Strony

czwartek, 30 grudnia 2021

Mija rok...

Mła się powoli zbiera do podsumowania  mijającego roku. Niechętnie ale  lepiej teraz niż w Nowy Rok ( wtedy mła może kotom tyłki obrobić albo ogródkowo snuć ) Oj, o mijającym to  jest o czym pisać i niestety nie są to opowiastki ogrodowe.  Od pewnego czasu mła nie pisze wielu postów o życiu codziennym, kwiatkach, kotach i staruszkach,  bardzo mocno odczuwam że to nie jest czas na radości życia i opisy kopcowania  różanych krzewów. No cóż - nie czas żałować róż, gdy płoną lasy, jak to pisał  wieszcz Julek.  Blog politycznieje  bo nie ma wyjścia, mła nie jest  zwolenniczką teorii że na wsadzaniu głowy w piasek i ucieczkach od realu  świetnie się wychodzi. To działa na krótką  metę i raczej w normalnym systemie demokratycznym. Dlatego oprócz pitu - pitu domowo - ogrodowego, mła co i raz serwuje Wam produkty made in polityczni, choć majo one czar wymiocin i urok produktów trawienia.  Mła podpytała się tyż  Edny co ona sądzi o tym co  przyszłość przyniesie. Ten rok był bardzo politycznymi przesycony, wpychajo się one polityczne nachalnie w naszą codzienność i bywa że zamiast normalnej dla nich śmieszności pojawiajo się groźby z ich strony. A jak so groźby to najwyższa pora zareagować.  Jak się zbyt długo  siedzi okrakiem na barykadzie to chorób  krocza można się nabawić. Trza się opowiedzieć po którejś ze stron.  Nikt nie ma monopolu na prawdę, wiedzę czy moralność, mła to wie, odczucia zero  - jedynkowe to nie jest jej specjalność.  Mła jest stara więc świadoma że zawsze  jest jakieś ale. Tym niemniej zdarzają  się mła chwile że czuje że kto nie jest z nią jest przeciw niej.  Tak jest właśnie teraz. Czepionka przeciw covid jest tako czepionko  która jako jedyna w historii nie ogranicza zakażeń za to ogranicza  prawa i wolności obywatelskie. Aha,  na marginesie - mła ma  dupoko w głębie czy jej prawa  i wolności gwarantowane przez Konstytucję depczą ci z prawa czy ci z lewa, czy też ci z środka - mła nikomu  ani myśli pozwolić  ich deptać. Mła w tym roku została antyczepionkowcem, nie dlatego że chciała, po prostu któś mła usiłuje tu gębę gombrowiczowsko przykleić, przy okazji promując jedynie słuszny religijny stosunek do nauki. 

Antyczepionkowiec to  przeca całkiem insza inszość niż przeciwnik restrykcji czy nie daj boszsz... obrońca wolności  i praw obywatelskich.  Antyczepionkowiec  wiadomo - bee, ludzie  nie lubiejo, ale temu kto broni wolności i praw obywatela cinżko  cóś  społecznie nie tego zarzucić.  Więc  teraz usiłuje się przedstawiać  mła, która chce społeczeństwo przed zamordystycznymi zakusami władzy uchronić pokazując drugą stronę medalu,   jako aspołeczną.  Nic to, mła już jako tzw. późna nastolatka i młody ludź była ekstremo i zaliczano ją, ku jej zdumieniu,   do grupy  prowodyrów zajść, nie pierwszyzna, mła tu nie będzie trzęsła portkami kiedy wieje wiatr historii.  Nie liczy na to że jej wyrosno skrzydła, ale jest starszawa i nie ma specjalnie   wiele do stracenia, więc w dupie ma tzw. konsekwencje.  Mła jest   zatem ponownie elementem aspołecznym, historia zatoczyła koło. 

Czuję się nieco zdziwnie, jak na planie filmowym, gdzie ekipa realizująca właśnie odkryła że kręci tzw. czeski film. Fabuła idzie tak: mła od pewnego czasu wie że mieszka w kraju który  rządzi się prawami  Dzikiego Zachodu, znaczy prawem jest to co ustaliła banda obecnie terroryzująca miasteczko.  Mła martwi opcja że co  się nowa banda w miasteczku pojawi to się prawo tak będzie zmieniać coby nowej bandzie terroryzować miasteczko było  łatwiej. W dodatku żeby mła zdezorientować Wódz Wowa zasiedlił miasteczko chmaro czerwonoskórych dla niepoznaki pomalowanych na biało, hym... nawet dla tych niepomalowanych czerwonoskórych mieszkających w miasteczku od zawsze szokiem było kiedy na miejscu naszego miasteczkowego sądu zobaczyli pewnego dnia wigwam i jakąś zdziwną radę. To zagarnięcie mienia i imienia część mieszkańców zniosła  z trudem jednakże te biało - czerwone, znaczy na wierzchu białe, pod spodem czerwone, postanowili urządzić potlacz. I to jest dopiero jazda! Potlacz to je taka czerwońska impreza w której każden oddaje co tam ma żeby się poczuć bardziej wolnym. No to my mieszkańcy miasteczka jesteśmy  już na progu wolności absolutnej bo w przyszłym roku wchodzi superpotlacz. No mła wszystko rozumie i wogle ale ma wrażenie że cóś dziwnego dzieje się w miasteczku na Dzikim Zachodzie, które leży w Europie Centralnej  - zaobserwowała pojawienie się Świadomych Certyfikatów a niektóre kowboje smęcąc nad szklanko whisky albo innego bourbona twierdzo że Pandemix mła więzi i najwyższy  czas na króliczo norę. I że pandemiczny potlacz ma nie być tradycyjny bo wolność tyż trza będzie oddać żeby poczuć się bardziej obdartym. Niepokojąco ćwierkali że obdarci ze skóry so wszyscy  czerwoni. No i że mła dostanie do hodowania pluskwę, a mła się pluskiew brzydzi. Mła czeka co będzie dalej, alieny kontra kowboje czy może wywalo scenarzystę bo pomieszał gatunki. 

A na poważnie  to idzie tak: nawet najbardziej przestraszeni zarazą mieli wystarczająco dużo  czasu żeby  zorientować  się  że podejmowane  przez  rząd ( nie tylko polski, to jest problem globalny ) kroki mające  chronić nas przed epidemią nie tylko nas przed nią  nie chronią ale wręcz nam zagrażają. Przede wszystkim naszemu zdrowiu,  jeszcze raz powtórzę że umieraliśmy z powodu złego zarządzania ochroną zdrowia i jej złodziejskiej pauperyzacji ( lekarze podczas pandemii mają  lepsze zarobki ale jest ich  mało, średnia ich wieku zbliża się do tej niebezpiecznej  granicy za którą mogą stanowić raczej zagrożenie niż pomoc dla pacjentów,  pieniądze które mogłyby  byś przeznaczone na restrukturyzację ochrony zdrowia były i są rozkradane  ), nowego patogenu, który okazał się nienowym, opracowanym laboratoryjnie, zjadliwym dla staruszków i osób o osłabionej  odporności  ( w tej kolejności, na drugim miejscu po rozpiendrolonej służbie zdrowia ), procedur,   które wydają  się nie mieć innego  celu niż ograniczanie praw obywatelskich i napuszczania jednych obywateli na drugich żeby rządzący i wpływowi mogli uniknąć odpowiedzialności za krach systemu. Informująco dodam że wszyscy jesteśmy niezaczepieni, niektórzy tylko jeszcze  nie są świadomi że nie wzięli wszystkich zakontraktowanych dla nich dawek, cóś koło  ośmiu czy dziesięciu na łebka wliczając w to niemowlęta. Nie  jest mła rolą przekonywanie kogokolwiek że czepionka  wymagająca podania czterech dawek w ciągu roku jest cacy czy be, każdy swój  rozum ma, mła tylko zapodaje info że paszport covidowy  jest ważny po podaniu  kolejnych dawek więc bycie zaczepionym jest terminowane. Ponieważ  wirus w sposób naturalny słabnie to Wróżka Edna proroczy że zaraz oficjałką będzie booster nie co  trzy, a co dwa miesiące. To nie jest teoria spiskowa, tylko real - wystarczy wejść na strony  oficjalne i poszukać danych o zakontraktowanej ilości  preparatów antycovidowych przez KE. Teraz zrobił się problem ponieważ wiedzą powszechną stał się fakt że preparaty nie chronią przed transmisją wirusa, cała narracja paszportowo - zdrowotna się sypie, piniądz został wydany a wizja  łagodniejszego przejścia choroby cóś nie chroni politycznych przed pytaniami o to co z kaso i wogle po co to wszystko i o co kaman. 

Zarzundzanie pandemio tylko przyczyniło się to  tego co się od dawna szykowało i co jest tym co pandemiczna zasłona miała przykryć, gospodarka zaraz będzie szorować  po dnie, tak naprawdę   nie tylko z powodu wzrastających cen  energii wywołanych w dużej mierze  przez durne polityczne działania robione na zamówienie pieniężnych ( handelek  spekulacyjny emisjami czyli powietrzem )  a kryzys który miał być kontrolowany przez politycznych zamienia się w chaos. Jak się okazuje społeczeństwo nieco inaczej wyobraża sobie pewne sprawy niż polityczni czy pieniężni. Np. Zielony Wał i ostatni szczyt klimatyczny czyli eleganckie zabawy elit nałożone na rzeczywisty kryzys, w olbrzymiej mierze przez elity spowodowany, nie wzbudził cóś entuzjazmu mas. Pandemia - na wypaleniu, ebola chyba by już wrażenia po tym  minionym listopadzie na nas nie zrobiła, więc ekonomia będzie miała dla nas teraz pierwszorzędne znaczenie. Ekonomicznie jesteśmy dopiero u progu  kryzysu, mła od dawna proroczy że on  zmiecie rzundzących i to w sposób inszy niż im się wydawa. Jednakże to nie ekonomiczny kryzys nam tu zdziwności funduje, to co się dzieje zawdzięczamy kryzysowi władzy. Zmurszało i się sypie. To nie  pandemia i nawet nie do końca sama ekonomia, to struktury społeczne trzeszczo, władza robi się przejrzysta dzięki obiegowi  informacji. Nie da się ocalić  pieniężnym i politycznym wpływów, dotychczasowego sposobu zarządzania, procesy historyczne które ich tego pozbawio zaczęły się blisko pięćdziesiąt lat temu. 

Nie chodzi o to że zarzundom  czy pieniężnym kto łby pościna, ta rewoluszyn bardziej pójdzie w stronę tej amerykańskiej sprzed  ponad dwustu lat - zmieni się stosunek do władz, potrzeba ich kontroli stanie się oczywistością. Z dzisiejszego punktu widzenia ta kontrola  może się wydawać nadmierna ( Wróżka Edna  widziała trzecim okiem, Wróblewski nie widzi obydwoma  ),  dla tych którzy będą żyć za dziesięć,  dwadzieścia lat będzie ona tak oczywista jak dla nas to że posła chroni immunitet. Pieniężni nadal pozostano  pieniężnymi tylko pieniądz nie będzie się w ten sposób w jaki teraz się  to dzieje przekładał na wpływy ( mogo mieć taki problem że jak  chco  rzundzić otwarcie to będo  musieli za to  tak sporo płacić że skórka  nie będzie warta  wyprawki, i jeszcze ta wieczna groźba że zarzundzani zechco uspołecznić zyski ) .  Mła cóś nie wierzy w elektroniczny piniądz oparty na nie wiadomo czym, ta koncepcja wymaga naprawdę  mocnej wiary w uczciwość systemu a tej już brakuje przy piniądzu fiducjarnym. Edna powiedziała jej  że  kopalnie walut wirtualnych wymagajo takiej ilości energii że tylko zimna fuzja uczyniłaby ten proceder opłacalnym w dłuższej perspektywie czasowej.  Poza tym Edna cóś  bredziła o tulipanach,  odmianie  'Semper Augustus' i poważnym problemie. Mła sądzi że po pieniądzu fiducjarnym przejdziemy do waluty opartej na twardych dobrach ( kruszce, rzadkości, nośniki energii ). Zabawy w wirtualny piniądz potkną się o to samo co zawsze, żywność i energia nie mogą być wirtualne. Fiducjarny w sumie tyż wirtualny piniądz generował tyle kryzysów że  można go pożegnać bez żalu. Bye, bye! Inna sprawa to forma piniądza, niektóre gupie ludzie za łatwość wydatkowania mogo  powierzyć swojo kasę innym, na głupotę rady nie ma - leczy się to empirią.

Do mła dopiero niedawno dotarło ale za to bardzo mocno że jeżeli ktoś tu walczy o to żeby było jak było to są to ludzie elit władzy. Wiecie jak to jest z klasą próżniaczą, przychodzi ten moment zmiany i nic się zrobić nie da,  choćby się bardzo chciało - działania przynoszą odwrotny skutek niż się zakładało. Przez pewien czas wszystko jeszcze  się toczy siłą inercji ale zaraz się posypie  i trza będzie budować  nowe.  Ten mijający rok był bardzo ważny, bo my tu niby zamaseczkowani ale tak naprawdę to maski opadły.  Wiecie że mła ma nosa do smrodów, pandemię wyczuła w lutym  2020, za grubo to było szyte ( mła kombinowała czy może instynkt jej nie zawiódł ale już w kwietniu tamtego roku dotarło do niej jakie to jest nie halo ) to i teraz mła Wam wróżbę noworoczno zapoda prosto  od Edny, tzw. okno zmian nie to że się przymyka, ono zaraz zamknie się z hukiem. Kiedy zamyka się okno to otwierajo się drzwi, ale one  otwierają się już dla zupełnie innych spraw, będzie szło nowe. I nie będzie to wcale nowe które będzie proste i łatwe  do zaakceptowania ani dla zarzundów ani dla ludziów, bo nowe  nie przyjdzie  i nie zwali się na głowę  tylko  będzie wyszarpywane.

Będzie trochę jak drzewiej ale będzie tyż inaczej. Będzie można podróżować ( dla mła to ważne  ) ale będzie mniej bogato, pusty pieniądz który nas zalewa będzie dławił system  i będziemy bidnieć ( jak piniądza w systemie było mało bo pokrycia nie miał to na potęgę drukowali i teraz jest go mnóstwo na całym świecie a wart jest tak naprawdę tyle ile papier na którym go wydrukowali - nasi musieli to zerżnąć w najdrobniejszym szczególe  ).  Niestety w związku z tym że będzie bidniej choć swobodniej będzie tyż mniej bezpiecznie, cóś  za cóś.  Zwolenników bezpieczeństwa zapewnianego przez totalitaryzm  uprzejmie informuję  że to oksymoron, świat nie jest bezpieczny a ten w wydaniu totalitarnym to najmniej.  Jak to ładnie nam apokaliptyczni podćwierkujo "Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!". Przypowieść o ziarnie niestety dla zbyt wielu  niezrozumiała, zawsze było z tym ciężko a tu jeszcze katecheci szkolni ją dotłukli. Miejta uszka otwarte, a to co między uszkami niech pracuje bowiem ciekawe czasy nadchodzą! Mam nadzieję że jak na wróżkę  przystało Edna wypowiada  się dostatecznie mgliście.

Dzisiejszy wpis ilustrują pocztówki których  grafikę zaprojektowała Helena Maguire. W czasach królowej Wiktorii  te pocztóweczki były bardzo popularne. Mła się nie dziwi, słodyczaste. W muzyczniku tyż stosownie, czyli jeszcze  świątecznie ( do  Trzech Królów  jest świątecznie z tego co mła pamięta ).

 

środa, 29 grudnia 2021

Wiejskie klimaty w Rosemoor

Dawno temu, kiedy mła była jeszcze prawie  półstara, odwiedziła miejsce zwane Rosemoor. To jeden z ogrodów   RHS położony w północnym Dewonie, na południowym  zachodzie  Zjednoczonego Królestwa. Ogród olbrzymi, przepiękny i taki po którym się drepcze cały dzień ( Mamelon po włóczeniu się całodziennym po terenie ogrodu była padła na ławkę  i  usiłowała chrapać ). Mła się ten  ogród  przypomniał kiedy przeczytała komentarz Star ( która tak naprawdę jest Zdzichem i podobno ma garba ) na temat jej przydomowego ogródka i tego jakie niemiłe  uczucia w niej wywoływały symetryczne nasadzenia z krzewów, odziedziczone  po poprzedniej właścicielce. W ogrodzie   Rosemoor  jest sporo małych pokazowych ogródków, takich jak  ogródek wiejski ( country garden ), warzywniak ( kitchen garden  zwany bardziej elegancko potager ) czy ogródek ziołowy  ( herb garden ). Są naprawdę niewielkie ale za to solidnie naćkane roślinnym dobrem, miłośnicy bylin zapieją z zachwytu, miłośnicy tyrawników zaryczo ze zgrozy. W tych ogródkach część użytkowa miesza się z tą ozdobną, rośliny uchodzące za te które cieszą bardziej  żołądek a nie oczy stają się roślinami ozdobnymi  a wiele  ozdobnych bylin czy roślin jednorocznych rośnie tam tak jakby robiły za kapuchę albo inną sałatę. To bardzo swobodne nasadzenia, niewymuszone i pełne wdzięku.

Kiedy człowiek bliżej się przyjrzy nasadzeniom  w takim ogródku zauważy że nie ma tam jakichś strasznych wymyślności, no  wicie rozumicie Bylinus rzadkowystępujensis, są raczej  rośliny uchodzące za pospolite ogrodnicze tworzywo. Odmiany kwitnące kwiatami bez falban i koronek, raczej o pojedynczym okółku płatków ( odsłonięte pylniki wabią owady ). Cechą tych bylin  jest ich twardość, odporność na warunki atmosferyczne ( na zdjęciach są też  alstromerie, w Dewonie  mogące spoko robić  za chwaścidło - inne warunki klimatyczne ). Sadzi się je w sporych grupach i pozwala w miarę swobodnie rozrastać. Mogą spokojnie egzystować przy   krzewach owocujących, należy tylko uważać żeby solidną  posturą nie przysłaniały słońca  dojrzewającym owocom. Byliny i krzewy dobrze jest w takim ogrodzie uzupełniać długo kwitnącymi roślinami jednorocznymi ( mało bylin  kwitnie tak długo jak jednoroczne, to prawdziwi  mistrzowie długich dystansów, kwitną do oporu bo mają tylko jedną szansę na wydanie nasion  ). W takim ogrodzie można  też spokojnie uprawiać wiosenne rośliny cebulowe. Jeżeli chcemy żeby zimą nie było łysogałązkowo i smętnie, możemy  pokusić się o cóś zimozielonego, najlepiej niewielkiego i  nieprzytłaczającego. Ot, jakieś mini kulki z cisów ( bukszpan chyba  odpada ze względu na wrażą ćmę ) przed wejściem do ogrodu, tak  coby zaznaczyć że to ogród, sekator posiadamy i nie zawahamy się go użyć!

W takim ogrodzie  coolory mogą się mienić albo i nie, wszystko zależy od  tego jak nam w duszy gra. Najważniejsze w nim aby  grupować rośliny kwitnące mniej więcej w tym samym czasie i w miarę równomiernie rozplanować ich nasadzenia na rabacie. Wiejski ogród wydawa się wiecznie kwitnący, he, he, he. Teraz co do warzywek - kto powiedział że szparagi i  koper muszo rosnąć z inszymi warzywami ( szparagi powinny mieć tylko zapewnione  miejsce do  kopczykowania jeżeli  planujecie je  bielić, koper może porastać swobodnie pomiędzy  inszymi roślinami ). Sałatom musicie zapewnić słoneczko, dlatego zawsze powinny znajdować się  po tej słonecznej stronie rabaty, tak żeby ich nic nie zacieniało. Pomidory so przecudne, każden ogród od nich pięknieje, niezależnie czy to duże  krzewy czy miniaturki rodzące koraliki. Takoż samo jest z paprykami czy pięknie kwitnącymi ziemniorami. Jak troszki więcej miejsca to można zapuścić ogórki, szał ciał bo i liść piąkny i kwitnienie nawet nawet. Jak miejsca ni ma to choć ogórecznika posadzić, tyż pachnie  jak trzeba i nawet smakuje nieźle.

W kwiatowo - warzywno - owocowym  ogrodzie najbezpieczniej nawozić  kompostem, w  końcu to co tam  rośnie trafia  do gara albo bezpośrednio na talerz.  Jakby  trza cóś solidniej  nawieźć to ostrożnie i z umiarem można stosować nawozy mineralne, albo takie cymesy jak  mączka bazaltowa ( przy małej powierzchni ogrodu to nie będzie  duży wydatek ) czy insza  mączka rogowa ( dobra pod  róże ). Teraz o sąsiedztwie - jak wiecie są rośliny których bliskość dobrze wpływa na jakość  warzyw, taki czosnek na ten przykład dobrze robi wielu roślinom. Posadzony obok truskawek wzmocni ich odporność na szarą pleśń, posadzony koło tulipanów i lilii odstraszy nornice. Ba, czosnek zrobi dobrze nawet sporym krzewom - posadzony w sąsiedztwie porzeczek, odstraszy ich szkodnika - wielkopąkowca porzeczkowego, w jakimś stopniu ochroni róże przed różnymi paskudami. Są nawet tacy którzy twierdzą że czosnek potrafi zatrzymać kędziarzawość liści u brzoskwiń ( hym.. w tym wypadku akurat mła jest sceptyczna ). Takich roślin ceniących odpowiednie sąsiedztwo jest więcej - cebula kocha marchew, rzodkiewka tyż kocha marchew i pietruszkę na dodatek a mniłością największą to darzy sałatę, pomidory z bazylią lubią się nie tylko na talerzu, kapusta jest szczęśliwa gdy w pobliżu rośnie koper, a warzywa korzeniowe gdy blisko są nasadzenia z  aksamitków czy nagietków. 

Radości  płynące dla nas  z posiadania wiejskiego ogrodu? Rozliczne.  Po pierwsze nie tyle ogród posiadamy co razem z nim żyjemy ( w miejscu w którym przez większość sezonu kwitną rośliny pojawiają się owady, które przyciągają ptoki, ptoki przyciągają koty ale koty nie lubią zapachu bodziszka korzeniastego więc można zniechęcająco posadzić, coby chętni do zaznajomienia się z ptaszkami utrzymywali  od nich odpowiedni dystans ), po drugie to oprócz rozkoszy dla oczu fundujemy sobie  uciechy żołądka. Czy taki ogród wymaga wiele pracy?  Każdy ogród wymaga pracy, jak nie chcemy pracować w ogrodzie to sadzimy tyrawnik  i wynajmujemy firmę coby dopieszczała. Jednakże  kiedy ogród jest niewielki tzw. rozsądne podejście  do tematu ( mulczowanie gleby pomiędzy nasadzeniami, ignorowanie niektórych chwastów - tyż rośliny ) nie powinno sprawić że padniemy na twarz z wyczerpania. a jak miło jest w słoneczny dzień czuć pospołu zapach róż, kopru i nagietków,  cz wieczorną porą rozkoszować się zapachem maciejki podjadając własne maliny.

poniedziałek, 27 grudnia 2021

Rok w ogrodzie - ogrodowanie na ćwierć gwizdka

Mijający rok w ogrodzie jakoś nie  zakwitł oszołomieniami i achoochami. Niby było pogodowo jak trzeba - najspamiepierw zima  która miała bogate, śnieżne  epizody, później wiosna chłodna i mokra, lato zróżnicowane, deszczowo chłodne i skwarno upalne, długa średnio  chłodna jesień. Narzekać  nie można, ogród swoje dostał ale spokojność natury  jakoś nie przełożyła się na spokój  ogrodującej. Mła nie miała tyle czasu  dla Alcatrazu i Podwórka ile by chciała, sama nie wiem dlaczego tak się jakoś wszystko układało że w tym roku nie ogrodowałam za dużo. Hym... nie tylko mła tak trafiło, podobnie było  u Mamelona i Gosi, ogrodowanie odchodziło nawet nie na pół  a na ćwierć gwizdka. Niby były zakupy, niby były wsadzanie, rozsadzania, dzielenia  ale w ogrodzie mła spędziła  mniej czasu  niż zazwyczaj. Niestety to widać.  Mła sobie przyrzeka że wiosną ruszy z robotami ale pewności na 100% nie ma czy i jak  to będzie możliwe.

Wiosna była w tym roku w Alcatrazie okazała.  Począwszy od tej najwcześniejszej, śnieżyczkowo - oczarowo - ciemiernikowo - cyklameniastej. Z podszytu co i raz wychodziły kiełki w różnych dziwnych miejscach, w których mła nie pamiętała by cokolwiek cebulastego  lub bulwkowatego sadziła. Wczesnowiosenne cebulaczki ładnie się  same sieją w Alcatrazie, co zdejmuje częściowo  ze mła łobowiązek docebulowywania ogrodu. Oczywiście głównie  sieją się gatunki, odmiany cóś mało chętne  do siana bo selekty zazwyczaj   mają troszki mniejszy wigor. No a mieszańce międzygatunkowe jak to hybrydki są  niepłodne i w ich wypadku można  tylko liczyć na  przyrost nowych cebul czy bulw. Mła bardzo liczy bo w tym roku po raz  pierwszy zobaczyła jak kwitnie Galanthus 'S. Arnott' i mimo tego że cebule  dopiero w 2019 sadzone i roślina nie nabrała jeszcze charakterystycznych dla odmiany cech,  to mła się  już  zauroczyła tym co z ziemi wylazło.

 W tym  roku mła sobie sama gratulowała postawienia na  odmianę Crocus vernus 'Vanguard'  jako wiodącą w krokusowych nasadzeniach. Jak  dla  mła jest  to najlepsza odmiana szafranu wiosennego jaka kiedykolwiek rosła w Alcatrazie. Niezanikająca, ładnie się rozrastająca, produkująca kwiaty dobrej jakości bez względu na warunki atmosferyczne ( niektórym mieszańcom ogrodowym, takim bardziej,  skomplikowanym zdarza się że kwiaty są cóś nie tego - płatki nie tak okrągłe, wybarwienie nie tak solidne, cebulki lubią zanikać w tajemniczych okolicznościach  po kwitnieniu ). I do tego taka elegancka, stonowana  a jednocześnie barwna w urzekający, subtelny sposób. Mła sobie obiecuje że zavanguarduje Alcatraz po całości. Wyobraźcie  sobie wiosną ogród we wrzosowych odcieniach, pełen  bzyczenia  trzmieli nukrujących w  otwartych kieliszkach kwiatów w słoneczny, wczesnowiosenny  dzień. Mniam!

W tym roku kwitły też bardzo  przyzwoicie ciemierniki, zarówno te  kupne jak i siewki wyprodukowane w Alcatrazie. W przyszłym roku mła zamierza zagarnąć  dla ciemierników kolejny kawałek  Alcatrazu, bowiem nawet rosnąc w solidnej masie nasadzenia ciemiernikowe nie wyglądają jak monkultura. Wystarczy trochę paproci, jakichś  cieniolubów typu miodunka czy brunnera,  towarzyszących ciemiernikom żeby te nasadzenia sprawiały w miarę naturalne wrażenie. To tak  jak z zawilcami, masa rośnie a człek wie  że  to, Panie tego, natura a nie żadne  ogrodniczenie wyczynowe. Chętnie bym sobie sprawiła jakieś miłe nowe odmiany, może takie z kwiatami w typie picotee. A może jakieś nówki daliowe  czy anemonowe, do mła  bardzo przemawia ten  typ budowy ciemierniczych  kfiotów. Pytanie tylko czy będzie jeszcze gdzie  kupić, szkółki nam się ostatnio cóś kurczyć zaczęły, coraz gorzej z ofertą roślin rzadszych.

W nachodzącym mła roku planuje też kolejne zakupy hiacyntowe, chciałabym odtworzyć nasadzenia z hiacyntów i szafirków, przetykane dla odmiany sasankami pod magnolką 'Alexandrina' ( ta część Alcatrazu jest bardziej słoneczna ). To co w tym roku się pod 'Alexandriną' roślinnie działo cóś nie zachwyciło mła, najwyższy czas na zmianę. Sasankom przydałoby się odmłodzenie, spróbuję sztuczki sprzed lat - będę dzieliła sasanki.  Nie jest to proste bo rośliny o palowych korzeniach nie  lubiejo takich zabaw, ale mła zależy na konkretnych odmianach, więc dzielenie wydawa się jej  najlepszym sposobem. Będzie z tym sporo roboty, przydałoby się ze po kwitnieniu sasanek  popadywało i nie było zbyt gorąco ( wtedy akcja ma większe szanse powodzenia ). Szczególnie zależy mła na najciemniejszej z jej sasanek, mła się marzą  duże ciemno kwitnące sasankowe kępy pod drzewami kwitnącymi biało - różowymi  kwiatami . Tych  kęp musi być na prawdę dużo  żeby człek  uzyskał odpowiedni efekt, co najmniej  trzy lata zajmie dochodzenie  do jako takich rezultatów.

W tym roku pojawiły się w Alcatrazie nowe magnolki, w masie że tak rzecz określę.  Wszystko za sprawą wyprzedaży w Leroyu. Drzewka w miarę duże i dorodne, niektóre już w tym roku zdążyły wyprodukować  pąki kwiatowe. Mła ma nadzieję że przetrwają tegoroczną zimę i że Alcatraz będzie  nareszcie należycie zamagnoliowany. Nie żeby dotychczas on był sierotka magnoliowa ale mła się marzą wiosenne oszołomienia i coroczne drżenie serca  czy aby przymrozek nie popsuje kwitnienia. Wicie rozumicie, na tle inszych problemów z którymi człek się boryka wydawa się mła  problemem magnoliowo - przymrozkowy w sam raz dla damy w starszym wieku znajdującej przyjemność w ogrodowaniu. Jakoś milej się kłopotać sprawą na która człek nie ma żadnego wpływu niż np. złodziejstwem politycznych na który jakiś tam mizerny wpływ  pośredni się miało.

Są takie maje w ogrodzie kiedy człowieka tak naprawdę nie obchodzą nawet najfajniejsze kwitnienia. Taki był maj kiedy odchodził nasz Laluś a w tym roku wszystkie majowe ogrodowe radości przysłoniła sprawa chromej nóżki Szpagetki.  Dla mła leczenia a potem  pozbycie  się chromego kociego łapska znaczyło więcej niż kwitnienia jej ulubionych roślin - irysów SDB. Na szczęście wredne łapsko naszej  Szpagutowskiej poszło sobie tralalala, rekonwalescencję kota przechodziła godnie i mła po tych wszystkich nerwach, niepokojach,  palpitkach sercowych mogła do siebie dojść wśród kwitnących irysów, co prawda wyższych kategorii niż irysy SDB ale się liczy. W irysowych nasadzeniach  to mła  będzie musiała się bardzo solidnie  przyłożyć w nadchodzącym  roku.  Przede mną wielkie rozsadzanie, i kolejna część wymiany gleby. Będzie się działo. Ech... Ten rok niewątpliwie był pełen gryplanów ogrodowych.

Mła przyznawa że to przyszłoroczne przesadzanie  irysów i wymiana  gleby spędza jej sen z powiek. Z maluchami czy średniakami  mła sobie spoko poradzi  ale  jest problem z irysami TB. Irys jak wiadomo najlepiej  wygląda  w kępie, co tam komu po jednym kwitnącym egzemplarzu. Mła nagromadziła irysów od jasnej  anielki, kolekcjonerska pasja ją  poniosła i teraz będzie musiała  zrobić to co od czasu do czasu robią wszyscy kolekcjonerzy -  selekcję odmian. Ogrodnicze serca mła cierpi, kombinuje jakby tu upchnąć ulubione rośliny.  Jest jednak jeden problem - trzeba mierzyć siły na zamiary. Mła nie robi się coraz młodsza, przypadek Benjamina Buttona to nie jest jej  przypadek, sił do obróbki ogrodu nie przybywa, piniążków coby na siły fachowe liczyć tyż nie ma. Może i dobrze że nie ma bo z siłami fachowymi i obróbko bylin  to różnie bywa.

O ile na Suchej -  Żwirowej szykuje  się w nadchodzącym roku jazda z irysami, o tyle w Alcatrazie szykuje się jazda z rodkami. Mła będzie musiała przycinać, formować , uzupełniać ( wypadł nie wiadomo dlaczego starszawy  już egzemplarz odmiany 'Calsap', mła ma do niej sentyment ponieważ Mama mła  bardzo tę odmianę lubiła, tak że  mła wiosenna porą chce posadzić spory krzok koło byłego oczka wodnego ). Mła chciałaby też  nabyć troszki nowych azalek  japońskich bo na miejscu po byłym  bukszpanie ( mła nie może się przyzwyczaić  że  Zabukszpanie  zmieniło się Załysienie ) chciałaby zrobić pas azalek  japońskich ( kolejna wymiana gleby, trza tam solidnie dotorfować wysokim bo bukszpany to raczej alkaliczne podłoże wolały i teraz mła musi popracować nad ph gleby ) w kolorach pastelowych. Mła ma tyż ochotę na parę krozczków rodka impeditum.

Co do inszych  krzewów Alcatrazu to mła będzie głównie sekatorowała bowiem  raz na jakiś czas trzeba. W przypadku  krzewów kwitnących w maju lub na początku czerwca dobrze uskuteczniać  takie  cięcia  korekcyjne po kwitnieniu ( mła o tym pisze bo ludzie tno jak im się wydawa prawilnie przy końcu zimy i na początku  wiosny, taa... nie tylko forsycja  "kocha" ten  termin cięcia ). Cóś się jej dużo roboty z sekatorem zapowiada na przyszły rok, mła szczęśliwa  że w zeszłym roku pocięła berberysy, przynajmniej cięcia kłujaków  ma z głowy. Na Suchej  - Żwirowej za to będzie cięła  róże, tyż po kwitnieniu bo tam głównie historyczne różyce rosno. Mła już czuje bluesa, rivanol, srebło koloidalne i promile ( wewnętrznie, dla podniesienia  na duchu ) będą używane, mła nie ma co do tego złudzeń  ( w końcu osobiście sadziła róże mchowe to cóś na temat cierni wbitych w nieprawdopodobne miejsca wie ). 

Na Suchej  Żwirowej czeka mnie też solidne odchwaszczanie i odnawianie  nasadzeń.  Przede wszystkim tych z czyśćca bizantyńskiego oraz lawend i lawandyn. Muszę też pomyśleć nad nowymi stanowiskami dla marcinków.  Nie mogą rosnąć w nieskończoność w tych samych miejscach o ile ich kwiaty mają cieszyć oczy. Mam nadzieję że angielska gipsówka rozsadzona przez Mamelona da radę i pokaże  się po zimie. W sumie   jak usiadłam  nad zeszycikiem i podliczyłam wszystkie punkty robót na Suchej - Żwirowej to mła wyszło że właściwie zaczyna robić rabatę na  nowo i nie ma zmiłuj. Ech... taki to urok  rabat bylinowych  że raz na jakiś czas człek czy chce czy nie chce musi się za ogrodowanie wziąć  poważniej o ile ma  nie zmarnować  roślin. Dlatego wymagająca nieco więcej roboty suchawa rabatka mła  ma tylko cóś tam ponad trzysta pięćdziesiąt metrów kwadratowych, większej mła nie dałaby rady obrobić.  Szczerze pisząc to ledwie obrabia to co jest.

Jeszcze szczerzej pisząc z lekka mła ta perspektywa robótek ogrodowych na Suchej - Żwirowej przeraża, najbardziej odchwaszczanie i wykopki. Wicie  rozumicie, fajnie robi się plany siedząc nad zeszycikiem i podchłeptując ofiarną ( znaczy  ofiarowaną ) herbatkę. Przenoszenie stanowisk w zeszyciku to tylko parę kresek i podpis, jednakże w realu realizacja  już tak  prosta nie jest. Żadnych ludziów do roboty mła nie zatrudni bo: ludzia znaleźć ciężko, kasa  na inne, bardziej potrzebne w nieruchomości roboty się przyda, no i to o czym mła wspomniała już wcześniej - mła nie ufa za bardzo ludziom najmowanym do obróbki zielonego. Mła ma takowe podejrzenie że roślinkę opisaną to  i owszem wsadzą ale rozpoznać byliny bez opisu to  nie rozpoznają. Roślinki wsadzać to mła może sama, jej o  inszo robotę ogrodowo chodzi. Tu mła miała nawet pomysła w temacie pomoc  ogrodowa  ale było zbyt dużo przeszkód  do jego realizacji.

Szczwany plan mła miał polegać na tym że mła sama wszystko osobiście wykopie,  oznaczy i zabezpieczy a na Sucho - Żwirowo wejdzie sprzęt pod  tytułem glebogryzarka albo chłop solidny zaopatrzony w szpadel ( nie wiem dlaczego ale do chłopa mam jakoś wincyj zaufania  niż  do maszyny ) i przekopie a następnie rozplantuje  jako wywrotkę ziemi. Ten plan ma dwie  wady: pierwsza to taka że mła po wykopaniu zielonego dobra na bank by  padła i nie była by  w stanie wkopać ukochanych bylin, druga to taka  że odpowiedni termin dla wykopków irysowych to jest cóś inszy niż dla wykopków  marcinków. Jest jeszcze sprawa roślin o korzeniach  palowych, mła nie po to sadziła maki  orientalne i malwy żeby  je teraz chłop ze szpadlem katował. I to za kasę mła! Szczwany plan  skończył jak prawie wszystkie szczwane plany ogrodowe mła, w których któś cóś za mła robi.

 
No i taki to był ten mijający ogrodowy rok. Z odkładaniem na później, z ważniejszymi  niż ogród sprawami, z deszczem padającymi akurat wtedy kiedy mła  miała czas, który ogrodowi mogła poświęcić. Hym... mła się cóś bardziej wyżyła w planach ogrodowych niż  rzeczywiście naogrodowała ale nie ma co narzekać - parę drzewek przybyło, mła posadziła nowe byliny, pojawiły się w  ogrodzie nowe iryski SDB i irysy TB. Zapowiada się niezłe  kwitnienie magnolek w przyszłym roku, rodki mają fajne  pąki a mła marzą  się  nowe kloniki palmowe. Żebyśmy tyko zdrowi byli wszystkie i te ludzkie i te najważniejsze zwierzęce, to jakoś damy radę. Nawet jak wykonamy tak jak  w tym odchodzącym  roku tylko  ćwierć  założonego planu to będzie git. W końcu ogród ma się po to żeby się nim cieszyć a nie z wywieszonym ozorem na twarz padać i katować się myślą że cebulków nie zdążyło się  posadzić.