Strony

poniedziałek, 31 października 2022

Straszliwa noc

Straszliwa nocka przed nami, po ulicach krążą dzieci przebrane za duchy, straszydła i potworki a także godnie z nowym tryndem za świętych, którzy niejednokrotnie mieli pomysły rodem z horrorów, vide św. Szymon zwany Słupnikiem. Mynister Czarnek czuwa, jak ten strach spod  łóżka. Mła troszki śmieszy ta katechetyczna akcja w Halloween niekatolickie  do szpiku cmentarnej kości, nie ma to jak straszyć św. Jadwigą Niemytą ze Śląska czy św. Ignacym Loyolą z wizjami. Hym... świętego Ignacego to nawet mła by się nieco bała. Tak po za tym to mła się wydawa nieco nie miejscu przebieranie się w Halloween za świętą Agatę noszącą na tacy  odcięty biust własny, czy inszych męczenników, no ale mła ma niedzisiejszą wrażliwość. Mła wyczuwa te wszystkie niejednoznaczności umykające pełnym katechetycznego zapału oswajaczom Halloween. Ech... na co to i po co? Przeca to wyważanie otwartych drzwi, ciemność już dawno temu została potraktowana cukierkami i batonikami, pianie o wartościach lepiej zachować na inne okazje. Np. na dyskusje o roli osób konsekrowanych w coraz  bardziej świeckim świecie. To jest temat który raczej powinien  być  poruszany, jak ruch wspólnotowy ludzi głoszących Ewangelię własnym postępowaniem uczynić bardziej bliski społeczeństwu. Jak go wpleść w społeczną tkankę po tych wszystkich siostrach Bernardettach i innych Macielach, których można spoko podejrzewać że się wpaszą w Halloween bez najmniejszego problemu. Nie wiem dlaczego importowane  ku chwale handlu nieświęte święto tak spędza sen z oczu co poniektórym a prawdziwe groźności jakoś dla nich nie istnieją.

Mła w każdym razie zamierza się cieszyć bezwyrzutowosumiennie całym tym kościotrupowo - dyniowym sztafażem wrażego święta zaimportowanym przez szczwanych handlowców, choć po prawdzie to ona za świętami importowanymi nie przepada. Pewnie z racji starorurowatości. Mła nie przepada za smakiem dyń, no nie jest to jej ulubione warzywko ale mła postanowiła upiec dla Małgoś i dla się nieco kruchych ciasteczek w stosownych kształtach. No wicie rozumicie takie w formie kotów i dyń. Paluchów wiedźmy nie upiekę, Małgoś może mieć drobny problem z paznokciami wiedźmy, znaczy z migdałami. Hym... oprzyrządowanie Małgosinej jamy ustnej nie zawsze sobie dobrze radzi z wypieczonymi orzechami, migdałami czy pistacjami, nie chciałabym żeby podczas nocy straszliwej Małgoś połamała sobie ząbki na wiedźmowych pazurach.  Mła jeszcze musi przemyśleć co zrobi z białkami jajek użytych do zrobienia kruchego ciasta. Małgoś ma straszliwe pomysły wymagające niesłychanie dużo pracy i umiejętności, których mła nie posiada. Hym... może mła zaopatrzy się w młotek i w noc straszliwą postraszy Małgoś piekarzem młotkobijcą, potworem powstałym z nieudanej szarlotki i opadniętego sernika, wybijającym niegrzecznym babciom z głów niedorzeczne pomysły. Booo!  W Muzyczniku stosowna muzyczka.

niedziela, 30 października 2022

Codziennik - powolutku pod górkę

U nas powoli do przodu, choć mła jakoś tak biegiem to powoli musi wykonywać. U Małgoś górki  i dołki ale ani górki za wysokie ani dołki to nie depresje,  taka równina z lekka się wznosząca, poprzecinana dolinkami. Małgoś zdeprymowana tym że się szybko nie poprawia, jak to ona ćwierka - "Starość starością  ale żeby być takim tobołem?!" Mła ją musi uspokajać  i zapewniać że da radę, choć tak po prawdzie to mła nie jest  pewna sukcesu, pewnych spraw się nie przeskoczy.  Jednakże Małgoś odzyskała jakąś tam część tej swojej niezatapialności, dobre i to. Perełki są pilnowane jak oczko w głowie, zyskały status skarbu szkatułkowego. Małgoś stroi się w nie na wycieczki wózkowe. Co prawda podczas tych wycieczek na słoneczku robi sobie drzemu ale przynajmniej uperełkowana.  Gienia pozazdrościła Małgoś i miała jazdy ciśnieniowe i podejrzenia neurologiczne. W zeszłą niedzielę była przymusowa jazda  do szpitala. Ponieważ na SORze nic nie wykryto a dalsze badania proponowano na tym samym oddziale na którym niedawno leżała Małgoś, Gienia stanowczo zażądała przewiezienia do chałupy, gdzie dojdzie  w spokoju do siebie i nawet lekarz pierwszego kontaktu  ją odwiedzi. Wicie rozumicie, w szpitalu wizyta lekarska wcale nie jest pewna, teoretycznie powinien być obchód ale znam szpital w którym pacjent  nie widział lekarza a lekarz pacjenta przez trzy doby. To  był przypadek komplikacji podczas przebiegu terapii nowotworowej. Nie, nie żartuję, to się naprawdę zdarzyło w tym miesiącu mojemu znajomemu. Zdziczenie covidowe zbiera żniwo. 

Takie są smętne skutki czegóś  co się nazywało  chronieniem społeczeństwa przed zarazą. Dużo spraw wstrętnych zaczyna się niby niewinne, jak to drzewiej  mawiano - miłe złego początki. No ale mła teraz nie będzie narzekać, ulży sobie w Święto Niepodleglości, bo  mła uznawa że to jest czas w sam raz kiedy "Trzeba rozrywać rany polskie, żeby się nie zabliźniły błoną podłości".  Co prawda przed sprawami naszymi "wyższego rzędu"  obecnie trudno  uciec, takie czasy że te wyższorzędowe się mocno na real przekładają. Idzie człek  do sklepu  a tam szczerzy się drogaśna kaszanka, przyczyna rewolt za PRLu. Zastanawia się czy ogrzewanie włączyć czy jeszcze pomarznąć, jak to mła wmawiają, sojuszniczo ( no bo przeca marże z doopy wzięte nic wspólnego nie mają z ceną energii ). Nerwowo przelicza czy aby starczy na lepszą kocią karmę, paciorki zmawia żeby nic weterynaryjnego nie wypadło. Rachunki na raty rozkłada. Na widok oprocentowania  kredytów ludzie omdlewają, ekonomiści zaczynają omdlewać na widok oprocentowania obligacji państwowych i wskaźnika inflacji bazowej, tej której  na wojenkę u granic zwalić się nie da. Mła mimo pokrycia folią, która jak wiadomo  potrafi człeka ochronić i działa stabilizująco, he, he, he, przeżywa to samo co większość naroda - powtórkę z rozrywki. Może gdyby nie kontakt z tzw. służbą zdrowia mła by była bardziej optymistycznie nastawiona, bo mła to wie że nie takie przeciwności losu nam  przyszło w naszym  miejscu na Ziemi znosić i jakoś z kłopotów  wychodzić. Jednakże kontakt  ze służbą zdrowia zdrowiu psychicznemu mła nie posłużył i we mła się zjadliwość zalęga. Stąd terapia zajęciowa czyli zajęcie rąk haftem i powrót do robienia jedwabnych kfiotkow. Agniecha była bardzo blisko prawdy kiedy podejrzliwie wysnuła teoryjkę o wbijaniu  igły w mendycznych, mła się bezwstydnie  przyznawa że jej umysł podczas haftowanek się nie odpręża w okolicach nirwany tylko przedstawia miłe sercu mła obrazki wbijania solidnej igiełki w odpowiednie tyłki. Hym... może mła powinna wykonywać  haft wieloma igłami? 

Ba, może mła koronkarstwem powinna się zająć i koronki  igłowe , np. weneckie, wykonywać. No dobra, koniec pastwienia się nad innymi, mła się ostatnio pastwiła nad sobą. Wróciłam do książki do której się nie powinno wracać, do "Spowiedzi" Calka Perechodnika. Podkusiło mła bo na jednym z portali przeczytała o inicjatywie związanej z budynkiem przedwojennego kina w Otwocku. No quźwa, nie powinna mła była tego robić! Mła cierpi po lekturze Borowskiego, po lekturze tzw. archiwum Ringenbluma robi się jej mocno depresyjnie ale po zapiskach Perechodnika jest jazda nieporównywalna z niczym. No bo to jest to dno dna, wspomnienie chwil w których stoimy naprzeciw rzeczywistości bez żadnej zbroi, nadzy w tej prawdzie o sobie, bez osłonek i wymówek. Mła  było niedobrze kiedy czytała "Spowiedź" po raz pierwszy, jeszcze gorzej było kiedy czytała po raz drugi, bo jest starsza i bogatsza w doświadczenia. Jeżeli ta książka ma być lekarstwem dla duszy to jest to lekarstwo tak  gorzkie że mła skręca. Całe trzy dni po  lekturze mła łaziła jak struta, nigdy więcej nie dam się podkusić, mam zbyt żywą wyobraźnię żeby do "Spowiedzi" podejść  jeszcze raz, autoironia Calka mła tu w niczym nie pomogła. Następna lektura to będzie zdecydowanie cóś podnoszącego na duchu, mła jeszcze nie wie co ale wie że musi być insze. Mła rzadko  czytywa beletrystykę ale chyba sobie sięgnie do onej w charakterze odtrutki. Mła postara się znaleźć czas na lekturę, choć czas u niej towarem deficytowym, mła podczytuje w nocy.

Teraz z inszej mańki, sprawa z tych poważnych. Tej  jesieni u Kocurrka znów przerąbane, tym razem słodki Mefi postanowił dać popalić.  Nie to że sam z siebie bo złośliwiec tylko choróbsko go dopadło i to takie nie do końca zdiagnozowane, wiadomo tyle że z trawieniem jest problem. Kocurrek zapodaje żarło z małą ilością tłuszczu, kombinuje z karmami jak się da i jak się nie da, no i płaci niebagatelne koszty leczenia. A tu przeca stadko liczne i niejedyny Mefisio na garnuszku. Kocurrek ma robotę z tych pewnych ale  małopłatnych, więc robi bokami i urządza zbiórkę. Zdarza się w najporządniejszych  rodzinach, kotowe i psowe, końskie i insze zwierzęce co i raz się do takich działań są zmuszane przez rosnące koszty opieki weterynaryjnej. Ci którzy mają  pod opieką więcej zwierzaków jadą  na oparach także z powodu wzrostu cen karmy. Nie jest lekko nam wszystkim, jednakże w kupie siła, co głoszę  jako doświadczona ogrodująca. Razem jakoś to wszystko przeżyjemy co nam tu niektórzy pospołu z zarzundem zgotowali, choć  z niejakim trudem.  Każdy grosz się liczy, z wielu groszy robią się peeleny, które pozwalają przetrwać i  leczyć. Mła tu pisze o zbiórce  dla Mefisia ale sprawa jest szersza, rozejrzyjcie się wokół siebie, obliczcie  na ile Was stać - to nie zawsze jest kwestia pieniędzy, czasem  potrzebna jest pomoc całkiem insza - i nie zostawiajcie ludzi i zwierząt w potrzebie samych. Nikt tak naprawdę  się o nas nie zatroszczy, co najwyżej doleje benzyny do ognia czyli sypnie wyborczym groszem czym rozpędzi inflację, która zubaża nas wszystkich a tuczy jedynie zarzund. Jak my się o siebie wzajemnie nie zatroszczymy to kto to zrobi? Państwo? Państwo to my, tylko mało z nas zdaje sobie sprawę że my wszystkie to  Króle Słońce i liczymy że w troszczeniu wyręczy nas leniwy i niekompetentny zarzund.

No dobra, przejdźmy do rzeczy milszych bo się ze mła znów zacznie żółć ulewać a do tego mła nie chce dopuścić. Mła woli o sprawach milszych pisać, choćby o planowanych wyprawach. Powoli coś się krystalizuje, choć nie wiadomo co się z tego planowania wykrystalizuje ze względów oczywistych czyli finansowych. Co prawda mła uważa że wyprawa do Małkini czy Sieradza może być równie interesująca co zwiedzanie Lazurowego Wybrzeża,  bo tak naprawdę  to wszystko zależy od tego co gdzie człek chce zobaczyć i w jakim towarzystwie, ale chciałoby się jej zapuścić w jakieś strony insze, całkiem różne od naszych. Na razie mła się cieszy planami, wszak one nic  nie kosztują a dla mła są balsamem dla duszy. Mła sobie umyśliwa różne takie miejsca, które chciałaby zobaczyć i wciąga w te swoje marzonka rodzeństwo i przyjaciół. Hym... teraz to właściwie snujemy marzenia podróżnicze wszyscy, to taka odskocznia od realu w którym rachunki rosną a przyszłość rysuje się raczej  w szarych barwach. I to jest taka ciemnawa szarość. He, he, he, mła ma nadzieję że na bilet do Pabianic to będzie nas stać, jak nie to da się dojść pieszo. W każdym razie obiecałam Małgoś  że na pewno nie odwiedzę Dupaju. Dupaj, jak twierdzi Małgoś, jest bardzo niebezpieczny dla prawie sześćdziesięcioletnich dziewcząt. Wielbłądy czekają na wymianę czy jakoś tak. Małgoś jest święcie przekonana że moje wałki, fałdy i inne oponki oraz platynowa siwizna mogłyby zrobić piorunujące wrażenie na szejkach roponośnych i jeszcze skończyłabym w tajnym seraju na Saharze, z którego musieliby mła odbijać  żołnierze la Légion étrangère​, co rodzi kolejne niebezpieczeństwo,  bo żołdactwo tylko za nic wykorzystuje niewinne piękności  i mogłoby zabrać prezenty  od roponośnych. Dla spokojności  Małgoś  mła w planach podróżniczych nie uwzględnia Dupaju. W Muzyczniku piosenka podróżna.



niedziela, 23 października 2022

Codziennik - doniesienia rehabowe

Jesteśmy po wizytach wskrzeszających, znaczy  oprócz dohtora przyszła fryzjerka i masażysta. Dohtorsko naprawdę w porzo i na poziomie, po fachowemu,  co mła cieszy bo mła nie  wnerwiono. Mła  ostatnimi czasy łatwo nie tylko wnerwić ale wręcz wkarwić  i cóś mła nie  gryzie się w język i  nawet  przestała uważać że powinna.  Nie że mła  ludziów wyzywa ale mówi  to co myśli i to tak żeby młowy interlokutor uważał na to co mówi. Oj nie lubieją tego różne  "specjalisty". Zrobiło  mła się  tak głównie z tego powodu że niektórzy szpitalni mendyczni specjaliści jakby zdegustowani Małgosinym wigorem,  czemu niestety dawali wyraz a ze mła schodzi obecnie ciśnienie. No bezczelnie żyje jeszcze staruszka, nie udało się jej wykończyć mimo starań. W Małgosinym  wieku  zdaniem części mendycznych  to się powinno na leżąco półprzytomnie w wyrku schodzić, upiendralając swoim schodzeniem  całą rodzinę a jak się da  to jeszcze sąsiadów. Mła wie że przed starością  i śmiercią to się nie myknie, no chyba że któś  w ramach wykiwania starości kipnie młodo, ale to wcale nie znaczy że jak osiągniesz pewien wiek  to z przyzwoitości powinieneś człowieku zejść bo mendycznym się nie zgadza. Cóż, nie tylko mła zauważyła że lekarz nie  Pambuk,  prestiż zawodów medycznych właśnie leci na ryj, nie na twarz.  Mła dziękuje Najwyższemu że się Małgoś przynajmniej "pierwszokontaktowa"  opieka medyczna udała.

Pani Fryzjerka przyszła we wtorek po południu i jej wizyta była dla Małgoś tak samo ważna jak medyczny przegląd. To jest zrozumiałe tylko dla  kobiet, płeć  brzydka  nie kuma czaczy - fryzjer stawia na  nogi!  W przypadku Małgoś to nawet dosłownie bo Małgoś postanowiła przywitać panią czeszącą  na stojąco ( ledwie stała około 30  sekund na tych swoich drżących patykach, mła czyhała za nią z wózkiem coby poruty nie było ). Małgoś ma teraz na głowie zgrabnego bobika, całkiem nieźle  wygląda.  Mła w ramach pakietu stabilizacyjno - utwierdzającego  ( dobre samopoczucie  trza  podczas rekonwalescencji w człeku   wywoływać, wtedy mu się stabilizuje w jestestwie a potem się utwierdza że tak już może być  ) położyła jej na twarz maseczkę i zrobiła paznokcie. Po tym wszystkim Małgoś  była z jednej strony strasznie zmęczona ale jednocześnie usatysfakcjonowana. Co prawda leżąc w wyrku i przeglądając  się w lusterku  słabiutkim głosem wypikuliła "Teraz to  wyglądam  już tak że mogę spokojnie kipnąć" ale to nie był  brak chęci do życia i zmęczenie nim tylko jej zwykle  gadanie.

W czwartek przyszedł Pan Sławek, znaczy masażysta i mła znów ogarnął smętek, który szczęśliwie przeszedł we wkarw. Otóż Pan Sławek po dokładnym oblookaniu Małgoś ( "Na  pewno nie będę  bez pampersa, on nie jest ślepy. A w ogóle to włóż mi te majtki różowe. Nie te, te  w kwiatki!" ) stwierdził że jeśli chodzi o Małgosine uda to on nie bardzo ma co masować. Mła mu na to że przeca Małgoś ze  mła ćwiczenia robiwszy przez te prawie trzy tyźnie co Małgoś w domu,  to i to i wogle a  Małgoś to przed pójściem do szpitala ćwiczyła i chodziła, ba, jak kurek od kranu kuchennego w rączce jej został to nawet bez  laski latała. Na to Pan Sławek że jak się ma tyle lat co Małgosia to można w ciągu paru tygodni przez zależenie zredukować mięśnie niemal do zaniku i że u Małgoś  jest źle i  to jest kwestia wieku,  ukrwienia, biochemii i wszystkiego tego o czym mła nie chciała słuchać. Facet widział co się ze mła działo, więc do mła pocieszkę taką zapodał  żeby się nie martwiła bo zawsze można jakość życia pacjenta  poprawić. No i wtedy dopiero mła się wkarwiła! Ta cała bezwzględność systemu, brak empatii  i bezczelność medycznych, to oszukańcze  jechanie na covidzie złym jako dostarczycielu piniążków - to wszystko we mła zabulgotało i wylało się na zewnątrz. Mła ryknęła do Pana Sławka że ma dosyć pocieszek a chce pomocy a  do Małgoś  - Wstawaj i stój  jak długo możesz! Małgoś niesłysząca  naszej gadki wyczuła że cóś jest nie halo i natentychmiast, choć mła widziała jak jej cinżko, zgramoliła  się z wysoko podniesionego wyrka   i stanęła  na drżących patykach, mało dyskretnie przytrzymując się stołu. Ponieważ nie kumała o co kaman  w tej chryi  a mła się darła,  to Małgoś w ramach w ramach przyjścia mła z odsieczą postanowiła zniszczyć Pana Sławka jadowitym wzrokiem  i to z bliska,  bo zaczęła przesuwać stopy  w jego kierunku. Pan Sławek popatrzył na pełznącą Małgoś zabijającą go wzrokiem bazyliszka, popatrzył na ucichłą mła i orzekł "Z tym mięśniami to w ogóle nie powinna  wstać i się trzymać na nogach a wstaje, nie powinna. Bierzemy się za to, bo czas tu się  liczy. Tu się nic  nie może pogłębić a trzeba uważać bo to nie jest wiek na pot i łzy".

No i mła zaliczyła kolejny w swoim życiu przyspieszony kurs, tym razem masażu, bo mła oprócz robienia z Małgoś ćwiczeń usprawniających, których kurs zaliczyła z okazji  alloplastyki biodra, ma robić masaż codziennie przez 20 minut po południu. Taka jest rozpiska na pierwszy tydzień. Po  tej nauce mła Małgoś była tak zmęczona  że przysnęła a mła było głupio że się na Bogu ducha winnego faceta darła za wszystko szpitalne.  Mła przeprosiła za darcie  gęby  a Pan Sławek  stwierdził że on się nie gniewa bo on odebrał ze szpitala swoją mamę  pół roku temu, w bardzo podobnym stanie i że mła w porównaniu z nim to i tak była grzeczna. Fałszowanie kart leczenia poprzez wpisywanie odbytej przez pacjenta fizjoterapii  to powszechna  praktyka w szpitalach, podobnie jak  konsultacje specjalistyczne więc on świetnie mła rozumie. Powiedział tyż mła że gdyby nie te ćwiczenia  i masaże  nóg robione przez synową Małgoś i mła  półprzytomnej Małgoś w szpitalu to nie byłoby żadnych szans na chodzenie. No i mła ma teraz brzydkie myśli w kierunku szpitalnych medycznych, nie chce ich mieć ale ma. W piątek  rano Małgoś siedząc na wyrku  i jedząc śniadanie przy swoim nowym stoliczku przyłóżkowym spytała mła o co w ten czwartek poszło. Mła wyłuszczyła że Pan Sławek niewinny  i przychodzi w poniedziałek a mła się wkurzyła na całokształt leczenia szpitalnego, Małgoś na to  do mła pocieszająco że to dla niej nic zdziwnego bo właściwie to w szpitalach to zawsze tak było - starzy nie rokują więc się kolo nich nie chodzi. Mła przypomniała Małgoś  że parę lat temu, kiedy miała lat 88 jednak wymienili jej staw i dali protezę, która wytrzymuje więcej niż pięć lat. Na to Małgoś argumentu nie miała, w końcu westchnęła że to co się dzieje teraz w szpitalach to zdziczenie covidowe więc  zmieńmy temat i porozmawiajmy o czymś miłym, np. onyksowych urnach na prochy.

No i to by było na tyle, fotki ogrodowo - domowe. W tm Małgosina łapka w perełkach. Mła pamięta o czosnkach Krzysztofa dla Romi, wiosną przyjadą do niej w doniczkach. Trzymajcie kciuki za Mefiego i osłabłą od  jakiegoś  grypowego świństwa Kocurro. Trzymajcie się ciepło  i nie gniewu na mła że mła z rzadka blogosferę odwiedza, czas mła goni - my tu z nogami bezmiesnymi kombinujemy. W muzyczniku wcale nie muzyczka tylko wywiad Otokieła z doktorem Basiukiewiczem, tak dla spokojności.


poniedziałek, 17 października 2022

Przypadek? Nie sądzę. - covidziańskie heheszki

Miałam sobie odpuścić serwisy info ale coś mła w oko wpadło a jak sprawdziła to już nie mogła odpuścić - Bill Gates został foliarzem! Chyba go czapeczka z folii  mocno uciska bo ćwierkał na temat tego że covid - 19 to taka grypa co  staruszków osłabionych długim życiem kosiła i to tak po prawdzie to ta śmiertelność covidowa to jakby przesadzona była. Mła się przestraszyła że Bill zaraz  wyrzuci z się że ta grypa w 2017 to dopiero śmiertelna zaraza a covid zły to przy niej pryszcz minimalny, co u  mła mogło wywołać wstrząs jestestwa,  ale na szczęście Bill się zaciął. Hym... smród bije pod niebiosa skoro naczelny czepionkarz świata snuje opowieści takiej treści. Zaraz się okaże że tzw. zespół covid wywoływały jakieś stada wirusów a nie supergroźny patogen. No tak, raz na jakiś czas grypy czy tam inne grypopodobne tworzą groźniejszego wirusa naprawdę dającego bardziej ludziom popalić, raz na jakiś czas cóś się skądeś wydostanie ale to piccoletto w porównaniu z tym jak groźni są politycy napuszczani przez mendia opłacane przez korporacje.  W Polsce ich wspólne działania kosztowały  życie 200 000 osób i cholera wie  ile jeszcze pójdzie do piachu w związku z kretyńskimi zamykaniami  placówek medycznych,  ograniczeniami dotyczącymi  wypisywania leków, lockdownami, maseczkami i tym podobnymi pierdołami, które wysłały i nadal jeszcze, mimo zaniechania tych głupot,  wysyłają  na tamten świat więcej ludzi niż covid z niby eradykowaną ( przez testy wykazujące wszystko co się komu zamarzy) grypą.

Teraz będo zwykłe młowe  narzekania na innych ludziów, system i wogle. Pzrypitulanie znaczy, ci co się nerwować nie mogą powinni sobie odpuścić, tym bardziej  że mła nie pierwszy raz tak nadawa. Tacy zwykli foliarze  jak mła wiedzieli to co Bill teraz wie już ze dwa lata temu, więc dla mla żadna niespodziewanka. Mła cóś przeczuwa że w przyszłości, dość bliskiej,  foliarskie szeregi się powiększą. No zdawa się że foliarstwo  będzie modne i ci wszyscy którzy histeryzowali i pieprzyli głupoty  o zamykaniach, przymusowych czepieniach itd. będą radośnie twierdzili że jak oni tak mówili i pisali to całkiem co innego na myśli mieli. Taa...  tak po prawdzie to tzw. foliarstwo to po prostu próba krytycznego myślenia, niepoddawanie się praniu mózgu przez  mendia i  brak ślepej wiary w to co głoszą  tzw. eksperci tzw. mendialnego mainstreamu.  Kontra znaczy wobec jednorodnego obrazka zapodawanego przez mainstream. Ci nowi foliarze  to   będą   raczej pseudofoliarzami, tym samym ludziem w nowej pelerynce. No cóż  żeby  być prawdziwym  foliarzem to trza z godnościo jako tako znieść  to że różni  tacy zdziwni a eksponowani ludzie  wmawiajo   wszystkim wkoło że twoje poglądy  to np.  straszliwe zacofanie i paranoiczne myślenie a eksperci dziedzin różnych, z którymi ty się foliarzu nie zgadzasz,  to półbogowie,  bowiem wraz z ekspercką wiedzą nabierają  pokory wobec złożoności świata i dostępują moralnego oświecenia, które uniemożliwia  im robienie niegodnych  rzeczy za dostęp  do fruktów. Ech... eksperci! Ludzie jak inni, mnóstwo wśród  nich  takich co się zwyczajnie po ludzku mylą i akurat tych mła rozgrzesza bo błądzić  rzeczą ludzką, cyników, zwykłych gnoi i wykształconych ponad swoją inteligencję. Myślenie jest groźne, bo  prędzej  czy  później człek się uczy że akademicki dyskurs nie zawsze oznacza dyskurs naukowy, akademia to w końcu tylko struktura społeczna. Niestety  outsourcing myślenia jest pożądany przez władzuchnę chcącą  zarzundzać masami. Mła nawet nie wiedziała jak dużo  ludzi jest masą i daje się tak kształtować ze można ich na innych ludziów napuszczać, pewnie dlatego słabo świadoma że mła wyrosła w charakterystycznej dla PRL kulturze sprzeciwu. Hym... może podejrzliwość to nie jest wcale tak zła cecha charakteru jak się przyjęło uważać a stopień niskiego zaufania społecznego naszych rodaków względem każdej władzy to wręcz zaleta?

Ciekawe co będzie dalej? Do tej pory foliarze przeca byli ruskimi onucami, każden antyczepionkowiec covidowy to agent Wujka Wowy a tu siurprajz. Początkowo propaganda twierdziła, że ludzie nieczepieni na covid będą masowo umierać z powodu covida złego, potem twierdziła, że czepionki blokują transmisję wirusa, jeszcze później  że dwie dawki szczepionki dają  całkowitą odporność,  następnie trza się było dokłuwać a na koniec okazało się, że w krajach niewyszczepionych nieobjętych obeszczeniami, wcale nie było większej umieralności i zachorowalności z  powodu covid i padły ze strony Big Pharmy słówka wkopujące polityków, o czym będzie poniżej. Ciekawe ile z tych zafascynowanych  czepionkami na tyle cinżko że czepiliby wszystko co przed nimi nie zdąży uciec,  przyzna że się mylili? Ilu  w zderzeniu z faktami zdobędzie się na przyznanie że cóś jest nie tak z podawanymi ludziom medykamentami? Mła już słyszy te obrończe argumentację po  niejasnościach w wykonani  pani Uli,  szefowej Europy, to będzie leciało tak - Przecież nikt nie krytykuje sensowności i skuteczności szczepionek a tylko sposób w jaki były kupowane, państwa UE otrzymały szczepionki i dlatego nie zmarły kolejne setki tysięcy obywateli. Taa... ale w inszych państwach, gdzie masowo nie szczepili  tyż te setki tysięcy nie umarły i jeszcze kasę zaoszczędzili bo nie wydali na nieskuteczna terapię genową.  Pewnie ichnie tępe zarzundzające przeczytały jakieś teksty z zakresu wirusologii i im wyszło że covid zmutuje szybko do typu wirusa powodującego ból gardła. No i ku przerażeniu zarządzających  Europą i Stanami, szastających NASZYMI pieniędzmi,  ten cholerny SARS - COV - 2 zachował się jak każdy wirus, statystyki nie pozostawiają złudzeń co do transmisji wirusa, zapadalności na schorzenie, jego przebiegu i śmiertelności. Nawet jak nasz własny covid był w naszym odbiorze straszny ( choć już teraz podnoszą się głosy  że cóś ponad połowa ciężkich przypadków zachorowań to jednak była grypa ), to  dane medyczne nie potwierdzają straszliwości zarazy. 

Po zeznaniach przed komisją  Parlamentu Europejskiego  pani Small  z Pfizera, która przyznała wprost że szczepionki w ogóle nie były testowane pod kątem redukcji transmisji,  padło pytanie o  sensowność paszportu covidowego. Przez dwa lata ograniczano swobody obywatelskie, w zeszłym roku dociśnięto śrubę i jak się okazuje bezpodstawnie wymuszano przyjmowanie eksperymentalnego preparatu okłamując społeczeństwo co do jego skuteczności. To się nazywa przymus instytucjonalny, kto czuje się poszkodowany a jest szczwany będzie mógł dochodzić od państw rekompensat. Foliarze twierdzili że pandemia ma służyć przejęciu własności, ale cóś zajęci spiskowymi teoriami dziejów nie pomyśleli  jednak że ten kij ma dwa końce. Kto cwany to będzie skarżył państwa, tu nie da się wcisnąć kitu że politycy nie wiedzieli i działali w stanie wyższej konieczności. To nie pierwsza tego typu sytuacja, z którą przyszło się mierzyć politykom  z krajów EU czy Stanów, również w kwestii kupna i zapodawania czepionek. Po wybuchu epidemii świńskiej grypy w 2010 roku  francuski senat przedstawił raport, w którym pojawiła się m.in. krytyka braku zabezpieczenia przed taką sytuacją, kiedy zamówiono zbyt dużą liczbę czepionkek, znacznie  przekraczającą  potrzeby społeczeństwa.  Podobnie było w UK. Miliony czepionek utylizowano. Później przyszła ptasia grypa, czepionkę na ptasią grypę wycofano po stwierdzeniu 35 zgonów z jej powodu. Kolejne miliony czepionek utylizowano. Z okazji covidu usiłowano do czepionek przymuszać.  Tak, zmuszać do wstrzyknięcia  substancji eksperymentalnej o nieznanym długofalowym działaniu, licznych skutkach ubocznych, niezapobiegającej ani transmisji wirusa ani niedającej realnej długotrwałej ochrony. Wyraźnie przegięto, do sporej części ludzi doszło że celem było zapewnienie zysków korporacjom i nadmiernej władzy politykom a nie bezpieczeństwa obywatelom, co uświadomiło szerszemu niż dotychczas kręgowi osób  istnienie tworu pod tytułem państwo korporacyjne.  Z czym obecnie mamy do czynienia? Tak, zgadliście - z masową utylizacją czepionek. Czepionki to był biznesowy hit ubiegłej dekady, przekręcano na nich tyle kasy co cud. Na początku tej dekady któś był zbyt chciwy i teraz będą konsekwencje. Organizatorzy tego cowidowego cyrku  muszą znaleźć jakiegoś kozła ofiarnego, będzie się działo.  

Sporo teorii spiskowych na temat covid okazało się prawdą,  tzw. foliarze i płaskoziemcy poza najbardziej odlecianymi okazali się raczej realistami. Wg. mła wielu polityków ( zarówno zarzundowych, jak i  łopozycyjnych deklarujących poparcie  zamordyzmu  ) umoczonych w ograniczanie praw obywateli, jak  i  lekarzy w żywe oczy  okłamujących społeczeństwo powinno zniknąć z życia publicznego, rzecz jasna po zbadaniu jak to z ich finansami było. Setki tysięcy  ludzi zmarło niekoniecznie na covid przez  niekompetencję i głupotę polityków i rad medycznych. Korporacje i skorumpowani politycy rządzą nami tylko dlatego że im pozwalamy, co mła powtarza jak mantrę. Jeżeli  społeczeństwo nadal  będzie tak głupie, leniwe i przyklejone do ekranów srajfonów czy telewizyjnych monitorów to będziemy żyli w krajach czy zrzeszeniach krajów,  pod czujnym okiem światowych instytucji, którymi zarządzają ludzie tacy jak  Lagarde,  skazana prawomocnym wyrokiem, Van der Leyen która przyznała się do udziału w sprawie korupcji w Bundeswehrze czy nasze rodzime aferzysty od maseczek i respiratorów i wungla. Pojawiają się pierwsze jaskółki właściwego stosunku państw do korporacji,  przypomniano Muskowi, którym  mła nie zachwyca  od czasu jego chińskich interesów i nie wierzy w tzw. czystość intencji w jego wykonie,  kto jest regulatorem rynku a kto jednym z jego uczestników. Może teraz ruszają  takich którzy potrafili  zarabiać na dobroczynności więcej niż Elon na kosmosie i stąd kwiczenia Billa. Oby.

Mła dziś była z Małgoś na spacerku, znaczy Małgoś w wózku a mła i koty koło niej. Małgoś tak szczęśliwa że po południu stanęła sama przy chodziku na swoich drżącychpatykach, które nazywa nogami bezmięsnymi. Pogodo słoneczna trwaj jak najdłużej. Fotki macie z ogrodów Mamelona i mła a w muzyczniku takie falmenco które jest sztuką.