Strony
▼
poniedziałek, 6 lipca 2020
Szkółking pandemiczny
Z tzw. przyczyn od niej niezależnych mła w tym roku nie szkółkingowała. Wiosenną porą panika zamknęła wszystko co się dało w celu opanowania zarazy której jakoś specjalnie opanowywać nie trza było. Brak umiejętności zarządzania przez onych prawdziwym kryzysem przełożył się u mła na wiosenny bark szkółkingu. Akurat w tym sezonie mła przydałyby się wiosenne zakupy bo po zeszłorocznej suszy w ogrodzie się przerzedziło. Co ledwie dychało to się wydyszało, na puste miejsca po roślinach lubiących mieć więcej wody w korzonkach przydałoby się posadzić jakieś bardziej odporne zielone. No ale kupić za bardzo nie było gdzie a mła nad zakupy internetowe przedkłada stare , dobre, tradycyjne zakupy w szkółkach. Mła podczas takich zakupów niemalże organoleptycznie może poznać roślinę którą pragnie zaprosić do ogrodu, ocenić jej kondycję, poniuchać jak pachną jej kwiaty. Mła się może zdecydować na zakup nie na podstawie fotek ( jak wiadomo fotografia najkłamliwszą ze sztuk ) a na podstawie realnego wyglądu zielonego.
Podczas tegorocznych łowów mła się nie tyle koncentrowała na zdobywaniu rarytetów co kupowała rośliny na "pustostany". Kupiła na ten przykład amorfę szarą vel siwą Amorpha canescens, która już u niej na Suchej -Żwirowej w jednym miejscu porasta. Drugi krzoczek tego gatunku mła posadzi na miejscu po byłym odmianowym akancie, który był nie sprostał. Amorfa na pewno sobie na tym stanowisku poradzi a poza tym dobrze jest powtórzyć na rabacie nasadzenie z rośliny już na niej rosnącej, bardziej naturalnie to wygląda niż "jedynaczka" która sprawia wrażenie że się zabłąkała przypadkiem i tak właściwie to się zastanawia czy nie wypaść. Teraz to nawet mła dochodzi do wniosku ( tzw. przemyślenia postszkólkingowe ) że mogła kupić jeszcze jeden egzemplarz tej rośliny, tym bardziej że cena nie była wygórowana ( mła zapłaciła 15 złociszy ). Mła nabyła też nową różę która urzekła ją w miarę naturalnym wyglądem i piżmowym zapachem kwiatów ( Mamelon się tą wonią nie zachwyca, Sławencjusz i mła wprost przeciwnie ). 'Perennial Blue', climber Mehringa , krzyżówka 'Super Excelsa' i 'Veilchenblau' introdukowana w 2003 roku to taka troszki zdziwna różyczka. Niby climber ale pędy wyglądają jak u ramblera, niby wytrzymałość strefa 6b ale uprawiają ją tam gdzie klimat jest ostrzejszy, niby różnie jest z obfitością kwitnienia ale kwitnie rzutami przez cały sezon co było zresztą przyczyną zakupu przez mła tej konkretnej odmiany. Będzie posadzona na końcu Suchej - Żwirowej, mła ma zamiar puścić ją po "fabrycznym ganku" po którym cóś nie chcą się wspinać insze, klasyczne ramblery.
Do Alcatrazu mła nabyła paprocie, całe 6 sztuk: nerecznice samcze Dryopteris filix - mas 'Linearis Polidactyla', nerecznice mocne Dryopteris affinis 'Pinderi' , paprotniki szczecinkozębe Polystichum setiferum 'Herrenhausen'. Będa rosły w okolicy w której mła posadzi nabytek odtworzeniowy. Mła zamierza posadzić w cieniu magnolki 'Aleksandrina' czerwonolistny klon japoński Acer japonicum 'Atropurpureum'. Co prawda mła swego czasu zaklinała się że never, gadzina która wypadła trzy razy nie ma co liczyć na zaproszenie do Alcatrazu, jednakże naszła w szkólce całkiem nieźle wyrośnięty egzemplarz za całkiem rozsądną cenę i się skusiła. W końcu Alcatraz zmienił się od czasu ostatniego wypadunku klonu japońskiego, zdecydowanie zleśniał. Mła odtwarza też magnoliowy posuszowy wypadunek, nabyła magnolkę 'Black Tulip', Przygotowuje jej bardzo starannie glebę ponieważ ma podejrzenia że za niepowodzeniem uprawy poprzedniego drzewka kryją się niewłaściwe proporcje składników podłoża.
Zakupiłam też azalki, chciałam japońskie ale cinko było z odmianami ( wszystkie kwitnące w ostrym różyku nachodziłam a mnie się marzą różyki jasne, takie z nutą wrzosową ) i skończyło się na odmianach azalii wiekokwiatowych które albo kiedyś u mnie rosły ( 'Oxydol' ) albo nadal rosną ( 'Silver Slipper' ). Azalki paszą do Alcatrazu, a mojemu ogrodowi należą się jakieś porządne krzewy po zeżarciu przez wrażą ćmę bukszpanów. Z bylinek mła pozyskała ze szkółek driakiew i małego bodzia. Od Mamelona przyszedł do niej większy bodzio i jeżówka. Teraz to wszystko mła musi posadzić. Na tym się na razie skoncentruje bo proste to nie będzie ( trzeba przesadzić niektóre rośliny żeby zrobić miejsce na nowe nasadzenia, stare numery znaczy ). Jutro i pojutrze mła będzie wyłączona bo Szpagetka ma zabieg i będą przeżycia kocie a nie ogrodowe.
Zakupy fest!
OdpowiedzUsuńNa czym będzie polegal zabieg , trzymam kciuki i w ogóle, no,niech raz , raz i kocinka będzie zdrowiutka a Ty spokojna.
Szpagutkowska ma jutro czyszczone zęby. Sam zabieg nie jest skomplikowany, mła o anestezję się martwi. Chciałabym żeby już było po i żeby była wybudzona.
UsuńNo tak. Futerkowe sprawy naj naj ważniejsze. Będę też trzymać, to oczywiste.
OdpowiedzUsuńA co do zakupów gratuluję i z lekka zazdroszczę że możesz je robić na żywca. U mnie to prawie niemożliwe, i zawsze ale to zawsze coś mi w tych netowych się nie zgodzi. Real z fotografią, kwitnienie nie takie, forma rośliny inna niż spodziewana. Taka forma ruletki.
A co do zdjęć - one aktualne, czy tak? Bo jak tak to poczucie krzywdy mam. Jak to? JUŻ kwitną główkowate czosnki? I tego nie widzę? Krzywda. Ale i zachwyt jest, bo jaki ładny, oryginalny i bezpretensjonalny liliowiec, jakie róże, lawendy i lilia. Liliowca mi proszę przedstawić.
Są najważniejsze i nawet nasza Gienia kombinująca co by tu w kamienicy remontować ( nie dociera do niej że kredytów nie biorę a remonty robi się z czynszów i że każdy remont który jej się marzy oznacza podwyżkę czynszu ) nie jest mi w stanie przesłonić kocich problemów. Mła się cieszy z tych żywców bo z netem to sama widzisz. Zdjątka są dzisiejsze, z Różanki i z Suchej - Żwirowej. Liliowiec z tego co pamiętam to 'Prairie Blue Eyes', jeden z nielicznych które się u mła uchowały.
UsuńTego liliowca to chyba sobie strzelę. Mówi do mnie. Jutro, a właściwie dziś też u mnie będzie vet. Przegląd malucha. Dobranoc.
UsuńMogę Ci kawałek odsadzić i z różą dosłać jesienią, to diploid więc nie powinno być problemów z porą sadzenia.
UsuńW sprawie naj: ok?
UsuńBo u mnie ok. Chłopiec. Zdrowy. U siebie napiszę jak odzipnę. U Ciebie w sprawie roślinnej też jak odzipnę. Horror.
Usunięte dwa z lewej strony, przeleczenie antybiotykiem guzik dało i dohtor zadecydował bo zaczęło się robić mało ciekawie ( ropnie ). Szpagetka narkozę zniosła godnie, zresztą ona była dla niej dobrana i w ogóle ( ważenie kota, całe pitigrilli ). Dohtor nie wypuścił dopóki się nie wybudziła. Oczywiście mła jest podrapana bo kiedy Szpagetka nie musiała już udawać grzecznej kotki to mła poczuła gniew Wielkiej Imperatorowej Wszechświata i Okolic. Teraz ma zapalone małe światełko w łazience i odpoczywa ( oczywiście ani nie w swoim oficjalnym łóżeczku, ani nie w zaanektowanej kuwecie tylko na gołych kaflach żebym widziała co jej zrobiłam ). Wodę ma, jeść dostanie dopiero jutro, wykosztowałam się na rarytety przecierane. Teraz mam obserwować, płukać szałwią, zgłosić się na kontrolę i najważniejsze zalecenie lekarskie - ustępować kotu we wszystkim, żeby nerwy jej nie zaszkodziły. Cieszę się że Rogalik w porzo, chyba słodycz Ci się trafiła. Mła teraz tyż odzipnie.
UsuńO Matko Mrutka, zdaje się, że jazda z primadonną dopiero się zaczyna dla Cię. Zajrzyj do mnie.
UsuńJak na nią noc minęła prawie bezekscesowo. Oczywiście ze mną w wyrze, znaczy "w ramionach" mła. Raczyła troszki zjeść i zażądała wyjścia. Przed wyjściem wyburczała Mrutkowi i mnie co o nas myśli ( w łaskach są teraz tylko Okularia i Sztaflik, Pasiaka Szpagetka celowo nie dostrzega ). Teraz się napiję kawy i postaram jakoś do się dojść. Może mi się uda nawet zdrzemnąć popołudniu.
UsuńA teraz co do roślinek. Ja zawsze, jak prawdziwy roślinny potwór jestem chętna na rośliny, tak więc bardzo chętnie. Miejsca niby mam tyle co kot napłakał (tfu, tfu, odpukać, futra mają być szczęśliwe), ALE tak. Bardzo chętnie. Dziwnie mi w tym roku wychodzi to pielęgnowanie zielonego, nigdy tak nie było. Za rzadkie jazdy do, za długo mnie tam nie było z przyczyn ogólnoświatowych, a jak już pojadę to prawie siłą jestem odciągana od zielonego - bo trzeba pogadać, psa wypieścić, dziecka posłuchać.
UsuńMła jest pazerna na roślinki ( to jest właściwe określenie ) więc rozumie chciejstwa. Szczęśliwie rośnie u niej na tyle dużo roślin że od czasu do czasu może cóś tam podzielić ( info dla nornic Agniechy - 'Darla Anita' przyzwoicie przyrasta ). W tym roku ogrodowanie jest zdziwne, mła tak to odczuwa.
UsuńTaabazo, gdzie jest ten bazarek czwartkowy, bo może bym się tam wybrała.
OdpowiedzUsuńDo zdjęć z Twojego ogrodu mogę tylko powzdychać.
Powodzenia ze Szpagetką.
Ryneczek to jest w Pabianicach, trza jechać tak bladym świtkiem znaczy kole 8 być na miejscu. Ja nie tyle wzdycham co nosem pociągam bo dziś nieco przemokłam oddolnie przy pieleniu. Tfu, Tfu, nie dziękuję w imieniu Szpagetki coby nie zapeszać.
UsuńJa żeby nie zapeszać, nie pisałam, że moja paskuda pozbędzie się dziś jajek i części połamanej ogonka. Ze złamaną kitką się urodził, a po drodze rozrabiając jeszcze doszły kolejne na końcówce, bo jak merdał, to potrafił się o coś zawadzić. Ostatnie szaleństwo przy transporterze do spania, zakończyło się zaczepieniem o kratkę drzwiową. Musiało go to boleć, bo od kilku dni nie merdał kitunią. Bałam się, jak cholera, żeby tym razem poszło dobrze, bo to było drugie podejście. Teraz próbuje kombinacji z kołnierzem...Będę miała pustą noc, bo trzeba będzie pilnować małej paskudy. Napisz, co ze Szpagetką
UsuńSzpagetkowy meldunek jest powyżej. Mój boszsz... ja wiem że Gutek to pewnie klejnoty będzie bardziej przeżywał ale ten ogonek to tak solidniej poważny. Co do nocnych czuwań - pańcie wszystkich krain łączcie się! Wyrazy Ci składam bo tyż mam to samo ( Szpagetka właśnie roznosi łazienkę bo pełzać trza, zaraz biorę ją do wyra bo się nerwowo wykończę ). Gutkowi zdrówka życzę a Tobie spokoju bo się naprawdę należy.
UsuńTrzymam kciuki. Ale skoro kombinuje z kołnierzem, to chyba już po? Czy to znowu chamydło gugieł miesza?
OdpowiedzUsuńMła się tyż wydaje że kombinacje z kołnierzem dobrze wróżą. Swoją drogą ciekawe że wszelkie niesubordynacje zwiastują poprawę zdrówka.
UsuńBoguśko, daj głos..
OdpowiedzUsuńJestem. Mała paskuda ma się dobrze, tylko cały czas trzeba Go pilnować. Wczoraj, gdy nie miał opatrunku, czytaj bandaża na ogonku doszedł do wniosku, że można saneczkować. Dziś byliśmy na oględzinach ogonka po saneczkowaniu. Jest w porządku. Jutro zastrzyki z antybiotyku...
UsuńAch. Jak fajnie.. To już nie musisz u mnie..
OdpowiedzUsuńPewnie że fajnie ale z tym saneczkowaniem to mógłby Gutek sobie dać spokój. Zachowuje się jak jeden prezydent co to mu tylko sporty zimowe w głowie, he, he, he. ;-)
Usuń