tyż ma nadzieję że nastąpi samopodlanie, Wielki Pogodowy mógłby mieć jakiś tam wzgląd na moje rachunki wodociągowe. Wąchaj ten różano - jaśmionowcowy zapach na całego bo jak się takie temperatury utrzymają i słoneczko będzie operować to zaraz będzie po zapachu. :-)
UsuńU mnie najbardziej intensywnie oraz interesująco pachnie piwonia w kolorze biało-żółtym. Czyli się zgadza.
OdpowiedzUsuńTeż wsadziłam w wazon, bo niech się w domu nimi nacieszę, w ogrodzie tylko latam a to z haczką, a to z wiadrem pełnym chwastów lub podtopionych ślimaków. Nie ma czasu na zachwycanie się zapachem. Czasem w przelocie coś mi się wciągnie nosem przepięknego i się zaczynam zastanawiać, co też mi tu tak wspaniale wonieje w kompostowniku, przecież nie świeża pryzma z podgniłymi kuchennymi odpadkami na wierzchu, ozdobionymi wzorem z różnokolorowych ślimaków. A to wiciokrzew. Ach.
Zawsze mnie zaskakuje, kiedy moja słodka, malutka koteczka otwiera swą paszczę i okazuje się, że to jest straszliwie wielka różowa czeluść w której zmieści się największa mysz.
Jeżeli chodzi o rozmowy z innymi, to ja rozmawiam nie tylko ze zwierzętami. Również z roślinami oraz z materią mniej ożywioną typu kamień.
U nas od jutra zapowiadają jakieś obfite opady przez chyba tydzień. A ja nie wyrobiłam się z plewieniem, bo pies miał biegunkę, i kiedy skończy padać to ten chwast chyba sięgnie nieba.
I tak to. Pozdrawiam o północy, hu, hu, huuu.
Mła tyż biega, ogród widzi z doskoku. Koty w nim słyszy rozrabiające i to jak na razie jej cała satysfakcja ogrodowa. Mimo doskokowego oglądu z niepokojem zauważyła że cóś żre jej malutką jarzębinkę i nie jest to wraża ćma. Wiciokrzewy też u mła zaczynają pachnieć i dobrze bo mła lubi bardzo ten zapaszek. Co do buzi Mrutiego - mła ma czasem wrażenie że otwór zasysający działa u niego tak jak u węży, Mruti byłby w stanie mła pożreć gdyby mu się zechciało. Co do rozmówek to mła ostatnio przemawiała do się, słabo jej to wyszło bo wcale się nie posłuchała. Co do deszczy i chwastów - a niech se rosną, w końcu to zielone! ;-)
Usuń