Strony

poniedziałek, 31 stycznia 2022

Codziennik - poniedziałkowy porannik, wtorkowy popółnocnik

Sralindka : mami 0:2. Na pycholu Szpagutkowskiej nie widać niezadowolnienia z tego że mami jak na razie odniosła zwycięstwo. Być może dlatego że klęskę z mła Szpagutkowska powetowała sobie napadając  na miskę  Mrutka, co jest też  mstą na Mrutku za napady na Szpagutkowską na wyrku, kiedy ona drzemek zażywa. Mrutek się pulta ale Szpagutkowska warczy dudniąco jak bęben a Mrutek  już wie co takie odgłosy oznaczają - łapa, ogon, mózg na ścianie. Mrutek się odgraża że opublikuje  wynik sondażu z sondażowni z którego wychodzi że Mrutek jest najukochańszym kotem madki, bo w tym sondażu to madka na niego głosowała 70 4150 razy. Hym... podczas przeglądania przez mła netu  Mrutek jest niewłaściwie usadowiony na kulankach, uświadamia  się  niecnie i brzydkości uczy popatrując w monitor. Mła  będzie musiała Mrutiego grzbiecikiem do ekranu  ustawiać. Mruti ma teraz czas głaskania a Pasiak czas latania, chyba przedwiośnie tuż, tuż. Na razie mła idzie  do zajęciów ale oczekującym na kocie  foty wkleja co cza i zapodaje. Później może  co jeszcze napisze.

Mła dziś po południu wpadła  do ogrodu, on jeszcze  zipie  po tych orkanach, niżach, nibycyklonach. Tak po prawdzie to jest uśpiony, niby wyłażą troszki przebiśniegi ale  to dopiero start, tak jak i w przypadku ciemierników. Oczary i leszczyny jeszcze nie otwierają kwiatów, niby zima  niezbyt mroźna  ale do rekordów rozwijania się roślin daleko. Mła odnotowała ile przed nią roboty i  tylko westchnęła.  Na dzień dobry  będę musiała przyciąć ostrokrzew, zaraz potem berberysy zimozielone - mnóstwo cięcia kłujaków. Muszę  też przygotować się  do cięcia  inszych krzewów a zaraz potem  do wycinania pozostałości kwitnących zeszłego lata roślin. Quźwa, dużo tego. Ech... trza  się brać jak tylko temperatura będzie na plusie  i  nic padać  człeku na łeb nie będzie bo ani się człek  obejdzie a zrobi się ciepło i z przycinania krzewów nici. Do roboty z cięższymi cięciami postanowiłam zagonić  Maćka sąsiada. Były deklaracje że pomoże? Były. No to mła je sobie starannie odświeżyła w pamięci i  zamierza w najbliższym czasie  Maćku zaćwierkać. Jak mu tylko  wkarw na  trzecio kwarantannę w ciągu ubiegłego pół roku przejdzie. 

Tak w ogóle  to mła musi  jutro z rana zadzwonic  do Cio Mary, nie pamięta bowiem jaki to był ten sposób na wzmocnienie  płucków i oskrzelków po wszelkich zapaleniach, cóś jej się kojarzy z wodo i bulgotaniem. Wujek  Jo to stosował swego czasu po jakiejś mykoplazmie czy czymś takim, może Młodemu Kocurrku  tyż  co cza wzmocni.  Cio Mary   się ostatnio zednizowała, wyśniło się jej  że razem  z Ciotko Hanko prowadziły działanie partyzanckie  w kamienicy w której mieszkała Babcia Wiktoria. Prawdziwie wojenne koszmary,  Cio Mary  śniła po niemiecku.  Czym prędzej zadzwoniono do  Ciotki Hanki i okazało  się że niemczyzna proroczo  była szczekana  - u Ciotki Hanki  położyło akację i to tak że ciotczyna  hacjenda   obecnie nie ma ogrodzenia, z czego czym prędzej skorzystały te dwa zambrudery psie, które niby pilnują podwórka i udajo  miłe pieski. Było latanie za tym psim bandytyzmem  po całej  dzielnicy bo  to chłopaki zabijaki więc strach żeby kogoś  nie skrzywdziły. One śpio w  wyrkach i w ogóle  so słodkie ale majo od czasu do czasu fiksum dyrdum  jak im się przypomni że  duże i że niby stróżujące. Taa... biedna  Ciotka  Hanka sama  pilnuje, dranie wolo się nienawidzić z jamnikiem pieszczochem a nie podwórkiem zajmować, od zajmowania się podwórkiem jest pańcia. 

Dzisiejsze zdjątka  to  Szpagetka z Mruciem, i Alcatraz. W muzyczniku energetycznie Krysia i Kayach.


sobota, 29 stycznia 2022

Ostatnie podrygi czyli rzecz o marionetkach, lalkarzach a o widzach jeszcze nic

"Świat zawsze powraca do normy. Ważne, do czyjej."

Stanisław  Jerzy Lec 

Srandemia, srandemia i po srandemii. To widać, słychać i czuć. Jeszcze nie wszyscy chco uwierzyć, jeszcze niektórzy kontraktów na dostawy informacji, sprzedaż czepionek nie  wypełnili a tu zonk,  kończy się i to zdawa się przed czasem. Zarzundzające zamordystyczne w kłopocie bo wypływajo takie kfiotki że nie da się uciec do końca przed odpowiedzialnością. "Marionetki najłatwiej zamienić na wisielców. Sznurki już są" - jak to pisał Lec. Nie  że mła tu twierdzi że powywieszajo  tałatajstwo, lecąc dalej Lecem - "Prawo pięści to również pokazywanie figi". Edna twierdzi że będziemy mieli festiwal  takiego bredzenia że aż nam oczy z orbit wylezo kiedy  sobie uświadomimy jakich durni wybieramy do zarządzania nami. Co może spowoduje że zaczniemy chętniej myśleć o takich formach  zarządzania, które będą bardziej  demokratyczne niż dotychczasowe. Jak  kto zainteresowany alternatywo to może sobie kliknąć. No bo srandemia rzeczywiście zmieniła ludzi,  może nie tak jak się to co niektórym marzyło. Zarządzać wcale łatwiej nie będzie a coraz jaśniej widać że resety srety to tylko taka utopia która ma  dać pożywkę umysłom niektórych zbyt  bogatych i zbyt potężnych. Nowych Chin nie będzie. Dlaczego?  Z tego samego powodu z jakiego w Europie  czy tam innej Ameryce  są jeno ogrody japońskopodobne, na pewne rzeczy pracuje się od tysiącleci.

Do posprzątania jest mnóstwo syfu i zdaniem  mła trzeba zacząć ale nie tylko od swojego podwórka.  Organizacja Billa Gatesa GAVI zagnieździła  się w WHO i jest obecnie odpowiedzialna za globalny plan działań w dziedzinie szczepień. Chyba  w  wyniku tego zagnieżdżenia w październiku 2020 roku  na konferencji prasowej w WHO zapoznano nas z nową definicją odporności. Jest to uodpornienie kolektywne i jedyna rzecz je dająca to szczepienie. Taa... Od kiedy agenda ONZ zamiast z rządami  rozmawia z prywatną inicjatywą mamy jako ludzkość spory problem ze szczepieniami. Ze ścieków mendialnych wspieranych piniążkami Billa i coolegów, oficjalnie ponad 300 baniek  poszło na media, cholera wie  ile pod stołem, raczej się nie dowiecie że są kraje, nawet tak olbrzymie jak  Indie, które dobroczynno fundację  Billa wykopały z hukiem, zaraz potem kiedy w wyniku masowych szczepień przez nią sponsorowanych,  zaczęły im się pojawiać ogniska chorób,  które szczepienia starego typu trzymały w ryzach. Nie że  Bill samo zło ale na pewno nie powinien mieć nic  do gadania w organizacji międzynarodowej która działa na poziomie  rządów. Bill jest od sprzedawania oprogramowania a nie od zarządzania zdrowiem publicznym. Co to w ogóle jest żeby fundacja wpiendralała się w zarządzanie ochroną zdrowia na poziomie  międzynarodowym? Kupowanie władzy? Koleś z Etiopii wybrał się zdawa przy pomocy Chińczyków na kolejną kadencję szefa WHO ale to  może oznaczać że w ludziach dojrzeje myśl że czas się pożegnać z tą organizacją, która zbytnio ulega naciskom polityków i finansistów i w jej miejsce stworzyć coś nowego. No chyba że ktoś się podejmie jakiejś reformy WHO i może zdecydujemy się wrócić  do niedoskonałej ale  jako tako działającej jej formy z ubiegłego stulecia.

Szury kiwajo głowami w myślach i nie tylko w myślach mówiąc "A nie mówiłam/em!" a szczurowskie kombinujo jakby tu. Taki exmynister "Worki Pod  Oczami"   Szumowski zapodał był publicznie - "Nie da się kierować instytutem, pracować z pacjentami i być realnie posłem. Ustawa też tego zabrania". Quźwa, mózgowiec, szybko się zorientował że ustawa zabrania,  cóś na rok przed kolejnymi  wyborami! No tak, teraz odetchnie i będzie mógł konsumować srandemiczne frukta w spokoju, już nie będzie musiał składać deklaracji majątkowych. Exrada mendyczna  przy płemierze  pojazgotała ale wraz z jasnościo spływająco na ludzi jaka to jest  durnota proponowanych przez nich rozwiązań, którą ujawnia w całej krasie Omicron, będzie nam cichła w nadziei  że  lud zapomni. Lud to  może i zapomni ale taka jego część jak mła to na pewno nie. Tak jak nie zapomnę lekarzom pierwszego kontaktu na których leci składka zdrowotna  niezależnie od tego czy leczo  czy nie leczo, że w dużej części w dupie mieli Salus aegroti suprema lex! Sorry ale bajania o etyce lekarskiej to  medyczni mogą teraz sami sobie zapodawać. Mła wie  że to nie całe środowisko, że mnóstwo medycznych ludzi padało na twarz podczas tego kryzysu, który zafundowali nam  polityczni poddający się histerycznemu jazgotowi mendiów sponsorowanych przez konkretnych pieniężnych.  Mła też jednak wie jaki jest ogląd społeczny postaw mendyków i rozumie świetnie dlaczego taki właśnie jest. Jak się człowiek odbija  od drzwi przychodni a na NFZ płaci parę stów to nie ma w nim ciepłych słów dla mendycznych i takiemu człowiekowi nie ma się co dziwić.

Nasze wolne mendia sponsorowane przez ludzi zarabiających na zamknięciu społeczeństw i akcji  masowego wyszczepiania preparatem genetycznym, dla którego WHO musiało pod naciskiem dobrych Samarytan zmienić  definicję szczepionki (  szczepionka  już nie chroni jeno wzmacnia ochronę  ).  Jakie  one wolne? Mła kiedy z wypiekami na ryjku  czytała pierwsze wydania "Gazety Wyborczej" w najczarniejszych snach nie przewidywała że gazeta mająca w stopce "Nie ma Wolności bez Solidarności"  opowie się za segregacją sanitarną, quźwa - za apartheidem! Pewnie w imię solidarności z ludźmi którzy chcieli pozbawić współobywateli wolności tylko dlatego  że ci nie chcieli poddać się eksperymentowi jakim jest wstrzyknięcie  medykamentu będącego w III fazie prób klinicznych o którego skuteczności nic nie wiedziano. Bazując na pseudonaukowych bajdurzeniach wszystkowiedzących  autorytetów mendycznych  "pijących" z tego samego źródełka  co redaktorzy, namawiali do niezgodnych z etyką lekarską i z  prawem szczepień eksperymentalną substancją  zdrowych dzieci. Jednego czytelnika mieliby mniej gdyby nie to że mła nie  będzie żyć w bańce,  mam nadzieję że Wajrak czy Piątek nie wylecą. Jak Agora brała piniążki trza było się przeciwstawiać i wychodzić  z "układu",  szukać sponsoringu inszego niż ten łatwy i kuszący a nie ćwierkać o najbardziej opiniotwórczej gazecie  w tej części Europy. Opiniotwórcza to ona była. Jak się zarosło sadłem dobrobytu to jest się często ślepym, dziennikarz nie może być ślepy, ślepy jest tylko propagandzista. Teraz mła czyta GazWyb bo  chce wiedzieć jaki jest przekaz dnia. Gorzko mła z tym ale trudno.

Co dalej z tym wszystkim, jak zamierzają z tego wybrnąć te nasze zarzundy? Łopcja wojenna na horyzoncie ale  cóś mła się zdawa że tasowanie kart i gromkie porykiwania są bardziej mendialne  niż rzeczywiste. Turcja opowiedziała się po stronie NATO bo ma ochotę na  wielko turecko rodzinę czyli poważnie myśli o sojuszu z tureckojęzycznymi republikami byłych Sowietów, nas za to  straszo jak w tej reklamie rosyjskiego biura podróży - "Odwiedź Rosję, zanim ona  odwiedzi Ciebie!"  a wiemy jak to jest jak się, panie tego, Ruscy zalęgną.  Jednakże Wujek Wowa jak i nasze durnie, do różnych rzeczy zmuszany jest sytuacją wewnętrzną,  władza Wujka Wowy zużywa się wraz z jego wiekiem, on wlaczy o przetrwanie.  Nieszczęściem  Rosji jest to że Wujek  Wowa robi wszystko by Rosja walczyła o to przetrwanie razem z nim. Mła ma dziwne wrażenie że zamiast odbudowywać potęgę Rosji Wujek  Wowa przyspiesza nieuchronne,  wbija jakieś kliny w Europie ale zaraz mu się drugi  front robi, Chińczycy nie wydają się zainteresowani a w cichości kalkulujo co im się bardziej opłaca - Tajwan czy Syberia? No i Wujek  Wowa się miota bo i dla niego okienko zmian  niedługo się zamknie, w tym roku wybory w Stanach, nie prezydenckie a parlamentarne. Wygrają je republikanie, Edna nawet nie musi  ćwierkać. Polityka niemiecka wobec Rosji da się streścić tak - nie wiadomo kto będzie kolejnym kanclerzem ale wiadomo gdzie ten ktoś i przy czyim wsparciu wyląduje na emeryturze. W przypadku Niemiaszków trza być jednak bardzo ostrożnym i bardzo uważnie obserwować  co się u nich tera będzie działo - oni lubio wyhodować sobie  cóś potwornego a potem rozdać to sąsiadom.

Co dalej z zielono energio?  Mła się boi że po tych ekscesach, które nam zafundowała obecna KE, to może nastąpić odbicie w drugą stronę.  Ludzie  widzą że  to wałek i mogą zacząć reagować alergicznie  na wszelkie zieloności. Niedobrze bo odnawialne źródła energii to przyszłość a to że kretyni i cwaniaki usiłowały na tym ugrać własny interes i jeszcze przy okazji zamordyzm wprowadzić nie zmienia faktu że  z kopalinami tak zużywanymi jak dotychczas daleko nie zajedziemy. Kolejna rzecz do przeorania i przedefiniowania. Ech... Teraz cóś pozytywnego, choć tyż robota ale już  się któś tym zajął. Truckerzy jadą wyzwolić Kanadę z absurdów sanitaryzmu. Taki  przypadek  kiedy bezsilność wzmaga  wściekłość, dla zarzundów groźne bo to cóś bardzo sprawczego. Niby akcja propagandowa  ale ma znaczenie bo jednoczy ludzi. Mogą się policzyć i okazuje się że jest ich od groma i ciut, ciut. Oczywiście ściek  mendialny milczy. Jest też bardzo rozrywkowo bo nasze upitoliły  tako ustawę covidowo z której wynika że obywatel może ale nie musi wyręczać Sanepid. Ustawa jest tak kretyńska że Mrożek byłby dumny gdyby ją mógł umieścić w swoich dziełach zebranych. Jest jeszcze bardziej durna niż Polski Wał, co mła natentychmiast przypomniało kolejny aforyzm Leca - "Kiedy znalazłem się na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". Polska lewica tyż krąży kole dna, ostatnio wpadli na pomysł że jak swastyka  będzie w kolorze tęczowym to da się ją wcisnąć ludowi bo taka ładna i coolorowa. Odleciani jak brukselskie ptice.

Jest jeszcze jedna sprawa związana ze srandemią ale ona mła boli tak mocno, że  za wcześnie jeszcze na pisanie na jej temat. Emocje nie służą jasności myślenia a rzetelna ocena takiej  wymaga. Tak jak i ocena tego  w jakim stopniu akcja srandemiczna  była zorganizowana  (  bo na to że  w jakimś stopniu była są dowody  ).  Dzisiejsze fotki są czepionko dla zafiksowanych na jednorodności często sprzedawanej  jako naszość, różnorodność chroni populację przed zapadaniem masowym na choroby. Te wypichcone przez polityków masowe  społeczne zachorzenia tyż. W muzyczniku Jan Sebastian.


piątek, 28 stycznia 2022

Ogród Lady Anne - ogród RHS Rosemoor


Po drugiej stronie szosy rozciąga się pierwotny ogród a właściwie ogrody, które zakładała Lady Anne. Są bardzo zróżnicowane, mamy tu nasadzenia w stylu japońskim, kolekcje  egzotów, ogród w stylu śródziemnomorskim, dwa arboreta woodland  garden  czyli ogród leśny ( zwyczajnego woodlandu czyli leśnej dziczy nie wliczam ). Przyznam  że nie jestem entuzjastką japońskich ogrodów w europejskim wydaniu, są dla mnie  trochę nie na miejscu. Coś jak cytaty z działa obcej kultury, powierzchowne, zafascynowanie formą często bez próby zrozumienia treści  ( czasem trafiają się prawdziwi pasjonaci kultury Japonii, którzy tworzą niesamowite  ogrody w japońskim stylu ale to są najczęściej ogrody prywatne, a nie  pokazowe duże założenia ).   Nie dziwcie się zatem że tzw. Stone Garden nie spowodował u mła wydobycia się z jej pierwsi ochów i achów.  Ogródek został zaprojektowany przez matkę Lady Anne w 1932 roku, jest to jedna z najstarszych części ogrodu. Kamienny lew, dominanta  niewielkiego w sumie założenia,  to ponoć zwierz herbowy miejscowych właścicieli ziemskich,  rodziny Rolle, a kamień  na którym lew siedzi  prawdopodobnie pochodzi z pobliskiego młyna. Taa... do tego  wszystkiego dołożono  Tōrō -  taką kamienną latarenkę,  która tradycyjnie oświetla ścieżkę do buddyjskiej świątyni.  Bardzo  brytyjski jest ten japoński ogród.

Roślinki jak najbardziej  japońskie - Pinus parviflora, Ophiopogon japonicus, Prunus incisa. No i rzecz jasna kamelie. Jak  to z ogrodami japońskimi bywa najpiękniej jest wiosną  albo jesienią.  Mła była w lipcu.  No i tego... ten... Irysy mieczolistne już dokwitały. Ech... może gdyby to był inny sezon?  Te wszystkie Primula sieboldii  i jagodowce Uvularia mogłyby zauroczyć.  Podobnie rzecz się miała z wiśniowym sadem. Rosemoor słynie  z pięknych japońskich wiśni ale lipiec to nie jest pora na sakura.  W Rosemoor rośnie słynna  stara 'Tai Haku', odmiana wiekowa, która w swojej ojczyźnie uchodziła za odmianę zaginioną. W roku  1923  w ogrodzie Sussex Collingwooda "Cherry" Ingram wypatrzył uważane za wymarłe drzewko. Po 10 latach ciężkiej ogrodniczej  roboty, odmiana ponownie pojawiła się w Japonii. Pan "Wisienka" działał.  Ingram  stoi za wprowadzeniem większości wiśni ozdobnych do uprawy w Europie, był też   twórcą wielu hybrydowych odmian które dziś sadzimy. Na wisienkach się nie skończyło, podczas wielu podróży do miejsc takich jak: RPA, Nowa Zelandia, Maroko i Hiszpania, "Cherry" Ingram przeżywał różne roślinne zabujania. A to  dopadła go faza na czystki, albo się rododendronowo zapamiętał, facet był zwariowany na punkcie roślin, prawdziwy maniak entuzjasta. 

Zbiory taksonów, prawdziwie  cenne kolekcje, to jest to co mła kręci.  Chyba każdy ogrodnik przechodzi fazę zafascynowania jakąś rośliną, mła dobrze  Ingrama rozumie. Ogród Lady Anne tyż był taka kolekcją, bardzo poprawną i świetnie prowadzoną. Rośliny  poprawnie oznaczone, pozyskane z miejsc wiadomych , ze swoja historią. Uprawa drzew i krzewów była  dla Lady Anne tym czym dla mła jest irysowanie. Pierwsze nasadzenia w arboretum miały miejsce w 1959 roku, w tym zbiorze od tego czasu znalazło się wiele rzadkich i niezwykłych drzew, choćby takich jak Abies lasiocarpa ( jodła subalpejska ), wyhodowana z dzikich nasion zebranych w Hurricane Valley w USA. W Rosemoor stale poszerza się kolekcję, zwłaszcza skupiają się tam na drzewach  drzewach i  i krzewach, które dają czadu wiosenna porą. Mają olbrzymią kolekcję dereni   ( w ramach Krajowej Kolekcji  Cornus ), rododendronów, oczarów i drzew i krzewów z rodzaju Prunus.  Oczywiście  w arboretum nie ma  mowy o jakichś specjalnych akcjach rabatowych, to nie jest ogród typu tu kfiotek a tam trejażyk - drzewa wymagają odpowiedniego, naturalistycznego tła. Na łąkach na który malowniczo  je zgrupowano  porastają naturalizowane narcyzy, łany rzeżuchy łąkowej Cardamine pratensis,  jaskrów łąkowych Ranculus pratensis czy kamasji o białych kwiatach  Camassia leichtlinii subsp. leichtlinii.

Wczesnym latem postrzępione insze  łąkowe kfiotki, między innymi storczyki, mieszają się z kłosami traw. Co prawda dosadzono ty  bardzo wcześnie kwitnące  narcyzy w odmianach 'Jack Snipe', 'Rosemoor Gold' czy 'February Gold' ale one wyglądają bardzo naturalnie a łąki w lutym nie są zgniłozielone tylko się złocą. Na łąkach arboretum kwitną też zakwitają jesienne krokusy i zimowity Colchicum speciosum 'Album' a nawet  takie bardziej ogrodowe  Colchicum autumnale 'Pleniflorum'. Jesienią zresztą tyż w arboretum jest ciekawie a to za sprawą przebarwiających się liści. W okolicach Lady Anne's House jest zresztą coolorowo nawet latem co widać na pierwszych fotkach. W lipcu czadu zaczynają dawać  Hydrangea paniculata z serii Vanille Fraise 'Renhy' czy  Hydrangea aspera ( Villosa Group ) 'Velvet and Lace'.  Jesienią oczy rwą masowo posadzone tam  fotergille Fothergilla major  z tzw. Monticola Group. Drugie arboretum, tzw. arboretum dwusetlecia  Bicentenary Arboretum to bogata kolekcja rozmieszczona "z kluczem" -   drzewa posadzono kierując się regionami  ich pochodzenia.

Znaczy gatunki europejskie i bliskowschodnie rosną wzdłuż wschodniej flanki, okazy z południowo-zachodniej Azji wokół altany Palmerów, z roślinami chińskimi i japońskimi zajmującymi południową granicę. Gatunki północnoamerykańskie znajdują się po stronie zachodniej. Piękne okazy dębów  klonów, sosen  magnolii, wiśni i dereni, wszystkie bardzo naturalnie prowadzone. Naturalnie jest tez  wokół tych drzew.  Wszystko to płynnie przechodzi w  woodland i położonym  pomiędzy lasem na wyższych zboczach a głównym ogrodem Lady Anne  Woodland Garden. To strome, skierowane na zachód zbocze stanowi część oryginalnego ogrodu Lady Anne, w którym wciąż przetrwały niektóre z pierwszych wprowadzeń wiśni z Collingwood Ingram. To ogród pełen  rododendronów i kamelii  z naturalistycznym podszytem wzbogaconym o ciekawe byliny z Japonii.  Kiedy mła do niego zaszła kwitły tam głównie stewartcje, eukryfie i derenie. Jednakże na mła największe wrażenie zrobił posadzony niedaleko Lady Anne's House, w starym  arboretum, piękny okaz styraka Styracx japonicus. Mła się przyzna  że drzewa drzewami, mła najbardziej wgapiała się w podszyt, szczególnie interesowały ją  nasadzenia z paproci,  a  już szczególnie te świeże, przy których  były tabliczki informujące co tu porasta. 

W Rosemoor pokuszono się też o stworzenie  ogrodu egzotycznego.  Exotic Garden powstał na miejscu starego ogrodu kuchennego, tak po prawdzie od dawna w nim sadzono rośliny raczej dla oczu i dające upust manii właścicielki sprawdzania co się ciepłolubnego  można uprawiać w Devon. No i wyselekcjonowano grupę egzotów na tyle wytrzymałych że dają sobie rade z devońskimi zimami.  wytrzymały Ten obszar był miejscem wielu eksperymentów. Teraz  rosną tu  paprocie drzewiastych,  bananowce Musa basjoo , wianeczniki  Hedychium zwane liliami imbirowymi  i masa odmian  kann, które dobrze zimują. Od groma jest dużych host i paproci. Drzewka tyż z tych bardziej  egzotycznych: Cornus capitata  o wiecznie zielonych liściach,  Tetrapanax papyrifer, nieco przypominający postrzelona arialie rozwija swoje metrowe liście robiąc za "prawdziwo  dżunglę" . Na ścianie rozpięto śliczną  Lapageria rosea . Jest też sporo roślin z Australii.  Testuje się ciągle co jeszcze z egzotów uda się  uprawiać w  Rosemoor, niektóre  rośliny  zaledwie 10-15 lat temu uchodziły za niemożliwe  do uprawy w tym klimacie. A teraz to i klimat się  zmienia i ludzie lepiej poznają wymagania roślin egzotycznych. Jednakże ten ogród był dla mła raczej ciekawostką niż ogrodem który mógł ja zainspirować. 

Całkiem inaczej było w przypadku  Mediterranean Garden - ogrodu śródziemnomorskiego. Musiano się przy nim napracować, gliniasta gleba i wilgoć nie sprzyja śródziemnomorskim klimatom ogrodowym. Podniesiono rabaty, dodano gigantyczne  ilości  piasku do gleby, bo inaczej to zgniłki by były a nie ogród śródziemnomorski.  trza było zapewnić doskonały drenaż,  i stworzyć stosunkowo "złe warunki", które pomagają  roślinom z rejonu Morza  Śródziemnego dobrze  rosnąć i wydawać nasiona – ideą było  żeby one  tak troszki samoistnie te rabaty zasiedlały, wicie, rozumicie - makia. Ogród Śródziemnomorski to nie tylko  rośliny znad Morza Śródziemnego, rośnie tu mnóstwo roślin z miejsc  mających łagodniejszy od  naszego  klimat, zbliżony do tego który występuje w basenie  Morza Śródziemnego takich jak: Chile, Kalifornia, RPA, Australia.  Miejsce jest oczywiście bardzo nasłonecznione, rosną w nim rośliny które i u nas dadza sobie radę.  Np. maczek kalifornijski Eschscholzia jednoroczny ale czasem robiący za samosiejkę, ostnica cieniutka Stipa tenuissima, przymiotno Karwińskiego Erigeron karvinskianus  ( u nas ma niestety szansę chyba tylko  w Kotlinie  Kłodzkiej i nie wiem czy gdzie sobie poradzi ), pszonak Erysimum czy wilczomlecz   Euphorbia characias

 Styl ogrodu podkreślają duże donice z terakoty z "obowiązkowymi" drzewkami cytrynowymi z terakoty, duuużo kamorów i  nasadzenia architektoniczne  z  cyprysów Cupressus sempervirens, które jak bardzo,   takich elementów potrzebujemy, w naszych warunkach możemy zastąpić jakimi kolumnowymi iglakami lubiącym suchość w korzonkach. Niedaleko ogrodu śródziemnomorskiego znajduje się miejsce zwane the Croquet Lawn, takie krykietowe pole obrośnięte roślinami  pochodzącymi z cieplejszych stref, ale i takimi które u nas sobie poradzą. To w sumie jakby łączyło się z Ogrodem Śródziemnomorskim, ino trawnik tu prawdziwie angielski. Mła was przeprasza za brak  zdjęć ze Stone Garden czy Exotic Garden ale tak szczerze pisząc to poza uroczym kamiennym lewkiem mła nie znalazła tam nic dla się, na mła nie zrobiły te miejsca jakiegoś specjalnego wrażenia. No nie zajarzyło. Być może dlatego że mła jest straszliwie rozbestwiona, a Rosemoor nie był ani pierwszym ogrodem RHS, który mła widziała, ani pierwszym pokazowym angielskim ogrodem,  który przyszło jej zwiedzać.  Dla mła po tym jak  oblookała ogród w Coleton Fishacre egzotyczne założenia musiały by być naprawdę -m naprawdę. no a swój stosunek do pseudojapońszczyny mła Wam wyłuszczyła powyżej.