Straszliwa nocka przed nami, po ulicach krążą dzieci przebrane za duchy, straszydła i potworki a także godnie z nowym tryndem za świętych, którzy niejednokrotnie mieli pomysły rodem z horrorów, vide św. Szymon zwany Słupnikiem. Mynister Czarnek czuwa, jak ten strach spod łóżka. Mła troszki śmieszy ta katechetyczna akcja w Halloween niekatolickie do szpiku cmentarnej kości, nie ma to jak straszyć św. Jadwigą Niemytą ze Śląska czy św. Ignacym Loyolą z wizjami. Hym... świętego Ignacego to nawet mła by się nieco bała. Tak po za tym to mła się wydawa nieco nie miejscu przebieranie się w Halloween za świętą Agatę noszącą na tacy odcięty biust własny, czy inszych męczenników, no ale mła ma niedzisiejszą wrażliwość. Mła wyczuwa te wszystkie niejednoznaczności umykające pełnym katechetycznego zapału oswajaczom Halloween. Ech... na co to i po co? Przeca to wyważanie otwartych drzwi, ciemność już dawno temu została potraktowana cukierkami i batonikami, pianie o wartościach lepiej zachować na inne okazje. Np. na dyskusje o roli osób konsekrowanych w coraz bardziej świeckim świecie. To jest temat który raczej powinien być poruszany, jak ruch wspólnotowy ludzi głoszących Ewangelię własnym postępowaniem uczynić bardziej bliski społeczeństwu. Jak go wpleść w społeczną tkankę po tych wszystkich siostrach Bernardettach i innych Macielach, których można spoko podejrzewać że się wpaszą w Halloween bez najmniejszego problemu. Nie wiem dlaczego importowane ku chwale handlu nieświęte święto tak spędza sen z oczu co poniektórym a prawdziwe groźności jakoś dla nich nie istnieją.
Mła w każdym razie zamierza się cieszyć bezwyrzutowosumiennie całym tym kościotrupowo - dyniowym sztafażem wrażego święta zaimportowanym przez szczwanych handlowców, choć po prawdzie to ona za świętami importowanymi nie przepada. Pewnie z racji starorurowatości. Mła nie przepada za smakiem dyń, no nie jest to jej ulubione warzywko ale mła postanowiła upiec dla Małgoś i dla się nieco kruchych ciasteczek w stosownych kształtach. No wicie rozumicie takie w formie kotów i dyń. Paluchów wiedźmy nie upiekę, Małgoś może mieć drobny problem z paznokciami wiedźmy, znaczy z migdałami. Hym... oprzyrządowanie Małgosinej jamy ustnej nie zawsze sobie dobrze radzi z wypieczonymi orzechami, migdałami czy pistacjami, nie chciałabym żeby podczas nocy straszliwej Małgoś połamała sobie ząbki na wiedźmowych pazurach. Mła jeszcze musi przemyśleć co zrobi z białkami jajek użytych do zrobienia kruchego ciasta. Małgoś ma straszliwe pomysły wymagające niesłychanie dużo pracy i umiejętności, których mła nie posiada. Hym... może mła zaopatrzy się w młotek i w noc straszliwą postraszy Małgoś piekarzem młotkobijcą, potworem powstałym z nieudanej szarlotki i opadniętego sernika, wybijającym niegrzecznym babciom z głów niedorzeczne pomysły. Booo! W Muzyczniku stosowna muzyczka.
U nas powoli do przodu, choć mła jakoś tak biegiem to powoli musi wykonywać. U Małgoś górki i dołki ale ani górki za wysokie ani dołki to nie depresje, taka równina z lekka się wznosząca, poprzecinana dolinkami. Małgoś zdeprymowana tym że się szybko nie poprawia, jak to ona ćwierka - "Starość starością ale żeby być takim tobołem?!" Mła ją musi uspokajać i zapewniać że da radę, choć tak po prawdzie to mła nie jest pewna sukcesu, pewnych spraw się nie przeskoczy. Jednakże Małgoś odzyskała jakąś tam część tej swojej niezatapialności, dobre i to. Perełki są pilnowane jak oczko w głowie, zyskały status skarbu szkatułkowego. Małgoś stroi się w nie na wycieczki wózkowe. Co prawda podczas tych wycieczek na słoneczku robi sobie drzemu ale przynajmniej uperełkowana. Gienia pozazdrościła Małgoś i miała jazdy ciśnieniowe i podejrzenia neurologiczne. W zeszłą niedzielę była przymusowa jazda do szpitala. Ponieważ na SORze nic nie wykryto a dalsze badania proponowano na tym samym oddziale na którym niedawno leżała Małgoś, Gienia stanowczo zażądała przewiezienia do chałupy, gdzie dojdzie w spokoju do siebie i nawet lekarz pierwszego kontaktu ją odwiedzi. Wicie rozumicie, w szpitalu wizyta lekarska wcale nie jest pewna, teoretycznie powinien być obchód ale znam szpital w którym pacjent nie widział lekarza a lekarz pacjenta przez trzy doby. To był przypadek komplikacji podczas przebiegu terapii nowotworowej. Nie, nie żartuję, to się naprawdę zdarzyło w tym miesiącu mojemu znajomemu. Zdziczenie covidowe zbiera żniwo.
Takie są smętne skutki czegóś co się nazywało chronieniem społeczeństwa przed zarazą. Dużo spraw wstrętnych zaczyna się niby niewinne, jak to drzewiej mawiano - miłe złego początki. No ale mła teraz nie będzie narzekać, ulży sobie w Święto Niepodleglości, bo mła uznawa że to jest czas w sam raz kiedy "Trzeba rozrywać rany polskie, żeby się nie zabliźniły błoną podłości". Co prawda przed sprawami naszymi "wyższego rzędu" obecnie trudno uciec, takie czasy że te wyższorzędowe się mocno na real przekładają. Idzie człek do sklepu a tam szczerzy się drogaśna
kaszanka, przyczyna rewolt za PRLu. Zastanawia się czy ogrzewanie
włączyć czy jeszcze pomarznąć, jak to mła wmawiają, sojuszniczo ( no bo
przeca marże z doopy wzięte nic wspólnego nie mają z ceną energii ).
Nerwowo przelicza czy aby starczy na lepszą kocią karmę, paciorki zmawia
żeby nic weterynaryjnego nie wypadło. Rachunki na raty rozkłada. Na
widok oprocentowania kredytów ludzie omdlewają, ekonomiści zaczynają
omdlewać na widok oprocentowania obligacji państwowych i wskaźnika
inflacji bazowej, tej której na wojenkę u granic zwalić się nie da. Mła
mimo pokrycia folią, która jak wiadomo potrafi człeka ochronić i
działa stabilizująco, he, he, he, przeżywa to samo co większość naroda -
powtórkę z rozrywki. Może gdyby nie kontakt z tzw. służbą zdrowia mła
by była bardziej optymistycznie nastawiona, bo mła to wie że nie takie
przeciwności losu nam przyszło w naszym miejscu na Ziemi znosić i
jakoś z kłopotów wychodzić. Jednakże kontakt ze służbą zdrowia zdrowiu
psychicznemu mła nie posłużył i we mła się zjadliwość zalęga. Stąd terapia zajęciowa czyli zajęcie rąk haftem i powrót do robienia jedwabnych kfiotkow. Agniecha była bardzo blisko prawdy kiedy podejrzliwie wysnuła teoryjkę o wbijaniu igły w mendycznych, mła się bezwstydnie przyznawa że jej umysł podczas haftowanek się nie odpręża w okolicach nirwany tylko przedstawia miłe sercu mła obrazki wbijania solidnej igiełki w odpowiednie tyłki. Hym... może mła powinna wykonywać haft wieloma igłami?
Ba, może mła koronkarstwem powinna się zająć i koronki igłowe , np. weneckie, wykonywać. No dobra, koniec pastwienia się nad innymi, mła się ostatnio pastwiła nad sobą. Wróciłam do książki do której się nie powinno wracać, do "Spowiedzi" Calka Perechodnika. Podkusiło mła bo na jednym z portali przeczytała o inicjatywie związanej z budynkiem przedwojennego kina w Otwocku. No quźwa, nie powinna mła była tego robić! Mła cierpi po lekturze Borowskiego, po lekturze tzw. archiwum Ringenbluma robi się jej mocno depresyjnie ale po zapiskach Perechodnika jest jazda nieporównywalna z niczym. No bo to jest to dno dna, wspomnienie chwil w których stoimy naprzeciw rzeczywistości bez żadnej zbroi, nadzy w tej prawdzie o sobie, bez osłonek i wymówek. Mła było niedobrze kiedy czytała "Spowiedź" po raz pierwszy, jeszcze gorzej było kiedy czytała po raz drugi, bo jest starsza i bogatsza w doświadczenia. Jeżeli ta książka ma być lekarstwem dla duszy to jest to lekarstwo tak gorzkie że mła skręca. Całe trzy dni po lekturze mła łaziła jak struta, nigdy więcej nie dam się podkusić, mam zbyt żywą wyobraźnię żeby do "Spowiedzi" podejść jeszcze raz, autoironia Calka mła tu w niczym nie pomogła. Następna lektura to będzie zdecydowanie cóś podnoszącego na duchu, mła jeszcze nie wie co ale wie że musi być insze. Mła rzadko czytywa beletrystykę ale chyba sobie sięgnie do onej w charakterze odtrutki. Mła postara się znaleźć czas na lekturę, choć czas u niej towarem deficytowym, mła podczytuje w nocy.
Teraz z inszej mańki, sprawa z tych poważnych. Tej jesieni u Kocurrka znów przerąbane, tym razem słodki Mefi postanowił dać popalić. Nie to że sam z siebie bo złośliwiec tylko choróbsko go dopadło i to takie nie do końca zdiagnozowane, wiadomo tyle że z trawieniem jest problem. Kocurrek zapodaje żarło z małą ilością tłuszczu, kombinuje z karmami jak się da i jak się nie da, no i płaci niebagatelne koszty leczenia. A tu przeca stadko liczne i niejedyny Mefisio na garnuszku. Kocurrek ma robotę z tych pewnych ale małopłatnych, więc robi bokami i urządza zbiórkę. Zdarza się w najporządniejszych rodzinach, kotowe i psowe, końskie i insze zwierzęce co i raz się do takich działań są zmuszane przez rosnące koszty opieki weterynaryjnej. Ci którzy mają pod opieką więcej zwierzaków jadą na oparach także z powodu wzrostu cen karmy. Nie jest lekko nam wszystkim, jednakże w kupie siła, co głoszę jako doświadczona ogrodująca. Razem jakoś to wszystko przeżyjemy co nam tu niektórzy pospołu z zarzundem zgotowali, choć z niejakim trudem. Każdy grosz się liczy, z wielu groszy robią się peeleny, które pozwalają przetrwać i leczyć. Mła tu pisze o zbiórce dla Mefisia ale sprawa jest szersza, rozejrzyjcie się wokół siebie, obliczcie na ile Was stać - to nie zawsze jest kwestia pieniędzy, czasem potrzebna jest pomoc całkiem insza - i nie zostawiajcie ludzi i zwierząt w potrzebie samych. Nikt tak naprawdę się o nas nie zatroszczy, co najwyżej doleje benzyny do ognia czyli sypnie wyborczym groszem czym rozpędzi inflację, która zubaża nas wszystkich a tuczy jedynie zarzund. Jak my się o siebie wzajemnie nie zatroszczymy to kto to zrobi? Państwo? Państwo to my, tylko mało z nas zdaje sobie sprawę że my wszystkie to Króle Słońce i liczymy że w troszczeniu wyręczy nas leniwy i niekompetentny zarzund.
No dobra, przejdźmy do rzeczy milszych bo się ze mła znów zacznie żółć ulewać a do tego mła nie chce dopuścić. Mła woli o sprawach milszych pisać, choćby o planowanych wyprawach. Powoli coś się krystalizuje, choć nie wiadomo co się z tego planowania wykrystalizuje ze względów oczywistych czyli finansowych. Co prawda mła uważa że wyprawa do Małkini czy Sieradza może być równie interesująca co zwiedzanie Lazurowego Wybrzeża, bo tak naprawdę to wszystko zależy od tego co gdzie człek chce zobaczyć i w jakim towarzystwie, ale chciałoby się jej zapuścić w jakieś strony insze, całkiem różne od naszych. Na razie mła się cieszy planami, wszak one nic nie kosztują a dla mła są balsamem dla duszy. Mła sobie umyśliwa różne takie miejsca, które chciałaby zobaczyć i wciąga w te swoje marzonka rodzeństwo i przyjaciół. Hym... teraz to właściwie snujemy marzenia podróżnicze wszyscy, to taka odskocznia od realu w którym rachunki rosną a przyszłość rysuje się raczej w szarych barwach. I to jest taka ciemnawa szarość. He, he, he, mła ma nadzieję że na bilet do Pabianic to będzie nas stać, jak nie to da się dojść pieszo. W każdym razie obiecałam Małgoś że na pewno nie odwiedzę Dupaju. Dupaj, jak twierdzi Małgoś, jest bardzo niebezpieczny dla prawie sześćdziesięcioletnich dziewcząt. Wielbłądy czekają na wymianę czy jakoś tak. Małgoś jest święcie przekonana że moje wałki, fałdy i inne oponki oraz platynowa siwizna mogłyby zrobić piorunujące wrażenie na szejkach roponośnych i jeszcze skończyłabym w tajnym seraju na Saharze, z którego musieliby mła odbijać żołnierze la Légion étrangère, co rodzi kolejne niebezpieczeństwo, bo żołdactwo tylko za nic wykorzystuje niewinne piękności i mogłoby zabrać prezenty od roponośnych. Dla spokojności Małgoś mła w planach podróżniczych nie uwzględnia Dupaju. W Muzyczniku piosenka podróżna.
Jesteśmy po wizytach wskrzeszających, znaczy oprócz dohtora przyszła fryzjerka i masażysta. Dohtorsko naprawdę w porzo i na poziomie, po fachowemu, co mła cieszy bo mła nie wnerwiono. Mła ostatnimi czasy łatwo nie tylko wnerwić ale wręcz wkarwić i cóś mła nie gryzie się w język i nawet przestała uważać że powinna. Nie że mła ludziów wyzywa ale mówi to co myśli i to tak żeby młowy interlokutor uważał na to co mówi. Oj nie lubieją tego różne "specjalisty". Zrobiło mła się tak głównie z tego powodu że niektórzy szpitalni mendyczni specjaliści jakby zdegustowani Małgosinym wigorem, czemu niestety dawali wyraz a ze mła schodzi obecnie ciśnienie. No bezczelnie żyje jeszcze staruszka, nie udało się jej wykończyć mimo starań. W Małgosinym wieku zdaniem części mendycznych to się powinno na leżąco półprzytomnie w wyrku schodzić, upiendralając swoim schodzeniem całą rodzinę a jak się da to jeszcze sąsiadów. Mła wie że przed starością i śmiercią to się nie myknie, no chyba że któś w ramach wykiwania starości kipnie młodo, ale to wcale nie znaczy że jak osiągniesz pewien wiek to z przyzwoitości powinieneś człowieku zejść bo mendycznym się nie zgadza. Cóż, nie tylko mła zauważyła że lekarz nie Pambuk, prestiż zawodów medycznych właśnie leci na ryj, nie na twarz. Mła dziękuje Najwyższemu że się Małgoś przynajmniej "pierwszokontaktowa" opieka medyczna udała.
Pani Fryzjerka przyszła we wtorek po południu i jej wizyta była dla Małgoś tak samo ważna jak medyczny przegląd. To jest zrozumiałe tylko dla kobiet, płeć brzydka nie kuma czaczy - fryzjer stawia na nogi! W przypadku Małgoś to nawet dosłownie bo Małgoś postanowiła przywitać panią czeszącą na stojąco ( ledwie stała około 30 sekund na tych swoich drżących patykach, mła czyhała za nią z wózkiem coby poruty nie było ). Małgoś ma teraz na głowie zgrabnego bobika, całkiem nieźle wygląda. Mła w ramach pakietu stabilizacyjno - utwierdzającego ( dobre samopoczucie trza podczas rekonwalescencji w człeku wywoływać, wtedy mu się stabilizuje w jestestwie a potem się utwierdza że tak już może być ) położyła jej na twarz maseczkę i zrobiła paznokcie. Po tym wszystkim Małgoś była z jednej strony strasznie zmęczona ale jednocześnie usatysfakcjonowana. Co prawda leżąc w wyrku i przeglądając się w lusterku słabiutkim głosem wypikuliła "Teraz to wyglądam już tak że mogę spokojnie kipnąć" ale to nie był brak chęci do życia i zmęczenie nim tylko jej zwykle gadanie.
W czwartek przyszedł Pan Sławek, znaczy masażysta i mła znów ogarnął smętek, który szczęśliwie przeszedł we wkarw. Otóż Pan Sławek po dokładnym oblookaniu Małgoś ( "Na pewno nie będę bez pampersa, on nie jest ślepy. A w ogóle to włóż mi te majtki różowe. Nie te, te w kwiatki!" ) stwierdził że jeśli chodzi o Małgosine uda to on nie bardzo ma co masować. Mła mu na to że przeca Małgoś ze mła ćwiczenia robiwszy przez te prawie trzy tyźnie co Małgoś w domu, to i to i wogle a Małgoś to przed pójściem do szpitala ćwiczyła i chodziła, ba, jak kurek od kranu kuchennego w rączce jej został to nawet bez laski latała. Na to Pan Sławek że jak się ma tyle lat co Małgosia to można w ciągu paru tygodni przez zależenie zredukować mięśnie niemal do zaniku i że u Małgoś jest źle i to jest kwestia wieku, ukrwienia, biochemii i wszystkiego tego o czym mła nie chciała słuchać. Facet widział co się ze mła działo, więc do mła pocieszkę taką zapodał żeby się nie martwiła bo zawsze można jakość życia pacjenta poprawić. No i wtedy dopiero mła się wkarwiła! Ta cała bezwzględność systemu, brak empatii i bezczelność medycznych, to oszukańcze jechanie na covidzie złym jako dostarczycielu piniążków - to wszystko we mła zabulgotało i wylało się na zewnątrz. Mła ryknęła do Pana Sławka że ma dosyć pocieszek a chce pomocy a do Małgoś - Wstawaj i stój jak długo możesz! Małgoś niesłysząca naszej gadki wyczuła że cóś jest nie halo i natentychmiast, choć mła widziała jak jej cinżko, zgramoliła się z wysoko podniesionego wyrka i stanęła na drżących patykach, mało dyskretnie przytrzymując się stołu. Ponieważ nie kumała o co kaman w tej chryi a mła się darła, to Małgoś w ramach w ramach przyjścia mła z odsieczą postanowiła zniszczyć Pana Sławka jadowitym wzrokiem i to z bliska, bo zaczęła przesuwać stopy w jego kierunku. Pan Sławek popatrzył na pełznącą Małgoś zabijającą go wzrokiem bazyliszka, popatrzył na ucichłą mła i orzekł "Z tym mięśniami to w ogóle nie powinna wstać i się trzymać na nogach a wstaje, nie powinna. Bierzemy się za to, bo czas tu się liczy. Tu się nic nie może pogłębić a trzeba uważać bo to nie jest wiek na pot i łzy".
No i mła zaliczyła kolejny w swoim życiu przyspieszony kurs, tym razem masażu, bo mła oprócz robienia z Małgoś ćwiczeń usprawniających, których kurs zaliczyła z okazji alloplastyki biodra, ma robić masaż codziennie przez 20 minut po południu. Taka jest rozpiska na pierwszy tydzień. Po tej nauce mła Małgoś była tak zmęczona że przysnęła a mła było głupio że się na Bogu ducha winnego faceta darła za wszystko szpitalne. Mła przeprosiła za darcie gęby a Pan Sławek stwierdził że on się nie gniewa bo on odebrał ze szpitala swoją mamę pół roku temu, w bardzo podobnym stanie i że mła w porównaniu z nim to i tak była grzeczna. Fałszowanie kart leczenia poprzez wpisywanie odbytej przez pacjenta fizjoterapii to powszechna praktyka w szpitalach, podobnie jak konsultacje specjalistyczne więc on świetnie mła rozumie. Powiedział tyż mła że gdyby nie te ćwiczenia i masaże nóg robione przez synową Małgoś i mła półprzytomnej Małgoś w szpitalu to nie byłoby żadnych szans na chodzenie. No i mła ma teraz brzydkie myśli w kierunku szpitalnych medycznych, nie chce ich mieć ale ma. W piątek rano Małgoś siedząc na wyrku i jedząc śniadanie przy swoim nowym stoliczku przyłóżkowym spytała mła o co w ten czwartek poszło. Mła wyłuszczyła że Pan Sławek niewinny i przychodzi w poniedziałek a mła się wkurzyła na całokształt leczenia szpitalnego, Małgoś na to do mła pocieszająco że to dla niej nic zdziwnego bo właściwie to w szpitalach to zawsze tak było - starzy nie rokują więc się kolo nich nie chodzi. Mła przypomniała Małgoś że parę lat temu, kiedy miała lat 88 jednak wymienili jej staw i dali protezę, która wytrzymuje więcej niż pięć lat. Na to Małgoś argumentu nie miała, w końcu westchnęła że to co się dzieje teraz w szpitalach to zdziczenie covidowe więc zmieńmy temat i porozmawiajmy o czymś miłym, np. onyksowych urnach na prochy.
No i to by było na tyle, fotki ogrodowo - domowe. W tm Małgosina łapka w perełkach. Mła pamięta o czosnkach Krzysztofa dla Romi, wiosną przyjadą do niej w doniczkach. Trzymajcie kciuki za Mefiego i osłabłą od jakiegoś grypowego świństwa Kocurro. Trzymajcie się ciepło i nie gniewu na mła że mła z rzadka blogosferę odwiedza, czas mła goni - my tu z nogami bezmiesnymi kombinujemy. W muzyczniku wcale nie muzyczka tylko wywiad Otokieła z doktorem Basiukiewiczem, tak dla spokojności.
Miałam sobie odpuścić serwisy info ale coś mła w oko wpadło a jak sprawdziła to już nie mogła odpuścić - Bill Gates został foliarzem! Chyba go czapeczka z folii mocno uciska bo ćwierkał na temat tego że covid - 19 to taka grypa co staruszków osłabionych długim życiem kosiła i to tak po prawdzie to ta śmiertelność covidowa to jakby przesadzona była. Mła się przestraszyła że Bill zaraz wyrzuci z się że ta grypa w 2017 to dopiero śmiertelna zaraza a covid zły to przy niej pryszcz minimalny, co u mła mogło wywołać wstrząs jestestwa, ale na szczęście Bill się zaciął. Hym... smród bije pod niebiosa skoro naczelny czepionkarz świata snuje opowieści takiej treści. Zaraz się okaże że tzw. zespół covid wywoływały jakieś stada wirusów a nie supergroźny patogen. No tak, raz na jakiś czas grypy czy tam inne grypopodobne tworzą groźniejszego wirusa naprawdę dającego bardziej ludziom popalić, raz na jakiś czas cóś się skądeś wydostanie ale to piccoletto w porównaniu z tym jak groźni są politycy napuszczani przez mendia opłacane przez korporacje. W Polsce ich wspólne działania kosztowały życie 200 000 osób i cholera wie ile jeszcze pójdzie do piachu w związku z kretyńskimi zamykaniami placówek medycznych, ograniczeniami dotyczącymi wypisywania leków, lockdownami, maseczkami i tym podobnymi pierdołami, które wysłały i nadal jeszcze, mimo zaniechania tych głupot, wysyłają na tamten świat więcej ludzi niż covid z niby eradykowaną ( przez testy wykazujące wszystko co się komu zamarzy) grypą.
Teraz będo zwykłe młowe narzekania na innych ludziów, system i wogle. Pzrypitulanie znaczy, ci co się nerwować nie mogą powinni sobie odpuścić, tym bardziej że mła nie pierwszy raz tak nadawa. Tacy zwykli foliarze jak mła wiedzieli to co Bill teraz wie już ze dwa lata temu, więc dla mla żadna niespodziewanka. Mła cóś przeczuwa że w przyszłości, dość bliskiej, foliarskie szeregi się powiększą. No zdawa się że foliarstwo będzie modne i ci wszyscy którzy histeryzowali i pieprzyli głupoty o zamykaniach, przymusowych czepieniach itd. będą radośnie twierdzili że jak oni tak mówili i pisali to całkiem co innego na myśli mieli. Taa... tak po prawdzie to tzw. foliarstwo to po prostu próba krytycznego myślenia, niepoddawanie się praniu mózgu przez mendia i brak ślepej wiary w to co głoszą tzw. eksperci tzw. mendialnego mainstreamu. Kontra znaczy wobec jednorodnego obrazka zapodawanego przez mainstream. Ci nowi foliarze to będą raczej pseudofoliarzami, tym samym ludziem w nowej pelerynce. No cóż żeby być prawdziwym foliarzem to trza z godnościo jako tako znieść to że różni tacy zdziwni a eksponowani ludzie wmawiajo wszystkim wkoło że twoje poglądy to np. straszliwe zacofanie i paranoiczne myślenie a eksperci dziedzin różnych, z którymi ty się foliarzu nie zgadzasz, to półbogowie, bowiem wraz z ekspercką wiedzą nabierają pokory wobec złożoności świata i dostępują moralnego oświecenia, które uniemożliwia im robienie niegodnych rzeczy za dostęp do fruktów. Ech... eksperci! Ludzie jak inni, mnóstwo wśród nich takich co się zwyczajnie po ludzku mylą i akurat tych mła rozgrzesza bo błądzić rzeczą ludzką, cyników, zwykłych gnoi i wykształconych ponad swoją inteligencję. Myślenie jest groźne, bo prędzej czy później człek się uczy że akademicki dyskurs nie zawsze oznacza dyskurs naukowy, akademia to w końcu tylko struktura społeczna. Niestety outsourcing myślenia jest pożądany przez władzuchnę chcącą zarzundzać masami. Mła nawet nie wiedziała jak dużo ludzi jest masą i daje się tak kształtować ze można ich na innych ludziów napuszczać, pewnie dlatego słabo świadoma że mła wyrosła w charakterystycznej dla PRL kulturze sprzeciwu. Hym... może podejrzliwość to nie jest wcale tak zła cecha charakteru jak się przyjęło uważać a stopień niskiego zaufania społecznego naszych rodaków względem każdej władzy to wręcz zaleta?
Ciekawe co będzie dalej? Do tej pory foliarze przeca byli ruskimi onucami, każden antyczepionkowiec covidowy to agent Wujka Wowy a tu siurprajz. Początkowo propaganda twierdziła, że ludzie nieczepieni na covid będą masowo
umierać z powodu covida złego, potem twierdziła, że czepionki blokują transmisję wirusa, jeszcze później że dwie
dawki szczepionki dają całkowitą odporność, następnie trza się było dokłuwać a na koniec
okazało się, że w krajach niewyszczepionych nieobjętych obeszczeniami,
wcale nie było większej umieralności i zachorowalności z powodu covid i padły ze strony Big Pharmy słówka wkopujące polityków, o czym będzie poniżej. Ciekawe ile z tych zafascynowanych czepionkami na tyle cinżko że czepiliby wszystko co przed nimi nie zdąży uciec, przyzna że się mylili? Ilu w zderzeniu z faktami zdobędzie się na przyznanie że cóś jest nie tak z podawanymi ludziom medykamentami? Mła już słyszy te obrończe argumentację po niejasnościach w wykonani pani Uli, szefowej Europy, to będzie leciało tak - Przecież nikt nie krytykuje sensowności i skuteczności szczepionek a tylko sposób w jaki były kupowane, państwa UE otrzymały szczepionki i dlatego nie zmarły kolejne setki tysięcy obywateli. Taa... ale w inszych państwach, gdzie masowo nie szczepili tyż te setki tysięcy nie umarły i jeszcze kasę zaoszczędzili bo nie wydali na nieskuteczna terapię genową. Pewnie ichnie tępe zarzundzające przeczytały jakieś teksty z zakresu wirusologii i im wyszło że covid zmutuje szybko do typu wirusa powodującego ból gardła. No i ku przerażeniu zarządzających Europą i Stanami, szastających NASZYMI pieniędzmi, ten cholerny SARS - COV - 2 zachował się jak każdy wirus, statystyki nie pozostawiają złudzeń co do transmisji wirusa, zapadalności na schorzenie, jego przebiegu i śmiertelności. Nawet jak nasz własny covid był w naszym odbiorze straszny ( choć już teraz podnoszą się głosy że cóś ponad połowa ciężkich przypadków zachorowań to jednak była grypa ), to dane medyczne nie potwierdzają straszliwości zarazy.
Po zeznaniach przed komisją Parlamentu Europejskiego pani Small z Pfizera, która przyznała wprost że szczepionki w ogóle nie były testowane pod kątem redukcji transmisji, padło pytanie o sensowność paszportu covidowego. Przez dwa lata ograniczano swobody obywatelskie, w zeszłym roku dociśnięto śrubę i jak się okazuje bezpodstawnie wymuszano przyjmowanie eksperymentalnego preparatu okłamując społeczeństwo co do jego skuteczności. To się nazywa przymus instytucjonalny, kto czuje się poszkodowany a jest szczwany będzie mógł dochodzić od państw rekompensat. Foliarze twierdzili że pandemia ma służyć przejęciu własności, ale cóś zajęci spiskowymi teoriami dziejów nie pomyśleli jednak że ten kij ma dwa końce. Kto cwany to będzie skarżył państwa, tu nie da się wcisnąć kitu że politycy nie wiedzieli i działali w stanie wyższej konieczności. To nie pierwsza tego typu sytuacja, z którą przyszło się mierzyć politykom z krajów EU czy Stanów, również w kwestii kupna i zapodawania czepionek. Po wybuchu
epidemii świńskiej grypy w 2010 roku francuski senat przedstawił raport, w
którym pojawiła się m.in. krytyka braku zabezpieczenia przed taką sytuacją,
kiedy zamówiono zbyt dużą liczbę czepionkek, znacznie przekraczającą potrzeby społeczeństwa. Podobnie było w UK. Miliony czepionek utylizowano. Później przyszła ptasia grypa, czepionkę na ptasią grypę wycofano po stwierdzeniu 35 zgonów z jej powodu. Kolejne miliony czepionek utylizowano. Z okazji covidu usiłowano do czepionek przymuszać. Tak, zmuszać do wstrzyknięcia substancji eksperymentalnej o nieznanym długofalowym działaniu, licznych skutkach ubocznych, niezapobiegającej ani transmisji wirusa ani niedającej realnej długotrwałej ochrony. Wyraźnie przegięto, do sporej części ludzi doszło że celem było zapewnienie zysków korporacjom i nadmiernej władzy politykom a nie bezpieczeństwa obywatelom, co uświadomiło szerszemu niż dotychczas kręgowi osób istnienie tworu pod tytułem państwo korporacyjne. Z czym obecnie mamy do czynienia? Tak, zgadliście - z masową utylizacją czepionek. Czepionki to był biznesowy hit ubiegłej dekady, przekręcano na nich tyle kasy co cud. Na początku tej dekady któś był zbyt chciwy i teraz będą konsekwencje. Organizatorzy tego cowidowego cyrku muszą znaleźć jakiegoś
kozła ofiarnego, będzie się działo.
Sporo teorii spiskowych na temat covid okazało się prawdą, tzw. foliarze i płaskoziemcy poza najbardziej odlecianymi okazali się raczej realistami. Wg. mła wielu polityków ( zarówno zarzundowych, jak i łopozycyjnych deklarujących poparcie zamordyzmu ) umoczonych w ograniczanie praw obywateli, jak i lekarzy w żywe oczy okłamujących społeczeństwo powinno zniknąć z życia publicznego, rzecz jasna po zbadaniu jak to z ich finansami było. Setki tysięcy ludzi zmarło niekoniecznie na covid przez niekompetencję i głupotę polityków i rad medycznych. Korporacje i skorumpowani politycy rządzą nami tylko dlatego że im pozwalamy, co mła powtarza jak mantrę. Jeżeli społeczeństwo nadal będzie tak głupie, leniwe i przyklejone do ekranów srajfonów czy telewizyjnych monitorów to będziemy żyli w krajach czy zrzeszeniach krajów, pod czujnym okiem światowych instytucji, którymi zarządzają ludzie tacy jak Lagarde, skazana prawomocnym wyrokiem, Van der Leyen która przyznała się do udziału w sprawie korupcji w Bundeswehrze czy nasze rodzime aferzysty od maseczek i respiratorów i wungla. Pojawiają się pierwsze jaskółki właściwego stosunku państw do korporacji, przypomniano Muskowi, którym mła nie zachwyca od czasu jego chińskich interesów i nie wierzy w tzw. czystość intencji w jego wykonie, kto jest regulatorem rynku a kto jednym z jego uczestników. Może teraz ruszają takich którzy potrafili zarabiać na dobroczynności więcej niż Elon na kosmosie i stąd kwiczenia Billa. Oby.
Mła dziś była z Małgoś na spacerku, znaczy Małgoś w wózku a mła i koty koło niej. Małgoś tak szczęśliwa że po południu stanęła sama przy chodziku na swoich drżącychpatykach, które nazywa nogami bezmięsnymi. Pogodo słoneczna trwaj jak najdłużej. Fotki macie z ogrodów Mamelona i mła a w muzyczniku takie falmenco które jest sztuką.