W średniowieczu powstała obecna nazwa miasta, Castel Gandolfo pochodzi od łacińskiego Castrum Gandulphi, nazwy zamku należącego do rodziny Gandolfi pochodzącej prawdopodobnie z Genui. Ten ród upamiętniony w nazwie miasta, w XI wieku nabył ziemie od hrabiów Tuscolo, wraz z inszymi ziemiami przypisanymi do opactwa Santa Maria di Grottaferrata. Wznieśli zamek, który 1221 roku stał się własnością Savellich, co zapoczątkowało burzliwy okres w dziejach zamku jak i miejscowości do zamku przyległej. Przez trzy stulecia z hakiem Savelli albo zamek tracili albo ponownie zdobywali aż w końcu w roku 1596 księstwo ( bo Sykstus IV zdążył w międzyczasie z Castel Gandolfo i okolic utworzyć nowe księstwo ) przeszło w wyniku zadłużenia Savellich na własność Camera Domini Papae, jednej z kongregacji Kurii Rzymskiej. Papież Klemens VII w 1604 przejął do użytku papieży ziemie i zamek, tereny te uczyniono niezbywalnym majątkiem papieskim. Za czasów Pawła V rozpoczęto solidne prace w Castel Gandolfo, zajęto się tzw. stosunkami wodnymi w okolicy, wzniesiono klasztor dla reformowanych franciszkanów. Papież Urban VIII był pierwszym papieżem który w Castel Gandolfo pomieszkiwał, on głównie zlecał budowę dróg i willi. Z czasów rządów Aleksandra VII ostały się drogi wokół jeziora Albano i papieska kolegiata San Tommaso da Villanova, zaprojektowana przez Gianlorezno Berniniego. Wyjątkowo lubił przebywać w Castel Gandolfo papież Benedykt XIV, on w historii miasteczka zapisał się tym że poszerzał drogi i udzielił okolicznym damom przywileju całowania go w stopy. Łaskawca! W czasie najazdu Napoleona Castel Gandolfo wraz z innymi miastami Castelli Romani chwyciło za broń ale źle się to skończyło, bo zostali pokonani przez Murata a Francuzi splądrowali zamek. Kiedy na tronie papieskim zasiadł Pius VII zamek powrócił w zarząd Camera Domini Papae i taki stan rzeczy trwał aż do do 1870 roku kiedy Państwo Kościelne straciło olbrzymią większość swojego terytorium na rzecz Królestwa Włoch. Dopiero po podpisaniu z Mussolinim Paktów Laterańskich papieże wrócili do Castel Gandolfo, dziś sam zamek papieski i kolegiata mają status eksterytorialny. Podczas II Wojny Światowej podczas zdobywania Włoch przez aliantów zginęło w Castel Gandolfo ponad 500 cywilów, w tym także ci którzy ukrywali się w papieskim zamku przed wojną. To tak w skrócie o zamku i miasteczku. Za najważniejsze brzemienne w skutki a niekościelne wydarzenie uchodzi tu postawienie na rynku 23 listopada 1820 pierwszej na świecie skrzynki pocztowej.
Strony
niedziela, 29 listopada 2020
Castel Gandolfo - miasteczko nad wulkanicznym jeziorem Albano
sobota, 28 listopada 2020
DżejPiTju i mła - słowo prawie na niedzierlę
Mła jak to zawsze po przeżyciach się bierze i się uspokaja. Uspokajanie u niej sprzyja analizowaniu, tak jakoś to działa. No to mła bierze na ten swój mały mózg i analizuje. Ostatnio się działo w dziale duchowość i religia i mła się ma w co wgryźć. To będzie post bardzo osobisty, długaśny, ględzący i zmuszający mła do przyjrzenia się własnej przeszłości na tzw. tle. Będzie o mła i "naszym papieżu". Nie będzie to wcale tekst świeżo obudzonej i wcząśniętej ( bo mła ani świeżo obudzona ani tym bardziej mocno wcząśnięta ), nie będzie to też opowiastka o Gargamelu z Wadowic któren jest Samo Zuo, będzie do rozmyślania troszki o instytucjach w życiu naszem, o wyborach których dokonujemy i tych które dokonuje się dla nas lub w naszym imieniu. Mła ma nadzieję że nikogo ten wpis nie urazi ale jak urazi to trudno, mła bywa czasem krytyczna w sposób którego ludzie nie lubią. Wpis ten powstał dlatego że mła się naczytała czegóś co się nazywa listem w sprawie bezczeszczenia pamięci papieża Jana Pawła II, który to list podpisało wielu ludzi z akademickimi tytułami. No i ma się wzięła i zrefleksjonowała.
Teraz będzie o mła osobistym stosunku do DżejPiTju. Mła swój stosunek do papieża Polaka określa mianem przywiązania. Żadna miłość bezwarunkowa ale pełne wdzięczności przywiązanie. Ono będzie już we mła zawsze, niezależnie od tego czego mła się jeszcze dowie o watykańskiej kuchni, bo mła jest swoiście religijna i ma świadomość jak toczy się światek. Mła jest bardzo głęboko przekonana o tym że bez wsparcia jakim dla naszego narodu był wybór jednego z nas na głowę KK i bez osobistego, bardzo mocnego zaangażowania Karola Wojtyły w proces rozmontowywania systemu komunistycznego ( u nas w kraju odbieranego jako imperializmu rosyjski dla niepoznaki zwany sowieckim ) ekonomiczny i polityczny upadek ZSRR mógł mieć dla nas zupełnie inne konsekwencje. Moglibyśmy trwać jeszcze dłuuugo w formie czegoś podobnego do sytuacji białoruskiej bo stopień naszej samoorganizacji byłby znacznie niższy. Wszyscy, bez względu na to czy silnie wierzący, czy katolicy kulturowi czy też ateiści, nie za bardzo mielibyśmy koło kogo się skupić gdyby DżejPiTju nie było. Tak się nie stało i w jakimś stopniu zawdzięczamy naszą wolność człowiekowi który stał się dla nas wszystkich przywódcą albo punktem odniesienia, komuś kto pozwolił nam się przeliczyć i poczuć na moment wspólną tożsamość. Mła zatem paczy z perspektywy narodowej troszki i z własnej, osoby która nie została szczęśkiwie udupiona komuną. Dla mojego pokolenia, które w czasie pierwszej Solidarności ( zwanej prawdziwą, choć miała korzenie zarówno antykomunistyczne jak i esbeckie ) przechodziło z nastolęctwa w dorosłość, KK z papieżem Polakiem na czele był symbolem oporu, niezgody na opresyjny system i w co dziś młodszym sporo ode mnie ciężko uwierzyć - był powiewem wolności i nadziei. DżejPiTju był też pierwszym papieżem który wszedł w dialog z innymi, niechrześcijańskimi wyznaniami, KK wydawał się wówczas nam przygniecionym niechcianym sojuszem i zamordystycznym kretynizmem realnego socjalizmu ostoją tolerancji. To naprawdę było coś! Mła była zauroczona nie ulega wątpliwości, to że było to szczenięce zauroczenie typu "różowe okulary" tyż. Kiedy mła minęły już młodzieńcze wykwity uczuć, kiedy rewolucja zmieniła się w ewolucję, znaczy kiedy zderzyła się z realem powstawania niepodległego państwa, zaczęła bardziej realistycznie patrzeć na instytucję Kościoła. A potem na Kościól jako wspólnotę wiernych. Otrzeźwiającym dla niej momentem była papieska pielgrzymka do niepodległej Polski i to co podczas niej mówił papież, do mła dotarło wówczas że powiew wolności zamienił się w walkę o władzę. Pokumała tak jakoś szybko że nie była to tylko walka o tzw. rząd dusz a bardzo przyziemne polityczne machinacje. Polityczne przyziemne machinacje i autorytet moralny to jest cóś, co jak mła uważa, zupełnie do siebie nie pasi. Mła zaczęła tę paskudną politykę w działaniach papieża dostrzegać w czasie minionym, nagle okazało się że wszystko co do tej pory robił dla naszej niepodległości i samostanowienia Kościół, ma podszewkę. Nie oznacza to jednak że mła przestała cenić DżejPiTju, ceniła ale był już dla niej kimś innym - nie duchowym przywódcą narodu a facetem z podszewką. Mła nie czciła DżejPiTju , mła miała do niego stosunek sentymentalny i szanowała jako kogoś bez kogo mła byłaby w dupsku polarnego niedźwiedzia. Mła do dziś patrzy na niego poprzez pryzmat lat osiemdziesiątych w Polsce, jak pisała wyżej - wie z tego nieobiektywnego patrzenia już się nie wyzwoli. Mła dość szybko zauważyła że między wyższym kościelnym personelem w Polszcze a papieżem jest spory dystans intelektualny ( nieliczne wyjątki potwierdzały regułę ) i że dzieje się cóś nie halo bo papiescy nominanci w naszym kraju to nie były orły sokoły. Nie bardzo rozumiała dlaczego swojej ojczyźnie papież robił takie gugu ale przestało jej to zaprzątać głowę bo szczerze pisząc instytucja Kościoła stała się jej obca i obojętna. Pewnie byłaby obojętna nadal gdyby nie to że KK w Polsce miał wręcz nieposkromiony apetyt na władzę i zaczął zawłaszczać państwo. Mła myślała że się Kościołu we łbie przewróciło od dobrobytu ale doszła do wniosku że się nie przewróciło tylko że Kościół zawsze miał ze swoim stosunkiem do władzy problem.
Teraz będzie łopatologia stosowana. W czasach stosunkowo nam bliskich to po "Rerum novarum" Leona XIII wyrósł w kościele model "zaangażowania", KK zamiast po królewsku panować i przewietrzyć dla wiernych teologię, postanowił włączyć się w tzw. walkę klas i tworzyć model nowego człowieka. Mła się wydawa że przez tę chęć KK do politycznego zarzundzania a nie do królewskiego panowania teraz Kościół ma kłopoty. Panowanie jest pewnego rodzaju marginalizacją ale trwanie jego jest znacznie dłuższe niż trwanie tych co zarzundzają. No i cieszy się większym szacunkiem. Po rewolucji Leonowej j był Jan XXIII i otwarcie się Kościoła na nowe ( czyli ucieczka przed kłopotliwymi pytaniami o stare ) a jeszcze później była "Humanae vitae" Pawła VI, która uwikłała KK w spór z nauką ( spory z nauką zawsze KK przeżynał ) i sporą rzeszą wiernych. Zaangażowanie papieża, dla którego celibat wg. nauk KK powinien być stanem prawie że naturalnym, w sprawy życia seksualnego wiernych wśród katolików wywołała pewien ferment. On narastał i w końcu zaczęło kipieć. Ponieważ KK skoncentrował się dosłownie na dupie Maryni a każda akcja wywołuje reakcję, to Marynia namówiła inszych żeby skoncentrowali się na kościelnych tyłkach. No i wylazło to co do tej pory było zamiatane pod dywan. Ludzie kościoła rzadko byli aseksualni, przeca jakoś nie przyjęła się ta kastracja którą proponował Orygenes ( sobór nicejski w 325 roku zakazał kastracji jako praktyki religijnej, mła robi się cóś podejrzliwa kiedy teraz różni tacy nawołują żeby wrócić do chrześcijańskich korzeni ). Było zatem w czym wybierać. Przy czym niektóre zarzuty typu "To co my dziś nazywamy pedofilią towarzyszy KK od zawsze" są od czapy. Nie można Kościoła oceniać bez kontekstu historycznego, bo zaraz nam wylezie że taka Jadwiga Andegaweńska jako dwunastolatka to została do wyra wepchnięta ponad trzydziestoparoletniemu Jagielle przez panów małopolskich i w związku z tym Polska to kraj pedofilów a województwo małopolskie to Sodoma i Gomora w jednym. KK jako instytucja jak i wiele innych instytucji, opierała się między innymi na prawie rzymskim, a ono było skonstruowane w oparciu o obyczajowość z czasów rzymskich a nie współczesnych.Trzeba sobie jasno zdawać sprawę że nasze dzisiejsze podejście do pedofilii zszokowałoby XVI wiecznego człowieka żyjącego w Europie ( no bo to jak najbardziej w porzo żeby dwunastolatka i czternastolatek jak przystało za zgodą rodziców się pobrali i to zanim osiągnęli faktyczną zdolność prawną do rozporządzania własną osobą ). To ahistoryczne podejście do sprawy pedofilii to głupota, co nie znaczy że Kościół, Matka Nasza prowadził się nienagannie. Wielokrotnie w swojej historii Kościół się "reformował w duchu wstrzemięźliwości" i wielokrotnie dawał ciała bo Matka Nasza z Matką Naturą przeżynała. Zaprawdę powiadam Wam, lepiej by było żeby Paweł VI czymś innym się zajął w swojej encyklice. On jednak postanowił zanurzyć się we współczesności od dupy strony i ostro odnieść do zdobyczy nauki, która umożliwiła o wiele mniej inwazyjne sterowanie płodnością kobiet przez nie same ( pragnę zauważyć w tym miejscu że do XIX wieku spędzanie wczesnych płodów nie było dla Kościoła problemem ). No to popultano się i w jakiś czas potem przypomniano Kościołowi jego własne grzechy. Crimen sollicitationis z roku 1922 zmodyfikowana w 1962 roku przez Jana XXIII, zajmująca się problemem molestowania przez ludzi Kościoła ludzi świeckich, może dla nas dziś stanowić szokującą lekturę a nie dzieli nas od jej wydania więcej niż sto lat. No i to że dopiero wicie rozumicie molestowanie za przestępstwo kanoniczne uznał Jan Paweł II i było to w roku 2001. Ujjj!!! Dokładnie 83 lata zajęło KK dostrzeżenie że wrażliwość społeczna się wzięła i mocno zmieniła ( i tak krótko, Galileusz z tym swoim podejściem do empirii i nauki musiał czekać dłużej ). O praktyce zawiadamiania o przestępstwie duchownego władz państwowych to lepiej zmilczeć bo jak widać i słychać fajnie nie jest. Takie to są niebezpieczeństwa kiedy sacrum zanurza się w profanum, a instytucja religijna chce mieć monopol albo choć wpływ na przyziemność naszą powszechną. W końcu żeby rzucać w kogoś kamieniem samemu powinno się być bezgrzesznym a to jest niemożliwe o czym KK wyraźnie zapomniał ( jak i o wielu innych naukach rabbiego z Galilei ). Zdrowiej zachować pewien dystans. My tu się tym wszystkim za bardzo nie zajmowali bo i nasz katolicyzm taki obrzędowy i przez większą cześć wieku XX to się ciągle musieliśmy przed kimś bronić, braliśmy KK z dobrodziejstwem inwentarza bo sprawiał wrażenie swojego ( choć historia cóś się nie zgadzała bo wcale nie taki swój i różne grzechy wobec naszego narodu miał ). Wracając do DżejPiTju to był człowiekiem działającym w ramach instytucji, został głową Kościoła który od początku swojego istnienia był jaki był, i to w czasie w którym na tle przestępczo - gospodarczo - obyczajowym już znów zdrowo się działo. Żadnemu z papieży nie udało się uczynić tego kościelnego tworu czymś świętym ( jak wiadomo Kościół święty być nie może, wszak jest instytucją złożoną z ludzi a ludzie są ułomni ). Wierni jednakże uparli się żeby na czele nieświętej instytucji stał autorytet moralny. Qrcze, zdrowo pokręcone! Dlaczego miałoby się udać papieżowi z Polski uzdrawianie KK skoro nikomu się jeszcze nie udało? Czy winą DżejPiTju jest to że jako polityk skoncentrował się na tym co mu najbardziej na sercu leżało a jako tzw "autorytet moralny" był ślepy na insze zagadnienia? Może powinien się zabrać za reformę kościelną, dla KK to byłoby lepiej albo i nie, ale jaki wpływ to by miało na nas? Może kasa która płynęła na to żeby kiedyś tam mła mogła poczuć wolność pochodziła ze zbiórki organizowanej przez łebskiego przestępcę pedofila? Mła tego nie wie, wie natomiast że ten zastrzyk finansowy mógł pomóc zmieć jej życie. Hym... wychodzi na to że mła mogła skorzystać na przestępstwie, umoczonym trochę ciężko się oburzać na rzeczywistość nawet jak umoczeni nieświadomie. Wie też mła że Jan Paweł II był dzieckiem swojej epoki a jego dorosłe życie kształtowała instytucja do której należał. Działająca jak mafia, o nieprzejrzystym finansowaniu, pełna tajemnic i często żerująca na wiernych. Pobrnijmy dalej w mafijną poetykę. DżejPiTju był obciążony tym że inny gang ze Wschodu wlazł mu na terytorium i niszczył jego ludzi. On był z tymi, którzy byli przeciwko tym ze Wschodu. A kiedy stał się capo di tutti capi i roztoczył nad nami opiekę, to prawie wszyscy byliśmy z tego powodu zadowoleni bo lepsza wydawała nam się mafia wyrosła z nas niż obcy ubrany w ideologię imperializm. A co by było z nami gdyby DżejPiTju zaczął wówczas reformować mafię? Zdaniem mła to mamy wobec DżejPiTju nierealne wymagania ( podobnie jak obecnie wobec Francesco ) - kiedy Michaił Gorbaczow zaczął reformować KPZR to ona się wzięła i skończyła ( bo to co funkcjonuje pod tą nazwą obecnie to jest całkiem cóś inszego ).
A co by nam tu w Polsce dał KK o mniejszej sile rażenia w latach osiemdziesiątych XX wieku? Krótkoterminowo to dzięki szefowi KK łatwiej wybiliśmy się na niepodległość, długoterminowo to odbija nam się jako państwu brak odcięcia pępowiny od instytucji Kościoła, tak jak włoskiemu państwu odbija się mafią i zapewne w wyniku niestrawności staniemy się państwem odreligijnionym, co wcale nie jest złe. Do kogo mamy mieć o to pretensje i czy w ogóle o to można mieć pretensje? Obecnie KK nie jest wykańczany przez próby reform, ani też przez masonów czy zaciekłych ateistów, nawet nie przez konsumpcjonizm, instytucję zabija smartfon, znaczy szybki obieg informacji. Przeciętny wierny jeszcze ćwierć wieku temu nie był tak bombardowany informacjami, teraz one go dosłownie zalewają. Ludzie w moim wieku i troszki młodsi mają dysonans poznawczy bo wzrastali tak jak i ja w przekonaniu że Kościół jest instytucją mającą tzw. historyczne zaszłości na koncie ale obecnie to skrzyżowanie związku wyznaniowego z organizacją dobroczynną. No cóż, okazało się że nie jest. No i co z tym robić? Są tacy którzy oleją temat i pójdą dalej ale są i tacy dla których jest to naprawdę kwestia wiary. Jak ktoś jest mocno wierzący to znaczenie drugorzędne ma dla niego organizacja Kościoła, będzie oburzał się machlojami ale członkiem Kościoła będzie się czuł nadal i tylko różności będą go uwierały ( co będzie załatwiał albo poprzez próbę jakiejś reformy oddolnej albo przez wyparcie i twierdzenie że wszystko jest OK ). Mła wie tylko jedno - dobrym lekarstwem na ból powodowany przez zawiłości życia jakie mła zna jest jawność. Jawność zapewnia katharsis i sprzyja układaniu spraw od nowa. Jak to kiedyś DżejPiTju mądrze powiedział "Prawda Was wyzwoli", więc może potęga smartfona nie jest taka zła?
Na osłodę ględzenia macie cud dżefka. Średniowieczne.
środa, 25 listopada 2020
Wpis wnerwiony
Mła wczoraj dało popalić, Pan Andrzejek od dłuższego czasu walczył był ze służbą zdrowia w temacie sercowo - płucnym. Tu poszedł, tam nie poszedł bo oddzwonili żeby nie przyłaził, tam termin, tu termin a wczoraj z ulicy zgarnęło go pogotowie. Dobrze że sąsiad z kamieniczki obok był przytomny i przedzwonił do Oli "z piętra", to mła zawiadomiona zdążyła akurat na przyjazd karetki i mogła za ledwie przytomnego podać dane bo by go zgarnęli z ulicy jako anonima ( tylko torebeczka, piniążki i komóreczka bo do sklepu był wyszedł wieczorną porą żeby z innymi staruszkami się nie stykać, Pan Andrzejek ma uczulenie na godziny senioralne a zakupów sobie nie pozwala robić bo nie jest kaleką , taa... ). No i oczywiście żadnego testu Pan Andrzejek nie robił bo objawów wiadomych nie miał, za to EKG mu wylazło w karetce takie bardziej zawałowe więc go powieźli na brudną kardiologię interwencyjną czyli do covidowego. Teraz mła się martwi żeby Pan Andrzejek niczego na brudnej nie podłapał bo w obecnym stanie zdrowia może być mu bardzo ciężko to przejść. Mła rozpoznała w jednym zakombinezowanym znajomego ratownika ( trzy razy przyjeżdżał do rozbitej głowy Małgoś - Sąsiadki, padło zdanko "Ta pani co sobie sama robi przemoc domową" ) i mła uciąwszy krótką ( ze względów oczywistych ) pogawędkę na temat procedur ratowniczo - szpitalnych i po tej gadce mła wie że jest się czym martwić. Służba zdrowia jest w stanie nam Pana Andrzejka wykończyć, nie tak złośliwie tylko dlatego że nie ma jak mu pomóc. Mła się włos zjeżył jak jej zakombinezowany parę info sprzedał. Wy się nie bójcie covida złego, wy się bójcie i to bardzo tworu zwanego służbą zdrowia. Ludzie medyczne nie są w stanie ogarnąć wszystkiego a poziom ogólnego burdelu uniemożliwia wręcz ratowanie ludzi i nie mam tu na myśli tylko zarażonych koronką. Medyczni znajomi różne zdziwne rzeczy mła opowiadali ale to co usłyszała od ratownika sprawiło że włos na łbie podkręcony jej się wyprostował. Nasza łódka nie ma nie tylko kapitana, ona nie ma sternika a część załogi jest święcie przekonana że są pasażerami. To nie covid zły, to jest ogólna zapaść systemu ochrony zdrowia przy okazji pojawienia się choroby o niskim współczynniku śmiertelności ( mła wiedziała ale wczoraj do niej dotarło że można to bezproblemowo udowodnić i że tego właśnie najbardziej boją się wszelkie zarzundy, które z opieki medycznej usiłowały robić przedsiębiorstwa ) . Problem majo prawie wszędzie poza autokracjami bo jak widać idiotyzm wyborców jest skorelowany z idiotyzmem wybrańców ( w autokracjach covida złego nie ma bo zarządzone zostało że nie ma ). My go oczywiście twórczo rozwijamy poprzez odmałpienie wybiórcze najbardziej kretyńskich rozwiązań oraz własne działania. Taa... pozostaje nam czekać na siódmą falę, kolejne szpitale z przydomkiem narodowy i cud zalecenia typu pięć osób na Wigilii ( a kto to będzie kontrolował? ). System ochrony zdrowia rozwaliliśmy, jesteśmy w trakcie rozwalania systemu oświaty, jeszcze trochę i podniosą nam się głosy że po co nam państwo skoro ono i tak nie istnieje. Pewnie ta kręcąca się po świecie część będzie chciała federacji z UE, ta co ma problem z wyciąganiem wniosków będzie uważała że sami sobie poradzimy bo jak nikt potrafimy rozpierniczać własne państwo. To nie jest tak że za obecną sytuację odpowiada tylko obecny zarzund, za nią odpowiadają wszyscy którzy przez te trzydzieści lat przykładali łapę do rzundzenia. A najbardziej odpowiadają za nią ludzie, którzy ich wybierali. Tak, tak, sami sobie zrobiliśmy ten bałagan, nikt nam za bardzo nie musiał pomagać. Polska postsolidarnościowa jest ze styropianu, betonu i prętów stalowych ni ma. Podam przykład idiotyzmu nie związanego ze służbą zdrowia - płacimy za śmieci w zależności od ilości osób w gospodarstwie domowym lub od ilości zużytej wody ale nie płacimy w zależności od ilości wyrzucanych śmieci. Przecież to jest chore. Nikogo taka polityka nie zmusza do redukowania śmieci, najwyżej kąpać się nie będzie. Ot i wszystko. A my brniemy w rozwiązania kretyńskie i płacimy w sumie nie wiadomo za co. Łatwo jest człowieka okradać kiedy płaci nie wiadomo za co i o to w tym chodzi. Czystej wody kleptokracja. Do większości jakoś to nie dociera bo nie słyszę ani nie czytam o wkarwie ludzkim w tym temacie. Ludziska są głównie tym wkarwione że im przerwano igrzyska ( czytaj korzystanie z dobrodziejstw zapodanych na tacy typu pińcet i czynastaka wydane na co kcą ), chcą żeby było jak było mimo że robili wszystko żeby było inaczej. Oto zaczyna się nam lać woda do dupy z siłą wodospadu Niagara.
poniedziałek, 23 listopada 2020
Listopad przeżywany
niedziela, 22 listopada 2020
Roma - Bazylika Santa Maria Maggiore
No bo jest co chłonąć. Nawet gdyby w tej świątyni nie było niczego oprócz tych mozaik to dal nich warto by ją zwiedzić. Tylko dobrze byłoby oko przy tym uzbroić w lornetkę albo choć solidny zoom. Wnętrze apsydy też jest wymozaikowane, z tym że mozaiki są znacznie młodsze, scena Koronacji Matki Bożej została wykonana w 1295 według projektu Jacopo Torritti. Oprócz tej koronacji w otoczeniu aniołów o kolorowych skrzydłach są tam też ułożone historie z życia Marii. To już niemal ostatnie tchnienie bizantyńskiej sztuki w Rzymie, po niemal tysiącu lat zachodni artyści będą szukać inspiracji w kulturze Rzymu a nie Konstantynopola i okolic. Z tego samego okresu pochodzą mozaiki na elewacji, dzieło Filippo Rusuti, którego dostał na nie zlecenie od kardynała Pietro Colonny. Dla mła wszystkie te mozaiki młodsze noszą już cechy "przemęczenia", charakterystyczne dla okresu schyłkowego epoki. Takie to wszystko sztywne, ani na jotę nie odchodzące od kanonu. Piękne bardzo ale cóś powierzchowne. Może nie robiłyby takiego wrażenia na mła gdyby nie ich zestawienie z wcześniejszymi mozaikami, mła mogła porównywać i to porównanie może stać za tym że mła się nie zachwyciła apsydą tak na och i ach. Dobra wyplączmy się z tych mozaik i przejdźmy do urzeczenia Dżizaasa sklepieniem kasetonowym nawy głównej.
Guglielmo d'Estouteville, arcyprezbiter bazyliki w latach 1445–1483, wziął się za renowację powały świątyni. Nawy boczne pokryto nowymi sklepieniami. Natomiast nawa główna została ozdobiona bogatym kasetonowym stropem zbudowanym wg. projektu architekta Giuliano da Sangallo, to na zlecenie kardynała Rodrigo Borgii, późniejszego papieża Aleksandra VI . Kasetony głęboko rzeźbiono i pokryto złoceniem. Płatków złota dostarczyła wg. tradycji nowo odkryta Ameryka. Było to ponoć pierwsze złoto które przypłynęło do Europy z Nowego Świata ( stąd często słyszy się i czyta o złocie Kolumba na stropie papieskiej bazyliki ), przekazane wywodzącemu swój ród z Hiszpanii papieżowi przez hiszpańskich władców. Pośrodku stropu znajduje się herb papieski, z bykiem Borgiów. Pod tym pięknym stropem, pod łukiem tęczowym stoi ołtarz główny zrobiony z lazurytu i agatu, osłania go baldachim wsparty na czterech kolumnach z porfiru oplecionych gałęziami z liśćmi z brązu. Jego autorem jest Ferdinando Fuga, ten sam który zaprojektował portyk i loggię przy wejściu do bazyliki. W porfirowej urnie znajdują się relikwie św. Mateusza Apostoła oraz innych świętych.
A teraz o tym co na mła zrobiło największe wrażenie w tej bazylice - podłoga w stylu Cosmatesque lub arte cosmatesca co mła przerobiła na polskie "kosmateska". Co to w ogóle jest ta "kosmateska"? - to jest dzieło kamieniarzy ze szkoły Cosmatich. W przypadku podłogi z bazyliki Santa Maria Maggiore pochodzące z XII wieku ( u nas to z tych czasów zachowała się posadzka z Wiślicy, tzw. Płyta Wiślicka - można sobie unaocznić różnicę w poziomie cywilizacyjnym na początku zeszłego tysiąclecia - nasz największy podłogowy zabytek romański, ba, jeden z nielicznych zabytków romańskich na ziemiach polskich, to kamienna płyta na której wyryto rysunek i wypełniono go gipsem zmieszanym ze smołą i węglem drzewnym, w tym czasie we Włoszech układano mozaiki z porfiru, materiału niezwykle trudnego do obróbki ).
Najważniejszą rodziną rzymskich kamieniarzy, taką która miała przywilej otrzymywania największych zleceń od papiestwa, była rodzina Tebaldo Marmorario ( żyjącego w latach 1100-1150 ), a następnie jego syna Lorenzo di Tebaldo i jego następcy Iacopo di Lorenzo, Cosmy i jego synów. Ściśle rzecz ujmując o arte cosmatesca należy mówić tylko w odniesieniu do tych prac kamieniarskich stworzonych przez tę rodzinę. Reszta to naśladownictwo i dlatego używa się określenia styl cosmatesca. Termin się wziął stąd że w inskrypcjach pozostawionych przez rzymskich kamieniarzy w swoich pracach, często występuje imię Cosma. Badacze nawet wybadali że chodzi o przedstawicieli dwóch różnych rodów kamieniarskich: Cosmę di Jacopo di Lorenzo ( tworzącego w latach 1210 - 1231) i Cosmę di Pietro Melliniego ( tworzącego w latach 1264-1279 ).
Określenie arte cosmatesca powstało w XIX wieku, pierwszy raz użyto go w 1860 roku. Sam typ dekoracji wywodzi się z tradycji klasycznej sztuki rzymskiej i ze sztuki bizantyńskiej ( polegało to na obróbce i łączeniu kawałków kamieni
półszlachetnych, marmuru, pasty szklanej i złota. Dekorowano tak nie tylko posadzki, wstęgi z różnokolorowego materiału wypełzały na krużganki, ołtarze i ambony. Dla mła uczta dla oczu, mimo tego że posadzka była przerabiana ( np. za czasów wielkiej przebudowy w XVIII wieku ). Ta posadzka i najstarsze mozaiki zrobiły na mła największe wrażenie, pewnie dlatego że manieryzm i barok rzymski to ona oglądała w skali masowej i w inszych kościołach a tu takie pierwociny, jedna niemal z zarania chrześcijaństwa. Ze wszystkich rzymskich bazylik Santa Maria Maggiore w zasadzie zachowała najwięcej z ducha czasów w których powstała i dlatego dla mła jest tą najwłaściwszą i jakby najbardziej reprezentatywną ( nie mylić z reprezentacyjną ). Bazylika św. Piotra jako główna bazylika papieska funkcjonuje dopiero od XV wieku ( przed niewolą awiniońską głównym kościołem papieskim była Bazylika św. Jana na Lateranie pozostałe dwie czyli Laterańska i św. Pawła za Murami były wielokrotnie przerabiane, ta ostatnia jest w zasadzie XIX wieczna. Na zakończenie dodam że Santa Maria Maggiore honorowo obrabiają królowie Hiszpanii ( tak jak Laterańską obrabiali swego czasu królowie Francji a potem zaczęli obrabiać ci francuscy prezydenci którzy byli katolikami )