poniedziałek, 12 grudnia 2022

Brugia - sploty i wiązania

Dziś będzie o czymś robótkowym, tak z wysokiej półki robótkowym. Hym... właściwie to najwyższej bo koronkarstwo to sztuka. Ażurowe tkaniny czy dzianiny o zachwycających wzorach wymagają precyzji jak mało które tkanie czy dzierganie. No wicie rozumicie, niby bardzo to skomplikowane nie jest ale koronkarstwo wymaga  jednak sporych umiejętności. Nie bardzo wiemy kiedy i gdzie powstały pierwsze koronki, przypuszczamy że powstały z pierwszych plecionek, koszy i sieci. Wiadomo że już w w starożytnym Egipcie i starożytnych Chinach robiono  wiązane siatki o dekoracyjnych splotach,  które zabezpieczały krawędzie tkanin, jednocześnie je ozdabiając. Te pierwsze koronki niewątpliwie były koronkami wiązanymi, stąd zresztą hipoteza że koronkarstwo wywodzi się od sztuki wiązania sieci rybackich. Kiedy  i skąd umiejętność wytwarzania koronek dotarła do Europy też jest tajemnicą. Wiadomo za to że  to właśnie w Europie koronkarstwo  osiągnęło najwyższą   jakość techniczną, jak też  artystyczną.  Technik tworzenia koronek jest całkiem sporo, najbardziej popularne jest tworzenie koronek dzianinowych na szydełku, bądź na drutach lub widełkach. Popularne są też  koronki wiązane takie jak makrama i cerowane na wiązaniach, do takich należą roboty filet czy teneryfy czy poszywanie tiulu. Rzadziej spotyka się koronki wykonywane za pomocą czółenka, tzw. frywolitki. Wśród wielu technik koronkarskich za najbardziej szlachetne i luksusowe uważane były i są koronki igłowe i koronki klockowe. Koronka klockowa swoją nazwę wzięła od narzędzi, klocków, za pomocą których jest wykonywana. Anglojęzyczna  nazwa koronki klockowej, bobbin lace, także odnosi się do rodzaju klocków wykonanych z kości - bone - znaczy kościana, he, he, he. Na klockach tych nawijane są nici, które tworzą następnie koronkę. Technikalia wyrobu koronki klockowej są takie:  przeplata się w grupach po cztery wiele nici nawiniętych na klocki. Prawidłowy sposób splatania nici zawiniętych na klockach odpowiada za tworzenie wzorów koronek. Tworzy się w ten sposób  tzw. płócienko budujące  formy ornamentu i różne rodzaje siateczek w tle oraz wypełnieniach motywów.  Koronka  powstaje zawsze na podstawie wcześniej wyrysowanego wzoru przymocowanego do poduszki. Dawniej  przezroczystą  tkaniną  a później kalką techniczną i foliami nakrywano ów wzór, coby nie pobrudzić nici.

Pierwsze wzmianki o koronkach klockowych wykonywanych  przy użyciu klocków wg. wzorów rozrysowanych na podkładkach pochodzą z drugiej połowy XV wieku. Testament mediolańskiej rodziny panującej Sforzów z 1493 roku wspomina o koronce wykonanej za pomocą dwunastu klocków. Pierwsze koronki powstały  albo w Wenecji albo we Flandrii,  która od XIII do XV wieku była jak  już wiecie najbogatszym i najszybciej rozwijającą się gospodarką w Europie, regionem który zbudował się na  tkactwie i produkcji wyrobów tekstylnych. Być może to w Genui czy w Serenissimie wpadli na pomysł klocuszków ( Za tym przemawia wpowadzenie do stroju kobiecego we w XV wiecznych Włoszech bielizny, którą można było zdobić koronkami  ) a być może jednak we Flandrii, tego nie wie nikt. Wiadomo  za to że koronka klockowa wywodzi się z plecionych pasmanterii  a niektóre jej motywy prawdopodobnie kopiowane były z koronek igłowych z których słynęła Wenecja -  z koronek reticella. Reticella ( lub z francuska point coupé  ) to koronka igłowa popularna od  drugiej połowy XV wieku  do pierwszej ćwierci wieku XVII.  Reticella była pierwotnie formą mereżkowanej snutki. Znaczy nici były wyciągane z lnianej tkaniny w celu stworzenia  siatki, na której wyszywany był wzór, głównie za pomocą ściegu dziurkowego ( baaardzo daleki krewny  haftu  hardagen ). Później  w reticella używano siatki wykonanej z nici zamiast snutki. Obiema metodami  wykonywano geometryczne projekty kwadratów i kół z różnymi formami  ozdobnymi na brzegach figury. Książki z wzorami reticella  były popularne w XVI wiecznej Europie ( wzornik Federico de Vinciolo wydany we Francji w roku 1587 czy wzornik Cesare Vecellio stworzony  we Włoszech gdzieś w latach 90 XVI wieku, wydany w roku 1617 ) i często wznawiane. Reticella przeszła w formę wyższą, znaczy bardziej skomplikowaną  koronkę igłową,  w punto in aria,  po naszemu ścieg w powietrzu, która wyszła poza geometryczne ramy. Tak naprawdę to właśnie punto  in aria uchodzi za pierwsza prawdziwą koronkę igłową, szytą samodzielnie.

Pierwszą znaną książką zawierającą wzory koronek klockowych, była pozycja zatytułowana "La Pompe",  która ukazała się w Wenecji w 1557 roku.   W roku 1561 w Zurichu książka książka "Nüw Modelbuch, Allerley Gattungen Däntelschnür" autora znanego nam jedynie z inicjałów R. M, o którym wiemy  że  był nauczycielem  koronki klockowej uczącym w Zurichu, który do tego miasta przybył z Wenecji w roku 1536. W latach 1597 i 1616 w Rzymie niejaka  Isabelle Catanea Parasole wydała dwie publikacje, które zawierały  własnoręcznie przez nią opracowane  rysunki wzorów. Jak widzicie koronkarstwo to była poważna sprawa, skoro opłacało się drukować książki na jego temat. Na podstawie zawartych w  publikacjach  ilustracji można prześledzić ewolucję wzorów koronki klockowej z geometrycznych, typowych dla  XVI wieku,  do wprowadzenia motywów linearnych, ornamentów zaokrąglonych, czy wijących się wici popularnych w XVII wieku . Technika wytwarzania koronki klockowej urodziła się w wieku XV, na poważnie rozwinęła się w   XVI wieku, lecz to wieki XVII i XVIII były złotymi stuleciami  koronkarstwa europejskiego. Początkowo  najpopularniejsze do wyrobu koronki klockowej były nici metalowe, znaczy nici z oplotem metalowym, złote bądź ze stopów srebra , później białe lub kremowe nici lniane i bawełniane, czarne, białe, kremowe i beżowe nici jedwabne a także wielobarwne nici wełniane. Zresztą to nie tylko nici  były, koronki wykonywano z cienkich blaszek, drucików. Produkowano  druciaki  głównie w Genui oraz we Florencji. Popyt na tego rodzaju koronki wraz z pasamonami oraz galonami  zwiększył się po  czterokrotnie  wydanym w Hiszpanii ( lata 1515, 1520, 1523, 1534 ) zakazie zdobienia strojów złotymi i srebrnymi haftami. Taa... w XVI stolicy mody to wprowadzanie ograniczeń dotyczących stroju po prostu nie mogło się udać, ale gdzie indziej od  złotek i srebełek powrócono do poczciwego lnu. We włoskich miastach takich jak Genua, Florencja, Mediolan, Rzym czy Wenecja  nadal namiętnie klockowano, len królował. Najbardziej w XVI wieku były znane wyroby z Wenecji ale zasłużoną sławą cieszyła się też np. koronka genueńska, z charakterystycznym motywem  przypominającym ziarna prosa i migdałów ułożone przeważnie w rozety. Ze względu na perfekcję wykonania  koronka genueńska stała się wzorem dla powstających ośrodków koronkarskich na Wybrzeżu Liguryjskim oraz na Malcie.

Za Alpami, we Flandrii i Brabancji klockowano równie namiętnie jak w Italii. W XVII wieku już tylko Wenecja mogła być konkurencją dla koronkarskiej potęgi wyrosłej na zachodzie kontynentu. Prawa antyzbytkowe wydawane  w całej Europie przyczyniły się początkowo do popularności koronek, wykonywanych  z nici lnianej, która  charakteryzuje się swoistą sztywnością, dzięki czemu  można było tworzyć  z niej trójwymiarowe dekoracje stroju. Moda na krezy różnego rodzaju zdobione koronkami lub w całości z nich wykonane sprawiła że miasta Flandrii i Brabancji zaczęły na delikatnych  koronkach robić ciężki biznes. No i cóż się wówczas okazało? No że koronki z lnu to zbytek, Panie tego, straszliwy. A  największy zbytek był w krajach, które własnych ośrodków koronkarskich nie miały. Z tego względu np. we Francji kardynał Richelieu próbował ograniczyć nadmierny import wyrobów koronkarskich wydawanymi edyktami zakazującymi między innymi noszenia koronek. Zawsze można przeca nosić cóś koronkopodobnego, taki haft richelieu na ten przykład , imitujący koronkę, he, he, he.  Jednakże nie odniosły pożądanego skutku działania przeciwnego wydawaniu kasy na szmaty kardynała. Jean Baptiste Colbert, minister Ludwika XIV, postanowił  zainwestować w modę i sprowadził z Wenecji około trzydzieści koronczarek by rozpocząć krajową produkcję koronek. W 1665 roku we Francji powstaje pierwszy cech koronkarski zrzeszający wykonujących ten zawód. Rok później założone zostają pierwsze manufaktury koronkarskie. Początkowo wzory wykonywanych francuskich koronek były analogiczne do wzorów weneckich oraz flandryjskich, jednakże w niedługim czasie zaczęły się kształtować koronki charakterystyczne dla ośrodków francuskich, choćby koronka paryska oraz valenciennes. Podobnie było w Wielkiej Brytanii.  Niestety wyroby Honinton, powstałe we flandryjskich XVI wiecznych koloniach w Devon, różniły się jakością od jedynie prawdziwych flandryjskich koronek. Koronka Honinton  całkiem insza inszość niż brukselskie ażurki. W 1662 roku angielski parlament uchwalił ustawę zakazującą importu wszelkich zagranicznych koronek, bo trza było chronić rodzimych producentów. Jednak angielscy miłośnicy koronek płacili za jakość, a flamandzcy koronkarze w  XVII wieku już nie tak chętnie osiedlali się w Anglii. W Anglii produkowano również gorszy len i dlatego nie można było prząść odpowiednio cienkiej nici, co przekładało się na jakość koronki. Ponieważ nie można było wyprodukować koronki u się, uciekano się do przemytu. Przemycana koronka brukselska  nazywana była Point d'Angleterre, czyli koronką angielską. We Francji do dziś wszystkie brukselskie koronki nazywają Point d'Angleterre. Takie wspominki po nielegałach. W Hiszpanii w końcu się zorientowano że len tyż potrafi osiągać wysokie ceny i  w 1623 zostały zakazane krezy, to cholerne narzędzie szatana drenujące złoto z Hiszpanii. Nie wpłynęło to jednak negatywnie na rozwój koronkarstwa, wręcz przeciwnie, koronkaestwo się rozbujało.

Dobra, przechodzimy do mięcha. Koronki klockowe,  podobnie jak i inne  rodzaje koronek,  dzielimy na koronki jedno i wieloelementowe ( zszywane z wielu elementów ) .   Rozróżniamy następujące podstawowe typy koronek klockowych; antualaż ( z fr. entoilage ) - koronka z przewagą płócienka o motywach roślinnych, wyrabiana od XVII do XIX wieku, wykonywana z nici lnianych o różnej grubości, rozpowszechniła się w XVIII wieku.. Ten typ koronki wykonywano w szerokich pasach zdobionych wzorami roślinnymi. Podobno  to z antualażu oraz tzw. kampanki lub koronki torchon, czyli wąskich pasów najprostszej koronki geometrycznej, którymi poszerzano importowane wzory, urodziła się tradycja ludowego koronkarstwa na Śląsku; koronka brukselska ( nie mylić  z point de gaze, która jest koronką igłową a którą często nazywa się koronką brukselską ) - produkowana od XVI wieku, wysoce zaawansowana technicznie, wieloelementowa o motywach kwiatowych łączonych za pomocą réseau, siateczkowego tła wykonanego techniką klockową. Pierwotnie była wykonana tylko z najdelikatniejszej przędzy lnianej, którą przędzona w ciemnych, wilgotnych pomieszczeniach, aby nić nie stała się zbyt krucha. Do pomieszczenia wpuszczano światło w ten sposób który że padało na nić ( dlatego chorobami zawodowymi przędących nici i koronczarek były reumatyzm i ślepota ). Wzór czyli toilé nie jest konturowany; brabancka - technicznie gorsze naśladownictwo brukselskiej, wykonywana w mniejszych ośrodkach. Toczą się dyskusje czy odmianą koronki brabanckiej czy koronki brukselskiej są point de duchesse i point de rose.  Wiele belgijskich miast twierdzi że prawdziwa point de duchesse powstała w ich murach. Tak naprawdę to powstała w Brugii, we Flandrii. Znaczy tak twierdza brugijczycy, he, he, he. Ta koronka ma po prostu wiele lokalnych wersji.   Koronka duchesse jest koronką która nie ma réseau. Ta forma koronki została nazwana na cześć księżnej Brabancji, Marii Henrietty z Austrii, która była wielką zwolenniczką produkcji koronek, kochała swoje konie i absolutnie nie kochała swojego męża, tej kanalii Leopolda II. Duchesse niby jest  koronką jednoelementową, choć się  zdarzają odmienne poglądy na tę jednoelementowość. Wzór jest wykonany w taki sposób, że liście i kwiaty łączą się w naturalny sposób i rzadko zdarza się wykonanie siatki, aby je połączyć. Ponieważ nie ma réseau, koronki  są bardziej ciągłe, że tak to określę; malines - koronka jednoelementowa produkowana od XVII do XVIII wieku, bardzo cienka, o dużych motywach kwiatowo - wiciowych konturowanych błyszczącą nitką na tle siateczki sześcio - i ośmiobocznej wykonanej z białych nici lnianych. Pierwotnie termin koronka malines był używany w odniesieniu do każdej koronki klockowej z Flandrii. Nazwa wywodzi się od francuskiej nazwy miejscowości Mechelen, w północnej Belgii, gdzie początkowo je wyrabiano. Później wytwarzano ją  również w Antwerpii i Brukseli; 

valenciennes ( walensjenka ) - powstała w Valenciennes w północnej Francji w końcu XVII wieku, lata największej chwały to czas od 1705 do 1780 roku. Później produkcja została przeniesiona do Belgii, w okolice Ypres. Jest koronką jednoelementową. To wąska, cienka, wyglądająca na bardzo delikatną koronka z nici lnianych, której ornament kwiatowy wykonano bez konturowania. Charakterystyczna jest dla niej siateczka tła o kolistych oczkach, a od końca XVIII wieku oczkach rombowych. Podłoże czyli réseau składa się z czterech splecionych ze sobą nici, z ośmioma nitkami w punktach krzyżowania się nici, co czyni tę koronkę mimo jej delikatnego, "bieliźnianego" wyglądu, bardzo mocną; binche - wg. tradycji koronki Binche zostały zapoczątkowane w XV wieku przez koronczarki, które przeniosły się do Binche z Gandawy wraz z Marią Burgundzką. Tyle bajki z mchu i paproci. Wiadomo że koronki w Binche powstawały pod koniec XVI wieku. Są to koronki jednoelementowe, ornament wykonywany jest z płócienka nierównej gęstości z pięcio- i ośmioboczną siateczką w tle. Zwykle są wykonywane z pasków o szerokości czyli 5 cm . Réseau wykonane z bardzo cienkiej nici, mniej więcej tej samej grubości, co nić użyta we wzorze. Wzór z koronki Binche jest bardzo szczegółowy, ze scenami, postaciami zwierząt i ludzi. To bardzo skomplikowana technicznie koronka. Ze względu na delikatność a jednocześnie bogate wzornictwo koronka binche jest czasami nazywana koronką wróżki. Chwile chwały przypadają na koniec XVII wieku i pierwszą połowę wieku XVIII. Jakość koronki binche spadła pod koniec XVIII wieku, kiedy koronka stała się grubsza, a wzory mniej szczegółowe; chantilly - nazwa pochodzi od miasta Chantilly, w którym w końcu XVII wieku księżna de Longueville zorganizowała produkcję koronek. Jedwabne koronki zostały na dobre wprowadzone w XVIII wieku. Koronka Chantilly była również produkowana w XIX wieku, ale ta nie była wytwarzana w rejonie Chantilly, ale w normandzkim mieście Bayeux i w Geraardsbergen, obecnie w Belgii a także w Brukseli i Gandawie. Chantilly rzadko bywały białe, to najczęściej czarna koronka, z konturowanym ornamentem. Charakterystyczne w koronce Chantilly jest użycie półpełnego ściegu jako wypełnienia, aby uzyskać efekt światła i cienia we wzorze, który był na ogół kwiatowy. Réseau miało kształt sześcioramiennej gwiazdy i było wykonane z tej samej nici co wzór, co odróżnia koronkę chantilly od podobnej koronki blondy. Koronkę wykonywano w paskach o szerokości około 10 cm, a następnie łączono je ściegiem, który nie pozostawiał widocznego szwu. Czarna jedwabna koronka Chantilly stała się szczególnie popularna w Hiszpanii i obu Amerykach. Szczyt popularności tego typu koronki przypada na lata 30 XIX wieku;

blonda - koronka jedwabna rodem z Francji. Nazwa wywodzi się od naturalnego koloru jedwabnych nici z których pierwotnie ją wykonywano, później była często rworzona z nici w kolorze czarnym. [2] Większość blond koronek była również wykonana w kolorze czarnym. Najbardziej popularna była w wiekach XVIII i XIX. Wzór, na ogół kwiatowy, jest wykonany z miękkiej jedwabnej nici, grubszej niż nić używana do podłoża, co stanowi miły dla oka kontrast. Wykorzystuje się przy tworzeniu tej koronki te same sploty co w koronce chantilly i koronka z Lille, Jest też podobnie wykonywana z pasków o szerokości 12 zm i niewidocznie połączonych. Technicznie blonda nie ma tej jakości co koronki chantilly. Koronki tego typu były wytwarzane w Caen od 1744 roku, w niektórych częściach Flandrii, w Barcelonie i w niewielkich ilościach we wschodniej części środkowej Anglii od około 1806 roku. W 1840 roku blond koronki przestały być modne, jedynie w Hiszpanii uwielbiano robione z nich mantyle; gipiura -  z francuskiego guipure, które to słowo kiedyś opisywało koronkę, która ma żyłkę lub grubszą nić konyurową wzoru, dziś mało kto używa go w tym znaczeniu. Koronki wieloelementowe, o ornamencie kwiatowym, reliefowanym, nieraz bardzo wypukłym. Szalenie modne były w XIX i XX wieku. Choć technika bardzo stara, koronkami gipiurowymi były koronki genueńskie i pochodzące od nich maltańskie bizzille z wyspy Gozo. Pierwsze koronki wytwarzane na Malcie były koronkami igłowymi, robiono je od XVI do XIX wieku. W połowie XIX wieku koronkarstwo na Malcie niemal nie padło przez kryzys gospodarczy. Przetrwało dzięki Lady Hamilton Chichester, która zasponsorowała wyjazd koronczarek z Genui na Maltę. Używano starych wzorów koronek igłowych, które wykonywano techniką klockową. . Niedługo po wprowadzeniu miast igieł klocuszków, koronka maltańska rozwinęła swój własny styl, odrębny od koronki genueńskiej. Koronki maltańskie zwykle wykonano z kremowego jedwabiu . W przeszłości używano również czarnego jedwabiu, sporadycznie używano nici lnianych. Często we wzorze znajduje się 8-ramienny krzyż maltański, przerabiany ściegiem całościowym lub płóciennym. Popularny jest też wzór liści znany jako "kłosy pszenicy" lub "owies". Formy wzoru są "pulchne" i zaokrąglone. Koronka maltańska została pokazana na Wielkiej Wystawie Światowej w 1851 roku i stała się popularna w Wielkiej Brytanii. Styl został skopiowany przez producentów koronek w angielskim Midlands i był jednym ze źródeł koronek z Bedfordshire, która wywodziła się wg. tradycji z robótek rozwiedzionej Katarzyny Aragońskiej, umiejętność tworzenia których wzgardzona królowa miała przekazać ludowi z Bedfordshire, któren to lud nie przepadał za nową flamą Henryka VIII, Anną Boleyn. Cechami charakterystycznymi tej formy gipiury jest jednoelementowość i tzw. technika 9 szpilek. Kolejną formą gipiury jest koronka Cluny, point de Cluny jednoelementowa, grubo pleciona koronka o geometrycznym wzorze, często z promieniującymi cienkimi, spiczastymi kłosami ( ściśle splecionymi liśćmi ). Koronka ta pojawiła się w XIX wieku w Le Puy i Mirecourt w Lotaryngii, podobno wykorzystywano przy jej tworzeniu projekty z Muzeum Starożytności w Hotel Cluny w Paryżu.

No dobra mła opisała co najważniejsze. Nie będę Was katować nazwami siatek występujących w koronkach, które pozwalają niekiedy odróżnić poszczególne typy zabytkowych koronek. Nawet takie podstawowe nazwy jak: siatka różana, Point a la Vierge, fond de Mariage, fond de Flandres nic Wam nie powiedzą. Kto dziś oprócz zajadłych koronczarek i antykwariuszy zajmujących się tymi wyrobami potrafi odróżnić pojedynczą siatkę torchon od podwójnej, odróżnić point de Paris występujące w koronce z Lille od tego, który pojawiał się w koronkach Bucks? Kto dziś wie że fond de neige to to samo co oeil de perdix? Kto ma wiedzę jak wyrabiano pikotki w amerykańskich koronkach Ipswich i jak wyglądały tzw. lilie zwiastowania w koronkach antwerpskich? A odróżnienie wyrobów z Enghien, Lier, Lille czy też Ypern po gęstości konkretnego typu siateczek tła? Taa... mając przy tym świadomość że   wzory charakterystyczne dla jednego ośrodka były również stosowane w innych manufakturach. Na przykład koronka  lille, o zaokrąglonym oczkowym tle udekorowanym kropkami, punktami oraz wzorem roślinnym wypełnionym płócienkiem, początkowo wytwarzana w Lille, z czasem była wytwarzana także  w Le Puy, a potem to prawie światowa kariera, znaczy splatano w Anglii i Danii. I jeszcze ta historia, która przetrwała w nazwach a która ma mało wspólnego z przebiegiem dzisiejszych granic. Koronki z Antwerpii, Mechlin, Binche i Valenciennes zaliczane są do koronek flandryjskich. Ech... czarna koronkologia, dla większości robótkowych koronka brugijska to taka praca szydełkiem robiona. To nie powinno dziwić, w końcu gipiurą irlandzką przywykło się w naszym kraju nazywać bajeczne wyroby szydełkowe rodem z Irlandii. To jest irisch crochet ale u nas gipiura. Mało też znane są u na narządka do wykonywania robót klockowych a i tu jest jakby cóś mało prosto. No wicie rozumicie, klocuszki klocuszkim nierówne. Klocki belgijskie: mają pojedynczą główkę i bulwiaste zaokrąglenie w pobliżu końca trzonka, które pomaga w napinaniu nici, klocki z  Binche mają znacznie mniejsze te bulwiaste zaokrąglenie na końcu trzonek, dzięki czemu nadają się do delikatnych, prostych koronek, klocki z East Midlands są "dwugłowe", smukłe i ozdobione ćwieczkami, klocki Honiton przypominają kijki, Klocki portugalskie z kolei przypominają gruszki. Poduszki do wyrobu koronek miały drewnianą ramę i były ustawione pochyło. Wypełniano je sianem, tak na twardo, coby szpilki nie zmieniały położenia. To był typ podstawowy, do tego dodawano różne udogodnienia, walki przedłużające itp. do kompletu są różne rodzaje szpilek, szydełek i nożyczek. Wyposażenie że chirurg by się nie powstydził.

I to wszystko ma swoje nazwy, czasem dziwaczne ale uzasadnione tradycją. Z narządkami wiążą się też zdziwne historyjki. Pamietacie dziergające na drutach miłośniczki pokazów gilotynowania przeciwników rewolucji francuskiej. Ponoć we wzorach robótek drucianych prowadziły swoistą księgowość egzekucji. Taa... Z klocuszkami używanymi  w Anglii wiążą się podobne opowieści. Chodzi o klocki koronkarskie upamiętniające publiczne egzekucje, tzw. hanging bobbins. Drzewiej nie tylko w angielskich miastach i osadach, ale właściwie wszędzie w Europie czy jej koloniach,  udział w egzekucjach w charakterze widza był cool,  taka forma darmowej rozrywki z morałem. Imprezy tego rodzaju gromadziły tłumy bez względu na to czy miały miejsce w kraju rewolucyjnego terroru jakim była Francja czasu jakobinów, czy też działy się w  kraju szczycącym się długą historią parlamentaryzmu jakim  była Wielka Brytania. Nawet demokraci zza Wielkiej Wody publicznie wieszali jeszcze w XIX wieku. Publiczne egzekucje były okazją do dodatkowego zarobku dla drobnych rzemieślników, którzy przybywali na miejsce kaźni ze swoim obwoźnymi kramikami. Koronczarki w oczekiwaniu na wyprowadzenie skazańca łączyły przyjemne  z pożytecznym,  nie traciły czasu i robiły koronki. Niektóre przygotowywały klocki z wyżłobionym imieniem wieszanego oraz datą egzekucji, taka pamiątka wydarzenia w którym się uczestniczyło.   No wicie rozumiecie, wyciągasz klocuszek i przed oczyma staje  np. egzekucja Franza Mullera. Do dziś na  Wyspach Brytyjskich jednym z najczęściej spotykanych wisielczych klocków są te z inskrypcją  " Franz  Muller Hung 1864".  Wydarzenie było godne zapamiętania bowiem Muller był pierwszym skazanym za morderstwo w pociągu. Taki nowoczesny jak na XIX wiek  murder. Stracono go w więzieniu Newgate. Sporo klocuszków upamiętniało też ostatnią publiczną egzekucję w Bedford‚ noszą napis "William Worsley Hung 1868".  William Worsley i Levi Welch zabili człowieka w Luton, jednak Welch zepchnął  winę na   Worsleya, który ponoć zadał decydujący cios. Dzisiaj jest to jedna z najczęściej spotykanych w Anglii inskrypcji na hanging bobbins. Pamiątkowe klocuszki wykonywano nawet wtedy kiedy egzekucja nie była publiczna. Klocki z napisem "William Bull Hung 1871" dotyczyły wykonania kary na  Williamie Bullu, który w pijackim widzie   brutalnie zamordował staruszkę Sarah Marshall. Wymierzona mu kara spotkała się z aprobatą społeczną, pewnie stąd te klocuszki. Wiadomo o sześciu publicznych egzekucjach, które zostały upamiętnione wyżłobionymi napisami na drewnianych klockach, wszystkie odbyły się w  East Midlands w  XIX wieku.

Druga połowa XVIII wieku, czas rewolucji przemysłowej w Wielkiej Brytanii to okres schyłkowy koronkarstwa klockowego. Wszystko przez te ulepszenia, Panie tego, koronczarki odetchnęły z ulgą ale na krótko. Wkrótce stanęły przy maszynach wytwarzających koronki. A odbyło to się tak -  w Nottingham wykombinowano że koronki można produkować w  manufakturach pończoszniczych. Początkowo wyrabiana w ten sposób koronka nie odniosła  sukcesu komercyjnego, paskudnawa była. Jednak wkrótce zbudowano  nową maszynę do  wytwarzania koronek, która czyniła ich produkcję znacznie tańszą i umożliwiała trafianie koronek pod strzechy, niemalże dosłownie. Koronki przestały być artykułem luksusowym. Co prawda nie były to koronki o nadzwyczaj skomplikowanych splotach, bardzo często produkowano różne rodzaje réseau, które nie raz i nie dwa  służyło jako  półprodukt dla koronczarek. Bruksela na przełomie XVIII i XIX wieku wyspecjalizowała się w produkcji koronek kombinowanych, łączących różne techniki koronkarskie. Często w takich  pracach wykorzystywano maszynowe  podłoża. Do dziś toczą się boje wśród koronkowych czy taka  koronka  ma prawo do nazwy koronka wykonana ręcznie. W czasie kiedy na zachodzie Europy koronkarstwo  ręcznie wykonywane upadało, w Niemczech oraz w Czechach następuje wzrost  produkcji koronek. W krajach Europy Środkowej i basenu Morza Śródziemnego powstawały ukierunkowane szkoły, panie z arystokracji wręcz uważały za swój obowiązek  założenie szkoły koronkarskiej. Szły śladem francuskich i flamandzkich  dam z poprzednich stuleci. Najdalej rzecz zaszła w  w Czechach, tam doprowadzono do tego że panował obowiązek uczenia się koronkarstwa w szkołach powszechnych. Uważano że ta umiejętność nieprzynosząca  już znacznych dochodów, może być dla najuboższych ludzi jakimś tam źródłem utrzymania. To czas rozwoju tzw. słowiańskiej koronki, mającej ludowy charakter. Klockowano wszędzie gdzie śpiewna słowiańska mowa, wprowadzając do koronek motywy jakich nie znano w zachodniej Europie. Mła posiada stary album ze zdjęciami rosyjskich koronek klockowych, to są bajeczne koronki, szczęka opada. Choć wykonane z grubszych nici i nie ma w nich tej zwiewnej delikatności to po prostu wzornictwo powala. Czar śniegowych gwiazdek, wiązane opowieści o żar ptakach, kolorowe kogutki. Naprawdę coś niesamowitego, choć bardzo odległego do wyrafinowania wyrobów weneckich, flandryjskich, brukselskich.  Do  Polski koronki trafiły za sprawą damy z rodu Sforzów, to królowa Bona była u nas pierwszą koronowaną głową strojącą się w koronki. 

Włoskie wyroby koronkarskie pod wpływem dworu zaczęły być stosowane w strojach polskich magnatów. Niestety, pomimo sprowadzenia na dwór królewski w Krakowie włoskich mistrzów, w Polsce koronkarstwo się nie zalęgło. Wykonywano je raczej dla rozrywki niż "na poważnie". Jednak przez cały okres świetności  koronkarstwa na zachodzie Europy,  koronki klockowe i nie tylko klockowe były do Polski nieustannie sprowadzane, choć niejeden majątek się kurczył. U nas  otrzymały spolszczone nazwy, utworzone od  ośrodków, z których pochodziły: pondeflandri to były koronki flandryjskie importowana w XVII i XVIII wieku, pondeparis  to  koronki sprowadzane z Francji w XVIII wieku, czy pondespani,  taka zdziwność bo to koronki wytwarzane we Francji pod nazwą koronek hiszpańskich, które trafiały do nas w wieku XVII. Rozrywkowo wytwarzano raczej prościzny,  popularna była np. kampanka,  wąskie pasy koronki klockowej o prostych siateczkach, służące do poszerzania sprowadzanych koronek francuskich, oraz antualaż. Dopiero w wieku XVIII  na południu Polski zaczynają powstawać ośrodki koronkarskie. W manufakturze w Horodnicy i Łosośnie pod Grodnem w latach 1777 -1780 wyrabiano złotą koronkę. Znamy nazwisko Heisler,  pochodzącej z z Saksonii koronczarki zatrudnionej w grodzieńskiej manufakturze jedwabniczej. Po ostatnim  rozbiorze Polski wszystko to padło i dopiero pod koniec XIX stulecia, w czasach odrodzenia rzemiosła postulowanego przez artystów europejskich,  następuje odrodzenie koronkarstwa. Powstają szkoły oraz ośrodki koronkarskie - w 1883 roku w Zakopanem, dzięki darowiźnie Heleny Modrzejewskiej, została założona Krajowa Szkoła Koronkarstwa, która była jedną z pierwszych na świecie zawodowych szkół dla kobiet. W 1899  powstała szkoła  w Bobowej a potem  szkoły  we Lwowie, Kańczudze, Muszynie, Przeworsku i Starym Sączu. Koronkarstwo staje się formą zarobku dla uboższej społeczności będąc  jednocześnie swoiście rozumianym propagowaniem polskości poprzez tworzenie narodowego stylu. No wicie rozumicie, szał zakopiańszczyzny. Zdarzało się że wzory koronek "narodowych" były  tworzone przez znakomitych, polskich artystów. Dlatego są takie nie do końca ludowe te "narodowe" koronki. Projektantami najbardziej charakterystycznych zakopiańskich koronek klockowych byli  Karol Kłosowski oraz Mieczysław Szopiński, koronki   projektu Kłosowskiego zdobyły złoty medal na światowej wystawie sztuki dekoracyjnej w Paryżu w 1925 roku . W dwudziestoleciu międzywojennym klockowano po polsku, nie wypadało wręcz inaczej.  Koronkarstwo było szczerzepolskie i już.  Inną dobrze prosperująca szkołą koronkarstwa na obecnych ziemiach naszego państwa, była ta założona  przez księżną Marię Hochberg von Pless. Robiono w niej koronki  których wzornictwo opierało się na stylu secesji. Szkoła  przetrwała do 1945 roku a potem niestety kaput.

Teraz będzie o koronce brugijskiej. Udokumentowane koronkarstwo zostało w tym mieście w XVI wieku. Początkowo była to umiejętność przekazywana w rodzinie, matki uczyły córki, później powstały szkoły robienia koronek, takie jak Foereschool czy szkoła Sióstr Apostołek. To szkoła Sióstr Apostołek stała za stworzeniem w 1970 roku Kantcentrum, organizacji non - profit, ktora ma za zadanie ocalić od zapomnienia umiejętność robienia koronek klockowych własnymi rękami. Dwa lata później ponownie uruchomiono szkołę koronkarską. Tak się jakoś złożyło że siostry zniknęły z organizacji, wymarły czy cóś. W 2014 roku Kantcentrum przeniosło się z zabytkowych budynków klasztornych na osiedlu Adornes do dawnej szkoły koronkarskiej Apostolines ( na tym samym osiedlu, które na mła zrobiło wrażenie małej Holandii). Obecnie Kantcentrum prowadzi kursy koronkarskie, ma własne wydawnictwo książek i wykrojów koronkowych oraz organizuje warsztaty koronkarskie. Od 1978 roku wydaje własny magazyn o koronkach w 4 językach i organizuje szkolenia dla nauczycieli koronek. Kantcentrum przekształciło się w siedzibę wiedzy, którą mła nazywa koronkologią i cieszy się światową renomą. Mła po wizycie w nim odpłynęła i doszło do gorszących ekscesów o których napiszę niżej. Najsampierw jednak o typach brugijskich koronek. Oczywiście robiono tu typową flandryjską koronkę klockową -   jednoelementową z nici  ciągłej. Powolnie ewoluowała od XVII wieku. Jak ja odróżnić od inszych. Taa... prościzna, réseau  we wzorek zwany five - hole  ground (  pięciodołkowiec znaczy) lub występuje siateczka flandryjska. Motywy wypełnione prostym płócienkiem   obrysowanym lamówką.  Wzornictwo bogate  -  kwiaty, girlandy, zwierzęta.  Dekoracje umieszczone  na réseau  i toilé: modyfikowane oczy kuropatwy, płatki śniegu, groszek.  Wszystko może być obramowane pikotami. No  jasne, każda i każden rozpozna. Spokojnie, następna koronka jest jeszcze bardziej zakręcona.  

Brugijska wersja koronki duchesse, która wyewoluowała z XVIII wiecznej koronki brabanckiej i brukselskiej, może być postrzegana jako odrodzenie staroflamandzkiej koronki.  Pochodzi z połowy XIX wieku. Części są  połączone bardzo małą ilością siatkowych splotów, z pikotami. W motywach naprzemiennie płócienko i półpłócienko.  Wzory to  bardzo małe kwiaty,  motyw liści koniczyny, insze łodyżki i liście, małe kółeczka.  Elementem  dekoracyjnym jest lamowanie motywu, wypukłe żyłki, kwadratowe płaszczyzny  jako centra kwiatowe.  Brukselska forma koronki  duchesse zawsze ma medalion z koronki igłowej ( point de gaze ), który jest wszyty w koronkę. Brugijska koronka kwiatowa to koronka wieloelementowa.  Wyewoluowało podobnie jak koronka duchesse z XVIII wiecznych koronek brabanckich i brukselskich. Réseau z pikotami lub bez, wykonane przez skręcone pary klocków,  motywy  płócienkiem, półpłócienkiem wykonanym przez skręcenie.  Wzornictwo na bogato: kwiaty, liście, łodyżki, brugijskie  łabędzie i insze figurki zwierząt. Bardzo naturalistyczna  ta koronka.  Elementami ozdobnymi  są listki i  rozcięcia. Teraz o brugijskiej rozalinie. Koronka rozalinowa to nazwa  weneckiej koronki igłowej  z końca XVII wieku oraz jej wersji  klockowej z końca XIX wieku. Znaczy rozalina wenecka to całkiem inna koronka  niż rozalina brugijska. Żeby było jeszcze piękniej istnieje wersja igłowa brukselska, zwana rosaline perlée, od pereł wmontowanych w koronkę. Spokojnie te perły to perły z koronki igłowej zamontowanej  na czymś zwanym sercem  róży. W latach osiemdziesiątych XIX wieku koronkarstwo  odrodziło się dzięki wytwarzaniu  imitacji  starych koronek. W mieście  Aalst opracowano koronkę wykonaną  techniką opartą na koronce duchesse . Często spotykany w niej motyw  małych różyczek sprawił że koronce nadano  nazwę rosaline. Rozalina jest koronką wieloelementową,  nowoczesną bo można ją wielokrotnie przekomponować. Była i nadal jest idealna na tzw. ślubne trousseaux. Oprócz charakterystycznych róż o trzech lub pięciu płatkach, często ułożonych w szlaki, cechą ją wyróżniającą jest brak  karbów.  W przeciwieństwie do duchesse, koronka nie ma karbów. Różyczki wykonane są płócienkiem z oczkiem. Oprócz girland różyczek są i insze kfiotki, rybki, fasolki, listeczki. Rozalina to nie  jest point de rose, to drugie   to sama słodycz i cinżki grzych mła.

Pytania swego czasu padły co mła przytargała z wycieczki do Flandrii. Otóż mła przywiozła koroneczkę, którą widzicie na zdjęciu powyżej. To point de rose z  około 1880 roku, z certyfikatem autentyczności, znaczy 140 lat  wyrób ręcznie robiony sobie liczy. Zapłaciła mła aż jęknęła i poczuła się jak jedna XVIII wieczna polska księżna,  o której kolekcji koronek,  za których cenę parę miast można było kupić, chodziły słuchy że była jedną z najbogatszych , najbardziej różnorodnych kolekcji koronek na świecie. Wszyscy obecni podczas napadu chcicy u mła, odmawiali ją od tego zakupu, po czym jak mła przystąpiła do realizacji zamierzenia, pożyczając od nich wszystkich kasę, stwierdzili całkowity brak poczytalności. Tym niemniej Dżizaas natentychmiast zażądała zapisania koronki w spadku, Jądrzej wystąpił z pretensjami do Dżizaasa że kupuje same pierdoły zamiast inwestować jak jej najstarsza siostra a Mamelon stwierdziła że koronka wymaga odpowiednich ram, najlepiej czegóś szlachetnego i bielonego oraz passe partout z czerpanego papieru w coolorze cinżko doświadczonej  natury. Wicie rozumicie, mła nagle  przestała być wariatką grożącą że położy się na podłodze i będzie walić nogami w drzwi a stała się  lokującą kapitał mecenaską sztuki.  Co  prawda  tylko sztuki  koronkarstwa ale zawsze  to cóś. Na szczęście  dla mła Jądrzej jest fachowcem, człek handlu władający biegle angielskim, w wersjach różnych. Dobrze zbił cenę i mła naprawdę odetchnęła. Obecnie koronka spoczywa w szufladzie, rama u Mamelona w robocie, czeka na szczotkowanie. Z dębu jest, chyba już  szlachetniej w wersji drewno - północnej się nie da. Passe partout upatrzone, cena niestety pasząca do koronki.  No wiecie,  ma być owalny otwór. Jeszcze podwójne szklenia i już.  Dzizaas przypomina  o zmianach w testamencie, Jadrzejowi się  fajny świąteczny prezent należy a Mamelon cinżko wzdycha pacząc na mła i twierdzi że na wyprawę do Wenecji, jeżeli kiedyś tam pojedziemy, trza się będzie  zaopatrzyć w kaftanik bezpieczeństwa dla mła.

25 komentarzy:

  1. Matkoż ty moja, bede czytać na raty, bardzo to ciekawe, ale nie da się za jednym posiedzeniem. Obrazy cudne! Koronki i cala reszta .

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo i mnie się to szaleńnstwo spodobało, szacun za zakup.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koronkologia to cinżka dziedzina wiedzy, mła tylko taki zarys tu przedstawiła. Obrazy to mistrzowie holenderscy, spokój, spokój i jeszcze raz spokój chwil domowizny. Mła lubi te klimaty sobie zapodać od czasu do czasu. O zakupie mła już krążą legendy, tak mła odmawiali a teraz to w tych opowieściach ludziom inszym zapodawanym sama siebie nie poznaje. Normalnie świadoma wartości zakupu osoba, jakaś obca baba z kalkulatorem zamiast mózgu. ;-D

      Usuń
  3. W życiu bym nie zgadła CO kupiłaś 🤣🤣🤣🤣🤣🤣, nawet podczas czytania wyczerpujacego wykładu mnie nic a nic nie tknęło🤣🤣🤣🤣🤣.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każde maniactwo może być pretekstem do kaftanika, aaaallle bez nich? Może by i było dostatniej ale o ileż szarzej. Na Wenecję to raczej nie kaftanik a worek kasy. A nie kusiło Cię koronkowanie własne? Te żar ptaki, koniki garbuski , paprotki, różyczki....

      Usuń
    2. Robienie koronek klocuszkami mła się wydawa czynnością cinżką do opanowania przez kogoś tak wiekowego jak mła. Widziałam jak robiono koronkę torchon, która jest ponoć prościzną. Mła się wydawało jednakże skomplikowane. A wzory insze niż geometryczne to w ogóle jazda. Z workiem kasy i z Wenecją na ogół tzw. szczera prawda. Na ogół, bo Dżizaas i Jądrzej złapali raz okazję i pooglądali sobie Wenecję w cenie dającej się znieść. Upolowane to było ale widać można upolować. Jedyne co mła odstrasza to tłumy turystów, które czują że w Wenecji być muszą choć tak naprawdę to nie wiedzą po co tam są. No chyba że są w misji pod kryptonimem "Instagram to zniesie", tylko to nic nie zmienia bo są z niewłaściwego powodu. Co do zakupu to mła sama siebie nie podejrzewała o taką chcicę, tyż bym nie zgadła przed wejściem do uroczego sklepiku z czym wylezę. To dla mnie tyż była zaskoczka. :-D

      Usuń
  4. Dla mnie jest w ogole niepojete jak te kobiety tworzyly takie dziela sztuki, kto to projektowal, jakiej potrzeba wyobrazni , wizji i jakiego talentu, aby wykonac tak misterne wzory , laczac nitki patyczkami ... Mnie sie to nie miesci w glowie ... Cos przecudnego 😍Bobbin to slowo uzywane do dzisiaj , szpulka, klocek itp - teraz uzywane w innym przemysle tez , nie tylko szwalskim:)) Chodzac po charity shopach czasem trafiam na serwetki wykanczane koronka i od razu przytulam do serca :)) Mam troche takich z lat 20-30 tych , bo to moja ukochana era Art Deco. Lubie geometryczne, symetryczne, ale tez fantazyjne ... Tyle tu do czytania, ze musze rozlozyc na raty. Pieknosci 👌👌👌😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła tyż lubi sztukę i rzemiosło okresu Art Deco, szczególnie mła mebelki kręcą. Co do koronków to mła już wcześniej przejawiała lekkie odchyły ale w Brugii to jej odbiło porządnie. Nic tego nie zapowiadało bo tam w sklepikach z pamiątkami dużo chińskiej "koronki breloczkowej" i w ogóle mła nie kręciły te "okazy". Mła tyż oglądała współczesne koronki, no d nie urywały. No ale jak mła się znalazła w jednym z najbardziej znanych koronkowych miejsc na świecie to hamulce jej puściły. :-/

      Usuń
  5. Tabo, iście koronkarska robota aby tak dokładnie napisać o koronkach :) - nie wiedziałam większości rzeczy :) szczególnie o hafcie richelieu - a lubowałam się w obrusach z tym haftem swego czasu. Od jakiegoś czasu chodzi za mną pomysł firanek z bawełnianej koronki i pomyśleć, że kiedyś takie babcine ...wyrzuciłam nie mogąc ich rozprasować a nie miałam już tego stelaża do rozwieszania ( rozciagania) - bedę musiała je teraz zrobić :) sama :)) pocieszam się, że teraz jakość nići będzie już inna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mla tylko dotknęła tematu, normalny człek a nie dewiant, nie zniósłby tych wszystkich siateczek z podwójnego skrętu i rodzajów szpilek dopasowanych do typu koronki. Co do firanków to mła swoje filety wyłudziła od sąsiadki, która chciała tak jak i Ty, się pozbyć "dziadostwa", które trzeba ramować. Nie są ramowane te moje firany bo mła nie lubi sztywnej siatki a i tak wyglądają urodnie.
      Co do haftu richelieu to on jest spokrewniony z koronką. Hafty wycinane urodziły się w XIV wieku na północy Włoch, wyszły ze snutek i mereżek i wycinanki zaczęły się na etapie wczesnej reticelli. W XVI wieku kształty geometrycznej reticelli się rozszerzyły, ponoć z lenistwa nie usuwano nitek a zaczęto wycinać materiał, a najpopularniejszymi wzorami były kwiaty, owoce, zwierzęta, ptaki, owady, nożyczki pracowały coraz odważniej. Koronka się usamodzielniła, kuzyn czyli haft dziurkowy nie był tak efektowny, więc płócienne wycinanki dużych kształtów robiły przez pewien czas za najpopularniejszy haft wycinany. Tym bardziej że haft uchodził za łatwy, nie trzeba było mieć nawet tamborka. Do Francji ta technika trafiła na początku XVII wieku, prawdopodobnie wraz z Marią Medycejską. Rozpowszechnił się na dobre w pierwszych dekadach. Kardynał był z tych oszczędnych, ludność łupił podatkami tworząc potęgę Francji. Zamiennik koronek, tani i łatwo dostępny, miły był jego sercu. No to nazwali haft jego nazwiskiem.

      Usuń
  6. No no PaniT, toś się okazała koneserką unikatowej sztuki.Piękne i eleganckie te koroneczki, najbardziej mi się podobają one siateczkowe.
    A ninie w pasmanterii króluje bazarowa chińszczyzna.Chociaż starożytne Chiny mogą się poszczycić niejednym,szczególnie luksusowym jedwabiem.
    Wenecję polecam,ale nie w wakacje,można się rozpuścić z upału. Kilka razy wracaliśmy z wakacji w Cannes przez Wenecję, jeszcze gdzieś mam szklane konie z Murano. Kelnerzy zachwycali się naszymi niebieskookimi dziećmi i częstowali winogronami;)Włosi kochają bambini.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lato za Alpami odpada, mła nie jest upałoodporna. Mła bywa latem w jej własnym kraju za gorąco a co dopiero na południu. Wenecja to u mła pieśń dalekiej przyszłości i raczej wczesną wiosną się tam pojawi, jak już. Na razie to mła ma taki wybór - zwiedzać Zgierz albo Pabianice. Spokojnie, też są miejscami ciekawe. U Cio Mary dziś nie ma ciepłej wody, za to na ulicy Wenecja, taka dla koneserów, he, he, he. ;-D

      Usuń
    2. No kuriozum, żeby w Wenecji nie było wody.
      Pabianice tyż zagranice;)

      Usuń
    3. Eeeee, chyba chodzi o to że na ulicy woda. Trochę wątpię czy po błotno-wodnej ulicy da się łodzią-gondolą, mimo że ulica w Łodzi. Pomieszane. A w Łodzi był kiedyś park Wenecja, ulicy nie ma.

      Usuń
    4. Achaaa, przeczytałam,że to na ulicy Wenecja,nawet pomyślałam,że taka ładna nazwa ulicy;)
      Na Woli za komuny koło dawnego PDTu był bar Wenecja, okoliczna dzieciarnia biegała tam na lody i desery.
      Nie oglądam już meczu, nie lubię tego gwiazdorzenia Messiego.

      Usuń
    5. Wenecja była na Bałutach. Taka bardziej prawdziwa niż ta z Piazza San Marco, znaczy kanał był bo po ciepłej zabrakło i zimnej wody. ;-D Ódź niegdyś określano jako Wenecję nad Smródką, coś w tym jest. ;-D

      Usuń
  7. Ja ogladam Swieta last minute.😃

    OdpowiedzUsuń
  8. Klasyczny coup de foudre - miłość od pierwszego wejrzenia i przypływ szaleństwa- najważniejsze, że nadal jesteś zadowolona z zakupionej "pamniątki" :) Swoją drogą- bardzo urodziwej . Niewiarygodne, co można stworzyć przy pomocy zręcznych rąk i wyobraźni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa... to był wstrząs, zwłaszcza dla rodziny i przyjaciół. Owszem, podejrzewali że mogę mieć odpały ale siła zjawiska ich zaskoczyła. Szczerze pisząc to mła tyż. ;-D

      Usuń
  9. Ja oglądam Firefly lane drugi sezon dali ;D
    A tak poza tym Mefi dzisiaj do Weta, bo tradycyjnie się przytkaliśmy. Oby bez szpitala się obyło.
    Mamy mróz -15 w nocy było. Nie pada Snieg teraz ale nadam mocny minus jest wg telefonu -11.

    OdpowiedzUsuń
  10. Sluchajcie, fajny film ogladam na canal+ premium, Szalony swiat Louisa Waina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam w kinie, kocham ten film 😸

      Usuń
    2. Mła sobie wszystko obejrzy, jak znajdzie kawałek czasu. :-D

      Usuń
    3. Mefju przygrozić świętami, żadnego przytykani świątecznego. Ma ładnie jeść i się skupiać na skupianiu. Bo jak nie to Mrutek będzie musiał mruczeć całe święta zamiast spać po obżarstwie. ;-D

      Usuń
  11. Tabazo znajdź, bo przeca obrazki takie wstawiasz,ze akuratne jak Waina.

    OdpowiedzUsuń