W deszczowo zaczynającą się wakacyjną środę Dżizaas i mła postanowiły podreptać po rzymskich kościołach. Wybór obiektów do zwiedzania był bardzo subiektywny, mła ciągnęło tam gdzie znajdowały się dzieła sztuki które chciała oblookać, Dżizaas została przekonana że nie wystarczy żeby było szacownie historyczne, ma być jeszcze piękne więc pultania siostrzanego na temat dlaczego zwiedzamy akurat te a nie inne kościoły nie było. Kamień z serca bo Dżizaas uwielbia zwiedzać przybytki wiary z metryczką sięgającą antyku ( w Rzymie liczone w setkach ) a one często były tak wielokrotnie przebudowywane że ślad po ich antyczności jest ledwie widoczny. No wicie rozumicie, miejsce szacowne ale oka na czym zawiesić ni ma. Na szczęście Dżizaasowi wystarczyło zapodać że pójdzie oblookać Berniniego w najlepszej odsłonie i już było przebieranie nogami i potakiwanie młowym pomysłom zwiedzalniczym. Zaczęłyśmy od kościoła który leży troszki na uboczu turystycznych szlaków ( hym... tzn. na uboczu po rzymsku, w tym mieście nie ma miejsc których nikt nie zwiedza ) więc była szansa na spokojne oglądanie zabytku.
Kościół Matki Bożej Zwycięskiej w Rzymie pięknie z włoska zwany Santa Maria della
Vittoria, jest kościołem rektoralnym parafii św. Kamila de
Lellis, znaczy opiekuje się nim rektor a nie proboszcz. Jest też kościołem tytularnym czyli takim rzymskim specyfikiem. Takie kościoły dzielą się na prezbiteria i diakonie. Kościoły tytularne należą do diecezji rzymskiej i przydzielane są przez papieża
kardynałom prezbiterom lub kardynałom diakonom. W ten sposób taki prezbiter kardynał i prezbiter diakon staje się rzymskim
proboszczem, członkiem Świętego Kościoła Rzymskiego ( to już wiecie po
co ten rektor, przeca któś musi takim obiektem i przyległościami naprawdę zarządzać ). Kościół Santa Maria della
Vittoria jest kościołem prezbiterialnym. Tak całkiem na marginesie mła doda że są jeszcze tytulatury kościołów dotyczące patriarchatów Kościołów Wschodnich ( znaczy takich które uznają prymat biskupa Rzymu ale obrządek mają inszy niż katolicki ) i tzw. diecezje suburbikarne. Mła nigdy jakoś się nie zastanawiała po co takie skomplikowane działania, przypuszcza że to ma cóś wspólnego z tym ze do pewnego etapu średniowiecza papieża obierał lud rzymski. Tak jej się wydawa że pewnie dlatego kardynałowie mający prawo do wyboru papieża muszą mieć swoją miejscówkę w Rzymie. Znaczy zaszłość historyczna. Czy tak jest naprawdę mła nie wie, ale sobie przypuszcza.
Kościół Santa Maria della
Vittoria powstał w miejscu starej kaplicy św.
Pawła. Teren ten kupił zakon karmelitów bosych ( czyli po hiszpańsku reformowanych, niereformowani karmelici nazywani byli u nas trzewiczkowymi ) w 1607 roku z zamiarem
wybudowania nowego kościoła i klasztoru. Podczas prac odkryto
starożytny posąg, który obecnie znamy pod nazwą Hermafrodyta Borghese, co okazało się losem wygranym na loterii. Łasy na dzieła sztuki kardynał Scipione
Caffarelli-Borghese zaproponował zakonnikom układ - w zamian za rzeźbę zobowiązał się do
finansowania dalszych prac budowlanych. Zakonnikom na nic antyczny posąg i to taki płciowo podejrzany a kasa zawsze się przyda więc budowa ruszyła z kopyta w roku 1608. Pracami kierował Carlo Maderno, natomiast od 1624 roku w prace zaangażował
się architekt kardynała Borghese Giovanni Battista Soria, który
zaprojektował fasadę ( wzorując się na fasadzie stojącego po sąsiedzku kościoła św. Zuzanny
autorstwa Carlo Maderno ). Klasztor zaczął działać w 1612 roku, natomiast kościół ukończono w 1626 roku.
Początkowo nosił on wezwanie św. Pawła, w nawiązaniu do wcześniejszej
kaplicy istniejącej w tym miejscu lecz wezwanie to zmieniono po
bitwie na Białej Górze, kiedy to 8 listopada 1620 roku wojska
katolickie pokonały czeskich protestantów ( stąd w kościółku św. Wacuś, dzieciątko cudowne widoczny na zdjątku poniżej ).
Wówczas do kościoła trafiła z Czech cudowna ikona Narodzenia, którą miał przy sobie kapelan karmelita podczas bitwy na Białej Górze. Niestety dziś możemy nad ołtarzem głównym oglądać tylko jej kopię bo oryginał spłonął w pożarze 29 czerwca 1833 roku ( wówczas uległy też zniszczeniu freski Cerriniego w apsydzie ). Kościól zbudowano na planie krzyża łacińskiego, z centralnie umieszczoną kopułą, krótką nawą i apsydą. Na sklepieniu kolebkowym przykrywającym nawę znajduje się malowidło powstałe około roku 1663, autorstwa Giovanniego Domenico Cerriniego przedstawiające Marię w otoczeniu aniołów oraz upadek z nieba zbuntowanych aniołów, którym przewodzi Lucyfer. Ponoć to alegoria bitwy na Białej Górze. Stiukowe anioły i putta na suficie pochodzą z początku XVIII wieku. Fresk w kopule, również autorstwa Cerriniego, nawiązuje tematyką do malowidła ze sklepienia ( znaczy Wniebowzięcie Marii Panny ). W górnej części apsydy znajduje się XIX-wieczne malowidło przedstawiająca wprowadzenie cudownego wizerunku do Pragi ( zastąpiło ono zniszczony w pożarze fresk Cerriniego). Na ścianie nad wejściem umieszczone są organy i kantoria autorstwa Mattia de' Rossi.
W kościele Santa Maria della
Vittoria znajdują się obrazy ołtarzowe takich mistrzów jak Domenichino ( trzy ołtarze ), Guercino i Guido Reni ale to nie dla nich ten kościół tak chętnie jest odwiedzany przez miłośników sztuki. W jednej z kaplic bocznych świątyni znajduje się barokowa grupa
rzeźbiarska wykonana przez Giovanniego Lorenzo Berniniego. To Ekstaza
świętej Teresy ( fotka nr 9 ) wykonana na zlecenie weneckiego kardynała Federico Cornera w latach 1644 -1652. Kaplica składa się z wypukłe uformowanego ołtarza, za którym otwiera się owalną przestrzeń, oświetlana cwanie z niewidocznego z dołu okna na suficie ( wicie rozumicie , pada niewidoczne z punktu obserwacyjnego cudowne światło i mamy tzw. nadprzyrodzony efekt ). Światło wędruje i wzmacnia swoją jasność przez złote, metaliczne promienie umieszczone za grupą św. Teresy z Avila i anioła przebijającego jej serce strzałą. Wszystko to wygląda trochę jak scena teatralna, ze światłem "robiącym scenę". To wrażenie może być też spowodowane płaskorzeźbami bocznych ścian, z postaciami rodziny kardynała fundatora, oglądającymi scenę z dwóch lóż. Całość jest zrobiona na bogato, znaczy różnokolorowe marmury, złocenia, malowanki itd.
Natomiast sama grupa rzeźbiarska to wow! Jak na Berniniego nie jest to rozmiar z tych największych ale Teresa robi wrażenie. Święta leżąca na chmurze, w udrapowaniach materii płaszcza , obłoczności anielskiej szaty pokazuje tylko bosą
stopę, dłoń i twarz. No i to wystarczy, przedrodinowski, genialny rzeźbiony portret kobiecości. Dla mła anioł jest tylko dodatkiem, sama dochtórka Kościoła by wystarczyła. W ołtarzu znajdującym się naprzeciwko ołtarza z grupą Berniniego mła ślepia przyciągnęło ciało męczenniczki zakonserwowane jak to dawniej było w w modzie ( kości lub mumię powlekano woskiem, takiego manekina robiono a co poniektórzy wierzyli w brak rozkładu świętych zwłok ).
W zakrystii znajduje się kolekcja sztandarów wojskowych zdobytych
podczas bitwy o Ceutę w 1415 roku oraz bitwy pod Wiedniem w
1683 roku, której obejrzenie Dżizaas i mła wyprosiły sobie u przewodnika. Przewodnik był bardzo miły, szczególnie kiedy dowiedział się że my z Cebulandii. On sam jest Turkiem oprowadzającym po kościele sławiącym chrześcijańskie zwycięstwa. Sztandary wiedeńskie zostały dokładnie oblookane, he, he, he. Nie śmiałyśmy powiedzieć że na Wawelu to my nie takie osmańsnkie cuda mamy.
Po zwiedzeniu kościoła Santa Maria della Vittoria polazłyśmy zwiedzać Bazylikę Santa Maria Maggiore którą pokazywałam Wam w osobny wpisie, a później polazłyśmy szukać świątyni pod wezwaniem św. Piotra w Okowach. Bazylika di San Pietro in Vincoli a Colle Oppio znajduje się w rione Monti, na Eskwilinie, na pagórku zwanym Oppio. Bazylika jest też kościołem tytularnym rektoralnym parafii Santi Silvestro e Martino ai Monti, opiekę nad bazyliką sprawuje zakon Kanoników Regularnych Laterańskich. Świątynia ma rangę bazyliki mniejszej, jest też kościołem stacyjnym z pierwszego poniedziałku Wielkiego Postu. Kościół jest stareńki, został zbudowany w latach 439 - 442 na zlecenie Licynii Eudoksji, żony cesarza Walentyniana III ( drzewiej kościół był określany jako Titulus Eudoxiae lub Eudoxiana ). Nie był jednak pierwszym budynkiem sakralnym który stał w tym miejscu, wcześniej stał tam kościół pod wezwaniem Apostołów. Jak wieść gminna niesie Eudoksja przekazała papieżowi Leonowi I łańcuchy, w które miał być zakuty św. Piotr podczas swojego uwięzienia w Jerozolimie, łańcuchy te są do dnia dzisiejszego przechowywane w tym kościele ( to te złocistości na trzeciej fotce poniżej ). Eudoksja otrzymała je od swojej niesamowitej teściowej, Aelii Atenais Eudokii, która z kolei dostała je od Juwenalisa, biskupa Jerozolimy. Legenda mówi że kiedy Leon I przyłożył je do łańcuchów z miejsca ostatniego uwięzienia św. Piotra czyli Więzienia Mamertyńskiego w Rzymie, oba łańcuchy w cudowny sposób się połączyły. Z najstarszych zabytków to jest jeszcze w bazylice mozaika przedstawiająca św. Sebastiana z roku 680, którą wykonano jako dar dziękczynny za zakończenie szerzenia się dżumy ( to ta bizantyjska mozaika na fotce powyżej).
Kościół był kilkukrotnie odnawiany i ponownie dekorowany ( konkretnie to za pontyfikatów:
Hadriana I, Leona III, Stefana IV, Grzegorza IV). 30 września 1061 w bazylice odbyła się elekcja papieska, podczas której
wybrano papieżem Aleksandra II a nazajutrz dokonano w niej koronacji nowego biskupa Rzymu.
Podczas awiniońskiej niewoli papieży bazylika popadła w ruinę a dzieła odbudowy i przywracania świetności podjęto się po jej objęciu przez kardynała Mikołaja z Kluzy czyli Nicolo da Cusa ( to relief przy jego płycie nagrobnej przypisywany Andrei Bregno znajduje się na fotce nr 14 ). Prace były kontynuowane przez papieży Sykstusa IV i
Juliusza II ( obecny portyk został wzniesiony w 1475 roku wg. projektu Baccio Pontellego, autorstwo projektu krużganków klasztoru przylegającego d o bazyliki przypisuje się Giuliano da Sangallo, górna kondygnacja fasady została dodana w 1578 roku na polecenie kardynała Antoine'a de Granvelle, aby ukryć starą fasadę ).
W 1513 w kościele zostało umieszczone mauzoleum papieża Juliusza II, z monumentalną statuą Mojżesza wykonaną przez Michała Anioła ( to dlatego mła się uparła aby zwiedzić to miejsce ).
W XVII wieku bazylika przeszła renowację, kierowaną przez Francesco
Fontanę, podczas której otrzymała nową formę sklepienia i nowe dekoracje ( malowidło na sklepienie "Cudowne połączenie się łańcuchów św Piotra i uleczenie św. Balbiny" - biedaczka wole miała - wykonał Giovanni Battista Parodi w 1706 roku ) Kolejna
renowacja miała miejsce w latach 1875-1877 - wówczas pojawił się baldachim nad ołtarzem głównym autorstwa Virginio Vespignaniego, w niszy tego ołtarza umieszczono relikwiarz z 1856 roku z łańcuchem św. Piotra. Konfesja pod ołtarzem jest dziełem Vespignaniego, zawiera ołtarz ze "Scenami z życia św. Piotra" wykonanymi przez Caradosso w 1477 roku. Wcześniej łańcuch św.
Piotra był przechowywany w zakrystii i pokazywany tylko z okazji ważnych
świąt. Ostatnią renowację świątyni przeprowadzono w połowie XX wieku. Podczas prac prowadzonych w latach 1956-1960 po zdjęciu posadzki, natrafiono na kilka warstw budowlanych – wcześniejszy kościół Apostołów, domus z IV wieku oraz obiekt z czasów Nerona - najprawdopodobniej fragment Domus Aurea.
Bazylika ma trzy nawy, transept i półkolistą apsydę, ma tylko dwie kaplice boczne flankujące apsydę, posiadające swoje własne apsydy. Trzy nawy dzielone przez 20 antycznych kolumn z marmuru greckiego, prawdopodobnie pochodzących ze znajdującego się dawniej w pobliżu Portyku Livii. Obszerna apsyda bazyliki pochodzi z kościoła z V wieku, zdobią ją freski z 1577 roku autorstwa Jacopo Coppi: "Uwolnienie św. Piotra z więzienia", "Biskup Juwenalis dający okowy cesarzowej Eudoksji i Eudoksja dająca okowy papieżowi" - wszystko na temat, że tak rzecz ujmę. Inne prace malarskie w bazylice to dwa płótna z przedstawieniami św. Augustyna i św. Małgorzaty pędzla Guercino ( choć św. Augustyn przypisywany jest też Pier Francesco Mola ), "Chrystus z Krzyża zdjęty" autorstwa Pomarancio, "Przebłagalna procesja w intencji uwolnienia od zarazy z roku 1476" fresk namalowany przez Antoniazzo Romano oraz fresk z zakrystii przedstawiający "Wyzwolenie Świętego Piotra" pędzla Domenichino z1604 roku ( to ponoć kopia ). W zakrystii znajduje się również marmurowy XV wieczny ołatrz z reliefowym przedstawieniem Madonny z Dzieciątkiem. Domenichino zaprojektował też grobowiec kardynała Girolamo Agucchi. Ołtarz na pierwszej kaplicy po lewej stronie ozdobiony przez Cristoforo Roncalli . W bazylice po lewej stronie wejścia pochowano florenckiego malarz i rzeźbiarza, Antonio Pollaiuolo ( to ten który dodał postacie Romulusa i Remusa do rzeźby Wilczycy Kapitolińskiej ) autorstwa Luigi Capponiego z 1498 roku. Grobowiec kardynała Cinzio Aldobrandiniego został wzniesiony w latach 1705-07 przez księcia Giovanniego Battistę Pamphili Aldobrandiniego według projektu jego architekta Carlo Francesco Bizzaccheriego. Nie do przeoczenia dzięki rzeźbom puttów i uskrzydlonego szkieletu autorstwa Pierra Le Grosa Młodszego ( fotka nr 17 ) . Niejedyne to pochówki w tym świętym miejscu, w lewej nawie znajduje się grób Mariano Petro Vecchiarello ( fotka nr 15 ). W roku 1876 archeolodzy odkryli grobowce tych, których kiedyś tam uważano za siedmiu męczenników Machabeuszy, przedstawionych w Drugiej Księdze Machabejskiej. Hym... tego... to byłby prawdziwy cud gdyby żydowscy męczennicy, którzy ofiarowali swoje życie w Jerozolimie mieli swoje grobowce w Rzymie. Kwestia tradycji i zawierzeń raczej a nie archeologicznych dociekań. Jednakże wspomnienie męczenników Machabejskich przypada na dzień 1 sierpnia, tego samego dnia, w którym nastąpił cud zespolenia dwóch łańcuchów. "Machabeusze" spoczywają pod ołtarzem głównym.
W prawym transepcie znajduje się to dla oblookania czego mła tu przylazła. Mojżesz wyrzeźbiony w 1515 roku przez samego Michała Anioła. Choć pierwotnie miał być częścią olbrzymiego masywnego 47-posągowego, wolnostojącego grobowca papieża Juliusza II , stał się centralnym punktem znacznie skromniejszego papieskiego grobowca w tym kościele rodziny della Rovere . Szczątki Juliusza II, który zmarł 21 lutego 1513 roku pochowano tu ponad 100 lat po jego śmierci, w chwili kiedy był zszedł mauzoleum nie było jeszcze ukończone. Żeby zbudować ten pomnik Michał Anioł spędził 8 miesięcy w kamieniołomie w Carrarze, osobiście wybierając idealne bloki marmuru. Po powrocie, krótko po rozpoczęciu pracy została mu przydzielona insza praca a projekt mauzoleum wstrzymano. Kiedy Juliusz II zmarł Michał Anioł powrócił do pracy nad jego grobowcem lecz ze względu na brak czasu wykonał pomnik dużo mniejszy ( ten pierwszy projekt zająłby niemal całą lewą ścianę bazyliki ). Mojżesz jest przedstawiony z rogami, znaczy w "blasku Pana", ze względu na pomyłkę jaką popełnił swego czasu św. Hieronim ze Strydonu. Podobieństwo hebrajskich słów oznaczających "promienie światła" i "rogi" sprawiło że pokićkało się św. Hieronimu. Ten rodzaj rogatej symboliki ikonograficznej w przedstawieniach Mojżesza był powszechny we wczesnej sztuce sakralnej, a artyście zdecydowanie łatwiej wyrzeźbić rogi niż promienie światła. Insze figury grobowca rzeźbili uczniowie Michała Anioła, tzn. tak twierdzono do niedawna. Powyżej Mojżesza znajduje się leżąca rzeźba papieża Juliusza II, której autorstwo do niedawna przypisywano Tommaso Boscoli. Po ostatniej renowacji w roku 2000, historycy sztuki i konserwatorzy zgodnie przyznają że najprawdopodobniej mamy jednak do czynienia z pracą samego Michała Anioła. Po bokach Mojżesza umieszczono dwa posągi personifikujące Leę i Rachelę.Po bokach pomnika papieskiego stoją posągi Sybilli wykonane przez Rafaela da Montelupo. Ponad pomnikiem Juliusza II stoi "Madonna z Dzieciątkiem" dłuta Scherano da Settignano, która niejako czuwa nad całością.
Z bazyliki udałyśmy się w okolice Koloseum bo mła na samą myśl o zejściu tzw. Schodami Borgiów jeżył się włos na głowie. Nie żeby mła wierzyła w te legendy o Lukrecji zrzucającej kochanków z balkonu na schody , Lukrecja w czasie kiedy Borgiowie króciutko byli w posiadaniu pałacu nad schodami, kiedy budowano słynny "balkon z zapadnią" , który tak naprawdę zadnej zapadni nigdy nie miał, przebywała w Ferrarze i była przykładną żoną Alfonso d’Este . Schódki z tych po których mało ciekawie się schodzi osobom z lękiem wysokości, poręcze są ale wicie rozumicie jak to z poręczami jest, czasem żadna poręcz na straszny schódek nie pomoże. Na szczęście się wypogodziło i kółeczko które Dżizaas i mła zrobiły nie powodowało przemoczenia. Postanowiłyśmy podreptać w okolice Piazza Navona coby dojść do kościoła San Luigi dei francesi. Troszki nam to zajęło bo afogato po drodze, bo rynki starorzymskie, bo polazłyśmy do Fontana di Trevi. Jednakże najwięcej czasu zajęło nam zlokalizowanie kościoła św. Ludwika Króla Francji ( tak naprawdę to pod wezwaniem Marii oraz patronów Francji: św. Dionizego oraz św. Ludwika, króla z dynastii Kapetyngów ) bo jest prześwietnie oznakowany ( jeżeli któś myśli że w mieście kościołów łatwo jest znaleźć ten właściwy to informuje że w Rzymie to proste nie jest ). Kościółek jest oznakowany tak żeby ludzie z niego wychodzący wiedzieli gdzie byli – tabliczka informacyjna świetnie widoczna dla wychodzących z kruchty. No gorzej jak kręcisz się kole schodów przy wejściu.
Kiedy Dżizaas i mła wylazły z kościoła San Luigi dei francesi zorientowały się że cóś późnawo a one od rana na nogach ( kościoły trza zacząć zwiedzać wcześnie bo otwarte są ledwie parę godzin przed południem i parę godzin po ). I co z tego że one w tzw. międzyczasie podżerały i podchlewały - głodne są. Dosłownie za parę minut miała być godzina szósta o której zamykają większość kościołów dla zwiedzających, więc tylko wdepnęły do kościoła który obie dobrze znały, do San't Agnese in Agone. Mła już kiedyś o nim pisała przy okazji rzymskiego postu turystycznego, stary kościół w domniemanym miejscu męczeńskiej śmierci św. Agnieszki, na dzisiejszym Piazza Navona. dziś mła Wam pokaże kopułę od wewnątrz. Kopuła wspiera się na bębnie przeprutym ośmioma wielkimi oknami. Każde z okien zwieńczone jest tympanonem z dwoma aniołami,które oprócz kopuły ( he, he, he ) trzymają koronę i palmę. Dekorację kopuły zlecił Ciro Ferriemu w 1670 roku papież Innocenty X. Artysta otrzymał zadanie przedstawienia "Prezentacji Świętej Agnieszki w chwale niebios". Ciro Ferri nie zdążył ukończyć swego dzieła, zmarło się mu w 1689 roku, a fresk ukończył jego uczeń Sebastiano Corbellini. Ponoć komponując swoje dzieło Ferri oparł na cyklu ośmiu obrazów Nicolasa Dorigny'ego. No i mamy św. Agnieszkę ukazaną wśród aniołów, świętych, męczenników oraz postaci ze Starego i Nowego Testamentu, no całej tej niebiańskiej judeo - chrześcijańskiej żywiny. Pod podwójnym gzymsem kopuły, wykonanym z pozłacanego ( grubo ) stiuku, odgraniczającym ją od latarni widoczny jest rząd aniołów, podtrzymujących girlandy z palm. Latarnia została zaprojektowana przez Francesco Borrominiego, a zbudował w 1657 roku Carlo Rainaldi. W grudniu 1666 na skutek interwencji Berniniego, Giovanni Battista Gaulli, zwany Baciccio otrzymał od rodziny Pamphili zlecenie dekoracji pendentywów kopuły. Zrealizowano je w latach 1668–1671. Artysta namalował cztery cnoty kardynalne: roztropność ( tyż pięknie z włoska zwaną prudenza ), sprawiedliwość ( giustizia ),umiarkowanie ( temperanza ) i męstwo ( fortezza - wyraz wygląda jakoś tak znajomo, he, he, he). Kopuła wyraźnie odlatuje w kierunku Ducha Świętego pod postacią gołębicy. Dla niej samej ( kopuły, nie gołębicy ) warto odwiedzić ten kościół.
Ta kościółkowa wycieczka ( w sam raz do czytania na jutrzejszą ostatnią adwentową niedzierlę, he, he, he ) to w sumie było zwiedzanie porządne czterech rzymskich kościołów ( trza pamiętać o Bazylice Santa Maria Maggiore, która została opisana w inszym poście ), ledwie czterech a mła miała wrażenie że dzień cały w muzealnych wnętrzach wysokiej klasy spędziła. Mła sobie myśli że to był pewnego rodzaju wyczyn i nie jest pewna czy insi, mniej zakręceni na punkcie historii i sztuki czuliby przyjemność przy takowym zwiedzaniu. Mniej zakręconym to mła by poleciła wybranie sobie jednego kościółka na dzień do zwiedzania, coby zmysłów nie przeciążyć. No i tworzy się przy okazji pretekst żeby do Rzymu ponownie pojechać "bo nie zobaczyłam, bo nie zobaczyłem".
Zawrót głowy. Spokojnie poczytam jutro, partiami, coby się nie kićkało. Na razie wyhaczyłam smoka ( oczywiste! ) Cud urody marmury. Doświetlenia kopułowe. Fota powtórzona? Nie wiem, jutro dopatrzę. Jedno pewne, wyczynowe to Twoje odpoczywanie.
OdpowiedzUsuńMła odpoczywa przy takim hardcorze zwiedzalniczym, jak to Mamelon twierdzi o mła że "się pławi w padaniu na ryj". No ale Mamelonu się nie ma co dziwić, mła zawsze się uda choć jednego pęcherza pod stopą albo wybitego palucha Mamelonu załatwić. Mamelon mimo to masochistycznie z mła jeździ. Smoczek jest francowaty, znaczy aligancki, mła wiedziała że go wyhaczysz. ;-)
UsuńWg uczonych TEN smok jest salamandrą. Emblematem królów Francji.
UsuńUprzejmię przepraszam, że się wymądrzam z rana w niedzielę na cudzym blogu, ale nie trzeba było tylu fajnych zdjęć wrzucać.
Kostucha pękająca ze śmiechu rozbawiła i mnie.
Może miała być salamandra, ale wyszedł smok. Mnie, widzącej na żywca niejedna salamandrę ( prześliczne aksamitne cieplutkie stworzonko) nijak się z nim nie kojarzy ten smok. W zoologię mityczną tu się wchodzi, gdzie słowo "salamandra" oznacza stwora smokopodobnego.
UsuńFakt, to jest salamander francowaty , ma nawet koronę nad łebkiem, ale on jest absolutnie smoczy. Zresztą nie mógł być inny w tym mieście smoków. Mła gad rzymski wydaje się bardziej elegancki niż te salamandry z zamków Francji. Ujęcie tematu niby wszystkie cechy herbowego przedstawienia Franciszkowej salamandry zachowuje ale jest jakoś tak milej opracowane. Proporcje, materiał w którym ją wykonano. Zdaniem mła gadzina jest nie tylko bardziej smocza ale i ładniejsza niż te francuskie ( one rzeczywiście bardziej przypominają salamandry ). Wymundrzać się można a nawet powinno i nie jest ważne czy z rana czy z wieczora, dlatego nadmienię że salamandra nie jest godłem wszystkich królów francuskich. Franciszek I Valois postanowił że salamandra będzie jego osobistym znakiem heraldycznym, ona się pojawia później jako nawiązanie do Frania pod którego podpinał się zarówno jego jedyny doszły do lat dojrzałych syn jak i wnukowie. Kostuszka jest spora, rozmiar sprawia że mła na ten przykład ten uśmieszek cóś się nie podobał ( duża znaczy niebezpieczna ).
UsuńPrzygniotło mnie.
OdpowiedzUsuńZa dużo, za gęsto.
Ja bym już tak nie potrafiła zwiedzać. Skoro nawet przeczytać i obejrzeć zdjęcia mi ciężko za jednym razem.
Odniosę się znowu, jak przeczytam ze zrozumieniem.
Spokojnie, to nie był jeden ciąg. Tak by się nie dało. W przerwach było poznawanie Rzymu od kuchni. Mła w tym roku wyjątkowo mocno napięła program imprezki bo to co miało być rozłożone na dwie imprezki mła skomasowała w jednej. Dzięki temu ma co wspominać w zamknięciu które jako żywo przypomina jej czasy komuny ( paszport w urzędzie zamiast w domu nie pozwalał się ruszyć z Cebulandii, dla mła zawsze to było udupienie ).
UsuńAle dzieciątko Wacuś cudne i bez zrozumienia. Proszę spojrzeć proszę Agniechy. Takie kosmiczne🤣. Jak mogli je odbierać wierni bez współczesnych bajań o kosmitach? Ale dawniej to pewnie ono nie było tak jaśnie zielono oświecone. Jutro też wrócę do posta.
OdpowiedzUsuńDzieciątko Wacuś to jest prycho, Czesi mają zabawniejsze przedstawienia świętych. Moim ulubionym jest kobita z brodą, Wilgefortis z praskiej Lorety.
UsuńSmaczne, nie powiem. Wilgefortis popularniejsza, międzynarodowa ona. Takie popularne teraz tropienie Janów Nepomucenów (fajne, fakt), ale o ileż zabawniejsze byłoby tropienie dzieciątek Wacusiów lub dziewic Wilgefortis 😄😀😄
OdpowiedzUsuńŚw. Antoni i św. Franciszek mła się podobią. Chłopaki takie bezpretensjonalne i jakoś mile zazwyczaj przedstawiani.
UsuńRobi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńNo, na mła zrobiło kościółkowy Rzym bardzo duże wrażenie.
Usuń