Podczas tegorocznych podróży mła naszła dwa miejsca które wywołały efekt wow! Jedno krańcowo odmienne od drugiego ale jednocześnie w jakiś sposób podobne. Mła myśli że chodzi o to że w obydwu człowiek znajduje się w krainie harmonii. Nie że złotkiem po gałach, jak już to złoty podział. No i to wtopienie w pejzaż, takie bardzo, bardzo mocne, znaczy nie sposób sobie wyobrazić po oblookaniu tych miejsc że mogło ich kiedyś w tych okolicznościach przyrody nie być. Dziś pokażę Wam jedno z nich - begijnhof w Brugii, dla mła absolutny must see. Po polsku takie miejsca nazywano beginażami, tak bardziej z francuskiego béguinage. Zacznijmy jednak nie od opisu beginaża a od historii od której cała idea zgromadzeń beginardzkich się zaczęla. Bega z Andenne, czasem nazywana Begue. Urodziła się koło roku 620 w Landen w Belgii, zmarła dnia 17
grudnia, w 691 lub 693 roku w Andenne. Mła Begę lubi już za samą rodzinę, w której przyszła na świat, młodszą siostrą Begi jest święta Gertruda z Nijvel,
mniszka, święta Kościoła katolickiego i patronka kociarzy.
Świętym został też ich brat Bawo. Czwórka rodzeństwa a troje z nich zostało kanonizowanych, niezły osiąg. Bega i Gertruda były córkami Pepina z Landen, majordoma Austrazji ( to była kraina, do której za czasów Merowingów należały ziemie wschodniej Francji, zachodnich Niemczech, Belgii i Holandii i której głównymi ośrodkami były Metz i Reims, w którym w później, nawiązując do dynastycznych powiązań z Merowingami, koronowali się królowie francuscy) i jego żony świętej Idubergi
( Itty ). Prowadziła świeckie życie, wydano ją za mąż za Ansegizela, syna Arnulfa, biskupa Metzu. Niech Was nie dziwi ten syn u Arnulfa, to nie było jego jedyne dziecko. Arnulf był mężem Dody i ojcem Ansegisela, Chlodulfa i Martina, formalnie to wszystko jak w liście do Tymoteusza pisał święty Paweł - "Biskup więc powinien być bez zarzutu, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, nieprzebierający miary w piciu wina, nieskłonny do bicia, ale opanowany, niekłótliwy, niechciwy na grosz, dobrze rządzący własnym domem, z całą godnością trzymający dzieci w uległości".
Unius uxoris vir było stosowane nieraz prosto, dopiero następne tysiąclecie stworzyło kler katolicki jaki dziś znamy.
W przypadku Arnulfa wyglądało to już tak bardziej nowożytnie, że rzecz tak określę, kiedy jego małżonka Doda postanowiła wstąpić do zakonu, to on natentychmiast tyż chciał pójść do klasztoru, jednak w 614 został obwołany biskupem Metzu. Nie wiadomo czy z powodu aury świętości otaczającej rodzinę czy po prostu był popularny, bo w kraju piwoszy, facet w cudowny sposób mnożący piwo ma spore szanse na zostanie biskupem a nawet świętym. Arnulf zakończył żywot jako świętobliwy pustelnik a rodzinną misję bycia świętym człowiekiem przejęła jego synowa Bega. Ansegizel i Bega dali początek dynastii Karolingów, tak, tak, to praszczury Karola Wielkiego. Byli jednymi z najznamienitszych możnych Austrazji, ich małżeństwo zapewniło rodowi takie znaczenie że córka, Klotylda z z Herstalu, została wydana za króla a synowie Pepin z Herstalu i Martin z Laonu mieli aspiracje że ho, ho. Po śmierci męża Bega postanowiła resztę życia spędzić w zakonie, to był popularny trynd wśród wdów z arystokracji. Bega oprócz ufundowania paru kościołów, zbudowała klasztor w Andenne pod Namur, gdzie spędziła
resztę swych dni jako ksieni.
W XI wieku została wprowadzona do Martyrologium, a jej wspomnienie
liturgiczne obchodzone jest 17 grudnia. W zbiorach wilanowskich znajduje się obraz autorstwa nieznanego malarza według obrazu Petera Paula Rubensa który powstał w latach 1612–1615 , które to malowidło z kolei miało być inspirowane obrazami Huberta van Eycka, co widać po strojach portretowanych na nim postaci. To Podwójny portret Ansegisusa i św. Begi z Brabantu, której kult w XV wieku miał się we Flandrii nieźle.
W końcu XI wieku i na początku wieku XII w Europie dzieją się zdziwne sprawy, mamy do czynienia z taką zapomnianą rewolucją. Zostaje przełamana dominacja kleru w życiu duchowym społeczeństw i rodzą się pierwsze oddolne ruchy heretyckie. Oczywiście to nie jest tak że od tej i tej daty to koniec, zamykamy klasztory i wogle. To jest raczej rewolucja z tych pełzających, wielu mogłoby to nazwać ewolucją , jednakże mła postrzega sposób zmiany myślenia jako rewolucyjny. W wieku XIII ta pełzająca rewolucja zaowocuje w Zachodniej Europie powstaniem ruchów kontestujących jedynie słuszną, papieską wersję chrześcijaństwa. Beginat, będzie jednym z nich. Będzie miał więcej szczęścia niż ruch katarów vel albigensów i wiele pomniejszych ruchów, które kościół mniszył lub bardzo szybko eksterminował. Czasy
wypraw krzyżowych sprawiły że w Zachodniej Europie wiele kobiet, nie tylko z możnych rodów rycerskich,
zostało wdowami lub nie miało możliwości wyjścia za mąż. W beginacie takie osoby odnalazły swoje miejsce w życiu. Dlaczego nie klasztory? Klasztory nie były w stanie wchłonąć tak dużej liczby kobiet, doszła jeszcze kwestia wkładu własnego czyli wiana, którego nie było dla klasztoru odpowiednie no i uchwały Soboru Laterańskiego IV z
1215 zakazywały tworzenia nowych zakonów. Jak beginki się pojawiły to tylko czekać trza było żeby pojawili się begardzi, mężczyźni wywodzący się z tych samych klas społecznych co beginki. Dobra, teraz do konkretów - czym był właściwie beginat?
Ruchem religijno - społecznym, pokrewnym ruchowi
franciszkańskiemu, którego uczestnicy uważali że człowiek może osiągnąć doskonałość bez
pośrednictwa Kościoła, jeżeli będzie prowadził życie w duchu cnót chrześcijańskich ( tzw. vita apostolica - życie apostolskie czyli życie jak żyli apostołowie ), proste i ubogie. Taa... niebezpieczne poglądy. Te grupy ludzi świeckich, którzy decydowali się na życie we wspólnocie i
ubóstwie ( na podobieństwo zakonów żebraczych ), których członkowie nie składali ślubów wieczystych ( a szczególnie ślubów posłuszeństwa
wobec hierarchii kościelnej ) tworzyły miejsca dla siebie. Ci ludzie nie odcinali się całkowicie od życia
świeckiego ale nie zanurzali się w niej całkowicie. Wiedzieli że są odrębni i dla własnego spokoju a także spokoju innych ( przeca jasne że byli solą w oku hierarchii kościelnej ) osiedlali sie w miejscach wydzielonych, najpierw poza miastami a później w przestrzeni miejskiej. Te osiedla nazywamy beginażami. No i rzeczywiście żyli prosto, begardzi zajmowali się głównie pracą rzemieślniczą, a
beginki dziełami miłosierdzia, znaczy pielęgnowaniem chorych w szpitalach,
czasem nauczaniem dzieci.Wspólnoty beginek i begardów były autonomiczne i
rządziły się własnymi, specyficznymi dla każdej j wspólnoty prawami. Mieli swojego przełożonego wspólnotowego, który kierował funkcjonowaniem beginażu i reprezentował beginat czasem sam a czasem z radą. Najczęściej były to matka przełożona, wielka panna ale najczęściej nie oznacza zawsze bo istnieli wszak begardzi. Wspólnota utrzymywała się z własnej pracy,
posiadała wspólną kasę, budynki. Jadano wspólne posiłki
i rzecz jasna odprawiano wspólne nabożeństwa. Dziś byśmy to określili jako komunę ale nie określimy bo ostatnia beginka, niejaka Marcella Pattyn, Belgijka, zeszła z tego świata w wieku lat 91 w roku 2013.
Kościół katolicki miał z gryz z takimi religijno - społecznymi ruchami, z jednej strony tolerował je, a niekiedy nawet wspierał, bo jakoś jeszcze te beginaty wydawały się tej instytucji alternatywą wobec ruchów bardziej odlecianych od doktryny, typowo heretyckich ( np. w
Tuluzie, gniazdku katarów, beginaty były cacy ). Z drugiej strony ten nieuregulowany status kanoniczny wspólnot sprawiał, że hierarchia kościelna nie mogła beginatów kontrolować w sposób jaki chciała to robić. Ruch beginek i begardów od zawsze budził podejrzliwość ze strony duchowieństwa. Zarzucano im hipokryzję, rozwiązłość seksualną, a także naruszenia dyscypliny kościelnej, szczególnie nieautoryzowane głoszenie
kazań bo tu monopol był zagrożony. Generalnie to za słodko beginatowi z Kościołem nie było, zwłaszcza że niektóre wspólnoty znalazły się pod wpływem potępionych
przez Kościół myśli albigensów oraz tzw. Herezji Wolnego Ducha. Kościół się wówczas bardzo mocno pultał, czego skutkiem było przejście całkiem
sporej liczby beginatów na tercjarstwo franciszkańskie i przyjęcie przez te wspólnoty reguły
trzeciego zakonu św. Franciszka z Asyżu. Wspólnoty będące pod
duchową opieką franciszkanów były zabezpieczone przed oskarżeniami o
sprzyjanie heretykom. Inne wspólnoty zdecydowały się przyjąć taką
opiekę od dominikanów czy karmelitów, przyjmując tercjarstwo
dominikańskie lub
karmelitów. Wspólnoty które pozostawały pod wpływem flagelantów czyli
biczowników zostały
ostatecznie uznane przez Kościół za heretyckie.
W 1311 papież Klemens
V oskarżył ruch beginek o rozprzestrzenianie herezji. Wszystko przez niejaką Marguerite
Porète z Hainaut, która w roku 1306 napisała
Speculum simplicium animarum co tłumaczy się jako "Zwierciadło dusz prostych". Nie dość że kobieta nie będąca mniszką tworzy literaturę jakby teologiczną to jeszcze nie uznaje autorytetu Kościoła. To nie mogło skończyć się dobrze,
Sanctum officium vel
Inquisitio haereticae pravitatis zainteresowało się Małgorzatą. Skutek był taki że po procesie prowadzonym przez inkwizytora Wilhelma z Paryża, w którym beginka nie zgodziła się uznać autorytetu duchowego Kościoła i odmówiła składania zeznań, została ekskomunikowana i 1 czerwca 1310 roku na Place de Grève w Paryżu zapłonął stos na którym spalono ją wraz z jej dziełem. Na wiele to się nie zdało, Kościół stworzył męczennicę, której słowa poszły w świat. Wraz z nastaniem ery druku to w ogóle było przerąbane i praca Małgorzaty stała się jedną z podwalin reformacji. Książka nie dość że była drukowana, to była tłumaczona na języki nowożytne. Zgroza. Tak beginka została babką reformacji. Na początku XIV wieku w ogóle władze kościelne wykonały szereg ruchów wymierzonych w tzw. heretycki mistycyzm, po prostu te ruchy oddolne, które w olbrzymiej większości były skierowane przeciw doktrynie Kościoła, zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu i Kościół czuł że przestaje ogarniać. To właśnie na to stulecie przypada największy rozwój beginatów.
Podczas obrad Soboru w Lyonie w 1274 przeciwnicy begardów i beginek przeprowadzili propagandowy atak na wspólnoty. Udało im się doprowadzić do odnowienia i potwierdzenia postanowień z 1215 o zakazie tworzenia nowych zakonów i zaczęto się zastanawiać czy aby nie rozwiązać wspólnot. Baby, bo był to głównie ruch babski, miały podporządkować się nakazowi zamążpójścia albo wstąpienia do uznanych prawnie zakonów, które w XIV stuleciu to już mogły przyjmować panie jak leci. W roku 1290 w Kolmarze postawiono pierwsze formalne oskarżenia o herezję wobec beginatu, nieortodoksyjne podejście do religii oparte na mistycyzmie, nowe koncepcje teologiczne niekoncesjonowane przez papiestwo - wszystko to działało na kler jak płachta na byka. Największe procesy o herezję spod znaku Wolnego Ducha miały miejsce w w Strasburgu w roku 1317, zainicjowany przez miejscowego biskupa Jana z Zürichu oraz w Kolonii około roku 1326 z inicjatywy miejscowego arcybiskupa Henryka z Virneburga. W pierwszym z nich wynik był taki se dla biskupa, chyba wszystkim begardom udało się myknąć ze Strasburga, więc i owszem spokój ale zero satysfakcji. W drugim Kościołowi poszło lepiej - księdza związanego z beginatem spalono na stosie, a osiem innych osób skazano na więzienie. U nas tyż tak było, beginki w liczbie 16 - 20, które mieszkały na Śląsku, we wrześniu 1332 miały nieprzyjemność bycia oskarżonymi w procesie, który wytoczył im inkwizytor Jan Schwenkenfeld. W latach 1293 - 1300 rokiem włocławski biskup Wisław osadził w swoich
dobrach pięciu begardów, którzy wznieśli jedyny na ziemiach polskich
kościół i klasztor, od którego zresztą powstała nazwa miejscowości Kaszczorek
( dziś jest to dzielnica Torunia ). Po potępieniu begardów na soborze w Vienne
następca Wisława Gerward wywalił beginat z Kaszczorka, na mocy wyroku sądowego zatwierdzonego przez papieża Jana XXII w 1321 roku a te resztki begardów przeniósł do swoich dóbr w Dobrzejewicach, gdzie przebywali do
śmierci. Dopiero następne stulecie przyniosło uspokojenie stosunków na linii beginaty - Kościół, ruch beginatów i jego pierwotne idee, został zrehabilitowany przez papieża
Eugeniusza IV w XV wieku, Kościół już wówczas wiedział że lepiej mieć
beginaty po swojej stronie niż przeciw sobie. na wiele się to nie zdało bowiem w następnych stuleciach ich zgromadzenia zostały w większości rozwiązane w
ramach ruchów reformacji. Po prostu beginki, które przeszły na
protestantyzm, zostały diakonisami.
Najbardziej znane
beginaty, w których żyło nieraz tysiące ludzi znajdowały się w: Mechlin, powstały w
roku 1207, Brukseli powstał w 1245, Leuven powstał około roku 1232, Antwerpii w 1234, Brugii w 1244,
Lier, Kortrijk, Gandawie, Amsterdamie. Najczęściej beginaże powstawały na terenie północnej i
dzisiejszych: północno-wschodniej Francji, Belgii, Holandii oraz zachodnich i
północno-zachodnich Niemiec. Jak taki begijnhof wyglądał? Zwykle to były niewielkie domki zgrupowane wokół prostokątnego lub trójkątnego placyku, takiego dziedzińca, choć nie zawsze to tak wyglądało, niektóre beginaże miały domki budowane w dwóch rzędach wokół trawiastego placu. Begijnhof brugijski to około trzydziestu pomalowanych na biało domów, z których większość pochodzi z końca wieku XVI a także wieków XVII i XVIII. Te domy są wszystkie zgrupowane wokół dużego centralnego dziedzińca. Domy w beginażach mogły być jedno-
lub wieloosobowe ( niby wszyscy równi ale domy wieloosobowe były dla mniej zamożnych beginek i nowicjuszek ). Kiedy
zamożna kobieta albo zamożny mężczyzna zostali przyjęci do wspólnoty mogli wynająć lub kupić jeden ze wspólnotowych domów. Po ich śmierci
dom ponownie stawał się własnością beginatu. W każdym begijnhofie znajdował się
mały kościółek lub kaplica. W Brugii begijnhofkerk jest poświęcony Świętej Elżbiecie Węgierskiej. Najstarsza, wczesnogotycka budowla kościelna w tym miejscu w 1245 roku, kiedy hrabina Flandrii, Małgorzata II z Konstantynopola kazała przenieść nieczynną kaplicę wicehrabiego Burgii do niedawno założonego begijnhofu.
No i przeniesiono dosłownie, oprócz wyposażenia w miarę możliwości
ponownie wykorzystano również materiały budowlane.
W styczniu 1584 roku, za czasów administracji kalwińskiej w Brugii,
budynek kościelny, który pełnił wówczas funkcję magazynu zboża i słomy
został strawiony przez pożar. Uniknął szczęśliwie całkowitego
zniszczenia i już od 1587 roku mógł być ponownie używany. Całkowita
renowacja trwała kilkadziesiąt lat i została zakończona w latach
1604-1609. Wnętrze, które zostało wzbogacone dziełami sztuki w ciągu
XVII i XVIII wieku, jest typowo barokowe. Na mła zrobił sympatyczne
wrażenie bowiem śpiewały w nim dwie siostrzyczki zakonne, jedna
staruszka a druga młodsza, czarnoskóra. Obie radośnie fałszowały,
kościół lekko pachniał pleśnią, tak jakoś naturalnie i z lekka omszało było. W wielu wspólnotach znajdowały się budynki szpitalne, w pobliżu szpitala lokowano często dom matki przełożonej. Beginaż otoczony był murem, w którym
znajdowała się jedna lub więcej bram, łączące beginaż z miastem. Do głównego bramy wejściowej brugijskiego bejginhofu można dotrzeć przez kamienny most z trzema łukami, który nosi cud nazwę - Wijngaardbrug. W niszy nad wejściem można zobaczyć figurę św. Elżbiety Węgierskiej, patronki wielu beginaży. Brama wjazdowa jest stosunkowo nowa, została zbudowana w 1776 roku przez znanego W Brugii i okolicy mistrza murarskiego Hendrika Bultyncka w stylu modnego klasycyzmu. Druga brama zapewnia dostęp przez most Sasbrug do czegóś zwanego Sashuis, co mła tłumaczy sobie jako przedbramie ( na pierwszej fotce poniżej ). W beginażach znajdowały się zwykle takie miejsca jak: izolatka dla zakaźnie chorych,
stajnia, kurnik, browar, ogrody i łąki W brugijskim jest winnica powierzona opiece świętego Aleksego z Edessy.
Begijnhof w Brugii powstał pod patronatem hrabiny Flandrii Małgorzaty II z Konstantynopola. Jeszcze przed 1240 rokiem społeczność pobożnych kobiet osiedliła się w miejscu zwanym de Wi(j)ngaard na południu miasta. Ta nazwa oznaczała ponoć z lekka bagniste łąki. Pierwszymi beginkami były, podobnie jak w innych miejscach, dziewczęta o
skromnym pochodzeniu, wspólnota której źródłem utrzymania było sukiennictwo. Wytwarzanie sukna wymagało dużej
ilości wody, więc osiedlono się blisko cieku wodnego.
Beginki z Brugii otrzymały wsparcie kaznodziejów, którzy osiedlali się w
Brugii od 1235 roku. Działali oni mocno u władz kościelnych i świeckich na rzecz uznania begijnhofu za odrębną
parafię, co pozwoliłoby wspólnocie na niezależność. W 1245 roku ich starania zostały uwienczone powodzeniem i uznano begijnhof za samodzielną parafię. W 1299 roku przeszedł pod bezpośrednią władzę króla Francji Filipa Pięknego i otrzymał tytuł Béguinage Princier czyli Beginaża Książęcego, pod którą to nazwą znany jest do dziś. Kolejni hrabiowie Flandrii i książęta Burgundii podtrzymali ten przywilej.
Od 1300 roku begijnhof rządził się regułą ostateczną, ustanowioną na
podstawie kilku następujących po sobie reguł prowizorycznych. Okres
prześladowań ( lata 1311-1318 ) utrudnił życie beginkom ale bez przesadyzmu, miały możnych patronów. W XIV i XV wieku begijnhof brugijski przeżywał swoje złote lata. Kościół parafialny
obsługiwał proboszcz i siedmiu kapelanów. W ambulatorium i szpitalu
beginki opiekowały się chorymi współobywatelami, ciesząc się bardzo dobrą opinią. Kres temu złotemu wiekowi położyła reformacja i niepokoje religijne. Podobnie jak klasztory, beginjnhof przeżywał ciężkie chwile w latach
Republiki Kalwińskiej ( 1578-1584 ). Co prawda beginki nie zostały zmuszone do ucieczki, jak zakony, ale ingerowano mocno w ich prawa majątkowe, choćby przez zamianę budynku ich kościoła na magazyn siana i zbóż.
W XVII wieku było już lepiej, wspierane przez władze kościelne, w tym arcybiskupa Mechelen Jana
Hauchunisa, beginki ponownie doprowadziły to miejsce do rozkwitu. Nie było tak jak za dawnych , dobrych czasów, kiedy Brugia była jednym z najbogatszych miast Europy, ale było nieźle. Wspólnota w Brugii skupiła się
całkowicie na życiu kontemplacyjnym. W rezultacie takiego podejścia że
ora cóś ważniejsze niż
labora do begijnhofu przybywało coraz
więcej dziewcząt z zamożnych rodzin, które miały własne środki do życia.
Begijnhof nabrał więc z lekka arystokratycznego wdzięku. Domy wokół dziedzińca
zostały gruntownie wyremontowane lub wybudowane na nowo. Gmina weszła
również w posiadanie wielu majątków.
W XVIII wieku beginek nie dotknęła kasata klasztorów, którą cesarz Józef II Habsburg leczył bolączki państwa, wszak one nie do końca były zakonem. Beginki udostępniły część swoich domów zakonnicom,
które zostały bez klasztorów, odbyło sie to bez sprzeciwu ze
strony rządu.
W 1796 roku po ustanowieniu Republiki Francuskiej begijnhof nagle okazał się być własnością rządu. Beginki miały wybór między
wywłaszczeniem i wydaleniem lub włączeniem ich majątku do
sieci "mieszczańskich przytułków" administrowanych przez gminę, przy
jednoczesnym zachowaniu wspólnoty jako usługodawców dla
opieki nad osobami starszymi organizowanej na tym terenie. Beginat wybrał rzecz jasna drugą
opcję. Następne stulecie nie sprzyjało wspólnocie. Przez cały okres rządów francuskich, a także czas kiedy te ziemie należały do Zjednoczonego Królestwa Niderlandów a potem przez
pierwsze lata Królestwa Belgii, beginkom co prawda pozwolono
dalej mieszkać w begijnhofie, ale nie było mowy, nawet gdy katolicy
rządzili zarówno państwem, jak i miastem, o ponownym przeniesieniu
własności na wspólnotę.
Przy minimalnych dochodach i malejącej liczbie członkiń nadal jednak beginat funkcjonował.
W XX wieku społeczność skurczyła się do zaledwie kilku starszych beginek. Ich
wielką panną była Geneviève de Limon Triest, członkini
szlacheckiej rodziny Ghent i córka Esquire Alfreda de Limon Triest . Wraz
z proboszczem Begijnhofkerk kanonikiem Rodolphem Hoornaertem i Domem
Gasparem Lefébvre wielka panna pracowała nad utworzeniem bardziej współczesnej
wspólnoty monastycznej, która mogłaby ponownie być atrakcyjna dla
młodych dziewcząt. Wymyślono Córki Kościoła, wielka panna
Geneviève de Limon Triest została pierwszą przeoryszą tego zgromadzenia w roku 1927. Wiele domów przekształcono w pomieszczenia klasztorne, rozbudowano by można było wynajmować je na rekolekcje i spotkania duchowe. Liczne
domy w tzw. dolnej części, która opustoszała, po renowacji wynajmowano
samotnym damom.
W 1974 roku własność całego obszaru została przekazana miastu Brugia, bowiem mogło zapewnić solidniejsze finansowanie prac konserwatorskich prawie 800 letniego założenia. W roku 1998 begijnhof książęcy Ten Wijngaerde, jedyny zachowany beginaż w Brugii, został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
No dobra. Niech już będzie. Pierwsza się przyznam, że o beginażach, beginkach i begardach miałam pojęcie bardzo niklutkie i mętne. Prawie żadne. Znów doksztalciłaś😄. Dziękuję.😄
OdpowiedzUsuńMła kumała dzięki wymieniu Róży, czyli śledzeniu z wypiekami przygód pewnego franciszkańskiego brata rodem z Baskerville i jego ucznia Adso. Książka Eco była pełna takich zdziwieństw dla mła typu - a kim byli do cholery ci dulcynianie? Pokrewnymi duszami beginek, begardów, katarów, flagellantów, wolnoduszystów - wszystkich tych ruchów z których za dwa stulecia zrodzi się reformacja. Mła bardzo lubi "Imię Róży", żadna filmowa adaptacja jej do końca nie zadowoliła choć uważa że Wilhelm z Baskerville w wykonie Connery'ego był dokładnie taki jak powinien być.
UsuńPatrz, a mnie zupełnie bezrefleksyjnie i bez zdziwień przeszła lektura "Imienia Róży". Zdaje się że nie trafiłam z czytaniem na odpowiedni moment życia, trzeba będzie powtórzyć 😄
UsuńMła raz na jakiś czas powraca do tej lektury i zazwyczaj znajduje tam rzeczy które jakoś jej przedtem nie wpadły w oko. Eco był takim erudytą że jednorazowe spożycie nie ujawnia głębi smaku. ;-D
UsuńTo ja też przeczytam na nowo.
UsuńDo Eco warto wracać. ;-D
UsuńBardzo ciekawa opowieść o zupełnie mi wcześniej nieznanej historii i miejscach, dzięki, że zapał edukacyjny nie opuszcza Ciebie :)
OdpowiedzUsuńMła tak się stara troszki wincyj pisać bo zauważyła że u nas za wielkiej świadomości na temat beginatów ni ma. O znanych zakonach to i owszem ale taka insza koncepcja życia konsekrowanego w naszej świadomości nie istnieje. Może stąd takie klerykalne zacięcie do niedawna było w naszej wersji katolicyzmu?
UsuńTemat nie jest mi obcy, w zeszłym roku czytałam,że ostatnia amsterdamska beginka Agatha-Antonia zmarła w 1971r. natomiast ostatnia na świecie pochodząca z Belgii Marcella Pattyn w 2013r. Co by nie mówić, Europa na kulturze chrześcijańskiej stoi.
OdpowiedzUsuńTe beginaże to zapewne dalekie echa monastycyzmu Ojców Pustyni.
Tu o tej amsterdamce:
https://adoptkhol.blogspot.com/2021/05/rowno-50-lat-temu-zmara-ostatnia.html
Trochę czuję zmęczenie w kościach, miałam gości przez dwa dni, więc się natruchtałam wokół nich.
Ale dostałam prezenty;) Dziś odpoczywam,chociaż pogoda jest obmierzła.
Niemniej życzę wam błogiego wypoczynku.
Natrafiłam na "Ojcze nasz" po aramejsku, piękne aż ciarki przechodzą:
https://twitter.com/daniellebraunOL/status/1605086740448178177
PS.Polecam znakomity,po prostu genialny wykład M.Budzisza, teraz odsłuchałam.
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=K4IB1kNM6Kg
Mła politycznie to sobie dopiero po śniętach zada, teraz to mła przegryza wieści z Niemiec, które doszły do niej droga pantoflową. Tam się dzieje i to inaczej niż u nas zapodajo i to wcale nie znaczy że lepiej.
UsuńCo do beginatów to tak, cóś w tym jest z Ojców Pustyni, oni tyż mieli wylane na tzw. struktury i czcili jak uważali.
Do mła prezenty to przyjechały, bo mła ma problem z wylezieniem na czas dłuższy. Obecnie chorowanie zakończyła Pabasia a zaczął Pan Dzidek, Małgoś twierdzi że ta zaraza na pewno nie od niej bo ona bezkontaktowa. Mamy podejrzane dzieciaczki, nosicieli przebrzydłych. Siedzą te bidoki obecnie w chałupach bo przedszkole zamknięte. Taa... wincyj maseczek, lockdownów i kwarantann oraz zamkniętych przychodni a będzie lepiej. Jasne jak słoneczko co to wylazło dziś na całą godzinkę.
Kurde, chyba i mnie coś bierze,czuję gardło i szum w uszach.
UsuńJeżeli pojawi się paskudny kaszelek natychmiast antygrypówki i zaleganie trzydniowe. Potem niech lekarz zdecyduje wraz z Tobą czy antybiotyk osłonowo konieczny czy sobie sama poradzisz. U Małgoś był potrzebny ze względu na wiek i tzw. ogólny stan zdrowia, Pabasia dała radę bez, mimo że po osiemdziesiątce. U Pana Dzidka jest w fazie wykluwania więc zamiast ewentualnie zapodawanego antybiotyku ma porykiwania mła. Edmundo się nie słuchał, wyłaził z domu i za karę jest w szpitalu gdzie będzie miał czas przemyśleć do czego doprowadza krnąbrność. Buśka na szczęście wyprowadzają sąsiedzi.
UsuńGardziołko przeszło, trochę czuję ucho, na szczęście bez gorączki.
UsuńZimny wiater dziś.
Co taka cisza?Przejadły się? Płukanie żołądka na pogotowiu?:)
Nawet mła się nie chce pisać co te męskie gadziny z sąsiedztwa zrobiły, jak się bezczelnie dziadki pochorowały. Tak, że teraz wszyscy koło nich latajo. Małgoś współczuwa, mła nie - mła obiecała że zarżnie ich żywcem jak tylko wyzdrowieją. :-/
UsuńPoświąteczne dzień dobry!
OdpowiedzUsuńHanno mascia rozgrzewajacż posmaruj miejsce kolo ucha, powinno pomóc.
Mroźny wiaterek, to prawda. Wczoraj była mokra ciepla wiosna, dzis slonecznye klimaty za to zimniejsze.
Nie mam czasu na uważne czytanie ,bo jeszcze się gosciujemy, dziś sprzatanie, nawet szyby przetarłam, bo okrutnie brudne byly, po niedawnej zawieji snieżnej, deszcz wczoraj doprawił, więc fuj, trzeba było.
Zdrowia do chorowitków , Tabo odpoczywaj pomiędzy, bo caly czas jesteś na wysokich obrotach .
Staram się odpoczywać, nawet sobie zapuściłam co Kocurrek poleciła ale odleciałam po 5 minutach. To tak przyjemne z pożytecznym bo się podświadomie przez sen ukulturalniałam.;-D
UsuńHe,he, metodą podprogową😃😃
Usuń