Strony

piątek, 23 maja 2025

Weekendownik - Deszczownik późnomajowy

Mła doma, jeszcze niewyjechana tylko zajechana akcyjnością różnistą. Zimno i deszczowo. Mła doszła do wniosku że to nie takie złe, zważywszy na naszą sytuację hydrologiczną, jednakże cóś mało majowo jest. Wicie rozumicie, szału ogrodowania ni ma. Mła bardzo, bardzo boi się przeziębienia, teraz to głównie przez namoczenie, w związku z tym doma często siedzi i na świat patrzy przez szybki. Szczęśliwie wirusa żadnego nie podłapała, tfu, tfu, tfu! Mła musi być sprawna, bo w przyszłym tygodniu wielka wyprawa pani starszej, ruszamy z Irenką do Italii. Chałupa opłacona, po weekendzie zakupuję eurosy i ujeżdżamy. Irenka podekscytowana, mła na wszelki wypadek uczestniczy w porannym mierzeniu ciśnienia żeby to podekscytowanie a raczej jego skutki szybko wyłapać. W necie przeglądam info na temat atrakcji Bergamo, pod kątem dostępności dla osób z ograniczeniami ruchowymi, mła nie chce zakatować Irenki, ten wyjazd to ma być dla niej przyjemne zwiedzanie a nie hardcore. Mła musi też sprawdzić gdzie można tak zjeść żeby Irence nie zaszkodziło, to trochę tak jak wyprawa z dziećmi, trzeba zachować ostrożność w znacznie większym stopniu niż wtedy, kiedy podróżujemy z Mamelonem same. 

Przebywanie przez mła w chałupie powinno przełożyć się na porządek w domiszczu ale coś słabo się przekłada. Mła ma z tym porządkowaniem cóś takiego jak baletnica z przeszkadzającym rąbkiem spódnicy. Pojęcie porządek w domu jakoś zupełnie nie przystaje  do mła, hym... w związku z osiągniętym przez mła wiekiem wygląda na to że trzeba ten niezaprzeczalny fakt  zaakceptować. Skoro przez blisko sześć dych się ze mła nie udało uczynić sprzątaczki idealnej,  to cóś wątpię żeby mła została nią na starość. Bordello po całości to stan, który mła przeszkadza ale daje się z tym jej wytrzymać. Muchy się nie zalęgajo, znaczy dna jeszcze nie widać a to że kupa rzeczy do prasowania leży na desce prasowalniczej, to akurat da się przeżyć. Niepokojące jest tylko to że koty mają wyraźną chętkę na uwalenie się na stertach wypranego. W dodatku mła nie ma serca odmawiać kotom zalegania, znaczy jak widzę chęć  uwalenia się na świeżo wypranym to czym prędzej przebieram poszewki na poduszki i zalegają na wyrku. Świeżyzna w wyrku ratuje stertę deskową. Sztaflik ma małego ropnia pokleszczowego, oczywiście mam od razu nerwy, choć kota je i jest tak samo upierdliwa, bojowa i niegrzeczna jak zawsze. Mrutku robię przy uszku, sporo tam roboty.

Wybory, wybory a mła politycznie bezdomna. Obydwu kandydatów najchętniej kopnęłabym w wiadomo co i zdawa mła się że nie byłabym w tym kopaniu odosobniona. No wiedziałam że tak będzie, co wcale nie jest pocieszające. Obecnie zastanawiam się czy aby wybór mniejszego zła jest wyborem mniejszego zła. No cóż, jakąś decyzję trzeba będzie podjąć ale... Staram się nie być  zmęczona tym politycznym dziadostwem, bo uważam że trza być czujną i trzymać rękę na pulsie, jeśli chodzi o polityczną gadzinę. Srandemia ujawniła do jakich nadużyć w "imię wspólnego dobra" potrafią się politycy dopuścić. Tak nawiasem pisząc, to obrońcy wolności zazwyczaj po dorwaniu się do władzy zostają zamordystami do kwadratu, zatem ostrożnie z zawierzeniami. Hym... nawet bez tego dorwania się do władzy trzeba uważać. Rywal Benjamina Franklina, doktor Samuel Johnson  powiedział o rewolucji amerykańskiej - "Najgłośniejsze okrzyki na rzecz wolności wychodzą od właścicieli niewolników". Nam trzeba zmian systemowych a nie zamiany jednej partii na drugą czy trzecią. Kto tego nie rozumie to się na zawierzeniach przejedzie, politycy to nie Pambuk, tu trzeba nieustannej kontroli a nie zawierzeń. Jak się czegóś głośno i upierdliwie domagać,  to zmian systemu na taki,  w którym nasz głos będzie miał większe znaczenie, trzeba zacząć od zmiany samej ordynacji wyborczej. Tyle w temacie naszych wyborów. Dobra, to by było na razie na tyle.  Na zaległe komentarze mła odpowie dopiero jutro po południu. Przepraszam bardzo Szanowny Komentariat ale mła jest dziś padnięta a jutro ma jeszcze łobowiązki.  Dziś w ramach ozdóbstwa troszki zdjęć domowych, z mebelkami okłaczonymi przez koty dla Ninki i z kwiatami azalek usuniętymi profilaktycznie. Jest też parę wieczornych fotek z ogrodu. W Muzyczniku nostalgicznie, znaczy Dean Martin.

niedziela, 18 maja 2025

Weekendownik - półmajownik

Zimno ale ponoć idzie ku cieplejszemu, z tym że baaardzo powoli. Taa... uwierzę jak poczuję. Póki co to uprawiam kurestwo domowe, w przerwach ( częstych, a jakże! ) zalegając z kotami. Kotowskie nawet wobec mnie jakby bardziej grzeczne, lejący dżedż za oknami powoduje że są senne i przytulaśne. Wobec siebie za to są paskudne. Mła zalegając z nimi ogląda sobie neta, nawet takie widowiska jak ta cała Eurowizja, choć to nie jest "mój kubek filiżanki". No dobra, jeden koncert obejrzałam do połowy  ( bo to teraz tych koncertów cóś wincyj,  nie wiem o co kaman, bo nie śledzę ), dalej nie dałam rady, to zupełnie nie so klimaty mła. Znów mam doła, tym razem za sprawą Kocurrkowej Sansy. No nie udało się jej, nerki nie chciały pracować. Choć mła właściwie to głupio pisze, bo Sansie się udało pożyć 9 lat, w tym półtora roku ze zdiagnozowaną niewydolnością narządów. To nie jest mało, tym bardziej się udało że było to dobre życie. Mła to wszystko wie, ale cinżko jest, bo tak współczuwa z Kocurrkiem, dla której to jest kolejne żegnanie  się z domownikiem w bardzo krótkim czasie. Mła tak w czwartek już czuła że jest niedobrze i mła się pisać odechciało.  Ech... Coś ta wiosna w tym roku taka gorzka, człowiek musi wkładać sporo wysiłku w to by się nią cieszyć.

U mnie kocich awantur ciąg dalszy. Żrą się o to samo co poprzednio. Sztaflik na poważnie pokłóciła się z Mrutkiem, poszło o spadek po Szpagetce, czyli o mła. Sztaflik stoi na stanowisku że to ona zalega pod kordłą w ramionach mła, bowiem korzysta z pełni spraw spadkowych po siostrze. Mrutek z kolei twierdzi że on został wyznaczony na następcę a Szpagetka Sztaflikowi publicznie pokazywała zęby i goniła z wyra, co wskazuje jego zdaniem że Sztaflik wydziedziczona. Sztaflik podnosi  argument że Szpagetka pokazywała zęby a potem dziąsła każdemu kto śmiał się zbliżyć do zalegającej mami a z wyra potrafiła gonić wszystkich, w tym osoby psie i ludzkie. No i się pożarli przedwczoraj wykorzystując pretekst pod postacią kretyńskich podgryzań Ryjka. Sztaflik nie ma kolejnego kła, Mrutek ma rozorane ucho. Obraza wyglądała tak  że koty walczące spały po obu stronach zaklinowanej między nimi mła, Ryjek spał w nogach a Okularia zdegustowana tą sytuacją się wyprowadziła do Lucasa i tam teraz sypia, ku zgryzocie mła. Wczoraj napełniłam spryskiwacz wodą i mieszanką olejków eterycznych i niech tu mi ktoś się spróbuje awanturować,  to będzie jechał na odległość bergamotą z geranium! 

Do ogrodu rzecz jasna na długo nie wchodzę, pogoda przeca z takich mało ogrodowych a mła nie może się przeziębić. Nie przed wycieczką z Irenką. Szukanego nadal nie znalazłam ale za to naszłam inne dawno temu zagubione rzeczy ( niektórych szukałam  od paru miesięcy ). No i to by było na tyle, smutno i zimno. Ech... Zdjątek nie ma, bo światło takie se, chińskie kocie obabrazki są w zamian. W Muzyczniku taka muzyczka z czasów młodości mła, dla oderwania się od smętnego realu.


 P.S.  Z ostatniej chwili - Ryjek jest podejrzany o zasikanie trepków mła i to więcej niż jednokrotne. Mła do niego przemawiała a on coś tam zaczął o stresie pourazowym wymiaukiwać. Przystępuję do octowania, mam nadzieję że buty da się uratować. No takich numerów to nie było od czasu czułej pamięci Felicjana
! Czas odjajczenia Ryjka zbliża się wielkimi krokami.

wtorek, 13 maja 2025

Codziennik - Zimnik majowy

Mła polazła w sprawie kocich zdjątek ale pocałowawszy klamkę, bo pani opiekująca, wiekowa,  poszła odwiedzić panią kotów. Numeru telefonu ni mam coby się umówić, więc zostaje mła nachodzenie. Nie mam co narzekać, są sytuejszyn wymagające większego zaangażowania. Piesa poszukuje miejsca dla szczególnego kotka, miziastego Kropka. Tylko poważne oferty z domów dla kotów niewychodzących będą rozpatrywane, bo Kropuś jest kotem o nieco większych wymaganiach. Nie znaczy że się będzie siedziało z nim na okrągło u weta ale paru zasad trzeba przestrzegać. W zamian Kropek oferuje mruczenie wyczynowe i przylepność ogromną, znaczy będzie dopieszczał. Mła wie co znaczą takie dopieszczania, bowiem dopiero od niedawna jej stado przywróciło mła do łask. Łaski rozdzielane są skąpo, mła się zaczęła stadu podlizywać w nadziei na zwiększenie z ich strony... hym... intensywności świadczeń. Jakby było mało to mła w domu pochowała przed sobą różne rzeczy, które są jej teraz potrzebne i starannie zapomniała o lokalizacji tych schowanek. Wicie rozumicie, wewiórka i żołędzie. Mła wkurzona na ten swój wewiórkizm, garami rzucam, drzwiami trzaskam, co oczywiście wcale nie pomaga ani na ataki sklerozy, ani na poprawę nastroju. Metodami joginów uspokajać się nie mogę, bo parę głębokich wdechów i zasypiam a jakoś tak mła głupio w majowy dzień podsypiać. Łażę taka półwściekła i zionę mniłością do świata. Kiedy nie muszę to staram się ludziów nie widywać, lepiej żeby na humory mła nie byli narażeni. W otoczeniu mła i bez złych młowych humorów ludziom nie lekko, każdy tam dźwiga jakiś kawałek krzyża, niektórzy mają naprawdę dużo do dźwigania i nie ma co dokładać ciężaru własnym kiepskim nastrojem. Hym... siedząc sama ze sobą doszłam do wniosku że nie jestem najlepszym towarzystwem, chyba mam na siebie zły wpływ. Ciągle smęcę. 

Pogoda jak na razie taka ogrodowo zniechęcająca, więc mła jeszcze nie posadziła swoich zeszłotygodniowych zakupów roślinnych. Ponoć idzie ocieplenie ale mła wyłażąc z chałupy  dzisiejszego poranka jakoś nie mogła w to uwierzyć. Chłodno, oględnie pisząc, ogrodnicy i zimna Zocha, te klimaty. Jedno co dobre że ślimory w związku z tą pogodą mało aktywne, nie widać śladów ich żerowania. Jednakże o pracach ogrodowych czy leniwym zaleganiu na trawce mła nie marzy, dopiero jak się naprawdę ociepli mła wylezie do Alcatrazu bez lęku że ogrodowanie zakończy się pokasływaniem i ciągłym lataniem do kibelka, coby pokropelkować. Tak przy okazji tych zdrowotnych radości to piaseczek u mła się ruszył, mam nadzieję że nie mam wydm w nerkach. Fizyczna niemoc od razu się u mła zamienia w zły humor, czuję się jak stara skarpetka, taka dziurawa z której palec wystaje. Ponadto komuś bardzo spodobała się moja azalia 'Veiling', na tyle oczarowała że tylko dołek po niej został. Rosła ponad 9 lat, wątpię by przyjęła się w nowym miejscu. Złodziej będzie rozczarowany,  pierwsze padną kwiaty a zaraz potem cała reszta, bo podciął korzenie. Oby gleba w ogrodzie zarosła mu perzem po całości i to tak na metr w głąb.  Najgorsze że tę odmianę ciężko odtworzyć.

sobota, 10 maja 2025

Weekendownik - Majownik ogrodowo - domowy

Coroczne święto ogrodu, mła obchodzi, mimo tego że nadal w poczuciu niepełności. Hym... okazuje się że może być gorzej, mła będzie  zaraz poszukiwać miejsca dla dwóch kotek. Heleny i Kaśki, których pani wylądowała w hospicjum z wyrokiem. Kotki wychodzące, dorosłe i silnie z sobą związane, nie ma mowy o rozdzieleniu. Trafią do nas na tymczas ale dobry dom na stałe by się przydał.  No jest zmartwienie. Kotki na razie dokarmia sąsiadka, ustaliliśmy że do nas trafią "już po", znaczy kiedy trzeba będzie likwidować mieszkanie ich pani. Okropne kiedy odchodzi kochane  zwierzątko ale nie wiem czy nie paskudniej jest kiedy odchodzi opiekun a stworzenie zostaje samo. Mła stara się myśleć pozytywnie, tym bardziej że obiecała dobre i wspomagające myślenie kierować w stronę potrzebującego, jednakże przyznam się że sytuacja jest z tych dołujących i muszę się starać z całych sił żeby do tych dobrych mocy się w sobie dogrzebać.

Ze spraw mniej przygnębiających to mła była z Mamelonem i Sławencjuszem na szkółkingu. Takim krzakowym, bo wraz z wiekiem nasz zapał w kierunku bylinowania jakby cóś malał. Nie znaczy że mła się odlubiło bylinowanie, nic z tych rzeczy. Mła po prostu nie ma już tylu sił, by pielęgnować morze bylin. Mła nabyła kolejne azalki japońskie, kwitnące białymi kwiatami: dwa krzaczki odmiany 'Eisprinzessin', które rosną bardzo niziutko i powolnie i jeden krzaczek odmiany 'Sněžka', będącej krzyżówką odmian 'Mainschnee' i 'Lednice', rosnącej wysoko i szybko. Azalkowo jestem usatysfakcjonowana, tym bardziej że cena krzaczków była z tych znośnych. Niestety krzoczki różanecznika gęstego nie z takich, jakie się marzą Romi. Lila - róż po całości i to takie jakieś pastelowe. Mamelon miała nabyć, bo jej akurat paszą te słodkości do wiosennych zestawów. Mła nabywszy też kolejną kalinę japońską Viburnum plicatum f. plicatum 'Opening Day'® . Ta odmiana rośnie baaardzo szeroko i przepięknie przebarwia się jesienną porą. No i co najważniejsze - krzew dłuugo kwitnie, bywa że kwiaty zdobią go około miesiąca. Na koniec  dopieściłam się zakupem rośliny, która kiedyś w Alcatrazie rosła ale miała pecha i padła przy podcinaniu drzew i krzewów. Hym... Nasz Macek troszki za mocno przyciął, znaczy poniżej miejsca szczepienia. Mła szczęśliwa, bo jarząb olcholistny Sorbus alnifolia 'Red Bird' jest urodny co cud i to taką urodą subtelną. Szkółking uważam za bardzo udany.

Ze spraw domowych - mła usiłuje generalnie porządkować. Ściągnęłam okrywę materaca, starannie się przy tym zasapawszy i wyprałam. Zakładanie wypranego okrycia było jeszcze większą męką niż ściąganie, materac nie chciał współpracować. No wicie rozumicie, mła jest mała, krótkie łapki ma a materac solidny, taki żeby młowy  kręgosłup na nim odpoczywał. Mła tych centymetrów w łapach brakowało i musiała nieźle kombinować żeby zamek błyskawiczny zaciągnąć. Uff... Jak dobrze że to już za mła, wolę  wszystkie okna domowe umyć niż prać materac! Mniej zasapywania ( okna  nie robią niespodziewanek i są bardziej "poręczne" ). Szczerze pisząc to po tej walce z materacem to mła padła, nie miałam siły na dalsze porządki z "listy wstydu" ( mam takową motywacyjną listę porządków domowych, zrobiłam, bo porządki cóś ciężko mła idą ). Ledwie ten materac odwaliłam i ubrałam go w prześcieradło a już było na nim stado! Niektóre osobniki starannie upudrowane piochem, w którym się tarzały. Pogoniłam a na prześcieradło nałożyłam jeszcze narzutę. Tak na wszelki wypadek, bo wypiaszczone lubiejo kiedy chłodek na dworze przytulić się do mła pod kordełką. Ponieważ dla mła kocie przytulanie niezbędne do życia a koty ma wychodzące, to narzut trza będzie wincyj. Nie ma lekko, narzuta na prześcieradło, narzuta na kordłę, stado  jeszcze może wymagać by pojawiła się narzuta na koty. Chyba pomyślę o samodzielnym szyciu, bo gdybym nabywała narzuty  drogą  kupna to z torbami mogłabym pójść.

Staram się unikać netu, głównie z powodu nadchodzących wyborów. Nie dość że te kandydackie mordy atakują mła na zewnątrz z rozwieszonych banerów, to jeszcze w domu strach monitor włączyć. Kiedy już włączam kompa to od razu mam wnerw, bo zamiast leźć od razu na bloggera to z przyzwyczajenia wchodzę na portale info  i czytam różne takie zdziwności od których mła się słabo robi. Na ten przykład przeczytałam że zarzund wymyślił że teraz to rachunki za prąd będą bardziej przejrzyste. Taa... Niech się lepiej zajmą obniżeniem cen prądu, a nie wyglądem rachunku! Do przeglądania czegokolwiek związanego z wyborami prezydenckim szczęśliwie nawet nie przystępuje, bo szlag by mła trafił przed tym monitorem. Jest dla mła od dawna jasne  że trzeba wybrać najmniej umoczonego i tzw. mniejsze zło. Tragedyja i to po całości. Przeglądy info zagramanicznych tyż nie robię bo tam Ryży Superstar, choć zdawa się mła że mu konkurencja w Watykanie wyrosła. Generalnie żyję sobie w niedoinformowaniu, błogo i tak ma być przynajmniej do końca wyborczego sezonu w naszej Cebulandii. Odnetowienie powoduje że czasem nie odpowiadam szybko na komentarze pod wpisami, przepraszam za niedogodnościowanie. Mea culpa i wogle, mam nadzieję że wybaczycie skruszonej mła. 

Fotki macie wczorki i zdziśki a w Muzyczniku zapodaję starą piosenkę grupy ABBA. O całowaniu nauczyciela, ciekawe czy dzisiejsi nawiedzeni dopatrzyliby się w tym tekście grozy?

poniedziałek, 5 maja 2025

Brzydal

Po łobowiązku prasówkowym kocie sprawozdanie.  Od razu z grubej rury - Mrutek uznał że Ryjek jest najbrzydszym kotem świata. Do tego wniosku doszedł kiedy  Ryjek pierwszy raz wymiauczał do mła "madka", tonem naśladującym miauki  Mrutiego.  Aż się w Mruciu zapultało, uznał te Ryjkowe miauki za prowokację i usiłował Ryjku uświadomić że Mrutku to się szaconek należy. Ryjek wyraźnie nie pokumal czaczy i "madka" weszła na stałe do Ryjkowego repertuaru. Mrutek z jednej strony nadal  wnerwiony, z drugiej z lekka zniechęcony wymiauczał do mła swoje zdanie o Ryjku - "Nie dość że bezczelny i głupi to jeszcze brzydki. Madka ja nie pojmuję dlaczego bocian zrzucił nam na głowy kota z tyłozgryzem i kretyńskim umaszczeniem. I jeszcze te małe oczka, które robią się wielkie jedynie wtedy kiedy gnojek robi coś zakazanego. No za co to?!" Madka Mruciu tłumaczy - Mruteczku pomyśl że Ryjek ma niełatwo, on musi żyć z tym tyłozgryzem, kretyńskim umaszczeniem, małymi oczkami i niespecjalnie dobrym charakterem. Mruciu zdobądź się na współczucie! Mrutek wzdycha i miauczy  - "Tylko dla ciebie to robię, madka, tylko dla ciebie." Sztaflik Ryjka leje, Okularia ignoruje, tylko Lucas darzy go ciepłym uczuciem. No i mła, bo co mam zrobić. Ryjek jest jaki jest, może się troszki zmieni po odjajczeniu. Na razie podrapał mła w okolicach nosa, wicie rozumicie kwestia kleszcza w uchu, którego wyczuł sąsiad Michał, kiedy Ryjek przyszedł się z nim przywitać. Bo Ryjek jest bardzo kontaktowy, do tego stopnia że mła się troszki tym martwi,  kiedy np. Ryjek usiłuje leźć do Gibona, somsiedzkiego rottweilera. Wieczorem włożę Ryjka w rękaw szlafroka i załatwię sprawę, teraz mu odpuszczę, bo coś podejrzliwy.

sobota, 3 maja 2025

Prasówka sówka czyli nocką pisana - gwiazdor w roli głównej w przeglądzie info minionego miesiąca

Obecnie wg. mendiów mamy teatr polityczny jednego aktora. Wiadomości zdominowane są tym co robi  prezydent USA, gwiazda światowej polityki. Traktują tego człeka jak frontmana  "niegrzecznego" zespołu rockowego, demolującego pokój hotelowy. Rzeczywiste konsekwencje działań Ryżego wydają się dla mendiów mniej interesujące, liczy się pogoń za newsami i zarabianie na ekscesach Ryżego, ukochanego przez mendia prezydenta. No a real nie tylko skrzeczy, real skwierczy, pojękuje i ciamka, tak się porobiło. Wyobraźcie sobie jeden z kandydatów na prezydenta Polski spotkał się z prezydentem USA. Nie,  nie zostaliśmy potęgą, tak w ciągu miesiąca spsiały USA!  W marcu to jeszcze spsienie szło wolniutko, w zeszłym miesiącu przyspieszyło, co słychać, widać i czuć. Najsampierw harce rozpoczął "ukochany sojusznik", Netanjahu po prostu robi co uważa i udaje że nie słyszy pohukiwań z Waszyngtonu. Następnie Ukraińcy przetrzymali  Ryżego i kiedy nie sposób już było udawać że Wujek Wowa nie dupczy Ryżego bez mydła, podpisano ową słynną umowę mineralną z Ukrainą, która wg. plotek jest jasnym dowodem na to że amerykańscy negocjatorzy coś z główko majo. Ryży po cichutku wchodzi w pampersy Ślepego Józka, bardzo cichutko, bo widać racjonalnych działań w polityce zagramanicznej, prowadzonych w interesie USA,  nie sposób wytłumaczyć wyborcom MAGA.  Pytanie tylko ile ciszy mendialnej jest w stanie znieść kabotyn? Jednakże to nie  rozwałka portu w Iranie, nie klęska negocjacji z Wujkiem Wową, nawet nieodbieranie telefonów Ryżego przez Xi,  nie jest tym co świadczy najsolidniej o tym że świat się zmienia. To  sytuacja na granicy pakistańsko - indyjskiej pokazuje że kraje na nowo się pozycjonują ( przy czym robią naprawdę brzydkie rzeczy, Indie Modiego to nie gołąbek pokoju, to niezłe szowinistyczne bagienko, w sumie równie paskudne jak islamski Pakistan ), bo przestały postrzegać USA jako supermocarstwo. To nie powinno dziwić, bo skoro prezydent USA zachowuje się tak jakby nie wierzył w sprawczość amerykańskiej armii, to dlaczego inni mają wierzyć? Jakby było mało osłabia się dolar i to całkiem inaczej niż dotychczas.

Występy Ryżego z cłami  głównie wzbogaciły krąg jego znajomych, samym Stanom przyniosły w pierwszym miesiącu od wdrożenia ( zazwyczaj najbardziej obfitym w taki zysk ) całe... 15 miliardów. Zważywszy że w kwietniu brakowało w budżecie cóś ponad 800 miliardów, to zaprawdę amerykańskie państwo wzbogaciło się co cud. Rolowanie długu byłoby bardziej korzystne dla budżetu, no ale żeby myśleć trzeba mieć czym. No cóż, większość tych, co głosowali na Ryżego zrobiła to z tego powodu że ich osobista sytuejszyn ekonomiczna była lepsza za Ryżego niż za Józka. Wieść gminna niesie ( nie wiem, szczerze pisząc nie chciało mła się sprawdzić ) że podczas swojej pierwszej kadencji Ryży przyznał ludziom hojne ulgi podatkowe na 4 lata, tak sobie myśliwam  że te ulgi są powodem, dla którego ludzie mieli trochę więcej pieniędzy w kieszeni. Cóś jak nasze pińcet  plus. Eksperci finansowi ostrzegali przed tym scenariuszem, mówiąc, że ludzie będą musieli ponownie włożyć do wora  pieniądze, które państwo straciło w dochodach podatkowych przez cały okres przerwy, co oznacza, że ​​podatki wzrosną po 4 latach. Po wygranych przez Józka wyborach hamulec podatkowy się skończył, no a te jego piniądze srovidowe to na króciutko były i trza je tyż było zwrócić. Ni ma kasy, znaczy wina Józka. Powodem, dla którego Józek nie wprowadził tego samego rozwiązania co Ryży i dla którego  teraz Ryży  nie zrobi tego ponownie, jest to, że zaszkodziło to  solidnie  gospodarce USA. Lekarstwem na ekonomiczne boleści Amerykanów miały być za to cła, ten cud plasterek,  któren pozwolić miał na niepodnoszenie podatków i reindustrializację USA.

Problem jednak w tym, że cła, które Trump wprowadził w czasie swojej pierwszej kadencji, nie miały tych pozytywnych efektów, które uzasadniałyby ich koszty. Wicie rozumicie,   udział osób zatrudnionych w przemyśle nie przestał spadać. Niby w tych branżach, które były chronione przed konkurencją zagranicznych producentów, zatrudnienie nieco - nieco wzrosło, jednakże w całym przemyśle tego efektu nie było. Dlaczego?  No bo zgadnijcie na jakich to komponentach pracują amerykańskie fabryki? Tak, zgadza się - na importowanych. Cłami w końcu obłożono i  stali i aluminium, nie ma się zatem  co dziwić że niejedno przedsiębiorstwo w USA upadło. Teraz powtórka z rozrywki. Cła Ryży wprowadzał głośno, wycofuje się z nich po cichu, po wielkiemu cichu ( takie postępowanie jest w ogóle normą tej amerykańskiej administracji ). Jak na razie celna dupanda a reindustrializacja  ziszcza się bezobjawowo.  Któś tam przenosi zakłady do USA ale tak raczej na papierze, za to piniądz ucieka przestraszony niestabilnością, bo Ryży kocha chaos. Z okazji pierwszych 100 dni rządów Ryży pożegnał się z Waltzem, facetem od Signalgate a także poluzował stosunki z Elonem. Na koniec  jeszcze uwalił swoim poparciem konserwatystów w Kanadzie i chyba ma zamiar pogrzebać szanse konserwatystów w Australii i kandydata PiSu na prezydenta. Może uda mu się popieranie prawicowego kandydata na prezydenta  w Rumunii, może? Jak na razie zachowuje się jak władca kolonialny w świecie w którym to byłe kraje kolonizowane  przejmują właśnie władzę. No cóż, to słoń w składzie porcelany.

Rola pierwszego primabalerona na mendialnej scenie została w minionym miesiącu "ukradziona" Ryżemu. Umarł papież i to w czasie świąt Wielkiej Nocy, kiedy mało kto się tego spodziewał. Franciszek był kontrowersyjny, jaki będzie następny  papież nie wiadomo. W Europie mało kogo to obeszło, na świecie jednakże jest inaczej. Większość katolików mieszka obecnie poza Europą, wydaje się że dobrze by było żeby reprezentował ich papież z południa globu, jednakże podobno na to się nie zanosi. Jak na razie główny włoski kandydat niespodziewanie zachorzał, mła się zastanawia czy aby nie dyplomatycznie? Stanowisko papieża w obecnych czasach  to trochę taki gorący kartofel. Pogrzeb był jak zawsze wystawny, choć wszyscy ćwierkali że skromny, zjechało mnóstwo polityków, którzy potraktowali uroczystość jako platformę do rozmów. Od nas pojechała Dudencja z Dudencjową i wicepłemiełem. Ryży też pojechał, głównie po to by ukraść show. Wicie rozumicie, rozmowy z  Zeleńskim. Było to dość toporne przedstawienie, sprzedawane przez mendialnych jako "cud w Rzymie". Żenua.  Było  to na tyle mało strawne że mła odrzucało od czytania, słuchania i oglądania. No ale czemu mła się dziwi, w końcu chowają bardziej głowę państwa niż przewodnika duchowego, pogrzeby papieży zatem są jakie są. Do tego Franciszek miał pecha zejść z tego świata za prezydentury Ryżego, któren konkurencję znosi słabo. Zatem na własnym pogrzebie Franciszek był bohaterem drugoplanowym, milczącym, żywi zajęli całą scenę tego przedstawienia. Z ostatniej chwili - Ryży nie wytrzymał ciśnienia i właśnie opublikował  swojo fotę w stroju papieża, szczerzepolskokatoliccy nie bardzo wiedzo co teraz, bo jakby dysonans poznawczy czy cóś.

Oczywizda że działania Ryżego nie sprzyjają jakoś specjalnie zaufaniu i hamerykańskie przeciwniki Ryżego przebierajo nóżkami w kwestii przyszłych wyborów połówkowych. Niestety zamiast sprawić żeby lud zaczął zajmować się na poważnie  losem  własnych portfeli po ekonomicznych reformach Ryżego, nadal jest wkurzanie kogo się da tym nadrealem, wszystkimi tymi : transgenderowymi sportowcami, niebinarnością, feminatywami, odwróconym rasizmem, całą tą głupotą, która sprawiła że ludzie mieli dość kawiorowej pseudolewicy żyjącej  problemami wyższej klasy średniej a nie tym co gnębi przeciętnego zjadacza chleba w USA. Zwykli Yankees może i często padają ofiarami  "cyfrowej demencji" ale liczyć jeszcze potrafio a  z kwestią kasy wesoło obywatele USA nie majo. Nie wiem czy wiecie ale jak nie wiecie to uświadamiam, ilość amerykańskich rezydentów w różnych krajach świata wzrasta. Ci ludzie nie wyjeżdżają z USA dlatego że im się nie podobią prezydenci z takiej, czy siakiej partii. Wyjeżdżają z USA z powodów ekonomicznych, w pogoni za lepszą jakością życia. Do tej pory to było tak że masowa, dzika migracja z krajów biednych  do Dreamlandu stwarzała obraz USA jako ziemi obiecanej, obraz, który widzimy z perspektywy emigrantów z USA jest inny. Takie info chodzi jakby w drugim obiegu, jest mniej przyciągające uwagę niż występy Ryżego. Mendia specjalnie na tym nie zarobio a o to w dzisiejszych mendiach chodzi przede wszystkim. No dobra, łobowiązek prasówkowy spełniony, znaczy z głowy. Za ozdóbstwo robią prace Alison Friend a w Muzyczniku z okazji 3 maja i święta naszej Konstytucji polonez Wojciecha Kilara.