Strony

środa, 18 czerwca 2025

Wieści z bliższych i dalszych okolic

Dzieje się i mła postanowiła napisać. Wybuchła od dawna zapowiadana przez mła  wojna, nie że ze mła taka Wróżka Edna, po prostu dwa plus dwa to cztery, co ogarnie każdy z wyjątkiem obecnej amerykańskiej administracji, która szykowała wielkie przedstawienie pod tytułem rozmowy pokojowe z Teheranem, bo w końcu jakieś rozmowy pokojowe muszą zakończyć się choćby czymś co trochę przypomina sukces. Wicie rozumicie, marzenie  o pokojowym Noblu jeszcze nie umarło. Tylko guzik z występów wyszło, powiadomiono kiedy akcja ruszyła, bo Bibiemu, tej oślizgłej żmii, która zdaniem mła powinna trafić pod sąd zarówno za to że dopuścił do ludobójstwa w Gazie, jak i za to że dopuścił do wtargnięcia Hamasu na teren Izraela, gotowało się mocno pod tyłkiem. Głosowanko i umówiona wizyta z prokuratorem była zbyt blisko, dlatego Bibi uznał że to czas na rozliczenie się z irańskim reżimem. Tak, z ajatollahami, bo do samych Irańczyków vel Persów, to państwo Izrael w zasadzie nic nie ma. W końcu Iran przed  erą  Chomeiniego i coolegów całkiem nieźle żył z Izraelem, uznając Arabów za wspólne zagrożenie, ze szczególnym uwzględnieniem wahabitów z Arabii Saudyjskiej. Po dojściu w Iranie do władzy religijnego oszołomstwa tak się pofyrtało że teraz Izrael chce podpisać z Saudami traktaty a Iran robi za państwo wspierające Hezbollah i Hamas, organizacje terrorystyczne. Irańczycy są między młotem a kowadłem, z jednej strony na kraj spadają bomby, z drugiej to kochają ajatollahów jak psy dziada w ciasnej ulicy. Gdzie się nie obrócić wszędzie dupa. Reżim ajatollahów rzecz jasna będzie robił wszystko by nie podzielić losu Asada, dawnego pana Syrii, któren obecnie przebywa na wiecznym daczowaniu w Moskwie. Znaczy nasilą się represje. Jednakże zdaniem mła, nawet jeżeli reżim przetrwa tę napaść Izraela, to przegrana wojna oznacza w bliskiej perspektywie jego nieuchronny upadek. A Iran wojnę przerżnie. Mimo tego że terytorium dużo, ludzi mnogo, surowce so a Izrael to kruszyna, która sił militarnych sojuszników do prowadzenia tej wojny  nie wykorzystuje. Czy to Wam czegoś nie przypomina? Hym... nawet taktyka prowadzenia operacji cóś podobna, mimo tego że przeca to wojna napastnicza, choć sprzedawana na rosyjską modłę jako prewencyjna.

Taa... zaczęłam nieco inaczej patrzeć na sprawę Tajwanu, na miejscu Xi byłabym baaardzo ostrożna i stawiała raczej na wariant zastosowany parę lat temu przez Rosjan w Gruzji - obłaskaw elity. Oczywiście wojna na Bliskim Wschodzie sporo zmieni, jeżeli upadnie w bliskiej perspektywie reżim ajatollahów, Turcji i Arabom wyrośnie partner albo konkurent  wspierany przez Zachód, bardzo daleki od  zaczadzenia religijnego. Zdaniem mła pojawi się kwestia kurdyjska, która w końcu powinna być w jakiś sposób uregulowana. Będzie się działo. Dla Rosji upadek ajatollahów będzie złą wiadomością. Turcy mają z Rosją konflikt interesów w Azji Mniejszej, Arabowie chcą robić interesy z Zachodem, podobnie jak Chińczycy, w Iranie będzie się chciało zatrzeć ślady rosyjskiej współpracy z ajatollahami, talibowie to niepewni sojusznicy a Pakistan prędzej niż później czeka konflikt z Indiami, z którymi Rosja nie może sobie pozwolić na  złe stosunki - geopolityczny koszmarek. Źle to wygląda, Chiny te nazwy na mapach Syberii chyba nieprzypadkowo zmieniły, mają czas ale kierunek został wyznaczony. Jeśli chodzi o USA to niby wstrzemięźliwie ale Ryży  bardzo chciałby jakiegoś zwycięstwa, więc kto wie czy ta wywołana wbrew niemu wojenka jednak mu nie podpasi. Jak nie można zostać laureatem pokojowego Nobla, to może chociaż zwycięskim prezydentem. W USA takie głupoty nadal można sprzedać i zamienić na wyborcze poparcie, w prawicowej bańce info i tej "niezależnej", która jest dmuchana przez cyników z kasą, kupią jak świeże bułeczki i jeszcze mlaskać będą. Frakcja prorosyjska w MAGA jest oczywiście przeciwna  rozwaleniu ajatollahów ale Ryży to showman, może olać widząc siebie w roli zwycięzcy.  Europa nabrała wody w usta, czeka co się z tego chaosu wyłoni.

Polityczna zupka po stanozjednoczońsku. Jak  skutecznie dorwać się do władzy i ją utrzymać?  Spolaryzować wyborców demonizując przeciwnika a następnie odstawić teatrzyk, bo nie ma to jak dobre przedstawienie. Tak to miało działać wg. Ryżego z Ameryki. Wszystko szło dobrze tylko nagle inspicjenci zawiedli. Ryży grał w przedstawieniu głównie obrońcę granic i wodza naczelnego walki z nielegalną migracją, grał bo jego średnia "wywalania migranta" nie jest jakoś szczególnie imponująca na tle innych prezydentów,  ale akcja w tym temacie jest za to bardzo głośna ( hym... złośliwce twierdzą że to nagłośnienie to z tego powodu że matka Ryżego była emigrantką , mła nie sądzi by to było przyczyną tego szumu, Ryży po prostu jest hałaśliwy z natury! ). Społeczeństwo amerykańskie generalnie popiera walkę z nielegalną migracją, nie dopuszczając do świadomości tej smętnej prawdy że migracja jest w zasadzie półlegalna i że na tej półlegalnej migracji w dużej mierze opiera się to co zostało z gospodarki USA. Tymczasem migranty występują w roli chłopca do bicia, choć to oczywiste że problem pauperyzacji amerykańskiego społeczeństwa, zanik klasy średniej, oligarchizacja nie jest efektem spisku imigrantów. Teraz spora część elektoratu Ryżego nie może  dalej udawać że żyje w świecie fantazji, no i z lekka wierzgnęła, bo robić któś musi. Bardzo po cichutku, najciszej jak się da, wódz naczelny wycofał się na z góry upatrzone pozycje, przedtem usiłując okazać  moc w Kalifornii, wysyłając do starć z "migrantami",  z którymi poradziłaby sobie policja,  Gwardię Narodową, marines i istny potop gromkopierdnych przemów własnych, oraz  groźnych wpisów w społeczniakach.  Znaczy hałas osłaniał odwrót. Taa... obawiam się że jedynym  osiągiem tej batalii będzie wzmocnienie w perspektywie długoterminowej pozycji Błędnego Gavina, dość kiepskiego gubernatora Kalifornii, za to uchodzącego za szczwanego gracza w wewnętrznych gierkach Demokratów.

Kiedy Ryży  już nie mógł dalej ciemnić odwrotu, wydał był z siebie oświadczenie  na swoim własnym jedynie prawdziwym portalu że w sprawie migracji do USA to on jest za a nawet przeciw. Nie sądzę żeby naprawdę dotarło do Ryżego co by się stało, gdyby  import ludzi do USA padł, to raczej wizja utraty poparcia stoi za tymi smętami na "Truth". Zaprzestanie nalotów ICE na migrantów jest kolejną wtopą po "świetnych" rezultatach pracy DODGE, z którą Ryży musi się zmierzyć w polityce wewnętrznej.  Jakby było mało FED tyż cóś wobec działań ekonomicznych ekipy Ryżego sceptyczny. Na razie sprawy niezałatwione, rozbabrane i zostawione, przyklepuje się pudrem opowieści o deep state, jednakże zdaniem mła jeszcze w tym roku spod tego pudru wylezą pryszcze rzeczywistych problemów. Żeby tak nadal opisywać rzecz kosmetycznie, to makijaż który Amerykanie nałożyli sobie podczas zeszłorocznych wyborów coraz bardziej przypomina barwy wojenne ichnich autochtonów. Zaczęło się od dziwnego zamachu na Trumpa ( dziwnego, bo "zdjąć" kandydata chciał zarejestrowany wyborca Republikanów a obstawa była ślepa ) a teraz strzela się do Demokratów jak do kaczek. Trochę to wygląda jak z tej głupawej komedyjki "Czy leci z nami pilot?", ciekawe, kiedy do zawierzających Ryżemu dotrze że między Bogiem Wszechmogącym a Ryżym są jednak pewne istotne różnice? No cóż, większość ludzi woli dobry bajer niż mierzenie się z realem. Nie potępiam, sama przejawiam podobne skłonności, choć doświadczenie uczy że politykom zaufać to czysta głupota. O polityce zagranicznej ekipy Ryżego nawet pisać mła się nie chce, olewają prezydenta USA wszyscy, od Zeleńskiego po Netanjahu, nawet Merz, który nie jest najbystrzejszy, sobie jakoś z Ryżym poradził. No cóż, Ryży za mundry nigdy nie był, teraz jeszcze doszła kwestia wieku. Wygląda na nadchodzącą powtórkę ze Sleepy Joe. Zdaniem mła to nie tylko w USA powinien istnieć limit wieku przy ubieganiu się o najwyższe urzędy. Mła tak sobie myśli że Amerykanie wraz z Trumpem tak odlecieli że żadna zmiana prezydenta pewnych spraw nie naprawi, zgadzam się z kanadyjskim premierem - na kolejną amerykańską wojenkę kolonialną Yankees pójdą sami.

Teraz drugie danie po europejsku. Nasze kochane somsiady, znaczy Niemce. Niemce usiłują się pozbierać ale mają problem, bo i im, tak jak Amerykanom, świat nieco odleciał. Mła tak sobie  myśli że kłopoty Rosjan, Amerykanów i Niemców wynikają z tego że uwierzono tam we własną samozajebistość. Ci którzy szybko się z tego snu obudzą mają szansę nadgonić. Mła chciałaby żeby otrzeźwieli Niemcy, bo mają na nas największy wpływ. Oczywiście niemieckie elitki trzeźwieć nie chcą, przez trzydzieści lat  odgrywano spektakl pod tytułem jak zarządzać UE żeby Niemcy rosły w siłę a teraz zonk. Nie da się już ukryć że  somsiady uznali że państwo niemieckie jest wkarwiające. Zaczęło się od exdemoludów i gazociągu bałtyckiego ale szybko przeszło na Danię, którą zalało migrancką falą po bezkontrolnym otwieraniu przez Makrelę granic. Później udało się wnerwić innych Skandynawów i UK swoją postawą po agresji Rosji na Ukrainę. Dołączyli Francuzi i Holendrzy, szczególnie że Niemcy skutki bezkontrolnego otwierania granic usiłują przerzucać na inszych, między innymi przez  zamykanie granicy co i raz. To zresztą wnerwia wszystkich graniczących z Niemcami a ostatnio ruszyło nawet KE. Nie uwierzycie, Niemcom udało się nawet wkarwić Austrię, sama ledwie wierzę w to co piszę ale to fakt. Austriacy zacieśniają kontakty gospodarcze z Włochami, no i zaprawdę powiadam Wam że wcale nie jest głupie z ich strony. Wisienką na torcie jest wkarw na niemieckie państwo Luksemburczyków! A co na to Niemce?  Otóż nic, po wierzchu jest retoryka zmian ale wygląda  na to że nie ma tam właściwie nikogo,  kto miałby ochotę  zatrzymać Słońce a ruszyć Ziemię. W gruncie rzeczy to nawet AFD marzy by cofnąć się do ery Kohla.

Wicie rozumicie,  cofnąć, jakby nie wiedzieli że makrelizm korzonki zapuścił w kohlizmie. Niemcy wyraźnie nie chcą patrzeć do przodu, oni patrzą wstecz, tak samo jak Rosjanie i Amerykanie. Niektóre niemieckie nawet zaczęły działać wstecznie. Najsampierw miała miejsce tzw. konferencja w Baku, znaczy część biznesu i polityków SPD i to prominentnych, spotkała się z Rosjanami i wspólnie snuli marzenia o wznowieniu przesyłu gazu przez Bałtyk. Widać nie dotarło i konieczne będzie rozpierniczenie tego rurociągu do końca. Później ta  rozumiejąca Rosjan część SPD usiłowała dogadać się z AFD, dla której jednak polityczne różnice, między innymi w podejściu do migracji, okazały się nie do przejścia. Obecnie SPD grozi rozłam. Niemcy zaczynają dostrzegać że za tymi rozłamami partii politycznych stoją  w dużym stopniu rozbieżne interesy landów. Oby tak dalej, dla nas wszystkich byłoby zdrowiej gdyby było więcej państw niemieckich. To jest jednak tzw. długa perspektywa. Zdaniem mła radosne snujki gazowe w Niemczech przerwie deklaracja o powrocie do atomu, zachodnie Niemce pójdą w to bez problemu. Dawne DDR jednakże będzie miało problem. Rurociągi, rafinerie i zero pomysłów na to co dalej. Mła nie dziwi że wschodnie landy to matecznik AFD, każden kraj ma takie swoje Podkarpacie, w którym pielęgnuje się przekonanie że drzewiej było lepiej, niezależnie od tego jak to drzewiej naprawdę wyglądało. Sprawy wewnętrzne Niemiec, na czuja  mła,  będą miały coraz większy wpływ na to że będzie powoli ale nieuchronnie następowało odniemczenie UE, co akurat nie jest złe.

Hiszpański deserek. Wszystkiemu złemu w Hiszpanii winne so turysty. Narracja nakręcana przez lobby hotelarskie, któremu najem mieszkań przez turystów nie w smak  i popierana przez lewicowy rząd, który nie dowozi obietnic o mieszkaniach socjalnych, ma się świetnie. Na tyle świetnie że Hiszpanie mogą przedobrzyć a prawda jest taka że odwrót od turystyki kosztowałby Hiszpanów 15% PKB. No a na to to akurat gotowi nie są. Problemem nr 1 dla Hiszpanów nie są turyści, którzy tak naprawdę mogą być co najwyżej obciążeniem dla środowiska naturalnego, tylko poziom płac. Nie ma kasy na wynajem mieszkań w cenach gwarantujących zysk właścicielom a państwo udaje  że buduje mieszkania socjalne. My mamy tak samo tylko na turystów nie da się tego zwalić. Podobnie ma zresztą pół Europy i USA. Ceny najmu są realne, płace jakby cóś mniej. Hym... może opodatkowanie pracy zbyt duże? Cóż, żyjemy w świecie w którym megakorpo płacą zamiast rozsądnych podatków marne rupie i jeszcze dotacje dostają z podatków zwykłych obywateli, natomiast ludzie mają problem z pozyskaniem własnego kąta. W Europie stać nas na tanie podróże, które jednakże nie zawsze napełniają portfele miejscowych. Ciekawe czy hiszpański zarzund opodatkuje fundusze hedgingowe wynajmujące mieszkania czy raczej dokręci śrubę indywidualnym wynajmującym? Jak znam życie to zrobi to  drugie, ze szczególnym uwzględnieniem rodzimych wynajmujących. Taa... lewica wyjątkowo ostatnimi czasy nie lubi uderzeń w korpo.

Rozchodniaczek. Podobno u nas było mieszanie w wyborach na poziomie obwodowych komisji wyborczych. Hym... sprawdzić warto. Nie dlatego żeby mła wierzyła że cóś to zmieni. No ale wiara to zaufanie a zaufanie dobra rzecz, z tym że kontrola jest lepsza. Jeżeli któś coś zarzuca to trza liczyć, niezależnie od tego czy chcą tego jedni czy drudzy,  to dla dobra urzędu się liczy. Jeżeli sąd tego nie nakaże to  osłabi mandat urzędu. Żaden z tych kandydatów to nie była moja bajka ale chcę by wybory były uczciwe. No i to by było na tyle tych co bardziej istotnych info. Wpis ilustrują satyryczne XVIII ryciny, których tematem była tzw. fufa.  W Muzyczniku brazylijskie rytmy, czyli "Aquarela Do Brasil" w wykonie Baila Nova.

czwartek, 12 czerwca 2025

Przedweekendownik - czwartnik czerwcowy - zwykły domownik

Dziś mła ma wolne i może popisać. Mła oswaja tymczasy, idzie tak jakby wcale nie chciały być tymczasami. O ile Helenka nawiązuje kontakt, pilnuje swojego i przejawia chęć do poznawania środowiska, o tyle Kaśka jest wycofana. Za bazę obrała stary kredens Małgosi i tylko zmienia w nim siedliska półkowe. Na szczęście już daje się pomiziać i wczoraj zjadła zupkę. Mła dziś otworzyła jak szeroko wejście do ich pomieszczenia, oczywiście odwiedził je Mrutek, na którego troszki było syczane, ale tak bez wielkiego zacięcia. Mła tak sobie myśli że to dopiero czwarty dzień i nie ma co oczekiwać jeszcze ekskursji po chałupie i po ogrodzie, trzeba dać dziefczynkom czas. Czy one będą się nadawać do adopcji to mła do końca nie jest tego taka pewna, są swoiście nieufne, no i są jednak dość wiekowe. W razie jakby się pojawiły jakieś przeciwwskazania to po prostu zrezygnują z tytułu tymczasów i mła jakoś będzie próbowała ogarniać sytuejszyn. Na razie muszę im kupić sensowny żwirek i wygospodarować kolejne 30 minut na miziania i wędkę dla Heleny ( Kaśka olewa zabawy z wędką, zdecydowanie woli podrapywanie zaogonia, zabawy z wędką są jej zdaniem dla maluchów! ). Mrutek się mła zwierzył że jego nurtuje jedna kwestia - "Madka a co jeśli one nie są damami?" Przyznam że mła zatkało, nie wiedziała o co Mrutku kaman, no to Mruciu doprecyzował - "Madka a jak to będą dodatkowe Okularie? Mrutek wtedy,  madka, ze  wstydu wyłysieje!" Mła natentychmiast Mrutka uspokoiła,  mówiąc mu że po pierwsze primo: to Okularia jest damą, tylko taką o wybitnym temperamencie i życzliwym stosunku do kocurków, po drugie drugo to Kaśka i Helenka wyglądają mła na bardzo porządne dziefczynki. Dziś zamierzam jeszcze poznać nasze nówki ze Sztaflikiem i Ryjkiem, mam nadzieję że ten ostatni będzie się zachowywał przyzwoicie.

Nadal nawiedzam Cio Mary, która zakaz obciążania złamanej nogi uważa za czystą złośliwość "durnego w kitlu".  Siedzi jak ta królewianka w szklanej wieży na szklanej górze, taka bardzo wkarwiona królewianka. Wicie rozumicie, dla Cio Mary dzień w który nie przedreptała około dziesięciu kilometrów jest dniem straconym, a tu zonk, siedzenie przymusowe w chałupie a jak łażenie to w tym cholernym buciku i nie takie wyczynowe. Smętnie a ponieważ Cio Mary nie lubi smętności to postanowiła zastąpić ją wkarwem. Do tego dodajcie jeszcze dietę, która do Cio Mary cóś nie przemawia - "Wsadź sobie ten twarożek! Nie będę jadła tej paskudnej galaretki! Parówkę chcę!" - no i macie obraz królewianki potwora, smok by uciekł zamiast szklanej wieży na szklanej górze pilnować. Królewianka ogniem zionie! Mła postanowiła skierować uwagę  Cio na sprawy domowe, cholera, dopiero obudziłam Godzillę! Mam załatwić na "po piętnastym" stolarza. Taa... W czasie bytności mojej u Cio zajrzała do nas Mariolka, przyczyna tego siedzenia przymusowego Cio Mary w domu. Mariolka ma podbite limo, na szczęście to nie Cio Mary pomściła nóżkę, tylko Mariolka porządkowała działkę w towarzystwie swojej  przyjaciółki Hani. Hania żyje, jest tylko troszkę poobijana. Hym... zaczynam się zastanawiać, czy aby coolega Maciej nie ma racji kiedy mówi że tę Ciociną grupkę trzeba by rozdzielić,  bo na razie są niebezpieczne tylko dla siebie, ale jak tak dalej pójdzie to kto wie czy nie nastąpi eskalacja i mogą stać się niebezpieczne dla bezpieczeństwa narodowego, bowiem mają tendencję do eksperymentowania. Hani niegdyś udało się odciąć od prądu całą dzielnicę. Żywa broń!

W planach, tak pomiędzy oswajaniem i lataniami, mam gryplan na oblepianie ramki i rozpoczęcie haftów koralikowych. Na razie jednak te gryplany ustępują dżem sesion, truskawki latoś obrodziły i mła przetwarza. Irenka już zdołała wyłudzić "małą filiżaneczkę" smażeniny do naleśników. Przed chwilą zeszła  Gienia spytać co tak pachnie, oczywiście ze słoiczkiem w ręku. Do bułeczki będzie. Hym... następny dżemik będę smażyć w nocy, jest jakaś szansa że dotrwa  do momentu zasłoikowania. Rośliny, te domowe i te ogrodowe oglądam z doskoku, dzień, mimo tego że to przeca najdłuższe dni w roku, jakoś mła się szybko kończy. Tradycyjnie martwię się milczącą Romi, niesubordynacją Ryjka, własnymi finansami, oraz tym dokąd wszyscy zmierzamy. Mam nadzieję że resztki tej dobrej energii, co się jeszcze u mła uchowała,  docierają do Marcina, brata Odnowionej. Dobra, to by było na tyle. Zdjęcia zdziśki a w Muzyczniku "Duet kotów" czyli "Duetto buffo di due gatti" Rossiniego w genialnym wykonaniu Kiri Te Kanawa i Normy Burrows. 

P.S. Najnowsze określenie naszego somsiada Macka na mła - "Mobilny Lazaret".  Hym... mła sobie niezłą opinię wyrobiła, strach się bać.

sobota, 7 czerwca 2025

Szparagowo

"Jacenty! Podaj mi  szparagi".

Helena  Mniszek "Trędowata"

Mła  miała to szczęście że w dzieciństwie mogła słuchać Ireny Kwiatkowskiej interpretującej jedno z najbardziej poczytnych w czasie międzywojnia dzieł literackich, znaczy osławiony "romans dla kucharek" pod tytułem "Trędowata". We mła głęboko zapadła ta lektura  z życia sfer złośliwie wyższych, co nie powinno dziwić skoro wokół mła panoszyła się gierkowszczyzna chyląca się ku upadkowi. Kartki na cukier w realu, czekolady spod lady a tu ordynat i szparagi. Powiało dla mła  "czymś lepszym"!  Mła prezentuje poniżej fragment powieści, wysłuchiwanej w czasie kiedy mięso lepszego gatunku pojawiało się w tzw. sklepach komercyjnych a kawę się załatwiało.  Polowanie na papier toaletowy było jeszcze przed nami ( też było ekscytująco, najsampierw nagonka czyli wsłuchiwanie się w odgłosy naganiaczy, znaczy gdzie rzucili a potem to polowanie par force, z tym że to człowiek bez kunia galopował do wybranego sklepu, gdzie inni klienci ustawieni w kilometrowej kolejce już ujadali jak te ogary ). "Wypił dwa kieliszki starki. Po zupie lokaj ciągle dolewał maderę, zdziwiony, że młody pan ma tak wyjątkowe pragnienie. Po polędwicy Waldemar pił na humor burgunda, lecz zdziwienie służącego wzrosło, gdy podano szparagi. Zwykle ordynat nie lubił tej potrawy, ale dziś drugi raz kazał sobie podawać.
Pani Elzonowska spojrzała na niego z miną istoty wyższej, która by nie potrafiła dobierać jednej potrawy. Uważała to za nieestetyczne, w ich sferze niesłychane. Jej zły humor znalazł ujście, nie wytrzymała. Bez podniesienia oczu rzekła po francusku, głosem trochę syczącym, ciągnąc wyrazy:
- Nie rozumiem, jak można dwa razy brać z półmiska. Bierze się tylko raz odpowiednią ilość dla zaspokojenia apetytu.
Pan Maciej patrzał na córkę z wymówką w oczach. Nie rozumiał rozdrażnienia posuniętego aż do niegrzeczności. Ale Waldemar nie zawstydził się, przeciwnie, rozweseliło go to. Zerknął na ciotkę złośliwie, na Stefcię figlarnie, uśmiechnął się i zawołał do lokaja:
- Jacenty! Podaj mi szparagi."

Człowiek był  małoletni, starki, madery i burgundy mało do niego przemawiały, polędwicę widywał od święta ale szparagi to była legenda przyjęć Babci Wiktorii i Ciotki Dany, razem z rakami w koprze. Mła była święcie przekonana że gdyby w jakimś cudem w jej pobliżu pojawiły się szparagi, to Jacenty byłby jeszcze bardziej zdziwiony  niż w przypadku ordynata. Mła zupełnie nie zważałaby na panujące w wyższych sferach głupie obyczaje, w myśl zasady że kiedy dama coś robi, to na pewno ma to głębokie uzasadnienie i powinno zostać przyjęte. W końcu wicie rozumicie, damy mają prawo być ekscentryczne, hym... w przeciwieństwie do zwykłych zjadaczek chleba, które są tylko durne i niewychowane. Mła rzecz jasna już wówczas zarozumiale uważała się za damę. Takie to poglądy na ekscentryczność dam i trwałość zasad mła miała w wieku ledwie lat nastu. Taa... Podobno mła w głębokim dzieciństwie jadła zarówno szparagi, jak i raki w koprze. O ile raki zostawiły ślad w pamięci o tyle szparagi przeszły bezobjawowo. Mła chyba bardziej wolała wyrazistsze smaki, zupełnie jak ordynat Waldemar. Dobrze że mła się nie podobał "ogień zamknięty w kwiecie lilii" albo że nozdrza jej nie drgały, jak szlachetnemu rumakowi chrapy, na widok "ognistych Cyganek".  No bo tak po prawdzie szparag warzywko delikatne, podniebieniom rozsmakowanym w kapustce, pomidorach czy papryce wydawać się może mdły. Pierwszy zapamiętywalny kontakt ze szparagami był dla mła rozczarowujący. Białe szparagi mimo obierania były łykowate a główki za to straszliwie ciapowate, jednym słowem ohyda! Dopiero z czasem mła opanowała dość trudną sztukę gotowania szparagów, wyćwiczyła się tak że nie potrzebuje garnka w którym szparagi ustawia się w pionie. W szparagach się rozsmakowałam podobnie jak w szpinaku, który w dzieciństwie uznawałam za niejadalną krowią kupę ( tzw. szpinak siekany po polsku to dla mła nadal obrzydliwość, konsystencja i wygląd odstraszają ale inne potrawy ze szpinaku to mniam ). Lubię szparagi  białe, zielone, fioletowe, hodowane, zbierane w dziczy, wszelakie znaczy, korzystając z promocji mła co i raz nabywa warzywko i pieści nim sobie kubki smakowe. W niedzierlę mła wykona parpadele z sosem szparagowo - gorgoncolowym i pożre. Maj to niby najlepsza pora na szparagi ale ten maj był chłodny, no i  zielone szparagi to w czerwcu tyż dobre. Mniam.

czwartek, 5 czerwca 2025

Przedweekendownik - Czerwcownik


Się dzieje. Cio Mary zamiast pojechać na wakacje nad morze będzie siedziała doma. Wszystko przez to  że wywaliła się na schodach pomagając Mariolce, przyjaciółko - somsiadce. Chuda rapetka Cio Mary źle zniosła kontakt ze schódkiem, kostka w kostce pękła i zrobiło się dodupnie. Oczywiście Cio za nic nie chciała do lekarza, musiałam wymusić tę wizytę. Lekarz wsadził Ciotową nogę w paskudny bucik, bowiem jak stwierdził nie dowierza opowieściom Cio Mary o spokojnym zaleganiu. Już samo to niedowierzanie upewniło mła że facet jest łebski. Dottore  stwierdził że Cio w buciku może nawet na wakacje jechać ale Cio Mary bucika na wakacje brać nie chce, zatem będzie domować, starając się cieszyć z tego że wakacyjnego wydatku nie będzie. Teraz mła walczy na odległość z Tatusiem, który przejechał sobie wózkiem wyładowanym zakupami po stopie. Jak się domyślacie to Tatuś prezentuje postawę typu lekarz twój wróg a aparat rentgenowski to sama szkodliwość. Taa... Włosy mam już naturalnie platynowe niemal po całości, kochana rodzinka działa jak dobra farba do włosów.

W ten weekend mają do nas przyjechać tymczasowe kotki, mła szykuje się na ich przyjęcie. Przede wszystkim instruuję Ryjka, który jakoś  się nie chce dać porządnie wychować. Doszło do tego że Mrutek się do niego  nie przyznaje. No trudno Mrutku się dziwić, skoro Ryjek ma za sobą  epizod narżnięcia na środku somsiedzkiego podwórka. Dobrze że somsiedztwo mamy psowo - kotowe, ludzie mili, no i ich psy i koty też nie zawsze na naszym podwórku zachowywały się bez zarzutu.  Mła na wszelki wypadek zapowiedziała że ewentualne szkody moralne zasypie sadzonkami w czasie dzielenia bylin ( mła pamięta dziefczynki o zapaczuszkowaniu ciemierników i irysów! ).  Mam nadzieję że tymczaski nie będą urządzały sąsiedzkich ekscesów, najsampierw dla uspokojenia posiedzą troszki doma, żeby się z nami oswoiły. No i żebyśmy my oswoili się z nimi. Najbardziej obawiam się jednak nie głupkolizmu Ryjka a zwykłej dziewczyńskiej zazdrości Sztaflika i Okularii. Mrutek obiecał że będzie  jak zawsze, znaczy że  jedyne co z niego wyjdzie to stuprocentowy gentlemen ( "Zapomnimy madka o tych numerach ze Szpagetką!" ).

Lucas uprowadzony ale kontakt nawiązany, były tłumaczenia i wogle. Lucas podobno udawał nienażartego i sam się garnął do transporterka. W to akurat jestem w stanie uwierzyć, bo sama byłam  przez niego potraktowana jak kretynka. Nie tak dawno, w kwietniu, więc mam  świeżo w pamięci. Ładowałam wszystkim kotom miski, świąteczną puszeczkę Lukasa zaniosłam mu do somsiedzkiej kamienicy i tam załadowałam mu do "miseczki dyżurnej". Gad powąchał i nie tknął, jak wróciłam ledwie po chwili do domu to Lucas już tam był  i dokładnie taką samą puszkę wyżerał z miski Ryjka. No i tyle w temacie u somsiadów zawsze lepsze. To teraz sobie wyobraźcie te Lucasowe  występy w fabryce, robił tam za bidę i opuszczonego.  Mła jest za tym żeby Lucas został w nowym domu, tym bardziej że mieszka z dwiema kotkami, z których jedna go polubiła. Dom porządny, koty zadbane, okolica bardziej bezpieczna niż nasza, bo tyle samochodów nie jeździ. No i tam się jakoś bardziej domu trzyma, nawet na noc wraca.

Mła nabyła drogą kolejne szklane koraliki. Gromadzę systematycznie wszystkie materiały do zabaw robótkowych. Prezentuję te koraliki na jedwabiach, także tych otrzymanych od Rabarbary, przeznaczonych do wykonu kwiatów. W temacie tychże kwiatów informuję że formy nowych róż naszykowane, dwa próbne modele kwiatowe wykonane  ( pierwszy model tak se wyszedł, drugi znacznie lepszy, mam nadzieję że ten który teraz wykonam to już będzie taki "profesjonalny"  ). Koraliki kwiatowe mła zamierza wykorzystać w kolejnym haftowanym obabrazku pod wypukłym szkiełkiem. Hym... tych obrazków to tak szczerze pisząc więcej by wyszło, tylko ramek z wypukłym szkiełkiem cóś nie ma. U nas rzadko się takowe spotyka, lepiej poluje się na nie na belgijskich wysortach. Ponoć też są popularne w  Holandii i Francji ale tam mła się tak szybko nie wybierze. Kasa, misie, kasa.

Do tego stopnia że jedyny łup z Bergamo to pudełko fiołkowych pastylek. No nie mogłam się powstrzymać, zwłaszcza że puszeczka z kotkiem. Tak, mła jest rąbnięta. Kiedy mła już wyżre cukierki o smaku fiołka ( rzeczywiście pachną i smakują jak fiołki odoratki  ), to do puszeczki zostaną zapakowane szklane koraliki w kształcie zwierząt, przecudnej urody żabki i wewiórki. Oczywiście przeznaczone do tworzenia kolejnych obabrazków pod ramki z wypukłym szkiełkiem, których to ramek nie posiadam ( znaczy trzeba szukać  po wysortach, albo oszczędzać kasę - ciekawe  na czym? - na wielką wyprawę wysortową  ). Żabki i wewiórki nie były drogie, zważywszy na jakość wykonania, mła wpadła po uszy jak je dojrzała. Mła na ostatniej fotce prezentuje Wam też szkiełka jakich używa się do tworzenia millefiori lub mozaiki weneckiej. Post podróżny nadal w pisaniu, coś ciężko to mła idzie, za dużo na głowie by się lepiej skupić. Fotki ogrodowo - domowe a w Muzyczniku "Bubamara" z filmu "Biały kot czarny kot"i "Ederlezi" z filmu "Czas Cyganów". Mła niedawno obejrzała sobie film "o kotach"  i stwierdziła że się nie zestarzał. Hym... Kusturica poczuł zew słowiańsko - prawosławny ale jego filmy z lat 90 nadal dobrze się ogląda.

środa, 4 czerwca 2025

Prasosprawozdawczość

Miał być wpis podróżniczy ale mła dopiero obrobiła foty i ma jeszcze zalatanie. Będzie więc prasówka. U nas doma nieco syficznie. Hym... za niepłacenie rachunków i brak opieki zostaje się prezydentem, za mówienie o tym dostaje się kopniaka i wylatuje się z roboty na bruk. Opiekunka mówiąc o postępowaniu Kawalerki, używała danych osobowych podopiecznego, które wcześniej  zostały  ujawnione, więc pitu - pitu że cóś o czym wcześniej nie wiedziano ujawniła. Córeczka Kawalerki została za to potraktowana z buta w społeczniakach, niektórzy są tak walnięci i bezmózdzy że muszą dojechać siedmioletniemu dziecku, tylko dlatego że nie lubią jego tatusia. Rzygać się chce od tego festiwalu głupoty. Nie mogę się doczekać kiedy ten stos gnoju się zmniejszy ale zdaje się że szanse nikłe, bo coś czuję że przez następne dwa lata czeka nas kampania wyborcza. Może któś z politycznych się po "liberalnej" stronie wreszcie obudzi i zada sobie to trudne pytanie - czym liberalni różnią się od lewicy i konserwatystów? A jak już sobie to uświadomi to ładnie opakuje w papier prezentowy i sprzeda wyborcom.

Teraz zagramanica. Na poligonie ukraińsko - rosyjskim nowe rozdanie, bez aprobaty hamerykańskiej, za to z dającym do myślenia scenariuszem. Wyrąbano dronami około 30% rosyjskich samolotów sił strategicznych. Żebyśta dobrze zrozumieli - walnięto w tzw. triadę przenoszenia broni strategicznej, także nuklearnej. Państwo średnie pokazało mocarstwu że może  dorwać środki przenoszenia w jego głębi strategicznej. To ma olbrzymie znaczenie, nie tylko dla Rosji, dla każdego mocarstwa. Żadna kopuła czy tarcza przed tym nie chroni, kosmiczne bronie za te grube miliardy dolarów to tak tego ten. Kopuły betonowe można wysadzić, cinkża sprawa. Podobno opracowano drony morskie pozwalające zbliżać się "bezczujnikowo" do łodzi podwodnych. Technologia wojny wlazła na inny poziom, implikacje tego ukraińskiego ataku są z tych stawiających mocarstwa atomowe na baczność. W końcu nie tylko środki przenoszenia można niszczyć, nieprawdaż? Oczywiście któś musiał za ten cios w rosyjskie lotnictwo zapłacić, szef sił lotniczych za to już poleciał. Dosłownie, znaczy przez okno. Zgodnie z  tradycją, tzw. putinowska defenestracja wykosiła sporo kadry kierowniczej firm surowcowych, teraz dotarło do wojska. Oczywiście rozmowy w Stambule to pic. Do obecnej amerykańskiej administracji to dociera, oni majo jakiś spóźniony zapłon, do Kongresu zdawa się dotarło. Tam się w ogóle zdziwne rzeczy w Kongresie wyrabiają, Republikanie coś mniej zachwyceni Ryżym, czego należało się zdaniem mła spodziewać. Podobnie jak tego że Elon wyleci a Biały Dom odetchnie z ulgą, przedwczesną, bo Elon nadal ma kasę, ćpie i przeżył spory zawód. Nie sprawdził się facet i będzie teraz szukał winnego.

Świat jakby przyzwyczaił się do zabaw Ryżego w cła, szczególnie po blamażu z Chińczykami  i zajął się czymś innym, polityka amerykańska nie dominuje już tak portali info, jak jeszcze parę miesięcy, czy nawet lat temu. Więcej wiadomości z Europy i Azji zaczęło się ukazywać. W całej Europie trwa zaostrzanie walki z nielegalną migracją, robi się to coraz  bardziej poważne, bo ludzie mają dość bardaku, który jak sądzą, czasem zresztą niesłusznie bo przyczyn bardaku wiele, ma przyczynę w masowej migracji z tzw. gównianych państw. Cooleżanki i cooledzy z Reichu mają spory problem, bo Europa kojarzy napływ migrantów z radosną  działalnością Makreli, która zamiast ratować uchodźców, wpuszczała zewsząd ludzi jak leci. Teraz chętnie by się pozbyto z BRD napływowego towarzystwa ale nie bardzo jest jak,  somsiedzi czujni, konwencja dublińska uwiera a z wszystkich inszych krajów  UE słychać - sami chcieliście! ( co jest prawdą, jak i to że Angela  wpuszczając migrantów jak leci, nikogo z Europy o zdanie nie pytała, ograniczyła się tylko do info). Niemiaszki kombinujo na razie ale prędzej niż później będą musieli się rozprawić z prawdziwą przyczyną tego bajzlu jaki sobie zaprowadzili - z nadmiernym socjalem. Jeżeli zasiłki są ledwie o parędziesiąt euro niższe od najniższych pensji i emerytur to po cholerę pracować? W Holandii z powodu różnic zdania co do prawa azylowego upadł zarzund, w Hiszpanii zaostrzono prawo przeciwko squattersom, w UK cóś przebąkują o cięciu zasiłków dla świeżynek, czas przyjmowania migracji, szczególnie spoza kontynentu, jakby się kończył.

Gospodarka. Wesoło nie jest, USA mają  obniżony rating kredytowy, to pierwszy raz w historii, kiedy USA nie posiadają ratingu kredytowego AAA od co najmniej jednej z trzech dużych agencji. Agencja Moody’s przyznała ocenę AAA Stanom Zjednoczonym po raz pierwszy w 1919 roku i jest ostatnią, która go obniżyła. Po ponad 100 latach amerykańskie papiery dłużne nie uchodzą już za te stuprocentowo pewne, takie czasy nam nastali. Oczywiście reakcja Ryżego na rating  jest taka że uwzięli się. Hym... to znaczy że agencje to tak od 2011 się biorą i uwzięwają. Taa... W tle, choć niecichutko powoli nabrzmiewa kwestia niemieckiego złota zdeponowanego u Amerykanów, Niemcy bardzo chcą je odzyskać, Amerykanie coś temu niechętni. Ukraina  nie spłaciła raty pożyczki zaciągniętej przed wojną, argumentują że teraz jest wojna. Chiny kombinują, Xi podróżuje po Azji przekonując do swojej wizji przyszłości kraje świeżo oclone, gospodarka Chin z lekka ożywiona ale w tle kłopoty. W Rosji żadnego ożywienia, kłopotów za to w nadmiarze. "Sankcje które nie działają" plus koszty wojenki i działalność sabotażowa Ukraińców doprowadziły gospodarkę Rosji do takiego stanu że rosyjski zarzund rozważa zamianę oszczędności obywateli na obligacje wojenne, przymusową rzecz jasna. Jest tak kiepsko że do kartelu jajecznego i mleczarskiego dołączył kartel ziemniaczany, ziemniaki osiągają w Rosji horrendalne ceny.  Z tego to powodu Białorusini nagle zostali bez kartoszków, wszystko poszło do Rosji. Baćko z lekka się znerwował. Jakby było Rosji mało Turcja zrezygnowała z dystrybucji rosyjskiego gazu, biznes nie wyszedł. W Europie mikrowzrosty, szału nie ma ale mogło być gorzej. W strefie Euro grzeje gospodarka Hiszpanii, poza strefą grzeje nasza, w tym roku znajdziemy się w dwudziestce, wicie rozumicie G 20.  Mimo zarzundowych rozpierduch i nieukaranego złodziejstwa, taki cud natury!

I to by było na tyle, comiesięczny łobowiązek spełniony.  

poniedziałek, 2 czerwca 2025

Po połowie, Panie tego.


"Jest jak było, nic się nie zmieniło" jak w piosence z Jancia Wodnika. Znaczy  "Mój kraj murem podzielony" jak śpiewał Kazik. Było dwóch oczywistych kandydatów, jeden i drugi po swojemu umoczeni, jeden i drugi nadający się do sprawowania  w ciężkich czasach najwyższego urzędu jak mła do baletu. Obaj  kandydaci za to spoko mogą  robić za podnóżek prezesa albo płemieła. Szczerze pisząc to żadnej samodzielności tam nie widać, choćby z lupą jej szukać.  Kandydat nr 1 to chodzący pitaval, kandydat nr 2 beznadziejnie nowotryndny, klasyka znaczy - stara wojenka kontusza z frakiem, przaśnej swojskości i zapatrzeń ełropejskich, co niestety przemawia za frakiem, bo historia uczy co też kontusz nawywijał. Dla mła, która widzi że PiSdnięte to szczwane szujki paplające nieustannie o Polsce w czasie kiedy ją rozkradają a Pełoki to leniwe udawane fujary, które tego rozkradania nie rozliczają, bo albo sami albo cooledzy w to rozkradanie przez PiSdniętych byli umoczeni, wybór z kandydatów popieranych przez obie partie był jak wybór pomiędzy dżumą i cholerą, czego by człowiek nie wybrał i tak śmierć blisko. O programach obu kandydatów zmilczę, bo to jest taka żenada że jeszcze by mła klawiatura ze wstydu siadła. Jedno co dobre było w tych wyborach to frekwencja. Ponieważ obydwaj kandydaci to dla mła przypały, nie odczuwa zbytnio ani radości  wygranej, ani zawodu porażki. Napiszę wincyj, ponieważ obaj kandydaci są tak dodupni mła taką malutką nadzieję w sobie hoduje że w końcu do ludzi dotrze że urząd prezydencki i jego pozycja na scenie politycznej wymaga zmiany. W innym wypadku czeka nas co  pięć lat zmiana notariusza, nie wiadomo dlaczego zwanego strażnikiem konstytucji. Teraz będzie ciekawie, bo rzundzący nie mają już wyjścia, jeżeli chcą dłużej porządzić zamiast liczyć na  prezydenta muszą zacząć liczyć na wyborców, co jest akurat czymś co powinno być normalne. Liczenie się z ludźmi zalecane dla każdej władzy. Prezydent związany z PiSdniętymi nie jest z kolei gwarantem zwycięstwa tej partii w przyszłych wyborach parlamentarnych, ludzie nie głosowali w przypadku wyborów prezydenckich za, mam wrażenie że raczej głosowali przeciw. Jeżeli Konfa będzie rozsądna i dorośnie, to ma spore szanse w kolejnych wyborach nieźle zamieszać, lewica zachowuje się jakby była na etapie ząbkowania, więc kiepsko widzę ich zdolność do odgrywania poważnej roli. No i to by było na tyle z mła strony, bo o czym tu pisać, refleksji głębszych u polityków dwóch największych partii mła nie oczekiwa, nie wydają się oni do niej zdolni, mła chce głębszej zmiany, bo PoPiS zajmujący się sobą jest po prostu niestrawny. Nie pocieszam przegranych, nie gratuluję wygranym, czekam aż przestaną nas sobą męczyć.

piątek, 23 maja 2025

Weekendownik - Deszczownik późnomajowy

Mła doma, jeszcze niewyjechana tylko zajechana akcyjnością różnistą. Zimno i deszczowo. Mła doszła do wniosku że to nie takie złe, zważywszy na naszą sytuację hydrologiczną, jednakże cóś mało majowo jest. Wicie rozumicie, szału ogrodowania ni ma. Mła bardzo, bardzo boi się przeziębienia, teraz to głównie przez namoczenie, w związku z tym doma często siedzi i na świat patrzy przez szybki. Szczęśliwie wirusa żadnego nie podłapała, tfu, tfu, tfu! Mła musi być sprawna, bo w przyszłym tygodniu wielka wyprawa pani starszej, ruszamy z Irenką do Italii. Chałupa opłacona, po weekendzie zakupuję eurosy i ujeżdżamy. Irenka podekscytowana, mła na wszelki wypadek uczestniczy w porannym mierzeniu ciśnienia żeby to podekscytowanie a raczej jego skutki szybko wyłapać. W necie przeglądam info na temat atrakcji Bergamo, pod kątem dostępności dla osób z ograniczeniami ruchowymi, mła nie chce zakatować Irenki, ten wyjazd to ma być dla niej przyjemne zwiedzanie a nie hardcore. Mła musi też sprawdzić gdzie można tak zjeść żeby Irence nie zaszkodziło, to trochę tak jak wyprawa z dziećmi, trzeba zachować ostrożność w znacznie większym stopniu niż wtedy, kiedy podróżujemy z Mamelonem same. 

Przebywanie przez mła w chałupie powinno przełożyć się na porządek w domiszczu ale coś słabo się przekłada. Mła ma z tym porządkowaniem cóś takiego jak baletnica z przeszkadzającym rąbkiem spódnicy. Pojęcie porządek w domu jakoś zupełnie nie przystaje  do mła, hym... w związku z osiągniętym przez mła wiekiem wygląda na to że trzeba ten niezaprzeczalny fakt  zaakceptować. Skoro przez blisko sześć dych się ze mła nie udało uczynić sprzątaczki idealnej,  to cóś wątpię żeby mła została nią na starość. Bordello po całości to stan, który mła przeszkadza ale daje się z tym jej wytrzymać. Muchy się nie zalęgajo, znaczy dna jeszcze nie widać a to że kupa rzeczy do prasowania leży na desce prasowalniczej, to akurat da się przeżyć. Niepokojące jest tylko to że koty mają wyraźną chętkę na uwalenie się na stertach wypranego. W dodatku mła nie ma serca odmawiać kotom zalegania, znaczy jak widzę chęć  uwalenia się na świeżo wypranym to czym prędzej przebieram poszewki na poduszki i zalegają na wyrku. Świeżyzna w wyrku ratuje stertę deskową. Sztaflik ma małego ropnia pokleszczowego, oczywiście mam od razu nerwy, choć kota je i jest tak samo upierdliwa, bojowa i niegrzeczna jak zawsze. Mrutku robię przy uszku, sporo tam roboty.

Wybory, wybory a mła politycznie bezdomna. Obydwu kandydatów najchętniej kopnęłabym w wiadomo co i zdawa mła się że nie byłabym w tym kopaniu odosobniona. No wiedziałam że tak będzie, co wcale nie jest pocieszające. Obecnie zastanawiam się czy aby wybór mniejszego zła jest wyborem mniejszego zła. No cóż, jakąś decyzję trzeba będzie podjąć ale... Staram się nie być  zmęczona tym politycznym dziadostwem, bo uważam że trza być czujną i trzymać rękę na pulsie, jeśli chodzi o polityczną gadzinę. Srandemia ujawniła do jakich nadużyć w "imię wspólnego dobra" potrafią się politycy dopuścić. Tak nawiasem pisząc, to obrońcy wolności zazwyczaj po dorwaniu się do władzy zostają zamordystami do kwadratu, zatem ostrożnie z zawierzeniami. Hym... nawet bez tego dorwania się do władzy trzeba uważać. Rywal Benjamina Franklina, doktor Samuel Johnson  powiedział o rewolucji amerykańskiej - "Najgłośniejsze okrzyki na rzecz wolności wychodzą od właścicieli niewolników". Nam trzeba zmian systemowych a nie zamiany jednej partii na drugą czy trzecią. Kto tego nie rozumie to się na zawierzeniach przejedzie, politycy to nie Pambuk, tu trzeba nieustannej kontroli a nie zawierzeń. Jak się czegóś głośno i upierdliwie domagać,  to zmian systemu na taki,  w którym nasz głos będzie miał większe znaczenie, trzeba zacząć od zmiany samej ordynacji wyborczej. Tyle w temacie naszych wyborów. Dobra, to by było na razie na tyle.  Na zaległe komentarze mła odpowie dopiero jutro po południu. Przepraszam bardzo Szanowny Komentariat ale mła jest dziś padnięta a jutro ma jeszcze łobowiązki.  Dziś w ramach ozdóbstwa troszki zdjęć domowych, z mebelkami okłaczonymi przez koty dla Ninki i z kwiatami azalek usuniętymi profilaktycznie. Jest też parę wieczornych fotek z ogrodu. W Muzyczniku nostalgicznie, znaczy Dean Martin.