Mła dziś była na szkółkingu z okazji pracującej niedzierli.W ogóle to się u niej pracująca niedzierla pracowicie zaczęła. Rano koty się pobudzili i pretensję mieli że mało głaskane. Mła się mało w wyrko nie zlała bo obowiązki były egzekwowane. Potem kiedy się już wyrwała to mało gleby nie zaliczyła i resztki kłów o wannę na drodze do miejsca upragnionego stojącą nie roztrzaskała ponieważ Sztaflik postanowiła być Mrrruaną, wojowniczką ocierająca się przemocą o nogi będące w ruchu. Jak już mła zadała kotom żyr i wysłuchała tego co Szpagetka myśli o mojej koncepcji karmienia futrzastych oraz tego co Mruti sądzi na temat chowania przed kotami wołowiny do lodówki ( było ocieranie się o lodówkę i pomrukiwanie wyczynowe z lekkim pomiaukiwaniem ) mła udała się do Małgoś - Sąsiadki, która stwierdziła że ma bardzo, bardzo złe samopoczucie i chce zjeść w związku z tym ostatnią w życiu jajecznicę ze szczypiorkiem a potem ostatni w życiu kawałek placka drożdżowego z kawą i ajerkoniakiem ( "Mogę pić przed południem bo w końcu umieram!" ).
Mła zmierzyła Małgoś ciśnienie i ajerkoniak wylądował na stole natentychmiast. Po kielichu Małgoś w jakieś pięć minut się pozbierała i stwierdziła że pokroi szczypiorek do jajecznicy i dobrze by było żebym do tej jajecznicy zrobiła też pastę z "adwokato", bo kanapeczki to by może jednak zjadała. Śniadanie zatem było z tych obfitych, mła czuła że jeszcze chwilka i na skutek porannego obżarstwa powieka jej się zamknie co było niebezpieczne bowiem mła w stroju porannym czyli szlafroku, wyrko rozbebeszone kusząco, na dworze zimno a koty naszykowane coby mła zależeć. Na szczęście zadzwonił telefun i Mamelon wywołała mła na szkółking. Mamelon w tym roku postanowiła pilnować sprawy sasanek papagenek. Umówiła się z naszą znajomą Panią Szkółkową, że wyselekcjonuje ona dla nas siewkowe kfiotki wykazujące papageńskie cechy i zadzwoni do Mamelona kiedy rośliny będą gotowe do odbioru. Telefun wiadomy był, no i pajechali!
W szkółce oprócz roślin przymilne koty i kulinarne dyskusje oraz pokaz fot wypieków - pełny program rozrywkowy. Poszalałyśmy, choć może nie koniecznie zakupowo. Towarzysko się rozwinęłyśmy jak te pierwiosnki na wiosnę. Omówione zostało wszytko istotne, łącznie z kondycją jesiotrów w Adamowie, historią upadku holenderskich szkółek, stanem siewek rarytentych roślin, formą kotów, zdrowiem członków rodziny. Potem zrobiłyśmy zakupy, czymś w końcu to tarzanie się w towarzyskiej rozpuście trza było usprawiedliwić. Mamelon skoncentrowała się na sasankach a mła nabyła oprócz nich kolejne fiołki odoratki, przetacznika goryczkowatego który jej zaniknął, jeszcze jedną odmianę zawilców gajowych ( mła wykazuje cechy uzależnienia od sadzenia onych ), dzwonki Poszarskiego Campanula poscharskyana bo cóś musi posadzić kole kamorów i w ramach dopieszczeń Alcatrazu magnolkę Magnolia x loebneri 'Merril'.
Magnolie Loebnera to krzyżówki magnolii japońskiej Magnolia kobus i magnolii gwiaździstej Magnolia stellata. Po japońskich magnolkach odziedziczyły nieczułość na kaprysy aury a po magnolkach gwiaździstych urodę delikatnych kwiatów. Są bardziej odporne niż magnolie gwiaździste a ich kwiaty są bardziej subtelne niż kwiaty magnolek japońskich. 'Merril' rośnie wysoko jak na mieszańca bo osiąga u nas koło sześciu metrów wysokości, kwiaty ma duże, czysto białe. Odmiana została uhonorowana przez RHS Award Garden Merit. Mła postanowiła też dokupić po raz kolejny krzoczek magnolki 'Lennei', ta odmiana odtwarzana u mła cóś się nie może odtworzyć. Mła poszuka nowego stanowiska i bardzo starannie przygotuje glebę. Bardzo, bardzo starannie.
Po szkółkingu właściwym ( zaliczyłyśmy jeszcze tzw. zielone punkty, znaczy przydrożną sprzedaż roślin z różnych szkółek - nic nie kupiłyśmy ) wróciłyśmy do domu Mamiego, gdzie mła zaliczyła kawę i obejrzała tzw. poświęcenie Sławencjusza ( kafelki wyczynowo kładzione na ścianie - mła naprawdę podziwiała bo jest co ). Sławencjusz przywiózł mła z donicami do chałupy, Małgoś już czekała z pomidorową, koty czekali na wołowinę a mła czekała na zmiłowanie boskie tak wszyscy chcieli na chybcika cóś od niej ( między innymi Pan Dzidek, świeżo upieczony kucharz, zadzwonił do mła coby się pochwalić samodzielnym uprużeniem żeberek) . Zupę mła zjadła i Małgoś odetchnęła usatysfakcjonowana , koty mła skarmiła i wlazła do ogródka coby przynajmniej bylinki wkopać. Sama nie wiem jak czas mi zszedł do wieczora w ogrodzie, znaczy to była niedzierla naprawdę "pracująca".
Fotki to zdziśki z ogrodu i chałupy a w muzyczniku dziś maoryskie przyśpiewki weselne. Mła uwielbia dobrą Hakę.
To Okularia na drzewie? :o
OdpowiedzUsuńYes, ona to w całej swej obłości prezentuje się na magnolce.
UsuńPIĘKNA!
UsuńOna to wie i stosownie do tego się zachowuje, znaczy żąda hołdów dla urody.
UsuńPrzesadzasz z jej tuszą, przecież gałęzie się nie połamały.
UsuńNo właśnie. Zdjęcie jest dostojnej królowej na gałęziach a nie wiszącej na dwóch łapach lajzu z okrzykiem Matkie łap ratuj królewne 🤣🤣🤣
UsuńTo jest leciwa magnolka, Okularia zna swoją wagę i wchodzi tylko na odpowiednie drzewa. Po zeszłorocznym ropniu na odbitej łapce to ona ostrożna. Żebyż tak jeszcze kleszy nie chciała oswajać.
UsuńA to już szkoła Mrutku & Cleszczors xD
UsuńOdwrotnie , to Mrutku się od Okularii kolekcjonerstwa kleszczowego uczy.
UsuńNo i znowu dowód że Mrutku grzeczny uczeń !
UsuńTo prawda, Mruciu jest pilny uczeń.
UsuńJak widać, kotki występują nie tylko na wierzbach, ale i na magnoliach :-) U mnie endemicznie pojawiają się aktualnie na wiśni i brzozach, kiedyś widywałam je również na sosnach i dębie.
OdpowiedzUsuńFaktycznie bardzo pracowitą miałaś niedzielę , ja jutro zamierzam zerknąć zwiadowczo do Leroya - czy ogród u nich jest czynny i czy ostały się jakieś ciemierniki (ta czekulada mię nęci, skoro słodkości dopaszczowo nie mogę, to choć w ogrodzie bym miała).
Występują i w dodatku są to kotki różnobarwne. Kudy tam do nich takim wierzbowym, brzozowym czy inszym. Trzymamy kciuki za łowy, my się wyprztykaliśmy z kasy. Tyle że mamy na żarło i jeszcze jeden rachunek. No ale da się żyć i to jakby weselej bo prognoza pogody z tych mile nastrajających a magnolkowe kwiaty dzisiejszą noc zniosły godnie.
UsuńNo niestety, w moim markecie ostatki podwiędniętych ciemierników bez żadnych przecen i w dodatku bez tych czekoladowych, więc odpuściłam sobie. Wyszłam tylko z jedną małą kordylierą , bo pięknie będzie się komponować z moimi zardzewiałymi donicami (a raczej starą beczułką i wyciągniętym ze sterty złomu na letnisku żeliwnym, zrudziałym grillem, które robią za doniczki) i przecenionymi bulwkami begonii z pełnymi kwiatkami. Ale na dworze w nocy zimnica taka była, że nieposadzone jeszcze pelargonie mi podmarzły, zgroza ! I pełnia znowu taka, że spać nie daje, ale za to przepiękna , las za oknem wygląda jak podświetlany.
UsuńNo mła tyż nie wie czy dziś zaśnie, już jest jasno i bardzo zimno. Z ciemiernikami to dupanda ale jak drogie i nie takie to lepiej odpuścić. Grunt ze insze wysorty komponujące się były. :-D
UsuńCiągnie mnie w Kordyliery chyba... A z marketu wyszłam z kordyliną :-)
UsuńNie ważne jak zwał, grunt że zdobycz jest.
UsuńSzkółking! Ach. To dopiero jest coś godnego zazdrości!!! Zawilce! Jaka fota pęków magnolii, cudo. Magnolie przemyciłam trzy. Genie, Yellow River, Siebolda Colossus, ta ostatnia maleńka, sadzona zeszłego lata. Z dwóch pierwszych zdecydowanie żółta jest królową, sam pachnący wdzięk. Białe magnolie są cudne, ale mam do nich irracjonalny uraz. Irracjonalny, bo nigdy nie miałam białej własnej, ale strasznie mnie denerwowały płatki takiej jednej, zaścielajace po upierdliwej zimie ulicę. Sama nie wiedziałam co mnie tak denerwowało, czy to, że biało, czy to że te płatki, no dobra, tepale, przypominały zasmarkane chusteczki. Lata minęły, teraz podziwiam, ale sadzić bym białych u siebie nie sadziła, głupi uraz pozostał. Już prędzej mini zagajnik trzech Yellow River. Ten zapach! Z jednego młodego drzewka z trzema czy czterema kwiatami jeszcze nikły. A gdyby tak z zagajnika, z doroślejszych drzew.... Ach.
OdpowiedzUsuńYellow River, powiadasz... Ładnie wygląda na zdjęciach... Na szczęście nie mam koncepcji, gdzie by taką roślinę wepchnąć.
OdpowiedzUsuńNie tylko na zdjęciach, rośnie taka, już dość spora, w ogródku w sąsiedniej wiosce i z daleka przyciąga wzrok, jest przepiękna ! Jak masz miejsce, to koncepcję zawsze można zmodyfikować ;-)
UsuńPowiadam. Ale wybór u mnie z dwóch, któraś musi robić za gwiazdę😀. Co do magnolii, to jesteś u znawcy, która wymieniła by kilka lepszych😀, ale to za fajne drzewka by robić za zapchajdziurę.
OdpowiedzUsuńTrochę się boję sadzić takie rarytasy, bo u nas i w czerwcu bywają przymrozki.
OdpowiedzUsuńJeszcze trochę i będę mogła sprawdzić, jak sobie poradził posadzony w poprzednim sezonie kielichowiec.
Mła odpowie w temacie magnolkowym wszystkim magnolkami zainteresowanym. Sorry że jeden odpis, to nie przez brak szaconku tylko niechęć do powtarzania się. Za najładniejszą z brooklinek czyli odmian: 'Elisabeth', 'Butterflies', 'Yellow River', 'Yellow Fever', 'Yellow Garland', 'Yellow Bird', 'Goldfinch', 'Golden Sun', 'Sun Ray', 'Sundance', 'Legend' - mła uznaje 'Elizabeth', bo jak na brooklinkę zakwita na tyle wcześnie że liście jeszcze nie wychodzą i ma cud kremową barwę. Magnolką o złotych kwiatach ale nieznanej jej odporności jest nowozelandzki mieszaniec 'Honey Tulip'. Brooklinki kwitną nieco później niż magnolie soulangeana, tak mniej więcej w połowie sezonu tych ostatnich zaczynają kwitnienie i Agniecha mogłaby na dobrą sprawę spróbować. No zostaje jeszcze magnolka Siebolda, 'Colossus' posadzony przez Romanę to właśnie jej odmiana, kwitnąca w czerwcu a nawet w lipcu i duże magnolie - drzewiasta i parasolowata, tyż w tym terminie kwitnące. Mła te biało kwitnące lubi, jako i różowo i czerwono i złoto kwitnące, mła jest po prostu magnoliofilem.
UsuńTo tak - dobry dzień poniedzielnie :). I delikatne pozdrowienia dla kręgosłupa, mam nadzieję - milczącego ?
OdpowiedzUsuńZ urody to najbardziej mi się podoba, ofkors, Okularia, ogrzewająca własnym ciałkiem i chuchająca na magnoliowe pączki coby nie marzły.
I baaardzo proszę, jeśli można jawnie, podać namiar szkółki bo ja żywo zainteresowana zawilcami. Bo jak gajowe same mi rosną to może i inne będą chciały ? Różne to mi nawet rosną.
W kwestii ew. planów pod hasłem "ciemiernik" rozwinę się nieco póżniej, bo pytań mam :).
Rabarbara
Gdzie tam milczącego, na szczęście obecnie on cóś tak przyciszonym głosem ględzi. Okularia w roli kwoki się sprawdza, wszak uwielbia wysiadywać mła i mła jest naprawdę porządnie wysiedziana. Namiar szkółkowy jest taki - http://www.szejul.pl/. Mła zrobiła błąd bo nie kupiła zawilca gajowego o purpurowych liściach i białych kfiotach. Naprawi po tzw. pierwszym. Jak dla niej olśniewający. Mła bardzo w gajowych gustuje, znaczy zawilcach.
UsuńAle czy coś się już z Ciebie wykluło???
UsuńCzysta złośliwa jędzowatość się ze mła wykluła. A teraz się w nowym wpisie wylała.
UsuńU mnie padał śnieg!
OdpowiedzUsuńMAcki mię opadły:
OdpowiedzUsuńhttps://poranek55.blogspot.com/2021/04/dranstwo-antyszczepionkowcow.html
U mła tyż rano wystąpiła "kaszka" a co do czepionkowców to mła nie rozumie. Przeca nie zgłosiło się na zamówione czepienia ledwie procent i cóś, to co to za blokowanie? Któś tu cóś kręci, albo mynisterstwo zaniża liczbę tych co zrezygnowali albo znowu jaki "sukces" czepionkowy trza przykryć.
UsuńJa sie ani nie umawialam ani nic, a przyszedl mi konkretny termin, taka wtem i nagle moja przychodnia łaskawa, ale rodzinny nie mial czasu do mnie z teleporadą zadzwonić. Pfff.
OdpowiedzUsuńHym... wygląda na to że cza normę wyrobić a tu jakby chętnych zabrakło. No do cholery, w końcu jest mnóstwo ludzi którzy chcą się szczepić, więc mła nie rozumie o co kaman? Co znów władca czepień odwalił?
UsuńNie mam pojecia, bo kompletnie nie interesowalam się, po prostu wkroczyl na tapetę moj rocznik i moja przychodnia wtem przypomniala sobie o mnie, a ze w papierach mam tarczyce, cukrzyca i nadcisnienie, to moze tym bardziej. Dobić chcieli😃😃😃
UsuńMatce tez jakis czas temu , zgodnie z jej rocznikiem , zadzwonili juz z gotowym terminem, a ona tzw. ozdrowienieć i chorob od liku wszak, nie ma w zamiarze sie szczepić i nawet jeszcze nie może, jesliby zmienila zdanie, bo ona to jak wiatr zawieje i kolezanka powie.
OdpowiedzUsuńU mła pomysły na czepienie są w rodzinie różne. Tatuś się zaczepił na wszelki wypadek, Wujek Jo z kolei twierdzi że on to czepionki nie przyjmie na wszelki wypadek, mła ma spektrum postaw przed oczami. Najbardziej do mła przemówiła postawa Cio Mary, najpierw mła z tego strasznie rechotała ale potem to przyznała jednak że Cio opracowała strategię. Cio Mary jest emerytowanym bankowcem, takim z wyższej półki, więc podeszła do sprawy profesjonalnie. Jak się kieruje zespołem w którego skład wchodzą analitycy kredytowi to się ma pewne przyzwyczajenia. Cio Mary poprosiła o opinię na temat zapodania czepionek, znaczy pozytywów, ryzyka, tudzież inszych zagrożeń typu choroba przechodzona bez czepionek itd. cooleżanki wyliczające i postanowiła postępować wg. opracowanego modelu. Mła nie miała siły tego słuchać bo po pierwsze nie rozumiała co się do niej ćwierka, język takiej analizy jest dla niej językiem obcym, po drugie bańki jej nosem poszły i przepona ją bolała od zarykiwań. Cio Mary wyszło że się nie musi czepić więc się nie czepi. Rodzina pełna nabożnego podziwu, nie dla akcji nie czepię się ale dla tej analizy, he, he, he. U nas w Odzi chyba już każdy się może zaszczepić, o ile rzecz jasna dowiozą czepionki bo ostatnio był problem z tym że zamówione nie dojechały.
OdpowiedzUsuń