U mła zmiana w zachowaniu kotostwa. Koniec wojenek wewnętrznych, towarzystwo czuje zazdrość straszliwą o kotowskie Dżizaasa i się integruje! Mrutek i Szpagetka w jednym wyrze, wtulenie typu tyłek - głowa, mruczenie i przednie łapki oparte na cielsku mła. Mamy cię, posiadamy, mruczymy, zylujemy i masz nas kochać! Jak mła się przewróci na drugi boczek to Sztaflik z Okularią z mruczeniem i łapkami posiadającymi już czyhają. Pasiak obstawia głowę mła. Dziś w nocy mało nie poddusiły mła. Rano miłość do mła im nieco przeszła, po śniadanku zapodanym tylko znikające ogony widziałam. Wczesnym popołudniem mła zrobiła sesję Pasiakowi, Mrutek określił ją jako żenującą, jego zdaniem Pasiak pokazał się od najgłupszej strony i nie było kogo focić. Co innego Mruciu, któren jest panterem i zawsze samczo wychodzi na zdjęciach. Seksownie choć nieostro, yntelygętnie i wyględnie, a Pasiaku ma otwartą paszczę i wygląda jak jeden poseł partii łobecnie przy władzuni. Po takiej obrazie to Pasiak oczywiście wymiauczał że na zdjęciach to wcale nie on pochrapuje tylko Pantaleon!
Podczas wizytowania kontrolnego Pabasi, która z walki z firmami telefonicznymi uczyniła hobby, mła wstąpiła do sklepu w którym zauważyła urocze doniczusie. Na tyle urocze że zapytała sprzedającą z jakiej to firmy takie fajności. Okazało się że kobitka sama toczy i wypieka oraz szkli. No to mła natentychmiast wdała się w rozgawory na temat wyższości szkliwa proszkowego Valencia nad szkliwem Głębia Oceanu czy Tigerlilie. No i tak od słowa do słowa o kolorze szkliwek do ceramiki w ogóle i mła się umówiła na odbiór doniczuszki. Każdy ma swój kawałek Bolesławca. Mła jest cała happy bo jeszcze ją któś dokształcił w dziedzinie ceramiki. Mła już ma wizję dużego kominka aromaterapeutycznego, nie bździągwy ale czegóś większego. W ogóle mła ma wizję i kto wie czy nie będzie musiała brać jakichś środków zwalczających halucynacje bo mła pomysły są rozliczne a wypiekanie jest kosztowne. A pani od wypiekania jest na etapie testowania możliwości wypiekania form różnych i widać że chętna do testów, robi się niebezpiecznie. Mła się troszki bała że zarazi ją entuzjazm Pani Ceramicznej i mła zamiast pracowicie a pieniężnie spędzać czas na papirzeniu, zacznie spędzać czas na przyjemnym ale grosza nie dającym lepieniu. Lepiej jej w to nie wchodzić bo jeszcze nie wylezie. No i co z tego strachu? Taa... bała się i dlatego mła zaczęła szukać kursów wytwarzania ceramiki. Cio Mary dziś patrzyła na nią potępiająco, czas powiedział mła że teraz to już się tak schowa że mła na pewno go nie znajdzie, koty są oburzone kosztami wypieków przekładającymi się na wołka i rarytetne puszki. No i dlaczego te pretensje? Mła tylko na cztery dni na wakacje pojedzie grzybowo - wędkowe zamiast do Toskanii na prawie dwa tyźnie , to sobie ma żałować?! Nie wiem co z tego ceramiczenia wyjdzie ale też chcę mieć przyjemność jaką w czas jesienno - zimowy. Co mam robić w tym listopadzie w którym bandyci na pewno będą kombinowali jakby tu uziemić ludzi i jeszcze goowno dającą szprycę im wcisnąć?
W temacie sukinkulentów to poza wczorajszym zakupem przypadkowym zupełnie, eszewerii w rewelacyjnej cenie złoty dziewięćdziesiąt dziewięć za jedną dużą sztukę ( to ta widoczna na fotce ) to kwitną po raz enty kaktusy. Mła nie wie co jest grane, nawozu nie dawała wiosenna porą akurat tym kaktusom co kwitną nieustannie, zagadką dla niej jest dlaczego w tym roku jakby się te biedactwa nakwitnąć nie mogły do syta. Produkujo i produkujo te kwiaty. Nie to że mła im żałuje, mła się cieszy, tylko zastanawia się czy aby tych swoich produkcyjniaków czymś nie nawieźć? No bo to jest kwitnienie z przerwami niemal przez cały sezon ( od czerwca tak dają ). A jak one się tak wykwitną że padną z wycieńczenia? Mrutek twierdzi że one kwitnieniem reagujo na jego cudowną obecność, ponoć wszystko co wyczuwa Mrutka obok siebie natentychmiast zakwita, a ja mam być zdaniem naszego największego kota, czołowym przykładem tego stanu. Mruti twierdzi że madka jest należycie gruba, tylko jeszcze nad jakością i błyskiem sierści powinna popracować. Madka pracuje wcierając sobie odżywkę Jantar.
W temacie przypadkowych zakupów to mła jeszcze wczoraj nadwyrężyła swoją niezbyt głęboką kieszeń i za całe oszałamiające sześć złociszy nabyła porządną rosyjską chustę. No wiecie, Pawłowoposadskaja Manufaktura, wełenka którą mła musiała prać ręcznie. Na zdechłym różu te delikutaśne kfiotki, pastelowo tak. Metka była, nówka sztuka nieśmigana, ciekawe kto to na wysortach przepuścił. Takie chusteczki w tym rozmiarze i coolorach to coś kole czterech stów chodzą. Mła się zastanawia czy to wkładać na się czy tylko w domowym zaciszu podziwiać jako cenność ubabraniową. W ramach radości z oszczędzania na ciuchach ( no butków niet ale za to jaka rarytetna chusta, he, he, he ) mła cóś na mózg wzięło i padło i nie wiadomo po co kupiła kolejną szklaną pierdołę. Wewiórka biało złota ( to złote to chyba za rudość robi ) pasząca do jej różowych szkiełek. Za ten zakup mła się skarciła i nie kupiła sobie loda ( właściwie to sorbetu ) na który leciała jej ślinka. No jakaś kara za zakupoholizm musi być! Mła się co prawda pociesza że taka Mariolka to na grzybobraniu komodę znalazła i jeszcze parę donic, ale po pierwsze to stres przy robaczywym prawdziwku wymaga natentychmiastowego odstresowania, po drugie jak grzybów niezbyt wiele to jakoś głupio do domu powracać z pustą ręką. No a mła przeca nie grzybobrała!
W ogrodzie życie rtoczy się po swojemu, znaczy po ogrodowemu, z rzadkimi ingerencjami mła. W przyszłym tyźniu może się uda i mła cóś będzie mogła w ogrodzie wykonać popołudniami. Może bo wiecie jaki czas jest złośliwy i jak mła nie może nic zaplanować bo skurczybyk się chowa. No cóż, ten brak czasu dla ogrodu ma swoje plusy i minusy. Niewątpliwym minusem jest czekające mła odchwaszczanie, niewątpliwym plusem jest to że nie niepokojone rośliny i zwierzęta całkiem nieźle sobie bez pomocy mła radzą, róże zaczęły jesienne kwitnienia ( niestety nie wyszło najlepiej, ale na ulewy rzęsiste nic się nie poradzi ). Anafalisy i rozchodniki dają teraz czadu, powoli kończą się jeżówki. Mła będzie musiała dopytać Mamelona jak to jest z cięciem hibiskusa syryjskiego bo z tych deszczy niespokojnych to jej hibiskus pięknie bujnął. Mła się nawet zastanawia czy jeszcze jednego nie posadzić gdzie na Suchej - Żwirowej bo to długo a ładnie kwitnie i w sumie poza tym przycinaniem to takie bardziej bezosbsługowe w warunkach ogrodu mła. Żywiny robio co chco, niektórych mła woli unikać więc sobie poczeka aż się nażrą przed zimą i dopiero w chynch wejdzie. Dziś fotki różniste a w muzyczniku piosenka już jesienna. Czesiu, Pan Julian, Alibabki i mimozy.
Właśnie bezwładnie siedzę trawiąc późna kolację. Wściekle głodna wróciłam z dziorgi i nieoczekiwanego grzybkobrania. Bobusiowo się wzbogaci o białego fiołka, pierwiosnka i szydlastego floksa. Nie znalazłam komody, donic, chusty, wiewióry, szkiełek, ani nawet zdolnej ceramiczki...buuu. Za to pod koniec posiłku kotuś Gacuś wziął i skoczył mnie na blat kuchenny, (Foty Pasiaczka pewnie powodem) zrzucając słoik z korniszonami i cukierniczkę. Mosiężną na szczęście. Siedzę sobie w cukrze i zalewie octowej (szkło wyrzuciłam, cudem pękło bez drobnych odłamków, te trzy ogóraski też), i za cholerę nie mam ochoty do ruszyć. Bezwład. Jeszcze pięć minut temu miałam w planach drobne zmywanie po kolacji i obieranie tych kilkunastu koźlarzy i trzech kań, teraz zapowiada się wieczór od którego ręce opadają. Dobranoc. A Pasiak i chusta śliczne.
OdpowiedzUsuńOch, a mła zazdraszcza koźlarków zbieranych! Moje kotusie kombinują co by tu, a Mrutek to kombinuje tak że się dorobił ksywki Stirlitz. Najchętniej to by były skoki urządzane z drabiny na klosz papierowy, który mła z dużym trudem zawiesiła. Mła jest tyż wymęczona, dziś to już tylko jakie fylmidło, na którym pewnie zasnę. Jutro tyż dzień, ponoć ma być słonecznie. :-)
UsuńNie zazdrość. Robaki w nich rzadkie ale też rzadkiej straszności, jakby duże drutowce, ciemnografitowe. Jak małe żmijki, brrr. Kończę z tym, na szczęście kanie zdrowe. Nie napisałam, że foty dziś bardzo urodne. Zajęć sympatycznych a odkładanych na zaś, czyli zimę i jej okolice przednie i zadnie, to już nie szukam. Są. Liczne. Ale ceramika, super pomysł. Jeszcze trzeci raz umyje podłogę i idę spać.
OdpowiedzUsuńO rany, naprawdę straszności. Kanie mam nadzieję pusty trzonek miały. ;-) Mła ma zajęć od groma stąd potępiające spojrzonko Cio Mary, jednakże mła jest kuszona wizją własnoręcznie wykonanych przedmiotów. Musze się chyba spinać bo zdaje się ilość miejsc na kursach jest ograniczona.
UsuńSpinaj się odnośnie kursa, koniecznie. Żałuję że na razie w Cz-wie nic takiego nie ma, a kursy szkła weneckiego przegapiłam. Może kiedyś będą, może będzie mnie stać na nie pod każdym względem. Nadzieja jest 😀
UsuńU nas cztery godziny lepienia to 150 złociszy, kurs toczenia na kole droższy bo 340 złociszy. Mła zacznie od tańszego, potem zobaczy jak jej to idzie.
UsuńKoniecznie daj znać o efektach. Zacząć, to jest najtrudniejsze, dlaczego sobie dowalać dodatkowy stopień trudności?Więc słusznie, od rzeczy prostszych trzeba zaczynać 😀. I tym samym tańszych
UsuńHym... na razie się nie mogę dodzwonić.
UsuńAleż piękne są te Twoje szkła.
OdpowiedzUsuńŻe też przy takiej kociej bandzie udaje Ci się tworzyć ciągle jakieś nowe kompozycje, to prawdziwy cud. Masz dookoła stołu fosę ??? A biedna Romana żadnego chabazia nie może ustawić, o ogórkach nie wspomnę... Chusta przepiękna , takie zdobycze potrafią uszczęśliwić za grosze :)
Rozchodniki to moje ulubione jesienne kwiaty, niekłopotliwe, dobrze znoszą suszę i kwitną rekordowo długo. W wazonie też się nieźle prezentują.
U mnie pracownia ceramiczna prawie po sąsiedzku, można się szkolić do woli, ale talentów plastycznych nie posiadam, niestety. A propos komody- parę lat temu wybrałam się matizem w pewne miejsce po sadzonki czosnku niedźwiedziego, ale w związku z remontem drogi zrobiony był objazd , więc postanowiłam dojechać inaczej - przez las, pomyliłam drogi i wyjechałam w zupełnie innej miejscowości, trafiając na zacną klamociarnię. I okazało się, że do matiza mieści się dwumetrowy nieskładany aluminiowy leżak ogrodowy :) To sobie ho przywiozłam na pocieszkę, zamiast czosnku. Tak więc mój K. jest przyzwyczajony, że z lasu wracam z różnymi niespodziankami :)
Z dużym trudem mła się udaje i tak od czasu do czasu ponosi straty a to prze rabladorowanie, a to przez złośliwość małpią. Rozchodniki kwitną na całego, ale w tym roku jakby mniej motyli się zlatuje,. Pszczoły i trzmiele się pokazują, natomiast pawich oczek jakby mniej. Niektóre matizy przypominają pewne rozciągliwe meganki, he, he, he. Z rozrzewnieniem wspominamy czułej pamięci megankę Mamelona, czegóż to ona nie pomieściła! Mamelon chyba zarażona przez internet, przyznawszy się mła że była zakupiła mebelek ze zrzutów. Hym... tak parę miesięcy po tym jak się zaklinała że never, co oczywiście mła przyjęła rechotem. Teraz czeka ją sprzedaż poprzednika nowego mebelka, dom nie jest z gumy.
UsuńGrzybki. Zaraz idę.
OdpowiedzUsuńJa tam chciałabym w sezonie zimowym wszystkie swoje czekające od nie wiem kiedy ubranka zakupione wew szmatlandach w końcu zwężyć, skrócić, doszyć i w ogóle. Zanim mole je zjedzą. Ale zobaczymy, co mi wyjdzię z tych planów. Na razie przygotowuję się psychicznie do pierwszej artroskopii wew środę. I fizycznie, do prowadzenia samochodu ze sztywną nogą lewą. Da się, sprawdziłam. Tak więc stresa nie mam.
Wewióreczka ok.
A ceramiczne przyjemności - czemu nie? Miło wspominam babranie się w glinie, co prawda jako opiekunka osób niepełnosprawnych, które się tą ceramiką zajmowały. W ramach warsztatów terapii zajęciowej.
To my się przygotowujemy razem z Tobą. Trza Cię fluidować bo sprawa mało przyjemna i w dodatku taka kaczyńska. ;-D Mła terapia zajęciowa się należy, właśnie spłynęło na mła za Twoją sprawą objawienie. Ciekawe co Cio Mary powie na potrzebę terapii u mła?
UsuńKot pogardliwie spoglądający na kaktusa - cudowny! To wskazuje gdzie koty maja nasze starania...
OdpowiedzUsuńLubię migawki z ogrodu, działają na mnie kojąco.
On nie patrzył pogardliwie, Mruti nie umie tak naprawdę pogardzać. Mruti się wgapiał zaklinająco i akurat w tym momencie to nie w kfiotka tylko w bzyczącego za oknem. Bzyczący szczęśliwie odleciał, nie miał pomysły na odwiedzenie kfiotka ( i dobrze co się będzie egzotami zajmował kiedy rozchodniki kwitną ). :-)
Usuńjaka piękna wiwiorka!!!!!!
OdpowiedzUsuń